Co mam myśleć? Potrzebuję pomocy...
Mam 27 lat, jestem z mężczyzną w związku od 3 lat. Nasz związek jest bardzo burzliwy. Bardzo często się kłócimy. Był czas, że ten mężczyzna mi ubliżał i terroryzował psychicznie, ale miłość była górą i nadal z nim byłam. Jednak moja psychika się trochę załamała. Nie miałam ochoty współżyć z nim przez jakiś rok. Teraz to wszystko minęło, jednak znów mam napady nerwowe, i to coraz częstsze, z byle powodów... wybucham, biję go... bo na myśl o tamtych przykrych sprawach nerwy mi się gotują. Nawet ostatnio znów nie mam ochoty na jakiekolwiek współżycie, przytulanie i igraszki... Chcę się z nim rozstać, ale on sam twierdzi, że mam loty i że sama sobie awantury robię, a jego zawsze za winnego mam. Najgorsze jest to, że jestem bezpłodna i on o tym wie, więc jak się z nim kłócę, to mi dogryza i mówi, że to z mojej winy, że latałam z gołym tyłkiem i teraz mam... Nie wiem już, co mam zrobić. Czasem mam myśli samobójcze, że skończę ze sobą, skacząc z 3 piętra... Ale strach mi nie pozwala... Nie chciałabym zrobić krzywdy tacie, bo by chyba za mną poszedł... A mama od 10 lat nie żyje... więc na pewno by się załamał. Nie wiem już, co mam myśleć. On nie chce się rozejść, mówi, że do tragedii doprowadzę, jak się rozejdziemy!!!