Życie mi się sypie. Co robić?

Nie mam z kim porozmawiać o mojej sytuacji, dlatego szukam pomocy w sieci. Mam 33 lata, moje życie wywróciło się do góry nogami. Zawsze miałem ambicje, cele, chciałem coś osiągnąć w życiu.

Kiedy poznałem moją żonę przeprowadziłem się do miasta, było to tuż po naszych zaręczynach. Zamieszkaliśmy razem, dostałem pracę o której zawsze marzyłem. Mogłem pozwolić sobie na rzeczy, które wcześniej oglądałem tylko na sklepowych wystawach. Pamiętam jak się cieszyłem kiedy kupiliśmy pierwszy samochód, 16-letni grat, ale za własne pieniądze. Wszystko było idealnie, do czasu. Pewnego dnia naszła mnie myśl, że coś jest nie tak w tym związku, przeszukałem komputer mojej dziewczyny. To co znalazłem załamało mnie. Przeczytałem zapis jej rozmowy z jakimś obcym człowiekiem, pisała, że ona mnie nie kocha, że zamieszkała ze mną, bo nie miała się gdzie podziać. Pisała, że ma romans z facetem, z którym była przed związkiem ze mną. Znalazłem ich wspólne nagie zdjęcia, zdjęcia ze wspólnych wyjazdów. Pisała, że on ma żonę, że nie może z nim być, ale chce mieć z nim dziecko, że kiedyś go o to poprosi.

Postanowiłem, że to koniec. Kiedy wróciła do domu rozmawialiśmy, do wszystkiego się przyznała. Męczyliśmy się z tym jeszcze tydzień, kiedy powiedziałem jej że ma się wyprowadzić i spakowałem jej rzeczy. Nie wyprowadziła się, chyba nie potraktowała poważnie moich słów. Przepraszała, obiecywała... w końcu postanowiła szukać mieszkania. Zanim je znalazła i się wyprowadziła okazało się że jest w ciąży, że będziemy mieć dziecko. Została.Postanowiliśmy wszystko zacząć od nowa. Wzięliśmy ślub cywilny. 3 miesiące przed narodzinami dziecka straciłem pracę, przez pół roku szukałem kolejnej. To był okres kiedy urodził się syn. Byłem cały czas w domu, przy niej i dziecku, to ja się nim opiekowałem, to ja go kąpałem, to ja pierwszy raz obcinałem mu paznokcie, pielęgnowałem pępek, usypiałem.

Teraz dziecko ma 8 miesięcy, wciąż mieszkamy razem, ale moje życie to koszmar. Żona ciągle wyzywa mnie on nieudaczników, ciągle mówi że się mnie brzydzi, że nie o takiego faceta jej chodziło. Wspomina swojego kochanka, mówi o nim z wielką czułością, wie doskonale jak mnie to rani. Nie ma dnia bez kłótni, nie pamiętam dnia, kiedy by mnie nie wyzywała. Ciągle mnie straszy, że zabierze dziecko i wyjedzie. Jakiś czas temu straciłem znów pracę, zostaliśmy bez dochodów. Do tej pory zarabiałem tak mało, że moi rodzice musieli nam pomagać. Teraz nie stać mnie na wynajmowane mieszkanie, do końca listopada musimy się wyprowadzić i prawdopodobnie pojedziemy do moich rodziców. Tam przynajmniej będziemy mieli co jeść. Dla mnie to wielka tragedia.

Byłem zawsze optymistą, zawsze wierzyłem w swoje możliwości. Kierowałem grupą ludzi w dużej firmie, chodziłem do pracy w garniturze, a dzisiaj podarły mi się ostatnie spodnie i nie mam w czym wyjść na ulicę. Nie mam za co kupić jedzenia, nie wiem co będzie jutro. Wyjechałem z rodzinnego domu, żeby się rozwijać, a za chwilę wrócę do niego bez grosza, w podartych spodniach ze zmarnowanych życiem. Bardzo kocham syna, teraz słodko śpi obok, nie wyobrażam sobie dnia bez niego, ale boję się o naszą przyszłość. Dlaczego coś takiego spotkało właśnie mnie, zdrada, upokorzenie. Zawsze marzyłem o szczęśliwej rodzinie, takiej w jakiej sam się wychowałem. Moja żona nigdy nie miała kochającej rodziny i chyba powtarza ten model w naszym związku.

Pamiętam jaki byłem szczęśliwy kiedyś. Mam pomysł na życie, chciałbym założyć własną działalność, wiem co chcę robić, wiem jak i wiem, że odniosę sukces. Jednak każde moje działanie spotyka się krytyką żony. Nie pomaga mi, nie wspiera wręcz przeciwnie. Teraz to ja opiekuję się synem, spędzamy razem całe dnie, moja żona pracuje, po pracy kiedy przyjdzie do domu uważa, że to ja powinienem opiekować się dzieckiem. Kiedy mówię, że potrzebuję trochę czasu, żeby przygotować ofertę, wysłać ją do klienta i być może zarobić trochę pieniędzy ona twierdzi, że mam na to czas w nocy, krzyczy, wyzywa od "skurwysyn*w". Co ja mam dalej robić? Czy jest sens w takiej sytuacji myśleć o własnej firmie?Boję się, że nie poradzę sobie z przyszłymi obowiązkami w takiej sytuacji.

Chciałbym jak najszybciej wyjść z tego związku, ta sytuacja mnie powoli wykańcza, ale boję się, że ona zabierze mi dziecko. Czasami siedzę i płaczę, podobno "chłopaki nie płaczą". Gdybym tylko mógł coś zrobić. Kocham syna, choć nie mam pewności, czy to nie dziecko tamtego faceta. Proszę o pomoc.

MĘŻCZYZNA, 33 LAT ponad rok temu

Witam!

Pana sytuacja życiowa jest bardzo trudna. Pozostawanie w związku w takiej formie powoduje narastanie silnego stresu i pogarszanie się Pana samopoczucia. Ma Pan plany i marzenia, myślę, że jak najbardziej powinien Pan je realizować.

Na wiele rzeczy w naszym życiu nie mamy wpływu, jednak zawsze warto jest działać i rozwijać się. Może Pan starać się o prawo do opieki nad dzieckiem. Warto, by rozpoczął Pan pracę nad swoją sytuacją z psychologiem. Jest wiele miejsc, gdzie znajdzie Pan bezpłatną pomoc psychologiczną. Mógłby Pan również brać udział w spotkaniach grup wsparcia. Na takich spotkaniach mógłby Pan rozmawiać o swoich problemach, znaleźć wsparcie i wspólnie z innymi członkami znajdować pomysły na przezwyciężenie trudności.

Płacz jest czasem bardzo potrzebny. Poszę pozwolić sobie na takie chwile, kiedy jest to Panu potrzebne. Mężczyźni także mają uczucia i emocje, dlatego tak jak kobiety mają prawo do silnych przeżyć.

Pozdrawiam 

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty