Zawsze byłam wyśmiewana, czuję się odrzucona, nie radzę sobie - co robić?
Witam! Mam 13 lat, chodzę do dobrego gimnazjum i do dobrej klasy. Tu oczywiście jest problem, nie radzę sobie. Dostaję słabe oceny, a rodzice wymagają ode mnie więcej. Do tego od nowego roku szkolnego moja przyjaciółka strasznie się zmieniła, na niesympatyczną dla słabszych, przeklina, zachowuje się jak taka pusta lala, jest znana w szkole. Teraz to już w ogóle ze mną nie gada, czasem mną się zainteresuje, ale to rzadkość. Są też i sprawy sercowe, otóż podoba mi się chłopak, który wydawał mi się miły, jednak gdy próbowałam do niego zagadać, on, nie wiem, wydawał mi się nie miły... Ale nie ważne, głównym moim problemem jest myśl o samobójstwie. Wymieniłam parę sytuacji, które tyczą się tego co chcę zrobić. Dokładnie mówiąc, ja zawsze byłam wyśmiewana, od początku podstawówki, choć miałam i przyjaciółki i kolegów/koleżanki. Mimo to, zawsze ode mnie wymagano wiele, nie radzę sobie głównie z w-f-em i matematyką. Pamiętam, jak zawsze, głównie w podstawówce, dziewczyny które wybierały do drużyny "szeptały": "nie jej nie bierz" - zawsze na końcu zostawałam. Tak samo z matematyką, nauczycielka, kiedy przyszły wyniki takiego testu na komputerach wykonywane, pani od matmy, taka zdziwiona (pytała się osób dlaczego tyle pkt. itd.) mnie się zapytała, publicznie, dlaczego tak mało pkt., a miałam naprawdę mało, no bo nie zdążyłam wszystkich wykonać i cała klasa spojrzała się na mnie. I od zawsze byłam w jakiś sposób poniżana. Jedynie, uwielbiam śpiewać. Uwielbiam słuchać muzyki i oglądać filmy. Muzyką interesuję się tak naprawdę, słucham starych i naprawdę dobrych zespołów i piosenkarzy. Biorę udział w konkursach, i nie chcę się przechwalać, ale nawet umiem to robić, bo pani wybrała mnie, żebym reprezentowała szkolę na pewnym konkursie, właśnie ze śpiewania. Lubię też grać, chodzi o teatr. Lubię udawać różne postaci itd. Część artystyczna idzie mi najlepiej. Ale rodzice, no oprócz taty (chce, żebym brała udziały w konkursach i uczyła się gry na gitarze), nie popierają tak tego aż z zadowoleniem, kiedy im opowiadam o osiągnięciach "artystycznych" albo mnie nie słuchają albo wyśmiewają, ale właśnie, gdy chcę się zapisać, na koszykówkę, np. to wyśmiewają mój, jakże szalony pomysł. Uważają, że się nie nadaję. Nie lubię patrzeć w lustro, bo uważam, że mam za krótkie nogi, nie jestem aż taka zgrabna (mama mi mówi, że jestem już co raz bardziej chuda i że mam jeść, jednak ja uważam inaczej - jestem coraz grubsza!), mam pryszcze, jestem niska (i to nawet nauczyciele mi mówili). Drugi takim powodem jest moja nieśmiałość, nie umiem podejść do chłopaka i do niego zagadać, zawsze proszę koleżanki o radę. Płaczę często! Moja przyjaciółka próbuje mi pomóc, mówi mi, żeby tego nie robiła itd., dzięki jej jakoś mi lepiej, ale jednak dalej mam myśli samobójcze. Może moje problemy są banalne, ale ja się czuję źle i zadaję sobie pytania: po co ja jestem na tym świecie? Myślę, że nikt mnie nie potrzebuje, że jestem beznadziejna, nie umiem sobie pomoc - proszę, pomóżcie :)