Czy jest to depresja, a może faktyczny koniec związku?
Mam 27 lat, mój partner jest 9 lat starszy. Jesteśmy ze sobą ponad 2 lata. Przede mną był związany z kobietą 10 lat, w tym małżeństwem byli niecałe 2 lata. Mój mężczyzna pochodzi z trudnej rodziny - niby porządna, szanowana itp., ale jego rodziców łączy bardzo niewiele. Jego matka była zdradzana, jego ojciec stosował terror psychiczny - niestety matka za mężem powtarzała dzieciom, że do niczego się nie nadają, a mojemu M rodzice wypominali, że są przez niego razem (był wpadką). Jego 10 letni związek się nie ułożył, dziewczyna była znienawidzona przez jego rodzinę, a on początkowo wybrał ją, ale i tak chodził do rodziców, kiedy ona miała zakaz wstępu do ich domu. Z tego co wiem to ona go zostawiła, ale on o nią nie walczył. Ze mną było troszkę inaczej, ponoć jego mama mnie lubiła, brat akceptował. M wyznał mi miłość po 1.5 roku, bo jak sam powiedział chciał, aby to uczucie było "z głowy", a nie tylko z serca. Mieliśmy wspólne plany, co prawda na początku było to kupno mieszkania (po tym jak sprzedał swoje i przeprowadził się do rodziców, żeby zaoszczędzić i zobaczyć), następnie był to remont drugiego domu na działce jego rodziców. Miał być to nasz dom. Brałam udział w planowaniu pomieszczeń, rozmowach z architektem i wiem, że to nie podobało się jego rodzinie. Pracowaliśmy razem w jego firmie. Po uroczystości rodzinnej, na którą polecieliśmy z jego mamą dowiedziałam się, że wiele rzeczy nie pasuje jego matce i się rządzę, chce wszystko zagarnąć. Poprosił mnie o przerwę w połowie czerwca. Pozwolę sobie przytoczyć fragmenty jego emaila do mnie: "Mam dla Ciebie morze pozytywnych uczuć, sympatii i zrozumienia – wiesz to. Pamiętaj, że z całej głębi serca, chcę abyś była szczęśliwa i abym ja mógł być szczęśliwy z Tobą, dlatego muszę mieć czas na przemyślenie, zrozumienie, wyprostowanie pewnych spraw związanych z nami i całą sytuacją uciążliwą dla nas, a związaną z moją obecną lokalizacją. Chcę Cię doceniać i być dla Ciebie dobry, walczyć o nas – zacznę jednak od siebie, z nadzieją, że wszystko się dobrze ułoży. Wiem, że większość ludzi, to osoby powierzchowne – one oceniają Cię inaczej niż ja. Myślę, że nie mam chorobliwie - zbyt dużo dobrych intencji w stosunku do Ciebie, ale wiem, że jest w Tobie prosta miłość i radość, którą uwielbiam. Te cechy są rzadkie, piękne i najwartościowsze. Chcę aby między nami wszystko się ułożyło, ale muszę złapać oddech i odnaleźć siebie w tym zamieszaniu. Oprócz tego będę się starał popracować nad tym co dzieje się w domu, bo serce krwawi jak bliscy mi ludzie, nie są dla Ciebie życzliwi. Nie wyobrażam sobie, że mógłbym Cię stracić. Dobrze się czuję w Twoim towarzystwie, obdarzam uczuciem i mam nadzieję, że moja stabilność psychiczna poprawi się na tyle, że będę mógł być dla Ciebie lepszy. Liczę za zrozumienie i dziękuję. Jestem przekonany, że najlepsze chwile są przed nami i wszystko skończy się po naszej myśli - zresztą sam z tym wszystkim sobie już nie poradzę :)" Mieliśmy się widywać, z tym że firma też jest zlokalizowana w domu jego rodziców, ja miałam mieć wolne. Sytuacja miała się rozwiązać do połowy lipca. Od tego czasu widzieliśmy się 10 razy, rozmawialiśmy o nas - mówił, że za mało mnie kocha, że boi się że mnie zdradzi, wyrzucał mi to że 5 -8 lat temu chodziłam na piwo i prowadziłam studenckie życie, że rodzice uważają, że kalkuluję małżeństwo - dom - dzieci, że poleciałam na jego kasę (lubię zaradnych mężczyzn, ale pieniądze nie są najważniejsze dla mnie, poza tym obroty są różne i faktycznie ponad średnią krajową). W międzyczasie nie odzywał się do mnie 2 tygodnie, później widzieliśmy się 3 razy, za każdym razem chce próbować być ze mną. Ale znów nie widzimy się ponad tydzień, odpisuje na SMS, z tym że dziś po tym jak napisałam, że tęsknie odpisał, żebym nie czekała bo nie warto. Ja bardzo go kocham, chciał rozstania zgodziłam się, chciał zamieszkać u rodziców (rok mieszkaliśmy razem) zgodziłam się, nic na siłę nie można zrobić. Jeżeli sam mówił o ślubie i dzieciach, ja się cieszyłam w głębi ducha, ale go nie naciskałam. Dodam, że ma objawy depresji zresztą sam mówił, że ma depresję. Jest zamknięty w sobie, "nie lubi ludzi", wszystkie problemy bardzo długo trawi w sobie i się gryzie, tracąc od razu kilka kilogramów. Ma problemy z zasypianiem i gdy już mu się to uda ok 5 rano, to spokojnie może przespać 10 - 13 godzin. Według mnie powinien iść na terapię choćby ze względu na swoje dzieciństwo, był już kiedyś u lekarza i dostał x… w związku z rozwodem jego rodziców (którzy się nie rozwiedli, a rozwiódł się mój M.). Nie wiem co mam robić, zależy mi na nim, chcę mu pomóc, ale nie mogę robić tego też kosztem swojego zdrowia psychicznego. Od dwóch miesięcy szukam pracy, płaczę, choć wiem, że to mi nie pomoże. Nie potrafię się skupić na niczym, wyrzucam sobie, że mogłam zadzwonić wcześniej, inaczej coś powiedzieć itp. Chce walczyć o nas, ale proszę o wskazanie drogi jaką mam to czynić. Dziękuję.