Jak radzić sobie z huśtawką nastrojów w wieku 21 lat?

Dzień dobry, Mam 21 lat i jestem studentką. Wydaje mi się, że jestem dziwną osobą... Codziennie zmagam się z ciągłą huśtawką nastrojów. Raz jestem pełna energii, chwilę później przygnębiona i zalewam się łzami. Bardzo dużo płaczę. Ukrywam się z tym. Rzadko mówię na głos o tym, co czuję. Moje życie zdaje mi się być pasmem porażek. Moi rodzice uważają, że zależy mi tylko na ich pieniądzach. Dają mi takie sygnały dosyć często i bardzo mnie to boli... Uważam się za nieudacznika życiowego. Nie potrafię zadowolić rodziny, wiecznie ich rozczarowuję. To dlatego, że nie potrafię się skupić i ciężko mi się uczyć. Ponadto jestem roztrzepana, nieuporządkowana, a w dyskusjach - dosyć temperamentna. Potem żałuję tego, co powiedziałam i żyję w wiecznym poczuciu winy za wszystko. Nie pomaga mi fakt, że wciąż jestem singielką. Udaję przed znajomymi, że mi z tym dobrze, ale są takie dni, kiedy marzę tylko o tym, żeby ktoś był przy mnie. Żeby ktoś mnie akceptował i kochał bez względu na wszystko. Nie umiem być w związku, bo nie uważam się za atrakcyjną kobietę. Niby mężczyźni zwracają na mnie uwagę, ale ja im nie ufam. Nie wierzę, że mogłabym się komuś podobać. To jest tym trudniejsze, że od dłuższego czasu potajemnie czuję coś do kolegi z "paczki". Gdy jesteśmy we dwoje, zachowuje się, jakby też to czuł. Ale ja zawsze uciekam od poważniejszej relacji, bo boję się pokazać mu swoją prawdziwą twarz... Pokazać mu swoje niedoskonałości, słabości, to jaka jestem krucha i rozbita... Pewnie nie chciałby mnie takiej. Z jednej strony marzę o związku z nim, z drugiej nie potrafię się przełamać. A bardzo boli mnie myśl, że mógłby w końcu znaleźć kogoś innego. Tylko że co on mógłby widzieć we mnie? Jestem taka wielka, mam 172 cm wzrostu i ważę 64 kg, a to zdecydowanie za dużo. Staram się jak mogę, ale nie umiem schudnąć. Katowałam się już niejedną dietą, chodziłam na siłownię codziennie. Teraz nie mogę, bo mam kontuzję nogi. Siedzę unieruchomiona w domu i myślę w kółko o tym jaka jestem beznadziejna.. Nie mogę się nawet porządnie czegoś nauczyć, bo ciągle myślę obsesyjnie o swoim wyglądzie. Brzmię pewnie jakbym była próżna, ale to właśnie nie jest prawda (tak mi się zdaje). To siedzi we mnie, tak głęboko zakorzenione. Poczucie, że jestem nikim, że jestem głupia, gruba, brzydka, samotna, najgorsza ze wszystkich. Dodam może jeszcze, że znajomi twierdzą inaczej. Z tym że pewnie mówią tak, żeby nie było mi przykro. Nawet im nie potrafię do końca zaufać, a wiem że im na mnie zależy. To moi przyjaciele. A mam ich bardzo niewielu. Jestem taka samotna i pławię się w tym poczuciu winy i beznadziei życia. Nikogo nie dopuszczam zbyt blisko, boję się, że wyśmieje, skrytykuje. Błagam o jakąś pomoc... Wiem, że kwalifikuję się na psychoterapię, ale nie mam pieniędzy na psychologa, ledwo mi starcza żeby się utrzymać :( Z góry dziękuję za uwagę. Julia
KOBIETA, 21 LAT ponad rok temu

Dzień dobry Pani Julio,

Po pierwsze zachęcam, żeby zapisać się do Poradni Zdrowia Psychicznego, gdzie terapia odbywa się bezpłatnie. Oczywiście trzeba odczekać jakiś czas jednak myślę, że jest to warte.
Po drugie być może pomyślałaby Pani o dodatkowej pracy/zleceniach, które pozwoliłyby uniezależnić się i skorzystać z prywatnych wizyt u psychoterapeuty. Z tego co się orientuję przy większości uczelni wyższych znajdują się psychologiczne Poradnie studenckie, może to byłaby alternatywa, choć na początek.

Opisuje pani wiele objawów związanych z samooceną, negatywnym myśleniem o sobie, świecie, poczuciu krzywdy, osamotnienia, bezradności...zastanawiam się jakie inne emocje prócz lęku i poczucia krzywdy Pani przeżywa? Co ze złością czy odczuwa ją Pani, wyraża? Jeśli tak to w jaki sposób? Czasem jest tak, że najwięcej energii zabiera nam tłumienie złości, a co za tym idzie naszego potencjału, energii, chęci do zmian czy też ryzykowania (jak np. w przypadku podjęcia ewentualnej próby związku z kolegą). Najbardziej jest pani skupiona na negatywnych obszarach Pani życia, tak jakby nosiła Pani na barkach / plechach ogromny ciężar. Wydaje się, że przyzwyczaiła się Pani do tego nadbagażu i chyba straciła nadzieję czy może nawet chęć do zmian. Może być też tak, że ma Pani w sobie mechanizm tzw. samoutrudniania i wyuczonej bezradności.
Szczerze zachęcam do spotkań z kimś życzliwym.

Pozdrawiam i życzę dużo dobrego
Sylwia Wilk
www.poradniapsychologiczna.com.pl

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty