Czy agresja słowna w dzieciństwie może być przyczyną silnego stresu w późniejszych latach?
Mam już 21 lat. W latach gimnazjalnych byłam dręczona przez grupkę chłopaków bez powodu, przezywali mnie i przeklinali na mnie. Zaczęłam unikać tego i chodziłam gdzie się da i byłam zamknięta w sobie. Nauczyciele zauważyli co się dzieje i koleżanki zaczęły się tym interesować i pomagać mi. Ale ja nie chciałam, żeby mi pomagali, bo uważałam że będzie gorzej i było. Nauczyciele rozmawiali z nimi, ale to nic nie pomogło. Miałam wtedy najgorsze myśli, nie chciało mi się iść do szkoły, chciałam ją zmienić. Ale coś mnie tknęło, że jak zmienię to oni pomyślą, że się poddałam. Kiedy były z nimi rozmowy, było gorzej. Nienawidziłam się tak bardzo, że myśli były gorsze, często płakałam. Jak wyszłam z gimnazjum i jak ich spotykam, to tak jakbym ich nie znała. W pierwszej klasie w zawodówce miałam problem z koleżanką. Dokucza mi przez inną, która jej nagadała i nie wytrzymałam i zaczęłam się ciąć, bardziej płakać. Później zrozumiałam, że jestem inna niż jej mówiono o mnie i było ok. Myśli mam dalej te same, nienawidzę siebie, boję się strasznie ciemności. Codziennie ciągle się stresuję, nie mogę uwierzyć już w siebie. Jedno słowo ktoś do mnie powie, np. imię - jestem cała wystraszona. W pracy czuję się nielubiana, choć lubię to co robię. Z pozoru wyglądam normalnie uśmiechnięta, ale nikt nie wie co mnie tak naprawdę dręczy. Niektóre osoby mówią mi, że powinnam spotkać się z psychologiem, ja się boję. Tabletki na uspokojenie brałam, nie pomagały. Przestałam brać. Teraz nie daję już rady z stresem. Nie wiem co mam robić?