Jak żyć z obsesyjną zazdrością męża?
Wydaje mi się, że od dłuższego czasu jestem w stanie, który mogę określić jako apatię, zniechęcenie, ciągły smutek albo rozdrażnienie. Przez jakiś czas było bardzo dobrze, tzn. kiedy poznałam mojego męża, wtedy chłopaka. Był pierwszym moim chłopkaiem, chociaż miałam 21 lat. Przeprowadziłam się do niego, był dla mnie bardzo dobry.
Wszystko zaczęło się psuć po ok. 8 miesiącach, kiedy zobaczył moje zdjęcia (zrobione 3 lata przed tym, kiedy go poznałam) z festiwalu, z bardzo dużym dekoltem. Zabrzmi to śmiesznie, ale dostał drgawek, płakał, nie chciał ze mną rozmawiać. Długo trwało, zanim doszliśmy do normalnego stanu.
Potem z kolei ja znalazłam filmik na jego komputerze, na którym on przeżywał, że kocha dziewczynę, z którą pracował i dużo o niej mówił - pytałam, czy coś go z nią łączy albo łaczyło - zaprzeczał. Byłam wściekła, ponieważ mój ojciec zdradzał mamę, przestałam mojemu mężczyźnie ufać. Ja robiłam sceny zazdrości, on też.
On poprosił, żebym nie nosiła bluzek z dekoltem do pracy. Obiecałam tego nie robić. Z czasem tak mu się nasiliło, że teraz już dekolt oznacza, że kiedy się schylę i widać choćby kreseczkę między piersiami - jeśli się nie przebiorę, robi mi karę - milczy, jest wściekły, wypisuje do mnie smsy, że szukam sobie kogoś, ze całemu światu chcę pokazywać moje ciało. Nie marzę nawet o tym, żeby pójść na plażę albo na basen…
Kiedyś mnie szanował, dzielił się ze mną wszystkim, a teraz - kiedy jesteśmy małżeństwem prawie 2 lata - ma swoje oszczędności, a wspólną mamy tylko część jego wypłaty i całą moją (on zarabia sporo więcej niż ja). Kiedyś był radosny, pomagał mi, moje zdanie się liczyło, wychodziliśmy - teraz cały czas pracuje przy komputerze i nasze wyjścia ograniczają się do zakupów, czasami spaceru.
Przez życie w takim napięciu (normalnie ludzie nie muszą się martwić, że kiedy się schylą, będzie obraza partnera przez kilka dni) jestem bardzo znerwicowana, nie uśmiecham się prawie, rzeczy, które wcześniej mnie cieszyły, moje pasje - nie chce mi się w ogóle tego robić, nie mam ochoty kontynuować szkoły.
Od 4 tygodni mieszkamy w jednym mieszkaniu, ale w oddzielnych pokojach. On się stara, chce, żebyśmy coś razem robili, ale ja popadłam w taką apatię, że na nic nie mam ochoty. Jakby tego było mało, pogłębiły się moje kompleksy, które zawsze miałam.
Od roku proponowałam mu pójście do psychologa. Obiecywał, ale to wszystko. Teraz, miesiąc temu zgodził się, że pójdziemy, pod warunkiem, że nie będę go ośmieszać - dla niego ośmieszanie znaczy, że np. powiem, co myślę o jego wyczynach jeśli chodzi o moje ubieranie (w upale chodzę ubrana od szyjki po kostki) po pieniądze i zaniedbanie.
To tylko krótki opis dramatu, który się toczy. Ludzie mają poważniejsze problemy, ale żyjąc w takim napięciu już 2 lata przestaję dawać radę. Wychodząc na ulicę wydaje mi się, że ludzie mi się przyglądają, bo jestem tak beznadziejna i zaniedbana.
Wracam do domu i nie mam siły zabrać się za rzeczy, do których się zobowiązałam i co najważniejsze - które uwielbiałam robić i sprawiały mi szczęście. Nie mam planów na przyszłość (zawsze je miałam), bo i tak nie umiem sobie wyobrazić, żeby cokolwiek było inaczej. I ciągle mam wrażenie, że życie mi ucieka...