Mam depresję czy zwariowałam?
Witam. Mam 30 lat, jestem kobietą. 9 mies. temu urodziłam córkę. Nie radzę sobie z teściami, którzy są nachalni, władczy, manipulują moim mężem oraz częścią swojej rodziny.
Przez tę sytuację i ciągłe afery, które wymyślają, przestałam radzić sobie sama ze sobą. Zrobiłam się nerwowa, płaczliwa. Każdy ich telefon lub przejeżdzanie obok ich domu (mieszkaja niedaleko i nie da się go ominąć gdy wracamy "z miasta") powoduje u mnie drgawki, trzęsienie rąk, nudności, uczucie ociężałych, mdlejących nóg, zawroty głowy i intensywne pocenie się.
Po każdym ich telefonie z jakąś awanturą (ciągle wymyślają preteksty by dzwonić i wrzeszczeć, wysyłać obraźliwe smsy czy po prostu intrygować miedzy mną, a mężem) mam zarwaną noc. Z reguły objawia się to trzęsieniem, uczuciem lęku, wprost przerażenia, i nudnościami. Taki "atak" trwa zazwyczaj do 1 godz do 3. Budzę się już z uczuciem przerażenia, za chwilę dochodzą nudności i trzęsiawka.
Czy ja zwariowałam? Gdzie mam się udać po pomoc? Czy to nerwica? Czy mam prawo żądać od męża zerwania kontaktów z jego rodzicami? Taka sytuacja trwa od dnia naszego ślubu, ok. 3 lat. Chcą byśmy dawali im i drugiemu ich synowi pieniądze, bo im nie chce się pracować. Byśmy nawet meble w domu ustawiali tak, jak oni chcą. Planują nam wszystko i żądają byśmy ich plany realizowali.
Bardzo proszę o poradę. Nie radzę sobie już ze sobą, a przez to nie mam cierpliwości do dziecka. Ono też jest nerwowe, skoro u nas w domu są ciągłe awantury. Teściowie rozbijają mi rodzinę od środka. Z góry dziękuję.