Czemu nie mogę być sobą?
Mam problem, który pewnie kwalifikuje się na jakąś psychoterapię... Dwa lata temu wyjechałam z domu mojej matki do miasta, w którym studiował mój chłopak. Zawsze chciałam się uwolnić od matki i to mi się udało. Teraz jestem w nowym mieście, utrzymuję się sama, studiuję drugi rok. Zawsze zależało mi na chłopaku - kocham go (tak mi się wydaje). Również pochodzi z mojego rodzinnego miasta. To, że jesteśmy tu razem, daje mi jakieś poczucie bezpieczeństwa, niestety z mojej strony zaszło to o tyle za daleko, że nie wyobrażam sobie opuścić mojego chłopaka. Jestem przerażona wizją zostania w tym mieście samemu, nie zależy mi tu na żadnym ze znajomych. Uzależniłam się od niego na tyle, że nie ma dla mnie sensu nic poza naszym związkiem. A i tu nie dzieje się dobrze - on nie potrafi być czuły, czego z kolei ja potrzebuję, aby wiedzieć, że wszystko jest w porządku, aby czuć się kochaną. Być może lekiem dla mnie na to wszystko jest rozstanie się z nim, znalezienie sobie kogoś nowego. Ale jak już pisałam - nie potrafię odnaleźć się w tym mieście bez niego, nie potrafię nawet odnaleźć się we własnym życiu. Jest mi ciężko, nie wiem, co robić. Nie mogę przecież wyjechać, rzucić i zmarnować dwóch lat studiów, nie potrafię go zostawić. Dodam, że moi rodzice rozwiedli się, kiedy miałam 8 lat, nie mogę na nich liczyć teraz, bo od zawsze mieliśmy jakiś konflikt pomiędzy sobą. Naprawdę przeraża mnie wizja zostania samą, bez niego. Co mam ze sobą zrobić? Co mi pomoże?