Jestem przewrażliwiona czy to może nerwica?
Witam. Mam na imię Agnieszka i mam prawie 21 lat. Jestem w związku z chłopakiem w moim wieku. Planujemy wspólna przyszłość, jednakże mamy pewien problem. Jest nim moja nadpobudliwość. Często obrażam się, krzyczę, czasem nawet dochodzi do teatralnych demonstracji z mojej strony, tj. wrzaski, tupanie nogami,rzucanie przedmiotami, głośny płacz, potrafię go nawet uderzyć. Powód jest zazwyczaj taki sam: On zażartuje ze mnie, skrytykuje lub nie zgodzi się ze mną w pewnej kwestii, oznajmiając to bardzo zdecydowanie. To przecież nie powinno mnie skłaniać do takich działań. Mój chłopak twierdzi, że mam nerwice. Czy to możliwe? Przecież nie zawsze wpadam w histerię, czasem po prostu jest mi bardzo przykro i nie umiem tego nie okazać smutną miną czy jakimś chłodnym słowem. W mniemaniu mojego partnera jestem dziwna ("nie wiadomo o co ci chodzi" lub "obrażasz się o byle co" no i "ty masz nerwice"). W jego rodzinie pojęcie "nie wolno ranić niczyich uczuć" nie istnieje,"dogadywanie" jest tam na porządku dziennym, on wyśmiewa się z brata, ich ojciec lubi dokuczać obu synom, często krytykuje. Oni nic sobie z tego nie robią. Mój chłopak nie koncentruje się na swoim wnętrzu - dom, pieniądze, jedzenie, to dla niego kluczowe sprawy. U mnie w domu, mama zawsze ze mną dużo rozmawiała, była delikatna w stosunku do mnie, nigdy nie krzyczała, gdy coś robiłam źle, tylko starała się tłumaczyć jakie popełniłam błędy. Poza tym zawsze wpajano mi, że lepiej "być" niż "mieć". Dlatego materialne podejście mojego chłopaka mnie denerwuje. Poza tym, czuję się trochę zaniedbana w związku. Chciałabym, żeby mnie częściej przytulał, pytał o mój nastrój, bardziej o mnie dbał, okazywał uczucia. Czasem nie wytrzymuje i proszę, żeby mi coś miłego powiedział, on wtedy odpowiada, że jak będzie miał ochotę na czułości, to powie. Tylko, że nie widzi jak bardzo ja tego potrzebuje. Często zamiast pociechy słyszę słowa krytyki "myślisz o bzdurach, nic nie robiłaś cały dzień a ja musiałem zasuwać, żebyśmy kiedyś coś mieli" - ja wiem, że takie rzeczy są ważne, ale czy nie da się ich połączyć z tą duchową stroną życia? To wszystko mnie bardzo dołuje, czuję się kompletnie niezrozumiana przez mojego partnera. Mimo wszystko bardzo go kocham i wiem, że on również mnie kocha. Chciałabym pomóc sobie i jemu, a tymczasem ja potrafię tygodniami być smutna albo zła, często wybucham, mam bóle głowy, serca, mdłości. Cały czas czuję osłabienie. W nocy mam problem z zasypianiem, a budzę się tak zmęczona, jakbym wcale nie spała. Tak ogólnie to jestem osobą raczej cichą. Nie lubię imprez, gwaru, nie mam przyjaciół, źle się czuję w miejscach publicznych. Mam niską samoocenę. Jestem nieco osamotniona. A takie histerie zupełnie do mnie nie pasują. I sama nie wiem, w czym tkwi problem - czy to wina jego, czy moja, czy może niczyja, bo to faktycznie nerwica?