Jak sobie poradzić z brakiem ochoty do życia?
Kilka miesięcy temu mój kuzyn, a właściwie to brat i pokrewna dusza, wpadł w depresję, i niestety, pomimo leczenia, powiesił się... Chodził na wizyty do psychiatry, leczył się i nic... Od tego czasu mój świat się zawalił... Na początku myślałam, że jest to związane z tą tragedią i starałam się wrócić do normalności... Ale coraz częściej nie opuszczał mnie smutek i przygnębienie... Obecnie nie chce mi się nawet wstać z łóżka... Mam wokół siebie bliskich, którzy się martwią, ale ja nie potrafię im wytłumaczyć, co się ze mną dzieje... Mam wrażenie, że nagle zostałam wrzucona w inne ciało lub w moje ciało została wrzucona inna dusza... Do tego coraz częściej pojawiają się jakieś dziwne myśli... Może nie aż tak samobójcze, ale jednak przerażające... np. gdy słyszę o jakimś wypadku tragicznym, to myślę, dlaczego akurat to mnie nie spotkało... Nie wiem, czy to wina charakteru, ale nie potrafię się przed nikim tak naprawdę otworzyć i na mojej twarzy, gdy pojawiają się bliscy lub znajomi, pojawia się wyreżyserowany uśmiech... Bo po co ich denewować... i tak usłyszę słowa, że to nic takiego, że to minie i tylko muszę się wziąć w garść...