Jak sobie z tym poradzić? Rozwód rodziców, kompleksy itd.

Mam 25 lat. Moi rodzice rozwiedli się, gdy miałam 6 lat. Wszystkie problemy zawsze chowałam do środka, pokazując ludziom, że wszystko jest OK, ale chyba dłużej już się tak nie da. Mam problem z tatą. Przez szkołę podstawową i liceum widywałam go raz na 2-3 miesiące. Przyjeżdżał, posiedział godzinę i uciekał. Raz na jakiś czas zabierał mnie na wakacje na kilka dni. Ja natomiast pamiętam zawsze to czekanie. Czekanie na telefon, na przyjazd... Czekałam czasem po kilka godzin, bo jednak zawsze coś mu po drodze wypadło. Miałam go za kochanego tatusia, który czasem da kieszonkowe i jest fajny, bo gra na gitarze i śpiewa, taki z niego luzak. Byłam dumna, bo nikt ze znajomych takiego ojca nie miał. Oczywiście, gdy byłam starsza, kłóciłam się z mamą, bo nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego ona jest na niego zła, wygadywałam głupoty w stylu "on jest od ciebie lepszy". Sytuacja zmieniła się na pierwszym roku studiów (zaocznych), kiedy postanowił, że zatrudni mnie w swojej firmie. Wyrwał mnie z małego miasteczka do Warszawy. Byłam zadowolona, że będę go miała w końcu przy sobie, jednak rzeczywistość mocno mnie zaskoczyła. Ojciec kazał mi do siebie mówić po imieniu, żeby nie wszyscy wiedzieli, że jestem jego córką. Zaczęło się wyśmiewanie moich zainteresowań (np. czytanie Harrego Pottera), wytykanie błędów w sposób szyderczy ("posprzątałabyś tu, nie tak jak u siebie w domu mama to robi za ciebie"). W pracy było jeszcze gorzej. Chciałam mu zaimponować, pokazać, że coś potrafię, ale natychmiast zostałam sprowadzona do parteru. On jest szefem, mogę wyrazić swoje zdanie, ale i tak on ma zawsze rację - tak mi kiedyś powiedział. Wszystko to sprawiło, że wykonywałam swoje obowiązki z przymusu, robiąc rzeczy, które były średnio komukolwiek przydatne, bo wszystkie moje próby zaproponowania czegoś były gaszone i kończyło się to awanturą i płaczem. Dodam, że od małego miałam skłonność do tycia. Gdy byłam malutka, byłam ślicznym bobaskiem, ojciec jeździł ze mną po kolegach i chwalił się jak lalką. Później jednak lekarze nafaszerowali mnie lekami, czego skutkiem było mocne przybranie na wadze. W tym okresie również ojciec zaczął zdradzać mamę (ona nie mogła schudnąć po ciąży). Wszystko to doprowadziło do rozwodu, ale dla mnie to oznaczało, że ja utyłam i że to przeze mnie tata już mnie nie chce. Dlatego właśnie z każdego jego przyjazdu próbowałam wyrwać jak najwięcej. Pamiętam naukę śpiewu, kiedy starałam się jak najbardziej, a on mi powiedział, że nie umiem śpiewać, bo nie używam przepony. Zabolało, ale byłam dzieckiem i nie pojmowałam tego. Tak samo sprawa miała się w pracy. Robiłam coś, chcąc mu zaimponować, a on albo nie miał czasu, albo mówił, że to na nic. Po 1,5 roku postanowiłam wrócić do domu, zasłaniając się wymówką, że chcę zająć się nauką oraz sobą i schudnąć, bo w warszawskim tempie nie mam czasu, żeby o siebie zadbać. Po rocznej przerwie znów zaproponował mi pracę i tak wylądowałam w domu przy komputerze, pracując dla niego. Już na początku potraktował mnie jak zło konieczne, mimo że sam mi tę pracę zaoferował. Miałam znaleźć sobie zajęcie, a ja nie potrafiłam mu powiedzieć nie... Dlatego dawałam się poniżać, wciąż mając w głowie, że to mój ojciec. Praktycznie stałam się dla niego pracownikiem. Każda rozmowa telefoniczna dotyczyła pracy, na prywatne rozmowy poświęcał kilka minut. Nawet w święta rozmawiał ze mną o firmie, jednocześnie podkreślając między wierszami, że tak bardzo pragnie dobrych stosunków rodzinnych. Dziś po raz pierwszy od jakiegoś czasu zadzwonił do mnie, ochrzaniając za sprawy firmowe. Oczywiście jak za każdym razem, gdy z nim rozmawiam, popłakałam się. Miałam aż spazmy, co zdarza mi się tylko w kontaktach z nim. Powiedział, że nie dzwoni do mnie i nie porusza ciężkich tematów dlatego, że tak się zawsze nasze rozmowy kończą. Awanturą i płaczem. Nie potrafię z nim normalnie rozmawiać. Ma mnie za lenia, grubaskę, choć nie mówi tego wprost. A ja tak wiele chciałabym zmienić, ale nie mogę, dopóki nie ułożę sobie tego, co mnie z nim łączy. Nie ma dla mnie czasu, jestem nie dość dobra. Dodam, że po pracy dla niego zajmuję się innym projektem, związanym z moimi studiami i jestem tam spełniona, czuję się świetnie, kiedy ktoś mnie docenia, jednak na razie tamten projekt nie może stać się moją pełnowymiarową pracą. Jestem więc uwiązana, a nie poszukam nowej pracy, dopóki nie schudnę (stąd idzie moje niskie poczucie wartości) i gdy nie ułożę sobie wszystkiego. Co mam zrobić? Nie wiem, czy mam siłę dalej uśmiechać się, gdy w gardle mnie ściska, i chcę wykrzyczeć, że tak bardzo go kocham i tak bym chciała mieć normalnego tatę, a nie szefa. On natomiast mówi, że mam nie mieszać pracy i spraw prywatnych. Tylko jak to zrobić? Mam kochanego męża, resztę rodziny - jest mi z nimi dobrze, ale nie potrafię cieszyć się życiem, kiedy mam takie niepoukładane sprawy. Nie mam motywacji do schudnięcia, boję się relacji z ludźmi, zawsze chcę wszystkich zadowolić. Proszę o pomoc...

KOBIETA, 25 LAT ponad rok temu

8 sposobów, aby uzdrowić swój dom, czyli tajniki sztuki feng-shui

Witam Panią!

Rozwód rodziców
to jedno z najtrudniejszych zdarzeń, które kładzie się cieniem na resztę życia. Poczucie winy, niskie poczucie własnej wartości, nieumiejętność bronienia własnych granic to typowe problemy dzieci, które doznały traumy rozwodowej. Jest mi niezmiernie przykro, kiedy słyszę o cierpieniu ludzi, którzy pokutują za nieswoje grzechy.

Powiem wprost. Pani problem można prawdopodobnie w dużej mierze rozwiązać, zmienić Pani sposób postrzegania siebie i otoczenia, ale niestety nie da się tego zrobić on-line :-(

Moim zdaniem, w Pani sytuacji, należałoby się przede wszystkim zastanowić nad specyfiką Pani relacji z ojcem i jej wpływem na Pani życie, m.in. na Pani związek małżeński. Warto byłoby także popracować nad podniesieniem Pani poczucia własnej wartości oraz przeanalizować rzeczywisty wpływ wagi ciała na kompetencje zawodowe i społeczne.

Ze względu na powyższe, namawiałabym Panią na umówienie się na wizytę u psychoterapeuty lub psychologa. Przepracowanie własnych problemów pomoże Pani nie tylko w lepszym radzeniu sobie z trudnościami dnia codziennego, ale również w tworzeniu trwałego związku, co jest nie bez znaczenia dla ewentualnie planowanej przyszłej rodziny.

Pozdrawiam.

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty