Czy jest wyjście z tej sytuacji?

Ożeniłem się w 1997 roku. Cały okres był bardzo burzliwy. Co jakiś czas Ewa, moja żona, odchodziła ode mnie, po czym przepraszała i wracała. I tak w kółko. Kulminacja miała miejsce, jak zmarła jej babcia. Odeszła ode mnie z moim przyjacielem. Mało nie oszalałem, błagałem, prosiłem, poniżałem się, w końcu wróciła, ale oznajmiła, że nie wie, czy chce być ze mną. Po jakimś czasie znów się wyprowadziła do tego samego człowieka. Wtedy wylądowałem na terapii. Okazało się, że mam nerwicę. Zresztą całe szczęście, że tam trafiłem, bo sam bym sobie nie dał rady. Ale jeszcze nadmienię, że moja żona co jakiś czas truła się tabletkami, lądowała w szpitalu. Mieszkając u Adriana też się truła, o czym powiadamiała mnie SMS-em. Pod koniec mojej terapii żona postanowiła, że wróci, płakała, przepraszała itd. No i co, ja, głupi, pewnie, Ewuniu, i znów się zaczęło, próby samobójcze, jeżdżenie po szpitalach. Załatwiłem jaj prywatnie dobrego psychiatrę, leżała w szpitalu pod jej okiem i to nic nie dało. Potem wymyśliła, że weźmiemy rozwód, ale sobie razem będziemy mieszkać. Wiem, że nie dawałem sobie rady z nią, jak była moją żoną, to co dopiero po rozwodzie, więc co było robić? Zaproponowałem 4000, jak chce rozwodu, to nie będziemy razem mieszkać. Zgodziła się bez problemu, dostaliśmy rozwód i się wyprowadziła, ale cały czas ze mną utrzymywała kontakt. Nie miała pracy, narobiła długów, jej dziecko latało byle gdzie, bez opieki (jeszcze nie napisałem, że jak się ożeniłem z Ewą, to miała syna, teraz ma 16 lat). Na to nie mogłem pozwolić. To, że sama sobie nie poradzi, to było oczywiste, ale miałem nadzieję, że dostała dobrą szkołę. Znów zamieszkaliśmy razem i tak żyliśmy sobie, aż do teraz, kiedy narobiła potwornych długów. Nabrała pożyczek na mnie, na dziadka i na siebie. Jest pracownikiem banku, to nie było problemu. Jak w końcu mi się przyznała, to mało nie dostałem zawału. Brała pożyczki na pożyczki, ja nawet się nie domyślałem. Znam ją tyle lat, nie musiała płacić żadnych opłat. Wydać swoje bez problemu, ale okraść innych? Nie było wyjścia. Spakowałem ją i zawiozłem do siostry. Pierwszy raz to ja od niej odszedłem. Wiem, że jakbym tego nie zrobił, to bym zwariował i tyle. Ale wyrzuty sumienia mam potworne, że nie dopilnowałem, a teraz ma takie długi i nie ma gdzie mieszkać, ale ja po prostu sam zwariuję. Pomoc psychiatry już była, a teraz co? Z takich długów już się nie wychodzi. Ja mam 2000, ona 1200 wypłaty, a miesięczne raty do płacenia to 2300. A gdzie czynsz za mieszkanie, życie, za co? Ja mam zamiar spłacić tę moją pożyczkę 20 000. To też potworna kwota. Chodzę jak cień człowieka, nie jem, nie śpię, mięśnie napięte, żeby choć trochę usnąć piję piwo i tak w kółko. Chcę się od wszystkiego odciąć, inaczej nie umiem. Nie pomogę już Ewie ani jej synowi, bo sam pójdę na dno. Jest jakieś wyjście? Może czegoś nie widzę? Już pisałem do was o tych pożyczkach, chciałem teraz opisać moje życie, tylko w wielkim skrócie.

MĘŻCZYZNA ponad rok temu

Witam Pana!

Jest mi niezmiernie przykro, kiedy czytam o przykrych doświadczeniach, z jakimi się Pan zmaga. Jednak nie znając Pańskiej żony, a tym bardziej opierając się wyłącznie na informacji z maila, trudno jest mi udzielić Panu odpowiedzi, której Pan oczekuje. Myślę, że najlepszym rozwiązaniem w Pana sytuacji, byłaby osobista wizyta w gabinecie psychoterapeuty. Proszę jednak wziąć pod uwagę to, że psychoterapeuta nie może powiedzieć Panu, co powinien Pan zrobić, może jedynie pomóc Panu spojrzeć na całą sprawę z dystansu i nakierować Pana na aspekty, których Pan wcześniej nie zauważał. Jednak podjęcie decyzji odnośnie tego, jakie dalsze działania powinien Pan podjąć, należeć będzie do Pana.

Ze swojej strony mogę dodać, że samego siebie nie da się przeskoczyć. Z Pana opisu można wnioskować, że żona ma problemy już na tle osobowościowym i powinna być pod stałą opieką specjalistów, tj. psychiatry i psychoterapeuty. Odpowiedzialność za współmałżonka jest w dzisiejszych czasach coraz rzadziej spotykana, tym samym dla mnie jest na wagę złota. Jednak nawet odpowiedzialność małżeńska, której jestem zagorzałą orędowniczką, ma swoje granice. Natomiast to, czy Pańskie działania oraz Pańska wytrzymałość osiągnęły tę granicę, może stwierdzić tylko Pan.

Pisał Pan o tym, że leczył się Pan już z powodu nerwicy. Sytuacja, w której się Pan obecnie znajduje, z pewnością nie pomaga Panu w powrocie do zdrowia. Proszę zadać sobie pytanie, czy i jak długo będzie Pan w stanie dźwigać ciężar wynikający z trudnej relacji z byłą żoną. Proszę się również zastanowić, co stanie się, jeśli Pana organizm w pewnym momencie odmówi współpracy. Troska o drugą osobę jest godna uznania, jednak nie wolno przy tym zapominać o sobie. Aby miał Pan siłę pomagać innym, musi Pan dbać również o siebie.

Nie znam diagnozy, jaką żonie postawili lekarze, jednak kradzież, nawet w rodzinie, podlega odpowiedzialności karnej. Być może warto byłoby, aby zastanowił się Pan nad rozwiązaniem problemu drogą formalną. Być może udałoby się uzyskać sądowy nakaz obowiązkowego leczenia dla Pana byłej żony oraz zmniejszyć kwotę długu do spłacenia, zważywszy na ewentualne stwierdzenie niepoczytalności byłej żony. Jednak w tym temacie powinien wypowiedzieć się prawnik.

Kończąc moją odpowiedź, namawiałabym Pana na umówienie się na wizytę u psychoterapeuty. Zdaję sobie sprawę z tego, iż byłoby to dla Pana kolejne obciążenie finansowe, jednak martwi mnie Pana stan zdrowia i obawiam się, że samodzielnie trudno będzie Panu poradzić sobie z problemem. Natomiast myślę, że nawet spotkania raz w miesiącu byłyby dla Pana znaczną pomocą.

Pozdrawiam Pana ciepło i życzę pomyślnego rozwiązania sprawy.

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

portal.abczdrowie.pl
Patronaty