Jak powiedzieć rodzicom, że chcę się wyprowadzić?
Jestem studentką (za rok kończę studia) i mieszkam z rodzicami. Zawsze miałam tę wygodę, że wszystko miałam zapewnione - ciepłe jedzenie, własny kąt etc. Jednak od kilku lat moje relacje z rodzicami są bardzo trudne i nieustannie wybuchają konflikty, zwłaszcza z mamą, która poświęciła mi całe życie, zrezygnowała z pracy kiedy się urodziłam i teraz jest ode mnie uzależniona, więc nie może zaakceptować faktu, że jestem dorosła i potrzebuję wreszcie mieć szansę stanąć na własnych nogach. Właściwie nie chce tego nawet przyjąć do wiadomości, wciąż próbuje wmówić sobie i mi, że jestem nieodpowiedzialnym, małym dzieckiem, które bez niej sobie nie poradzi. Im bardziej ja domagam się niezależności, tym bardziej ona próbuje mnie kontrolować. Nie chodzi o to, że czekogokolwiek mi zabrania, ale nawet przy tak drobnych sprawach jak wyjazd na tydzień na wakacje czy podjęcie pracy próbuje szantażować mnie emocjonalnie wpadając w histerię i obwiniając mnie za swoje złe samopoczucie. Od pół roku sytuacja jest nie do zniesienia, ponieważ mama nie może pogodzić się z moimi prywatnymi decyzjami (m.in. z tym, że rozstałam się z chłopakiem, którego bardzo lubiła i jej zdaniem zrujnowałam tym sobie życie, zatem jest to "niezbity dowód, że pomieszało mi się w głowie i nie jestem w stanie podejmować dojrzałych decyzji"). Prawie w ogóle nie mamy ze sobą kontaktu, nie potrafimy nawet przebywać w jednym pokoju, nie mówiąc już o rozmowie na jakikolwiek temat. W tym momencie mam stały dochód wystarczający na wynajęcie kawalerki z przyjaciółką. Wreszcie czuję się na to gotowa psychicznie. Radością i entuzjazmem napawa mnie myśl, że mogłabym wreszcie być sama odpowiedzialna za siebie, sama sobie gotować, prać, mieć emocjonalną przestrzeń dla siebie nie nasyconą poczuciem winy. W tym momencie komfort mieszkania w domu jest mi najmniej potrzebny. Jednak za każdym razem, kiedy zbieram się do rozmowy z rodzicami, ogarnia mnie panika, boję się konfrontacji, bo wiem, że rozpętam tym awanturę, a bardzo chcę tego uniknąć. Wiem, że bardzo zranię mamę i że nie będzie nawet starać się zrozumieć - będzie uważać, że to dlatego, że jest złą matką, ale powie, że to ja jestem złą, niewdzięczną córką, która chce ją wpędzić do grobu. W takich sytuacjach zazwyczaj wycofuję się ze swoich decyzji, bo nie mogę patrzeć jak ona strasznie przeze mnie cierpi (nawet jeżeli to jej cierpienie jest przerysowane w stosunku do sytuacji, ale wiem, że ona tak to odczuwa, więc co z tego, że to subiektywne). Boję się, że rzeczywiście dostanie zawału, tak jak straszy, kiedy próbuję zrobić coś wbrew niej. Także teraz wycofuję się i jestem już gotowa zrezygnować z tej wyprowadzki, chociaż uważam, że jest mi bardzo potrzebna. I że to szansa na poprawę naszych kontaktów. Nie wiem co mogę powiedzieć mamie, żeby zminimalizować przykrość, jaką jej sprawię, jak z nią porozmawiać, żeby mnie wysłuchała, zrozumiała i zaakceptowała moją decyzję bez stawiania tego na ostrzu noża. I jak zrobić, żebym nie wycofała się, kiedy zacznie płakać nazywając mnie okrutną itd. Na tatę za bardzo nie mogę liczyć, bo on w tej sytuacji także się obrazi, ale nawet jeśli przyjmie to do wiadomości, będzie stał po stronie mamy i nie będzie w stanie przemówić jej do rozsądku. Nie wiem jak to logistycznie rozplanować, żeby było jak najbardziej bezbolesne. Czy powiedzieć jej tuż przed wyprowadzką i już za parę dni przenieść się? Czy dać jej czas i powiedzieć z wyprzedzeniem? Czy zapytać ją o zgodę czy po prostu poinformować, że taką podjęłam decyzję? A może to znaczy, że to nie jest jeszcze czas na wyprowadzkę, że powinnam to odłożyć i poczekać?