Poza proszeniem i szantażowaniem nic innego nie robi - czy do niego wrócić?
Witam, Mam 27 lat, od 10 lat jestem z chłopakiem. Bywało różnie, były dobre chwile, ale więcej było tych chwil nie bardzo - kilkaset razy się rozchodziliśmy z jego winy - kłótnie, nie wracanie na noce do domu, zdrady… Wszystko wybaczałam, ale ostatnio podjęłam decyzję o odejściu. Wyprowadziłam się do mamy, która wyjechała za granicę na 2 miesiące. On wie, że jestem sama - przyjeżdża, prosi, płacze, błaga, prosi o jeszcze jedną szansę, a ja jak zwykle mięknę. Nie wiem co mam robić, bo z jednej strony go kocham, a z drugiej boję się powrotu, bo nie wiem czy teraz coś będzie inaczej. Łudzę się za każdym razem, serce mam złamane, ale mam taki mętlik w głowie, że nie wiem co mam robić. Jak nie chcę z nim rozmawiać to się odgraża, że przyjedzie i pokopie mi drzwi i rozwali rolety w oknach, że jak z nim nie będę to z nikim innym - ja już nie wiem czy chcę wrócić, czy też nie, ale boję się reakcji. Idą święta i błaga mnie, żebym go samego nie zostawiała, bo nie ma nikogo innego. Prosi o pomoc, ale tak naprawdę poza proszeniem i szantażowaniem - i tak w kółko - nic innego nie robi. Proszę o pomoc, bo ja zwariuję.