Nie chcę być i żyć bez niej, ale czy ciągle mogę jej wybaczać?
Dobry wieczór. Od dłuższego czasu jestem nieszczęśliwa. Jestem w związku na odległość, który się nie sprawdza. Jestem bardzo zazdrosną i zaborczą osobą, chociaż staram się ufać. Nic mi innego nie zostaje. Choć z jednej strony zdaję sobie sprawę, że sama zepsułam swoją psychikę zdradzając w poprzednim związku, czuję też, że mam szósty zmysł i szczerze - bardzo rzadko zdarzają mi się pomyłki w ocenie człowieka lub sytuacji. Ale chyba nie o tym tu pisać.
Zawody ze strony mojej dziewczyny powodują u mnie stany takiego załamania nerwowego, że nie chce mi się żyć, aczkolwiek myśli samobójcze oddalają się ode mnie kiedykolwiek wyobrażę sobie mój ból fizyczny oraz ból fizyczny moich bliskich, w szczególności rodziców, tym bardziej, że jestem jedynym ich dzieckiem. Może podam przykład, aby nakreślić sytuację: w styczniu nie przyjechała, bo koleżanka z pracy zabukowała sobie miesięczny urlop i jej nie puścili. W czerwcu też nie wyszło, z innych względów związanych z pracą. Teraz nie przyjedzie, bo pomyliły jej się daty wylotu, o czym zorientowała się kilka godzin po wylocie samolotu. W między czasie ja leciałam do niej, byłam zawsze. Dodam tylko też, że nie jestem bardzo bogatą osobą, choć romantyczną, i wszelkie pieniądze wydam na to, żeby z nią spędzić czas. Już dwokrotnie straciłam kupę kasy za zarezerwowane hotele nad morzem, z których nie dane było nam skorzystać.
Wybaczam znowu. Nie mam apetytu i ryczę jak głupia. Gdyby nie tchórzostwo to już bym sobie dała spokój z moim jestestwem. Gdyby nie miłość do rodziców... A ona? Chyba by się średnio przejęła. Chociaż ja ją tak bardzo kocham. Nie chcę być i żyć bez niej. Dlatego wybaczam. Nie wiem ile razy jeszcze dam radę. Ale tylko to trzyma mnie przy życiu. Proszę o pomoc.