Co z tą miłością do człowieka chorego na depresję?

Mam 55 lat i od wielu lat byłam z dziećmi (wdowa). Gdy dzieci "wyszły z domu", poznałam na portalu internetowym mężczyznę. Przy pierwszym spotkaniu bardzo mi się spodobał i zakochałam się w nim za jego dobroć, takt, kulturę i zaangażowanie (w życie domowe też). Uczciwie powiedział mi, że choruje na depresję i miał próby samobójcze (jego siostra wcześniej popełniła samobójstwo, a starszy brat też choruje na nadpobudliwość). Jego małżeństwo podobno było pasmem udręki, no i ma 19-letnią córkę niepełnosprawną (superkobieta, czyli XXX). Z synem też nie jest w dobrym układzie, bo jak on twierdzi, ma 24 lata, a jest na utrzymaniu matki, a teraz dziewczyny (nie pracuje, nie uczy się).

Gdy powiedział mi, że leczy się od 2003 roku (tabletki Cymbalta przyjmowane przez rok, od czerwca br. sam odrzucił tabletki i nie bierze nic, bo twierdzi, że sam się wyleczy - sanatorium specj. w Austrii itp.), to nie wiedziałam, co to za choroba. Myślałam, że chwilowe obniżenie nastroju, a nasza miłość (zapewniał mnie o niej z żarem w oczach) wszystko pokona. Wg niego to ma depresję od 20 lat, mimo że przepracował 35 lat, a ostatnie 10 jako kierowca zawodowy. Zamieszkaliśmy razem, tzn. u mnie, i było z początku ok, ale w miarę upływu czasu było coraz gorzej, tzn. zrobił się podejrzliwy i ciągle mnie oskarżał o kłamstwa (!!??), gadulstwo, zakłamanie itd, tak że nerwy mi wysiadały, że niemal płakałam codziennie za te przykrości...

Nie przesypiałam noce, ręce mi drżały i postanowiłam wyjechać na jakiś czas, a on powziął decyzję o wyprowadzeniu się (w międzyczasie poznał inną kobietę). Nie był tam długo, bo pani ta nie wytrzymała jego nastroju. Zaczął odnawiać ze mną znajomość, no i znów wróciliśmy do siebie (ale nie mieszkaliśmy razem), no i poznał inną kobietę, wdał się w romans (sam mi to później opowiadał) i znów niepowodzenie i pogodzenie się ze mną. Wybaczałam tak wiele razy, ale to się ciągle powtarza, ten scenariusz: zapewnianie o swojej miłości, jego żarliwe uczucie, następnie obrażanie mnie i wyzywanie, wymyślanie urojonych sytuacji. Robiłam coś, o czym nie wiem.

Męczy mnie to strasznie i nie umiem się od niego uwolnić, bo wystarczy kilka ciepłych wyznań i już  jestem w jego objęciach, mimo że wiem, co mnie czeka. Czy ze mną jest również coś nie tak? Moja rodzina (dzieci) za plecami tak twierdzi i co robić? Straciłam nadzieję, że On wyzdrowieje, i straciłam nadzieję, że możemy razem mieszkać (on nalega, ale teraz u niego, tzn. w Austrii), obawiam się, że jego stany "dołowe" (przy tym jest agresywny słownie) i jego bezsenność mnie również zaprowadzą do depresji, bo w ub. roku już byłam bardzo blisko, chociaż otoczenie odbiera mnie jako silnego człowieka. On w tej chwili jest bez pracy, bo był rok na chorobowym, no i nie ma pewności, czy jak ją otrzyma, to będzie tam pracował, bo może znów będzie w dołku, a to wszystko się na mnie odbije.

Wiem, że go kocham, ale takiego jak go poznałam, a jak jest w okresie "doła" to się go obawiam, bo mówi straszne rzeczy, a to mnie dobija psychicznie.W tej chwili jestem daleko od niego i ma ze mną kontakt tylko telefoniczny i przez to mogę normalnie myśleć, co jemu nie przeszkadza wchodzić w stany euforii, a po 2 tygodniach w samo centrum piekła. Aha, oskarża mnie, że jestem złym człowiekiem i zepsutym (gdy jest w "dole"), a obserwujący to nasi znajomi twierdzą, że będą się starać o moją "beatyfikację" (żart). A może można go uratować, ale jak?

KOBIETA, 55 LAT ponad rok temu

Czy warto do siebie wracać po rozstaniu?

Szanowna Pani,

Nie mam dla Pani innej rady jak zachęcenie partnera do wizyty u psychiatry. Rozumiem, że troszczy się Pani o jego zdrowie, jednak musi Pani zrozumieć, że nikt nie jest w stanie mu pomóc, jeśli on tego nie chce. Pisze Pani o stanach euforii, które występowały u partnera - czy zdiagnozowano u niego chorobę afektywną dwubiegunową? Myślę, że pojawianie się przez lata okresów "dołów" i "górek" mogłoby przemawiać za takim rozpoznaniem. Kwestię tę jednak powinien on omówić ze swoim lekarzem prowadzącym.

Po przeczytaniu maila odnoszę wrażenie, nie wiem czy słuszne, że związek ten wyczerpuje Panią psychicznie i dostarcza czynników stresowych. Dlatego też radziłabym przemyśleć jeszcze raz sens i naturę tej znajomości, w której szczególnie niepokojące wydają się agresja słowna oraz romanse i powroty do Pani po niepowodzeniach nowych znajomości. Myślę, że dobrze byłoby, gdyby mogła Pani udać się na wizytę/kilka wizyt do psychologa. Pomogłoby to Pani uporządkować myśli i własne uczucia oraz podjąć decyzje co do przyszłości. Jeśli czuje się Pani mocno zaniepokojona stanem partnera i chce udzielić mu pomocy, proszę skierować go na wizytę kontrolną do psychiatry. Więcej nie jest Pani w stanie zrobić w tej sytuacji.

Pozdrawiam serdecznie

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty