Ataki złości u partnera
Bardzo proszę o wytłumaczenie zachowania mojego partnera. Wiem, że diagnoza nie jest możliwa na odległość, ale może opis zachowania pozwoli na wysnucie jakichś przypuszczeń. Mój partner (wiek ponad 40 lat) ma ataki złości, które pojawiają się w następujących sytuacjach: - gdy kumuluje się stres (np. w pracy) - gdy odczuwa jakieś bóle/ ma kontuzję/ zaczyna chorować - gdy dzieje się coś nieoczekiwanego, nieplanowanego. Zaczyna się to często narzekaniem na kogoś i obwinianiem za różne sytuacje, następnie mój partner się "nakręca", w kulminacyjnej fazie rzuca przedmiotami, klnie. Mam wtedy wrażenie, jakby tracił kontakt ze mną i był w tym momencie pozbawiony empatii (np. nie widzi, że płaczę, czy zamykam się w łazience i proszę, żeby nie wchodził - jego ataki wybijają mnie z równowagi na kilka dni). W moją stronę nigdy niczym nie rzucił, ani nie podnosi na mnie ręki, natomiast jestem włączona w grono tych, których obwinia, czasami te ataki dotyczą mnie. Kiedyś np. podczas bójki na żarty ścisnęłam go mocniej za szyję; konsekwencją tego była cała nieprzespana noc i obwinianie mnie, że tak go urządziłam, że możliwe iż zostanie kaleką... Na drugi dzień oczywiście ból szyi minął i nic się nie działo. Inny atak złości był wtedy, kiedy zamiast zjeść razem śniadanie powiedziałam, że zmykam, bo muszę coś załatwić (bez wcześniejszego uprzedzenia go). Czasami taki atak trwa pół nocy. Kiedy mu przechodzi, jest mu zawsze głupio, przeprasza mnie. Proponowałam mu wielokrotnie psychoterapię, ale nie sądzę aby z niej skorzystał, wymawia się brakiem czasu, poza tym takie ataki rzadko mają miejsce, raz na 1-2 miesiące, więc przez większość czasu nie widać problemu. Dodam jeszcze, że mój partner pochodzi z rodziny z problemem alkoholowym (rodzice już nie żyją). Czy takie zachowanie jest normalne? Czy to może być konwersja/dysocjacja? Jak można to wyjaśnić?