Strach przed sukcesem - jak się pozbyć lęków związanych z samorozwojem?
Witam, Jestem 22 letnią dziewczyną, która obecnie studiuje. Wydaje mi się, że jestem dosyć ambitną dziewczyną, ale trochę leniwą. Nie zmienia to jednak faktu, że moje osobiste obawy blokują mi drogę do sukcesu. Z trudem skończyłam studia licencjackie (filologię germańską), teraz jestem na pedagogice na studiach magisterskich. Gdyby nie pomoc pewnej osoby z zewnątrz pewnie nie udałoby mi się ukończyć licencjata. Już na początku, w drodze do szkoły, nie chciałam wsiąść do pociągu, bo bałam się, że przegapię stację. Zapierałam się rękami i nogami byleby tylko nie iść po liceum do szkoły. Bałam się zapytać ludzi w pociągu o cokolwiek, nie mogłam wytrzymać podróży, bo strasznie się denerwowałam. Jednak mama wręcz kazała mi pójść na studia, nie miałam wyboru, musiałam to zrobić. Zajęcia były prowadzone w języku obcym, wymagana była też konwersacja prowadzona po niemiecku. Nie mogłam wtedy wytrzymać presji, że zaraz wykładowca mnie zapyta, a ja będę musiała mówić… To było okropne. Nawet gdy coś wiedziałam, to się nie odezwałam. Nie chciałam, aby ktoś mnie słuchał i myślał o mnie. Przed i w trakcie zajęć cała dygotałam, serce tak kołatało, że chciało mi wyskoczyć z piersi, pociły mi się ręce i stopy, makijaż zrobiony przed wyjściem do szkoły spływał. To było nie lada wyzwanie, czułam, że nie wytrzymam. Ukończyłam studia licencjackie z wynikiem tylko dostatecznym i w dalszym ciągu uważam, że nie potrafię mówić po niemiecku. Chciałabym jednak ukończyć studia magisterskie na kierunku filologia germańska i zacząć też inne studia po hiszpańsku. Nie wiem, czy sprostam wyzwaniom. Nie mam do końca obranego celu w życiu. Mam problemy, nie wiem co chciałabym robić w przyszłości. Jedyne co mnie motywuje to pieniądze. Może dlatego, że moi rodzice dobrze zarabiają i przyzwyczaiłam się już do wysokiego standardu życia, nie poznałam smaku biedy. Boję się wszystkiego, może dlatego, że gdy byłam mała bił mnie ojciec, a matka nie poświęcała mi zbyt wiele uwagi. Często płaczę nawet bez powodu, boję się iść koło ludzi z podniesioną głową, nie lubię się wyróżniać, boję się odezwać. Mam żal do siebie, że nie mogę skończyć prestiżowego kierunku, takiego jak farmacja czy medycyna. Czuję się jak głupek, w dodatku brzydki, bo za taką siebie uważam. Mój chłopak planuje ślub za 2 lata, dziecko za 3, 4. Ja wtedy chciałabym jeszcze się uczyć, aby coś ukończyć. Jestem zła na niego, on uważa, że wyjazdy za granicę nie są potrzebne aby opanować język obcy. Ja jestem innego zdania. Chce opanować wreszcie niemiecki pomagając sobie właśnie wypadami za granicę. Boję się, że w przyszłości będę mieć niewiele pieniędzy, a tego nie chciałabym. W dodatku mam żal do chłopaka, że nie zdał roku, teraz siedzi w domu i się obija, gra na komputerze. Ja myślę czasami, że nie zdoła utrzymać mnie i ewentualnie dziecka. Może jestem materialistką, ale byłabym zła, gdyby mój przyszły mąż zarabiał tylko 1500 złotych. Ja gonię go do pracy w domu, widać, że mu się czasami nie chce nic robić. Co ja mam zrobić? Czy mam podjąć decyzję o dalszej nauce i wyjazdach za granicę być może kosztem naszego związku? Czy zdać się na niego i tylko dokończyć studia magisterskie? Mam mętlik w głowie… Proszę o pomoc.