Jak pomóc przyjaciółce, która nie radzi sobie po rozstaniu z mężczyzną?
Witam serdecznie :) Mam problem z przyjaciółką. Potrzebuje pomocy, a ja nie wiem jak jej pomóc. Z Anią przyjaźnię się od 2 lat. Nasza przyjaźń zaczęła się w momencie, kiedy zostawił ją jej narzeczony, po prawie 7 latach związku, twierdząc że już jej nie kocha i chce spróbować życia na własną rękę. Jak się okazało, to czego chciał spróbować, to inne kobiety. Przez krótki czas był z dziewczyną młodszą od siebie o kilka lat. Ponieważ był to związek na odległość, nie przetrwał próby czasu. W międzyczasie wydawało się również, że być może zrozumiał swój błąd, jednym słowem chciał wrócić do Ani, twierdząc że jest w stanie zrobić wszystko, żeby ją odzyskać. Ale Ania postawiła jeden warunek, żadnych kontaktów z byłymi kobietami, nawet koleżeńskich. Ostatecznie nie mógł tego zaakceptować.
Sytuacja powtarzała się kilkakrotnie, za każdym razem wydawał się być zdeterminowany. Twierdził nawet, że utnie wszelkie kontakty z tymi dziewczynami, obiecywał to Ani. Z czasem jednak okazywało się, że tych kontaktów nie ucinał lub robił to tylko na jakiś czas. Ania z każdym razem trochę bardziej przekonywała się do jego słów i obietnic. Zawsze jednak na jaw wychodziła jego niesłowność. Ta sytuacja ciągnie się ok. 2 lat. Przez cały ten czas Ania miała opory przez powrotem do niego, mimo to chciała, żeby im się jakoś ułożyło, czekała na moment, kiedy będzie mogła być go pewna. Jedną z jej większych obaw była również reakcja jej najbliższego otoczenia. Ani jej rodzina, ani przyjaciele nie popieraliby jej decyzji po tym, jak została potraktowana i ile wycierpiała.
Niedawno jej były narzeczony zaczął się spotykać z nową dziewczyną, jak to określił, "na wyłączność". Ta informacja podziałała na Anię jak katalizator. Przyznała się, że przez cały czas tak naprawdę go kochała, że nadal go kocha i chce z nim być. Twierdzi, że nie będzie z nikim innym, że bez niego nic dobrego jej już w życiu nie spotka. Taka ilość nagromadzonego przez 2 lata stresu doprowadziła ją do chorób skóry i serca. Lekarz przepisał jej leki na nadciśnienie. Początkowo brała je, teraz twierdzi, że o nich nie pamięta (myślę, że nie bierze ich specjalnie, nie uważa że jest na cokolwiek chora). Jest w ciągłym dole. Wcześniej to jeszcze jakoś ukrywała. Teraz do znudzenia powtarza, że życie jest dla niej wieczną męczarnią, że ciągle pojawiają się nowe problemy i nic dobrego jej się nie przydarza od co najmniej 2 lat.
Próbujemy z nią rozmawiać, tłumaczyć że powinna odpuścić, uwolnić się i ruszyć dalej, że to jest stan przejściowy i wiecznie nie będzie się tak czuła. Niestety nic do niej nie dociera, jej odpowiedzią jest zawsze "nie mam zamiaru zmieniać swojego podejścia" lub "nie chcę się od tego uwolnić". Nie chce zmienić swojej sytuacji. Jak ją do tego przekonać? Próbowałam przysłowiowej prośby i groźby, nic nie skutkuje... Na wizyty u psychologa ciężko będzie ją przekonać ze względów finansowych...