Dlaczego mam takie natrętne myśli?
Witam,
Borykam się z dwoma, według mnie poważnymi problemami na tle psychicznym. Aby być jak najbardziej precyzyjnym, opiszę dokładnie każdy z nich.
Minął być może już rok, odkąd zaczęły nachodzić mnie myśli o dokonaniu morderstwa na osobach, które wobec mnie są nastawione w sposób (delikatnie mówiąc) negatywny. Mam tutaj na myśli przede wszystkim agresję okazywaną w sposób werbalny, bowiem od dziecka miałem styczność z wulgarną postawą wśród swoich rówieśników, czasami poprzedzoną przemocą w moją stronę. Wydaje mi się, że owe zdarzenia (a one same ciągną się do teraz, lecz w innych okolicznościach) w jakiś sposób wpłynęły na dotychczasową, moją postawę. Po ukończeniu 15 lat, wszystkie te tłamszone we mnie emocje zaczęły dawać upust, przez co z każdym rokiem stawałem się coraz to bardziej agresywniejszy. Do przełamania (nazwijmy to) tej bariery przyczyniła się m.in. moja rodzina (dokładnie jeden z moich rodziców), a wychowany zostałem przez mamę, która stanowi głowę rodziny i ojca alkoholika. W dzieciństwie często dochodziło do awantur podczas późnych nocy, nasz ojciec pod wpływem alkoholu stawał się bardzo agresywny i zdarzało się, że konieczne było wezwanie policji. Dopiero gdy skończyłem 15 lat, zacząłem stawać w obronie mojej mamy i brata, przez co dochodziło do już naprawdę groźnych rękoczynów, spośród których była sytuacja, gdzie pod wpływem szału prawie zabiłem swojego ojca. Myśl o pozbawieniu komuś życia nie jest dla mnie przerażająca, czuję, że byłbym w stanie tego dokonać, gdybym miał tylko ku temu idealną okazję. Obawiam się jedynie konsekwencji swoich działań, dlatego też z tego powodu piszę tutaj z prośbą o pomoc.
Drugim problemem, z którym się zmagam, jest poczucie samotności. Dwa lata temu straciłem kontakt ze wszystkimi znajomymi oraz przyjaciółmi (nie wliczając jednej osoby). Nie chcę mówić, w jaki sposób do tego doszło, bo wątpię, że to cokolwiek zmieni, ale kontynuując. Przeżywałem to, starałem się "zdławić" te uczucie odrzucenia przez kilka miesięcy, później już było mi to obojętne, lecz do teraz czuję żal. Od tamtej sytuacji nie potrafię przywiązać się do osób, które tak naprawdę życzą mi jak najlepiej. Pomimo tego faktu, to ja ich odrzucam. Nie potrafię tego w żaden sposób wyjaśnić, nie wiem jak mógłbym samemu sobie pomóc. Jestem bardzo kontaktowym człowiekiem, potrafię rozmawiać z ludźmi, jednakże jak wcześniej wspomniałem, nie potrafię się do nich przywiązać (czego naprawdę bym chciał) pomimo, iż są dla mnie jakby przyjaciółmi. Uczucie te, które we mnie jest można porównać do sytuacji, gdy chcemy zbliżyć odwrotną stroną magnesy do siebie, lecz te się od siebie odpychają. Jednak tutaj, to ja odpycham dobrze życzących mi ludzi.
Mam nadzieje, że informacje o sobie, które tutaj udostępniłem pomogą w określeniu moich problemów. W razie pytań postaram się jak najszybciej udzielić odpowiedzi, serdecznie pozdrawiam.