Jak nakłonić do terapii osobę niepanującą nad emocjami i osobę z prawdopodobną depresją?

Dzień dobry! Mam na imię Asia, mam 21 lat i jestem studentką. Problem, z którym się borykam, nie jest wyłącznie mój. Dotyczy mojej rodziny. Nie możemy poradzić sobie wszyscy z zachowaniem ojca. Zawsze miał trudny charakter, ale od przynajmniej roku staje się wręcz nieznośny. Kipi złością, zawiścią, jakąś nasilającą się agresją. Coraz gorzej wszyscy się czujemy (mam o rok młodszą siostrę, brata w maturalnej klasie i mamę). Prawie nie umiemy znaleźć z nim wspólnego języka.

Główny problem z tatą polega na tym, że nie potrafi prowadzić dyskusji. Bardzo rzadko wysłucha cudzych argumentów i spróbuje je przemyśleć, najczęściej nie chce w ogóle słuchać, ucieka i ponad wszystko podnosi, że to on ma rację, a jak ktoś nie chce tej racji zaakceptować, obraża się i przestaje się odzywać. Niekiedy trwa to bardzo długo i z reguły kończy się, gdy tata łaskawie wybaczy. Takim zachowaniem wprowadza w domu niemal dyktat. Albo tak jak ja chcę, albo nie będę się odzywał.

Kolejnym problemem jest jego zamykanie się na świat. Odczuwa coraz mniejszą potrzebę kontaktu ze znajomymi i rodziną. To już czasem urasta do farsy. Ostatnio odwiedziła go siostra, a on demonstracyjnie nie przyszedł do domu, choć wiedział, że przyjechała i czeka na niego. Powtarza jedynie w domu, że rodzina go wykorzystuje, a momentami, że on ich wręcz nienawidzi. Najgorsze jest to, że mama go prosi, usiłuje wytłumaczyć i powiedzieć, że jest jej wstyd przed rodziną, że go nie rozumie i żeby porozmawiali. Niestety w kółko powtarza jedynie te swoje frazy i w złości dodaje, że czemu mama widzi w nim tylko wady i to co najgorsze.

Tata generalnie posądza nas w domu o to, że wszyscy się przeciw niemu sprzysięgliśmy, że go obgadujemy i że mama nas nastawia przeciw niemu. Z jego zachowania wyraźnie widać ogromną potrzebę akceptacji. Z drugiej strony nie chce w najmniejszym stopniu się zmienić, choć wielokrotnie podejmowaliśmy z nim ten temat. Uważa, że wszyscy się mylimy, a tylko on jeden ma rację. W nasileniu tych zachowań widzę też znaczącą naszą winę. Obawiam się, że wybraliśmy złą taktykę, niby w żartach wyśmiewając jego wady. Podejrzewam, że te często powtarzające się żarty doprowadziły do tego, że tata ma o nas coraz gorsze zdanie. Myślę, że powaliliśmy jego poczucie wartości, a on tą separacją i agresją broni się przed poczuciem odrzucenia.

Na zachowaniu ojca najbardziej cierpi mama. Tata w tym jednym ma rację, rozmawiamy o nim z nią, ponieważ trzeba o tym mówić. Ona jest z nami szczera, usiłuje znaleźć sposób, aby było lepiej, ale ostatnio coraz gorzej funkcjonuje. Źle śpi, mało je, stara się uśmiechać itp., ale widzę, że się załamuje. Moim zdaniem potrzeba tu terapii dla nich obojga, a może nas wszystkich. Problem polega na tym, że tata jak zwykle stwierdzi, że go nie rozumiemy i będzie wściekły, a mamie też będzie trudno się przełamać przed tego rodzaju pomocą. Jak można ich do tego przekonać? Na początek choć mamę, żeby nie ranić jej uczuć? Bardzo proszę o pomoc.

KOBIETA, 21 LAT ponad rok temu

Witam Panią!

Opisana sytuacja rzeczywiście nie jest łatwa, tym bardziej, że ciągnie się od dłuższego czasu, a tata zdaje się coraz bardziej okopywać w swoich przekonaniach. Nie napisała Pani, czy nasilenie niepokojących zachowań taty wiązało się z jakimś konkretnym wydarzeniem, np. przejściem na emeryturę. Myślę, że warto byłoby się nad tym zastanowić.

Tacie z pewnością nie pomagają dowcipy na jego temat, tym bardziej złośliwe, Wygląda na to, że tata bardzo potrzebuje akceptacji ze strony rodziny, ale w takich przypadkach jest to zwykle studnia bez dna.

Obawiam się, że namówienie taty na wizytę u psychoterapeuty będzie bardzo trudne. Zgadzając się na taką wizytę, przyznałby, że jest z nim coś nie tak, a tego przecież wypiera się jak może. Tak sobie myślę, że najlepiej byłoby podejść tatę małym podstępem. Jest szansa, że tata zgodzi się uczestniczyć w terapii, jeśli mama powie, że to ona potrzebuje pomocy i prosi tatę, aby jej towarzyszył. Moim zdaniem na terapię rodzinną jest jeszcze za wcześnie. Myślę, że na początek wskazana byłaby terapia małżeńska. Uważam, że problem leży na linii mama-tata, a Pani wraz z rodzeństwem nie macie z tym wiele wspólnego.

Niestety, wraz z wiekiem zaburzenia coraz mocniej się utrwalają i z każdym rokiem coraz trudniej je leczyć. Proszę próbować nakłonić tatę na terapię. Może powtarzanie tacie, że swoim zachowaniem sprawia Wam przykrość, że mama coraz gorzej się czuje i że martwicie się o jej stan zdrowia, sprawi, że tata wreszcie się zgodzi. 

Póki co, radziłabym zrezygnować ze złośliwych dowcipów, bo jak Pani słusznie zauważyła, odnoszą one odwrotny skutek od zamierzonego. Tata potrzebuje akceptacji, im więcej jej od Państwa dostanie, tym lepiej. Proszę go chwalić za każy drobiazg, to sprawi, że poczuje się bardziej dowartościowany i będzie bardziej skłonny do podjęcia rozmowy.

Jeśli mama również będzie miała opory przed pójściem do psychoterapeuty, może Pani pójść na pierwsze spotkanie razem z nią. Zasadność konsultacji z terapeutą może Pani wytłumaczyć w ten sposób, że terapeuta pomoże jej w radzeniu sobie w konfliktowych sytuacjach z tatą lub w ogólnym funkcjonowaniu w relacji z osobą, która jest prawdopodobnie chora.

Życzę powodzenia i wytrwałości.

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty