Dlaczego, choć uczę się dniami i nocami, nic nie mogę zaliczyć?
Jestem 21-latką i przeżywam poważny kryzys teraz, w czasie sesji. Mimo że jestem na moich wymarzonych studiach, mimo że pracuję całymi dniami i nocami, to nic nie udaje mi się oddać, zaliczyć. W przyszłym tygodniu kończy się semestr, a ja ciągle nie mam niczego pozaliczanego i nie przez to, że się nie starałam, ale przez to, że nie daję rady. Obecnie jestem tak zestresowana, że nie pozaliczam (co jest już prawie pewne, biorąc pod uwagę ilość materiału) i że mnie wywalą (co jest myślą irracjonalną, w zeszłych sem. wszystko pozaliczałam i powinno mi wystarczyć punktów ects), że nie mogę niczego zacząć, tylko siedzę i plączę. Dodatkowo dobijają mnie wątpliwości, skoro nie daję rady i nic mi na tych studiach nie wychodzi, to może nie mam predyspozycji do tego zawodu? Może nie warto się dalej męczyć i poświęcać, walczyć o te zaliczenia skoro i tak po prostu się nie nadaję? Moi rodzice bardzo mnie wspierają i ciągle powtarzają, że nie muszę wszystkiego teraz pozaliczać itp., ale ja widzę jak oni się martwią i robią wszystko żeby mi pomoc i jeszcze bardziej się tym wszystkim przejmuję. Co mam zrobić, nie mogę już tak dalej funkcjonować (nie jem - brak apetytu i nie śpię - brak czasu), a myśl, że wszystko co ostatnio robię tymi nocami i tak nie wychodzi i nie ma żadnych efektów mojej pracy zupełnie mnie już dobija.