Nie rozumiem mojej relacji z partnerem - czy mam podjąć się terapii?

Poznałam faceta, na studiach. Od początku czułam, że jest z nim coś nie tak, zdarzało się, że mnie lekceważył. W łóżku zawsze miał problemy z erekcją. Nic jednak nie było w stanie mnie powstrzymać - zakochałam się. Wiecznie zaabsorbowany swoją pasją. Tańczył zawodowo, więc miałam powody do zazdrości, ale byłam tolerancyjna, mimo że zdarzało się b. często, że nie miał dla mnie czasu. Mówił, że zawsze tak będzie, odpowiadałam że to rozumiem. Ale do tego świata nie miałam dostępu. Kilka razy wyszedł na imprezę ze znajomymi, zostawiając mnie w domu i twierdząc, że nie mam zaproszenia. Płakałam, mówił że nie rozumie mojego rozgoryczenia. Zdarzyło się, że zajrzałam na jego GG, odkryłam, że kłamał. Jego partnerka dziwiła się, że nie przyszłam na imprezę, potem kłamał, że nie jesteśmy razem. Nie wytrzymałam - interweniowałam. Przepraszał. Nie chciał nauczyć mnie swojej pasji. Chodziłam do pobliskiej szkoły, żeby czymś mu zaimponować, pytał czego się nauczyłam, ale czułam, że patrzy na mnie z ironią, zawsze było coś nie tak. Dorabiałam całkiem nieźle tańcem, w artystycznym zespole amatorskim. Nie interesowało go nic. Całował inaczej, niż faceci których miałam, tak "płytko". Minęły studia, wynajęłam pokój. Byłam pewna, że zamieszkamy razem, zaczął się zastanawiać czy nie byłoby mu lepiej na campusie. Został ostatecznie ze mną. Zawsze był jakiś dystans, zawsze coś, w łóżku nigdy nie byłam zadowolona, chciałam więcej, a on zawsze był sfrustrowany albo udawaliśmy, że wszystko jest ok. Rozważaliśmy leczenie, bo wiedziałam że jego rodzice się rozwiedli z powodu ojca, który był psychopatą. Często wybuchał bez powodu, nie potrafił przeprosić, obojętnie patrzył na mój płacz, twierdził że to geny po ojcu i już nie da się nic z tym zrobić. Rzadko dawał mi prezenty, często czułam, że wykorzystuje mnie trochę finansowo. Ale wyznawał mi miłość, nie często, ale zdarzało mu się co jakiś czas powiedzieć "Kocham cię". Nigdy nie przedstawił mnie swojej matce, przez 3 lata - nie byłam u niego w domu. Tłumaczyłam to sobie odległością, gdyż jest obcokrajowcem. Kiedy wyjechał do kraju na pół roku, kończyć studia, przebąkiwał, że nie wie czy jeszcze coś do mnie czuje. W skrócie, zerwał ze mną przez telefon, bardzo przeżywałam, ryczałam i ryczałam. Potem wrócił, mówił że się pomylił. Byłam najszczęśliwsza. Ja pracowałam, on szukał pracy, nadal tańczył. Potem zaczął pracować w firmie wykorzystując języki obce, udzielał już tylko lekcji tańca po pracy, było lepiej nawet w łóżku, choć miał problemy. Potem przestał się ze mną kochać totalnie. Pytałam czemu, cierpiałam, ale on zamykał się w sobie. Postanowiłam wyjechać do innego kraju do pracy, planowaliśmy że dojedzie do mnie. Niedługo potem zerwał ze mną przez telefon, też na zasadzie - domyśl się, skoro cię olewam - załamałam się myśląc, że to moja wina. Natychmiast wróciłam do Polski, polepszyło się. Znów był sobą, zaczął mnie nawet całować. Potem mała przerwa, potem mnie odwiedził. Każdego miesiąca się widzieliśmy, miałam b. dużo urlopu. Pojechałam na 3 tyg. do kraju, wykręcał się pracą, żeby nie iść na ślub mojego brata. Pracował jak oszalały, od rana do nocy, nie odpisywał na moje SMS-y, całkiem mnie olewał. Znów ryczałam, pojechałam do niego – tłumaczył, że tak już jest, że już będzie tylko gorzej, że ma to po ojcu. Prosiłam, żeby się leczył, przez chwilę miał nawet ochotę (zaoferowałam, że mogę iść z nim), potem znów się zamknął, nawet nie chciał mnie całować. Przeżywałam katusze, on postawił ścianę milczenia i obojętności przede mną. Jednego dnia, powiedział, że idzie na weekend do wolnego pokoju koleżanki spać, bo jest przeziębiony i nie chce być koło mnie. Wybuchał bez powodu. Zero seksu. Podejrzewałam, że jest gejem, nawet zapytałam. Odpowiadał na "odczepnego" że nie wie. Potrzebuje czasu. Wróciłam do pracy. Znów jeden SMS i cisza. Nie miał czasu. Zmusiłam go, żeby zadzwonił, pytałam co z urlopem, który już był po części zaplanowany czekałam tylko na znak, żeby zrobić rezerwacje. Powiedział, że nie może nigdzie jechać ze względu na pracę. Pytałam czy nie chce przypadkiem jechać jako instruktor na obóz, wcześniej jak byłam w kraju zaprzeczał, teraz powiedział, że nie wie. Tłumaczył, że nam nie wyszło i że już nie mamy o czym rozmawiać. Na pytanie, czy kobiety mu się podobają stanowczo odpowiedział, że tak. Ale kazał mi szukać innego faceta. Wysłał mi piosenkę ze słowami "Między nami już nic nie ma", rozłączyłam się i rozpłakałam. Tym razem się wkurzyłam, napisałam coś obraźliwego, potem przeprosiłam. Powiedziałam, żeby się leczył, że musi... Już nie byłam tak załamana jak poprzednio, kiedy byłam sama w innym kraju, pustym mieszkaniu i nie chciałam żyć. Tym razem, mimo tej okropnej samotności i pustki, zauważyłam jak to on bardzo jest chory, że to nie moja wina, doszedł do mnie głos rozsądku. Ale fale żalu nadchodziły do mnie w nocy. On zawsze taki obojętny, całkiem olewał moje uczucia, nie mogłam zrozumieć. Nadal nie mogę. Czy on się ma szansę wyleczyć? Za bardzo się nim opiekowałam, czułam że mnie wykorzystuje, więc starałam się dzielić swego czasu obowiązki i przez krótki okres było dobrze. Teraz jestem totalnie zagubiona... totalnie... Co powinnam zrobić? Proszę o rady, chyba sama się udam do terapeuty jak on nie chce. Czuję że mnie ostro przemaglował. Dodam jeszcze, że prosiłam żeby zabrał mnie do domu, mówił że to nie ma sensu, bo tam nie ma nic ciekawego, na nic były moje tłumaczenia, że nie chodzi o atrakcyjność jego miejsca zamieszkania. Z drugiej strony nie chciałam naciskać. Wiem, że jego rodzice rozwiedli się gdy miał 11 lat, że on widział jakąś agresję ze strony ojca w stronę matki, nawet mówił że on ją dusił o groził nożem, więc to było coś poważniejszego. Dziwne jest to wszystko im więcej myślę nad tym. On utrzymuje kontakt z matką i ojcem oraz ojczymem. Ojciec chyba też się z kimś związał. Spotyka się z nim jeśli jest w kraju, jeździ z nim czasem na narty, ale to z matką ma dobry kontakt. Dziwne jest to, że z ojcem ciągle sobie kupują noże nawzajem na prezent. Jego ojciec pracował jako fotograf sądowy. Z opowieści wiem, że widział zdjęcia ofiar jako mały chłopiec. Chyba już za dużo analizuję, bo widzę jakieś dziwne schematy i coraz większą patologię. I jeszcze to że go widziałam jak tańczył z mega ekspresją, jak "chodzący seks". Nawet przez moją głowę przewija się myśl, że może ojciec go wykorzystywał seksualnie, bo mam wrażenie, że on ma jakąś rozdwojoną osobowość. A może już naprawdę za dużo myślę, może po prostu mnie nie kochał, a szukał sobie opiekunki, bo na pewno był i jest "oczkiem w głowie mamusi"i powtarza ciągle jakiś głupi schemat. Teraz ma lepiej płatną pracę, ale ma ciągle w niej problem. A potem jeszcze do nocy udziela lekcji w szkole. Planuje zmiany-mieszkanie, samochód. Oczywiście mnie w planach nie było. Powinnam go zostawić, odciąć się całkowicie, może kiedyś zrozumie i zacznie się leczyć. A może i nie. Przez jakiś tydzień wydawało mi się, że zbudowałam swoje plany bez względu na finał tego związku, bo wcześniej nie byłam w stanie, widziałam go wszędzie, nie potrafiłam wyrzucić go z mojej głowy. Powiedziałam sobie, że w najbliższym czasie wracam do Polski, bez względu na niego. W razie braku pracy i miłości rozważę powrót za granicę. Przez weekend próbowałam się z nim skontaktować, żeby ustalić sobie urlop, przyjazd do Polski, zabranie rzeczy od niego, obiecał że będzie w niedzielę. Pojawił się, ale nie chciał rozmawiać, był jak zwykle zapracowany, powiedział że to już kwestia czasu i się rozłączył. Napisał SMS-a, że będzie jutro. Ale zamiast tego zadzwonił, kiedy rozmawiałam z mamą przez skype'a, powiedziałam żeby oddzwonił za 15 min, zgodził się, ale tego nie zrobił. Bardzo się zdenerwowałam, zaczęłam do niego dzwonić nie odbierał. I wszystko zaczęło się od nowa, zadzwoniłam kilka razy, wyłączył telefon, płacz do 3 w nocy, paraliżujący żal, niemoc, poczucie bycia kimś niepotrzebnym i zmęczenie w pracy. Kilka SMS-ów, żadnej odpowiedzi. Jestem załamana, próbowałam zapomnieć, ale to wraca do mnie jak bumerang...

KOBIETA ponad rok temu

Witam!

Po rodzicach dziedziczymy predyspozycje, nie charakter, więc tłumaczenia partnera, że "ma to po ojcu" są raczej wymówką, niż faktycznym stanem rzeczy. Warto zastanowić się, czy Pani nie doszukuje się w nim choroby, by mieć wytłumaczenie, dlaczego tak z Panią postępował i wciąż postępuje, a Pani się na to zgadza. Cierpi Pani w tym związku, partner wykorzystuje Pani zaangażowanie i manipuluje Pani uczuciami. Dlatego uważam, że to Pani bardziej potrzebna jest pomoc terapeuty. Warto, żeby popracowała Pani nad swoimi emocjami i zobaczyła swoją relację z partnerem od innej, obiektywnej strony. Teraz robi Pani wszystko, by on chciał być z Panią. A co on robi, żeby Pani chciała być z nim? Warto dobrze zastanowić się, jaki jest rozkład sił w związku i kto daje, a kto bierze. Związek to wspólnota, w której zaufanie i wzajemny szacunek są bardzo ważnymi elementami. Dwoje ludzi chce być ze sobą, by dzielić się swoim życiem i wspólnie przeżywać ważne wydarzenia. W Pani związku to Pani się stara, a partner może z tego korzystać, niewiele dając w zamian. Warto czasem spojrzeć na swoje korzyści z relacji z drugą osobą i ocenić, czy są wystarczające, by zapewnić zaspokojenie potrzeb psychicznych i fizycznych. Zachęcam Panią do podjęcia się psychoterapii, m.in. z powodu trudności emocjonalnych, jakie przeżywa Pani w związku z zachowaniem partnera. Warto skorzystać z takiej pomocy, gdyż będzie Pani miała szansę popracować nad swoimi problemami i poznać konstruktywne sposoby ich rozwiązywania. 

Pozdrawiam

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty