Jak żyć?
Mam 22 lata, studiuję, mam dobrą pracę, samochód, dom, normalnych rodziców i niby wszystko powinno być w porządku, ale nie jest. Nie widzę sensu życia. Myślę, że jestem głupia, gruba, brzydka. Prawie codziennie płaczę w poduszkę, mało co mnie cieszy. Czuję się niekochana. Myślę, że nikt mnie nie lubi i że nie jestem nikomu potrzebna, a gdybym umarła... nikt by za mną nie tęsknił. Analizuję słowa innych ludzi, rozmyślam. Czasem boję się mówić, kiedy ktoś się śmieje - od razu myślę, że to ze mnie. Najbardziej brakuje mi miłości. Wszyscy znajomi kogoś mają, a ja nie. Nie chcę też wychodzić z nimi w sytuacji 4+1, choć namawiają, zawsze mówię "nie". Drażnią mnie wakacje, sylwester, andrzejki... bo... z kim ja mam je spędzać? Wiem, że mogłabym mieć "kogoś" u swojego boku, byle tylko mieć, ale ja tak nie umiem... Odtrącam każdego, nie dając mu nawet jednej szansy, jeśli nie jest taki, jakiego sobie wymarzyłam. Chcę zakochać się i być kochana. A nie jestem. I dlatego płaczę i nic mnie nie cieszy. Wszystko jest głupie, a ja po prostu czasem nie chcę żyć. Potrzebuję celu, sensu. A go nie ma. Boję się, że chcę za dużo, a na to nie zasługuję... Wiem, że wszystko zależy od naszego myślenia, od naszej podświadomości. Że jeśli się czegoś pragnie, to się to spełni, bo to my sami wpływamy na nasze życie. Pozytywne myślenie, to klucz do sukcesu. Ale ja tak nie umiem. Znam milion pięknych, cudownych słów, tylko co z tego, skoro po policzkach wciąż spływają łzy? Ja nie umiem żyć...