Nie widzę dla siebie przyszłości. Jak nauczyć się żyć?
Mam beznadziejną pamięć, a więc za wiele nie opowiem. Przez całą podstawówkę moje życie było koszmarem. Tyle pamiętam. Zawsze siedziałam sama, byłam zadręczana przez niektórych rówieśników i kilka osób od mnie starszych. Czułam się strasznie samotna. W ostatnich latach, gdy urosłam, zdarzało się, że nie radziłam sobie nawet z dogryzaniem od osób młodszych. Byłam bez energii, nic mi się nie chciało, poważna, rodzina mówiła o mnie "stara maleńka", co mi aż tak bardzo nie przeszkadzało, w porównaniu z innymi sprawami. Tak postrzegam tamte lata, pamiętam, że w 4/5 klasie płakałam i rozmyślałam o samobójstwie, że mi kiedyś splunięto w twarz, że siedziałam sama w kącie, że dni mijały niezauważone. Gdy to piszę, płaczę. Podstawówkę skończyłam, mam 13 lat i wszystkie objawy poważnej depresji. Byłam dwa razy u dwóch psychologów, jedna pani przekierowała mnie do drugiej, a tamta nic u mnie nie stwierdziła, bo miałam troszkę lepszy dzień, uleciało mi z głowy wszystko, co zamierzałam jej powiedzieć. Ja nie wytrzymuję, pokładałam gasnącą nadzieję w psychologu, który nic mi nie pomógł. Nie usłyszałam nic, czego nie wiedziałabym i ja. Pisząc to zanoszę się łzami. Wiem, że mam zalety, i te zalety znam, ale to i tak niczego nie zmienia. Nie potrafię się pozbyć tego bólu i rozsadzającej rozpaczy. Nie wiem, co robić. Teraz, w gimnazjum jest lepiej, są ludzie, którzy mnie lubią i których lubię. Tyle, że czuję się tak obco. Nikt nie lubi tego, co lubię ja, co chwilę słyszę za plecami sympatyczne "ona jest dziwna". Zdarza mi się przestać tak czuć, być sobą i na krótko szczęśliwą, ale nie mogę wziąć się w garść. Nie wiem, czym to jest spowodowane, tamto wcześniejsze to tylko moje przypuszczenia. Nie wiem nic. Samej siebie nie rozumiem. Postrzegam się za jedną, wielką hipokryzję. Nie wiem, co robić. Boję się. Nie widzę dla siebie przyszłości.