Jak uwolnić się od toksycznej zależności z matką?

Mam taki problem, że moja matka ciągle mnie niańczy, po prostu wtrąca się w każde konstruktywne działanie i krytykuje wszystkie dodatnie działania. Kiedy siadam do książki, lub podręcznika, przychodzi co 5 minut opowiadać mi o tym co nie jest zrobione, krótko mówiąc: zawraca tyłek. Kiedy posprzątam ładnie wszystko, a'la błysk totalny, przyjdzie do domu z pracy i będzie krytykować, opowiadać dołujące historie, kiedy szukam tylko trochę zrozumienia. Kiedy proszę o pomoc w nauce, przyjdzie wprowadzi mnie w stres, zdemotywuje każdym sposobem, jak powiem, że wcale mnie nie inspiruje i że jak ze mną zasiada mi "pomóc" czuje, że nic nie osiągnę i wszystko jest trudne i nieopanowalne, to opowiada mi, co to nie ona miała jak się uczyła, jakie problemy, trudności, cała historia jej życia rzucona mi w twarz jak ścierka. Poszedłem do pracy, wtedy przestała mnie karmić, bo powiedziała, że sam sobie teraz mam załatwiać wszystko, bo jestem dorosły. Rzuciłem prace po dwóch tygodniach i wtedy dostałem zastrzyk miłości, radości i jedzenia. Zbiłem niedawno lustro, uśmiechnęła się promiennie i przyniosła mi hamburgera. Zaspokaja tylko i wyłącznie moje potrzeby fizyczne. Jestem pewny, że cierpi na osobowość desytrukcyjną. Nie chce tak żyć i czuje się jak na kajdankach. Moi rodzice rozwiedli się dawno temu, wychowywałem się z matką, zawsze myślałem, że chce dla mnie dobrze. Kiedy mówię jej o swoich uczuciach, pyta kiedy się wyprowadzę. Kiedy przychodzę z sercem na dłoni obraca się i idzie zrobić obiad, chociaż siedziała przed telewizorem i nic nie robiła. Powiedziałem jej o wszystkim z całkowitą szczerością i próbowałem z wrogością i próbowałem z przyjacielskością, wszystko na nic. Dzisiaj wiem, że mój ojciec po prostu uciekł od niej. Ona jest mistrzynią manipulacji i dosłownie nabuntowała kiedyś całą rodzinę przeciwko mnie, delikatnie zrzucając na mnie całą winę tego świata, aby wszyscy w to uwierzyli. Było to niedługo po rozwodzie moich rodziców, jeszcze wtedy chodziłem do szkoły i w miarę się uczyłem, ale bardzo dokuczali mi rówieśnicy, a ja nie potrafiłem sobie z tym poradzić. Patrząc po coraz niższym standardzie naszego życia stwierdzam, że nie będzie lepiej. Kiedyś szukałem pomocy u rodziny, ale nabuntowani rugali mnie za wszystko, przez co prawie zerwałem kontakty z rodziną. Potem zacząłem mieć bardziej patologiczne towarzystwo. Nauczyło mnie to więcej hartu ducha. Otworzyłem się na świat i zrozumiałem, że moi szkolni gnębiciele wcale nie byli źli, tylko ja źle postępowałem. Ciągle chodziłem z dołem i wyżywałem się na wszystkich. Oddychać zacząłem kiedy zaczęły się poważniejsze problemy w szkole i zawalone lata. Zawsze dostawałem wtedy wszelkie pocieszenie od matki jakiego tylko można oczekiwać. Kiedy mówiłem jej o jej złym podejściu wobec mnie to po chwili rozmowy powtarzała te same frazy "to, że jak ojciec cię lał, a ja stawałam w twojej obronie to byłam zła" albo "tobie się w dup*e poprzewracało" albo inne "bo za dobra byłam, trzeba było cały czas cię za mordę trzymać", do dziś je powtarza tylko w zmienionej formie. Ona uważa, że wszystko robi dobrze. Przed wszystkimi udaje dobrą, wspaniałomyślną. Ćwierka i opowiada jak jej się co to nie udało w takiej lub takiej sprawie, nawet jeśli odniosła zupełną porażkę. Po prostu zawsze wszyscy wierzyli mojej matce, a nie mi. Zawsze znała wszystkie moje porażki jakby uczyła się ich na pamięć. Mogłaby je wypowiedzieć wszystkie jak ze śpiewnika. Ja bez sensu chodzę przypominając sobie swoje porażki i myślę jak je poprawić, przez 70% roku mam poczucie winy, zawsze mówię "coś źle znowu zrobiłem, wszystko zawsze muszę zrujnować". Jak się kłócimy często mówi, żebym "wy*ierdalał do pracy" i że jestem nierobem, ale nie jestem nierobem. Pracowałem na wykończeniówce, co roku pracuje z dziadkiem na wsi i jakoś jest, ale to nie metoda pełnego dorosłego życia. Mam 21 lat, jestem w drugiej liceum i czuję, że już nic nie mogę zrobić ze swoim życiem i będzie tylko gorzej. Czasem się budzę z przysłowiową "ręką w nocniku" i zdaję sobie sprawę z tego co się ze mną dzieje, ale nadal nie wiem co mam ze sobą zrobić. Ciągle czuje się jak na kajdankach i najgorsze, że z jednej strony chce się uwolnić, a z drugiej jest mi dobrze, a kiedy myślę, że mi z tym dobrze to czuje się jeszcze gorzej z tym jak żyję i że większości moich rówieśników powodzi się lepiej ode mnie, są szczęśliwsi. Sytuacja jest tak magicznie zasupłana, że nie wiem co mam zrobić. Wiem, że kiedy będę postępował odpowiedzialnie i konstruktywnie to dostanę za to karę dla "mojego dobra", jeśli wstaję wcześnie rano to jest wrzask i awantura z ładunkiem psychicznym jakbym kogoś zamordował (generalnie nigdy nie wiem za co, tłumaczę to sobie, że za darmo), dlatego prowadzę tryb raczej nocny i dużo siedzę przed kompem. Przez lata tego nie rozumiałem. Teraz jestem dorosły... a może stary i dalej siedzę w kołysce, a do tego z dwoma rękami w nocniku, bo nie mam wykształcenia ani doświadczenia zawodowego, bo pracowałem "na czarno", żeby mama miała korzystne rozliczenie z podatku.

MĘŻCZYZNA, 22 LAT ponad rok temu

Witam!
Pana matka wpływa na Pana bardzo destrukcyjnie. Jest Pan młodym dorosłym mężczyzną i może Pan się usamodzielnić. Rozmowy z matką nie przynoszą żadnych efektów, a ona wciąż traktuje Pana jak kilkulatka. Jednak to jest Pana życie i to Pan o nim decyduje. Warto, żeby wyznaczył Pan granice wpływu i zasięg ingerencji w Pana życie. Matka wywołuje w Panu poczucie winy i osacza Pana niszcząc zewnętrzne kontakty.
Sądzę, że pomocna w zmianie sytuacji byłaby terapia. Warto, żeby skorzystał Pan z pomocy psychologa. Pozwoli to Panu uwolnić się od wpływu matki i wziąć sprawy w swoje ręce. Samodzielne próby nie odnoszą sukcesu. Natomiast pomoc innej osoby oraz wsparcie może dać Panu siłę i motywację do przezwyciężenia trudności i przejęcia kontroli nad własnym życiem.
Warto spróbować, może uda się Panu w ten sposób zmienić swoje życie na lepsze.

Pozdrawiam

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty