Przemoc fizyczna ze strony narzeczonego
Witam!
Piszę do Państwa z nadzieją, że pomożecie mi spojrzeć obiektywnie na pewne wydarzenia z mojego życia. Mój narzeczony, z którym mam trzyletniego synka dopuścił się ostatnio agresji w stosunku do mnie. Był tego dnia niemiły i złośliwy. Zapytałam go kilkakrotnie dlaczego jest złośliwy, a on mi nie odpowiadał (wcześniej tego dnia się kłóciliśmy) zdenerwowana uszczypnęłam go chcąc zwrócić na siebie jego uwagę a on w odpowiedzi kopnął mnie w brzuch z całej siły (z pozycji siedzącej)... Nie wiem co o tym myśleć. Czy on mógł się tak zachować sprowokowany tym, że go mocno uszczypnęłam? To był i jest mój pierwszy partner od młodości. Jesteśmy ze sobą 10 lat, nie miałam nikogo poza nim w związku z czym nie potrafię ocenić czy takie zachowanie jest normalne? U mnie w rodzinie, nigdy przenigdy mężczyzna nie uderzył kobiety, nawet sprowokowany. Nie wiem co o tym myśleć, tym bardziej, że ta sytuacja powtórzyła się już kilka razy w przeszłości. Kiedy miałam 18 lat pokłóciliśmy się bardzo, spoliczkowałam go a on mi oddał. Potem kiedy byłam w zaawansowanej ciąży po serii epitetów na mój temat zaczęliśmy się szturchać, a on zepchnął mnie z wysokiego łóżka a spadając obiłam się jeszcze o szafkę. Kilka razy, kiedy nie chciałam mu czegoś oddać np. słuchawek, których nie pozwolił mi brać wykręcił mi rękę mocno do tyłu tak żebym w wyniku bólu oddała mu te słuchawki. Jeden raz uderzył mocno w plecy naszego synka bo go budził. Synka od razu po tym incydencie bardzo przeprosił i więcej się to nie powtórzyło. Mnie za żadną tą sytuację nie przeprosił nigdy. Wczoraj po tym kopnięciu, powiedział tylko, że mogłam go nie szczypać. W ciągu całego związku agresja fizyczna pojawiła się u niego tylko kilka razy 4-5. Na słowną sobie pozwala częściej, choć rzadko. Np. zamknij mordę etc. Zawsze dzieje się to w wyniku kłótni. Jednak zastanawiam się czy mężczyzna ma prawo zachowywać się w ten sposób nawet prowokowany? Bo narzeczona ma gorszy dzień i jest upierdliwa albo krzyczy? Czasami myślę, że usprawiedliwiam jego wszystkie zachowania bo go nadal kocham i nie chce rozbijać rodziny. Nie mogę nikomu o tym powiedzieć a w związku z tym nie mam osoby, która pomogłaby mi odróżnić dobra od zła. Nie wiem w którym momencie jest moje prowokowanie bo jestem danego dnia niemiła czy nerwowa a w którym zaczyna się już agresja domowa ze strony narzeczonego? Dodam jeszcze, że od kiedy zaszłam w ciążę nieustannie się kłócimy. Obydwoje wiemy o problemie, próbuję go naprawić. Staram się być miła i przymykać oczy na jego gorszy nastrój czy opryskliwe zachowanie (nigdy nie wiem w jakim nastroju wróci z pracy). Jednak odnoszę wrażenie, że tylko ja się staram. Po ostatnim incydencie z tym kopnięciem powiedziałam, że wyprowadzam się z dzieckiem. Mój narzeczony powiedział: OK... i poszedł spać. Z jednej strony chciałabym odejść, z drugiej wiem, że sobie nie poradzę. Nie wyobrażam sobie życia bez niego. Myślę wtedy, że jak się zmienię, będę mniej nerwowa i wrócę do pracy po macierzyńskim to znowu odzyskam jego szacunek... Potem nachodzą mnie myśli, że żaden mężczyzna obojętnie jak sprowokowany nie ma prawa uderzyć kobiety. I już nie wiem co myśleć. Czy to jest przemoc domowa? Wina narzeczonego? Czy ja koloryzuje a jego zachowanie jest dopuszczalne? Bardzo proszę o odpowiedź. Pozdrawiam serdecznie!