Brak stabilizacji w związku - jak temu zaradzić?
Witam! Mam problem z chłopakiem i nie wiem co o tym myśleć. Nasze problemy zaczęły się od momentu, kiedy spotkaliśmy się ze znajomymi. Na imprezie był alkohol i trochę za dużo wypiłam. Na następny dzień powiedział, że po tej sytuacji wszystko się zmieniło i nie jest pewien, czy mnie kocha, bo nie chce mieć dziewczyny, która tak się zachowuje. Uważam, że każdemu może się zdarzyć przesadzić z alkoholem i moi znajomi wcale na mnie krzywo nie patrzyli, ale rozumieli to. Postanowił, że zrobimy sobie przerwę (nie to, że zerwiemy, tylko nie będziemy się przez jakiś czas odzywać), żeby rozwiązać ten problem. Na początku nie chciałam się zgodzić, lecz on nalegał, więc nie miałam innego wyjścia. Nie odzywał się cały dzień (w tym czasie nie mogłam przestać o nim myśleć i bardzo chciałam, żeby się odezwał, bo nie mogłam znieść tej ciszy). W końcu to zrobił. Odezwał się wieczorem z zapytaniem, czy się spotkamy. Odpowiedziałam mu na to, że możemy się spotkać, ale jeśli mi obieca, że nie chodzi tu o nic złego (że nie chce ze mną zerwać). Powiedział, że nie (strasznie mi ulżyło). Przyjechał i zachowywał się jak gdyby nigdy nic (tyle że nie mogłam się do niego przytulić ani go pocałować). Minęło trochę czasu i wróciło wszystko do normy, jednak nadal nie mógł mi powiedzieć, że mnie kocha. Minęły może 3-4 miesiące (pojechaliśmy wtedy do Łodzi na noc ze znajomymi) i w końcu mi powiedział, że jest wszystkiego pewien, że mnie kocha, jest ode mnie uzależniony i nie może beze mnie żyć. Wtedy sobie pomyślałam, że już nic złego się nie może z nami stać. Jednak myliłam się, bo po 5 dniach było to samo. Znowu powiedział mi, że nie jest pewien i nie może tak być. Postanowił nam dać ostatnią szansę, więc znowu stwierdził, że zrobimy sobie przerwę (tylko ta była z trybem natychmiastowym i tym razem nie odzywaliśmy się praktycznie wcale). Przerwa miała trwać 2 tygodnie (po 2 tygodniach mieliśmy się spotkać w pewnym miejscu o danej porze). Oczywiście odzywaliśmy się, ale w końcu już nie mogłam wytrzymać tej niepewności i powiedziałam, że już nie mogę dłużej czekać i chcę, żeby to się już wyjaśniło. Prosił mnie jednak, żebym nie podejmowała żadnych decyzji i jeszcze trochę poczekała, mówiąc, że na pewno się wszystko ułoży, że przynajmniej chce żeby tak było. Zgodziłam się , ale powiedziałam, że teraz musimy zrobić taką prawdziwą przerwę - zero kontaktu. Trwała ona tydzień. Spotkaliśmy się po tygodniu i powiedział, że jednak to nie ma sensu , że nie brakowało mu mnie przez ten czas. Zerwaliśmy, rozstaliśmy się w zgodzie i nadal regularnie się spotykaliśmy. Zachowywaliśmy się jak para (mimo że już nią nie byliśmy). Rozmawialiśmy czasem o tym, że jeszcze może kiedyś wszystko się ułoży, że jeszcze może być dobrze. To podtrzymywało mnie na duchu, było mi lepiej, bo miałam jeszcze jakieś nadzieje, że możemy być razem. Jakiś czas później znajomy zrobił ognisko, poszliśmy (można powiedzieć) na nie razem. Był tam jego dawny przyjaciel X (dawny dlatego, że X zerwał z nim kontakty twierdząc, że to przez niego się kłócimy) i mój chłopak nie chciał, żebym utrzymywała z nim kontaktu. Nie słuchałam go i rozmawiałam z nim o naszych problemach. Dowiedział się o tym i był na mnie bardzo zły, obiecałam mu, że już tego nie zrobię, ale właśnie na tym ognisku, na jego oczach z nim rozmawiałam. Powiedział na mojego chłopaka (byłego) coś złego, ale ja na to za bardzo nie zareagowałam, tylko nadal z nim rozmawiałam. Powiedziałam to mojemu byłemu i wtedy powiedział, że już na pewno między nami się nic nie zmieni, bo nie jestem po jego stronie, a powinno być inaczej. Mówił, że gdyby nie ta sytuacja, to mogłoby się jeszcze między nami ułożyć, a teraz kompletnie stracił do mnie zaufanie. Wcześniej proponował mi chociaż przyjaźń, a teraz powiedział, że nawet nie możemy być przyjaciółmi. Podobnie jak w poprzednich sytuacjach wcale nie było tak, jak mówił, że będzie. Nadal spotykamy się regularnie, codziennie mamy ze sobą jakiś kontakt (nawet kilka razy dziennie). Czasem dochodzi do innych sytuacji, chodzimy razem do kina, trzymamy się za ręce. Tylko właśnie nie wiem co mam o tym myśleć, bo na następny dzień jest znowu tak samo i udaje, że nic się nie stało. Dlaczego tak jest? Proszę o odpowiedź. Dodam, że byliśmy razem ponad rok.