Nie panuję nad moimi emocjami, które bez przerwy ulegają wahaniom
Mam prawie 25 lat i kończę studiować kierunek filologiczny, który od dawna był moim marzeniem. Mimo niewielkich niepowodzeń, które są przecież udziałem każdego człowieka, z logicznego punktu widzenia nie powinienem uważać, że moje życie jest smutne i przygnębiające. Wręcz przeciwnie, nie brakuje mi środków do życia, podobam się kobietom i wiem, że jestem utalentowaną osobą, która jeśli chce, może wiele osiągnąć. Jednakże mimo to niemal codziennie zdarzają mi się niekontrolowane, nagłe wahania nastroju. W jednej chwili czuję się dobrze i jestem uśmiechnięty. Nic nie zapowiada, że zaraz coś się stanie. Kilka minut później nagle ogarniają mnie uczucia smutku, pustki i beznadziei. Obezwładniające przeczucie, że to już koniec, nic dobrego więcej mnie już nie spotka, gdyż jestem beznadziejny, a może życie marne i nic niewarte. Mimo że jeszcze chwilę wcześniej byłem pewny siebie, śmiały i radosny, nagle boję się spojrzeć ludziom w oczy. Nierzadko uczuciom tym towarzyszy silne bicie serca oraz strach. Nieukierunkowany lęk, który sprawia, że cały się spinam, nie mogę o niczym myśleć i wydaje mi się, że zaraz stanie się coś złego. Stan taki trwa jakiś czas. Nie mogę się wtedy skupić na niczym skomplikowanym i jestem cały zestresowany. Zwykle staram się wtedy zająć jakąś prostą czynnością, by nie myśleć o przytłaczającym mnie smutku oraz panice. Mimo wszystko ciężko jest wtedy zagłuszyć myśli, że zostanę sam, niczego nie osiągnę, a moje życie jest już skończone. Jakąś godzinę, dwie później wszystko wraca do normy. Znów mogę racjonalnie myśleć, wraca mi dobre samopoczucie i wszystkie złe myśli, które jeszcze przed chwilą kłębiły się w mojej głowie, wydają mi się trywialnym, złym snem który już minął. Oczywiście do następnego napadu... Najczęściej coś takiego dzieje się ze mną około południa oraz wieczorem. Czasami cały dzień jest w porządku i pozbawiony tych nieprzyjemnych epizodów, a czasami dwa, trzy razy dziennie popadam w te dziwne stany. Najgorsze w tym jest to, że uniemożliwiają mi one normalne funkcjonowanie i przekładają się na złe wyniki akademickie. Do niedawna wydawało mi się, że każdy z napadów złych emocji jest ostatnim, że już mi lepiej i że są to po prostu głupie, irracjonalne myśli, które mogę przezwyciężyć silną wolą oraz logicznym myśleniem. Ostatnio czuję jednak że nie potrafię nad nimi zapanować i że to one kontrolują mnie nadając nieprzyjemny, stresujący ton mojemu życiu. Mimo że od zawsze uchodziłem za osobę łagodną i miłą dla wszystkich, coraz częściej zauważam, że jestem spięty bez powodu. Czasami z powodu jakiejś drobnej uwagi zdarza mi się zachowywać arogancko, co jest do mnie bardzo niepodobne. Co się ze mną dzieje i co może być tego przyczyną? Jak mogę sprawić, by moje życie przestało być emocjonalną sinusoidą, targającą mną pomiędzy różnymi uczuciowymi ekstremami? Pozdrawiam serdecznie i dziękuję.