Dlaczego znów się pogrążam?
Dzień dobry, mam 18 lat i czuje się nikim, bezwartościowym człowiekiem, chyba nie zasługującym już na kolejną szansę. Powinnam już z reguły sama decydować o własnym życiu i być poważną osobą, przecież jestem dorosłą kobietą, ale tak nie jest, nie potrafię, czuję się jak małolata zaplątana w sidła własnej głupoty i smutku, jestem gorsza od innych, dużo gorsza. Zdiagnozowano u mnie anoreksję, mam już za sobą pobyt w szpitalu psychiatrycznym (byłam tam ponad 3 miesiące, wypuszczono mnie dzień przed maturą) oraz pobyt na oddziale neurologii, gdzie wystawili na mnie wyrok.
Obecnie mam dość własnego życia, nie wiem czego chcę, co chciałabym robić. Jestem osobą nadwrażliwą, izolującą się, tłumię w sobie negatywne emocje, boję się wszystkiego, gdy ktoś chce zobaczyć, ile ważę, dostaję ataku furii, paniki. Nie wiem, po co to wszystko piszę, czego oczekuję, ale mam już dość. Teraz jestem za granicą u rodzeństwa, niby z kimś, z rodziną, ale wciąż sama. Od grudnia ubiegłego roku zażywałam antydepresanty i psychotropy, depresja i zaburzenia lękowe nie pozwały mi normalnie żyć, funkcjonować, bądź nie pozwalają nadal, nie wiem. Niestety ja byłam osobą dość upartą, chciałam do końca chodzić do szkoły, nawet gdy mój psychiatra powtarzał mi, że należy być egoistką i zacząć myśleć choć trochę o sobie, lecz ja nie dawałam za wygraną - niestety nie trwało to zbyt długo, karetka zabierała mnie ze szkoły co tydzień, na zmianę traciłam przytomność, mdlałam i przy każdym takim incydencie dostawałam ataku drgawek. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że jestem chora, że coś jest nie tak, nawet gdy wisiałam nad toaletą lub umywalką prowokując wymioty, czy ćwicząc.
W lustrze widzę grubą świnię, słonia, człowieka brzydkiego, wstrętnego, który wnet zatonie we własnym tłuszczu. Lekarze nie dawali za wygraną, ja również. Obecnie ważę zdecydowanie za dużo - 49 kg przy 161,5 cm wzrostu. Chcę schudnąć, w sumie to już zaczęłam, spadłam prawie 3 kg w tydzień, nie wiem, czy to dobrze czy nie, ja sama sobie z tym nie radzę, nienawidzę siebie. Nawet teraz wstyd, bezsilność i pustka w głowie, ciągle błędne koło. Chciałabym, aby inni nie zauważali mojej beznadziejności, czuję, że z każdym dniem jest ze mną gorzej - bardziej gruba, brzydka i beznadziejna. Teraz od nowa głodzę się, wymiotuję, ćwiczę i powoli opadam z sił. Wiem, że jestem głupia, ale nie potrafię na tym zapanować. Wszystko mnie boli, a ja kłamię, że wszystko ok, że siniaki na plecach to od twardego łóżka, a wymiotowałam, bo coś mi zaszkodziło i ciągłe bóle głowy.
Moje wyniki badań są dobre, ale nie zadowalające lekarzy, EKG też się jakoś ustabilizowało. Jedyne co nie daje mi spokoju i odbiera również chęć do życia to napady padaczkowe, miałam 2x wykonywane badanie EEG i oba zapisy były niepoprawne. To mnie wykańcza, boję się sama wychodzić z domu, przyjmuję lek przeciwpadaczkowy od 5 miesięcy i nic, napady zdarzają się nadal, nikt u mnie w rodzinie nie chorował, to dlaczego ja? Moje życie jest bez sensu, ale czego ja oczekuję, przecież to ja jestem wszystkiemu winna, ja chciałam umrzeć, zniknąć, zapaść się pod ziemię, schudłam 15 kg w dwa miesiące, oni wszyscy mi nie pozwolili, a ja teraz czuję się dla nich ciężarem, dla wszystkich lekarzy, rodziny. Wstydzę się prosić o pomoc, przecież ich zawiodłam. Jak mogę sobie pomóc, jakie jest wyjście z tego bagna, jakiekolwiek? Czy to tylko chwilowy kryzys? Pozdrawiam.