Toksyczny związek z żoną, która jest fanatyczką religijna i histeryczką

Witam, Od kilku lat tkwię w toksycznym związku, moja żona jest fanatyczką religijną, a do tego histeryczką. Nie dogadujemy się, oboje byliśmy w tej religii, ale ja z niej wyszedłem, bo nosi znamiona sekty. Bardzo źle czułem się psychicznie gdy w niej byłem , miewałem stany depresyjne i próbowałem sobie pomóc sięgając cześto po alkohol. W końcu zrozumiałem, że nie chce i nie mogę tak żyć. Znalazłem w internecie dowody na to, że to sekta, że okłamują ludzi itp. Próbowałem delikatnie porozmawiać z Żoną, przedstawić racjonalne dowody i powody, ona absolutnie nie chciała mnie słuchać, krzyczała mi swoje, a potem zatykała uszy, uciekała , zamykała się w pokoju i krzyczała do mnie , żebym nawet nie próbował jej odciągnąć, nie potrafiłem i nie potrafie do niej dotrzeć. Gdy odchodziłem od tej religii, szantażowała mnie emocjonalnie, straszyła, że ma stany zawałowe, szantażowała samobójstwem, mdlała itp. Bardzo się wtedy przestraszyłem, ale postawiłem na swoim i odszedłem. Do dziś ona ciągle namawia mnie do swojej religii,. Nie chce do tego wracać.Próbuje z nią rozmawiać, ale jak grochem o ścianę. Ciągle mnie kontroluje i ocenia przez pryzmat nakazów i zakazów tej religii ( a jest ich dużo) Gdy chciałem spotkać się na święta z rodziną, której nie mam n a codzień, trzy dni robiła mi sceny jak poprzednio- krzyczała, płakała, ale słuchać nie chciała. Chciałem żeby jechała ze mną , ale była zła , że wogóle chce jechać. Nie mogę normalnie żyć i funkcjonować, robić tego co chce , bo na każdym kroku jest jakiś zakaz- nakaz religijny, i ona zaraz robi sceny i ma pretensje. Mam dość, psychicznie jestem na skraju załamania nerwowego. Żeby nie było kłótni i było normalnie, muszę "być posłuszny" robić tak jak ona chce wtedy jest spokój... Chce się wyprowadzić, bo ja nigdy nie wrócę do tej religii, a ona twierdzi, że nigdy nie odejdzie i jak pisałem wcześniej nie mogę do niej dotrzeć, każda próba rozmowy na poziomie dwojga dorosłych ludzi kończy się jej histerią- wykrzykuje mi swoje, a potem reaguje jak dziecko, zatyka uszy, zamyka się w pokoju i krzyczy, płacze- histeryzuje. Podjąłem już decyzje o wyprowadzce, próbowałem jej to powiedzieć,-że skoro razem nam nie po drodze, to może powinniśmy żyć osobno, że może powinna znaleźć kogoś, kto będzie czuł i myślał tak jak ona, bo pomiędzy nami nie ma zgodności, ale do niej to nie dociera- Powiedziała mi , że ona wierzy, że ja wróce do tej religii i że ona sobie tego nie wyobraża żebym ja odszedł od niej.... Mój problem polega na tym, że z jednej strony che jej powiedzieć o wyprowadzce, ale boje się, że znowu zrobi mi straszne jazdy, będzie szantażować samobójstwem, zawałem, że nie pozwoli mi odejść i będzie robiła wszystko , żeby mnie zatrzymać, że nie cofnie się przed niczym itp. Z drugiej strony myślę, że lepiej było by wyprowadzić się pod jej nieobecność i zostawić list w którym wszystko wyjaśniam. Tu z kolei boje się, że to będzie nie fair i zaskoczę ją do tego stopnia, że faktycznie sobie coś zrobi albo nie wytrzyma emocjonalnie. Proszę o poradę / pomoc, nie wiem co robić, jak tą sprawę załatwić
MĘŻCZYZNA, 47 LAT ponad rok temu

Ryzyko samobójstwa w depresji

Pierwsza myśl, która mi przyszła do głowy to porozmawiać z kimś sensownym i wpływowym z kręgu wyznawców jej religii - wydaje się, że skoro Pan odszedł od religii to dla tych osób będzie zrozumiałe, że to nie sprzyja związkowi i Wasze rozejście ma uzasadnienie. Dodatkowo mogą ją wesprzeć, pomóc przejść przez ten trudny czas po rozstaniu, dotrzymać towarzystwa itd. Może przyda się również rozmowa z kimś z jej rodziny, może rodzicami? Aby nie została sama, miała kogoś przy sobie w tym czasie.

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty