Jak pokonać problem z samą sobą przez nowe miejsce i studia?
Witam, mam 20 lat i jestem studentką pierwszego roku. Ostatnio zauważyłam, że dzieje się ze mną coś złego i nie umiem sobie z tym poradzić. Zawsze byłam osobą pełną życia, otwartą, towarzyską, nawet jak coś mi się nie udawało to nie przejmowałam się tym tylko brnęłam do przodu i zawsze było dobrze. Gdy zaczęłam studia wszystko było ok. Przyzwyczaiłam się do nowego miasta, mieszkania, ludzi i uczelni. Czułam się tam dobrze... niestety tak mi się tylko wydawało. Teraz jak mam opuścić rodzinny dom i jechać do miasta w którym studiuję... dla mnie to jest męka, jakbym dostała wyrok i musiała w nowym mieszkaniu spędzić karę. Gdy wsiadam do autobusu i zegnam się z rodzicami to mam ochotę krzyczeć aby mi pozwolili zostać w domu. Jak już jestem 100 km od domu to jedynie czego chcę to tam wrócić i tam pozostać przykryć się kołdrą i siedzieć tak całe dnie. Jestem również po pierwszej sesji, którą strasznie przeżyłam. Prawie codziennie płakałam, odczuwałam stres nie miałam motywacji do nauki i ciągle pojawiały się myśli, że nie dam rady i wywalą mnie ze studiów. Udało mi się jednak wszystko pozaliczać za pierwszym razem i na kilka dni odzyskałam spokój... do czasu. Wczoraj poznałam plan zajęć na semestr letni i od razu jak poznałam ilość przedmiotów jakie mnie czekają... załamałam się. Mam tydzień wolnego i zamiast się tym cieszyć to ja się zamartwiam, że nie zaliczę drugiego semestru, a nawet go nie zaczęłam. Chcę się uczyć, ale jak zawsze widzę ogrom materiału to dopada mnie zniechęcenie, bo wiem, że się tego nie nauczę i nie zaliczę i zakończę studia. Gdy myślę o studiach i o opuszczeniu domu to łzy same cisną mi się do oczu, nawet to pisząc płacze. W domu szukam wsparcia u mamy, która mnie wspiera i mówi, że studia są piękne, że będzie dobrze i nawet jak czegoś nie zaliczę to nic się nie stanie, że poprawka jest dla ludzi. Jak jej nie ma w pobliżu to dzwonie i płaczę jej przez telefon. Szukam też wsparcia u przyjaciółki z uczelni. W jej towarzystwie czuję się dobrze i mam wrażenie, że mogę osiągnąć wszystko. Ona zawsze jak ma naukę to, mimo że jej się nie chce to stara się uczyć i nawet jak jest źle to ona zawsze ma dobry humor. Jej towarzystwo pomaga mi, ale ona mieszka w akademiku i dzieli nas pewna odległość. Wtedy czuję się źle, niedowartościowana, głupia i nikomu niepotrzebna. Chcę studiować by coś osiągnąć, ale jest mi tak bardzo ciężko. Kiedyś idąc na uczelnie obserwowałam jadące samochody i dopadła mnie myśl aby rzucić się pod jeden z nich i wreszcie mieć spokój, zero problemów. Aż się przeraziłam tą myślą. Bardzo proszę o pomoc. Nie wiem gdzie szukać pomocy i jak długo tak zdołam pociągnąć.