Gdzie szukać pomocy, bo nie wiem jak sobie poradzić z rozstaniem?
Witam, Mam 23 lata, jestem mężczyzną i o ile mi wiadomo fizycznie nic mi nie dolega. Obawiam się jednak, że ze stanem psychiki jest już gorzej. Uważam się za osobę inteligentną i wrażliwą. W ostatnich dniach zostawiła mnie moja dziewczyna, którą bezgranicznie kochałem i nadal kocham. Nie wyobrażam sobie życia bez niej i nie mogę pogodzić się z faktem, że mnie opuściła. Problem pojawia się w tym, że nadal razem mieszkamy. Nie jest to jednak pierwszy raz kiedy mnie porzuciła. To samo miało miejsce dokładnie rok temu i wszystko co działo się ze mną wtedy, powtarza się teraz jednak ze zwiększoną intensywnością. Właśnie to mnie przeraża. W obu przypadkach przytłoczony zostałem ogromnym cierpieniem. Nie potrafię kontrolować swoich uczuć i reakcji na nie. Za pierwszym razem zdarzały się przypadki autoagresji i samookaleczenia. Ból fizyczny sprawiał, że na jakiś czas zapominałem jak bardzo nieszczęśliwy jestem. Był też alkohol w naprawdę dużych ilościach, codziennie. Z alkoholu wyciągnęli mnie koledzy, którzy zauważyli że coś jest nie tak. Jeden z nich był przy mnie kiedy tego potrzebowałem i ostatecznie wszystko jakoś się ułożyło. Pominąłem fakt iż w tamtym okresie często myślałem nad tym jak świat wyglądałby beze mnie, jak mogłoby to rozwiązać moje problemy i zakończyć cierpienie. Po około 2 miesiącach takiego stanu beznadziejności wszystko jak za dotknięciem magicznej różdżki naprawiło się. Wróciliśmy do siebie. Obecna sytuacja jest gorsza. Nie mam swoich znajomych, gdyż zmieniłem miejsce zamieszkania, nie mam z kim porozmawiać, a każda próby rozmowy z byłą kończy się tym, że mam wrażenie, że mnie okłamuje, na co najczęściej zaczynam reagować podnosząc głos, lub mówiąc coś czego później żałuję. Znowu wróciłem do picia, nie jest to w takim stopniu jak kiedyś, jednak teraz częściej zaczynam zachowywać się agresywnie, także w stosunku do siebie. Znowu się okaleczyłem. Po prostu kilkukrotnie zacisnąłem dłoń na ostrzu noża, po czym go wyciągnąłem. Cały czas odczuwam sprzeczne uczucia: kocham ją i wiem o tym, jednak rodzi się we mnie nienawiść i obrzydzenie. Chyba i do siebie i do niej. Nie mogę spać, nie pomagają tabletki uspokajające, od dwóch dni praktycznie nic nie zjadłem, nie mam apetytu. Najgorsze, że wróciły myśli, które mnie przerażają. To, że jedynym wyjściem jest zakończenie tego i tak już bezsensownego życia. Tym razem nie wyobrażam sobie co by było gdybym zniknął. Wyobrażam sobie jak mógłbym to zrobić, co sprawiłoby najmniej bólu, co byłoby najszybsze. Przy życiu trzymają mnie jeszcze rodzice i rodzeństwo. Wiem jaką krzywdę wyrządziłbym mojemu tacie, tym bardziej że stracił już jednego syna. Teraz ja jestem jego nadzieją na przyszłość i gdyby się dowiedział, że mnie nie ma, pękłoby mu serce. Boję się jednak, że rodzina może przestać być wystarczającym powodem by żyć. Tym bardziej że siostra mojej mamy nieoczekiwanie popełniła samobójstwo zostawiając załamanego męża i dwójkę dzieci, które bardzo kochała. Co jeśli i mnie zabraknie woli życia, gdzie powinienem szukać pomocy? Z kim porozmawiać? Przerasta mnie ta cała sytuacja, nie wiem co robić i jak sobie z tym radzić, coraz bardziej się boję, że w końcu zrobię coś głupiego i nieodpowiedzialnego.