Czy to depresja, czy sposób na pozbycie się mnie, bo jego uczucie minęło?

Witam. Mam 31 lat, trzy lata temu poznałam wspaniałego mężczyznę. Ma teraz 48 lat. Ujęła mnie jego dojrzałość, sposób, w jaki na mnie patrzył i uśmiech. Potem doszedł charakter, dobroć, ciepło i pomoc, jaką mi okazał. Kiedy było już wiadomo, że coś między nami iskrzy, zapytał, czy ma szansę (chodziło mu o różnicę wieku), odpowiedziałam "oczywiście, że tak". Po roku znajomości wyjechaliśmy razem do Holandii, do pracy. Byłam tym wyjazdem przerażona, ponieważ obawiałam się, że gdy zamieszkamy razem, on pozna dokładnie moje wady i ucieknie, gdzie pieprz rośnie. Ale tak się nie stało, wprost przeciwnie.

W domowych obowiązkach potrafiliśmy się porozumieć bez słów. To był cudowny okres. Po 3 miesiącach brakło pracy i wróciliśmy do kraju. Już przeszło dwa lata minęło od naszego powrotu i nadal jesteśmy razem i od 4 miesięcy jest jeszcze z nami ktoś - DEPRESJA. W październiku zeszłego roku moje serdunio stracił pracę i od tej pory ciężko mu znaleźć inną. Wspieram go jak mogę, rozsyłam CV przez internet, on dzwoni z ogłoszeń z gazety. Zmienił się nie do poznania, już nie jest taki wesoły i pełen życia jak kiedyś. Powiedział, że chce ze mną być, ale boi się, że ja go za parę lat zostawię. Mówi, żebym znalazła sobie młodszego, lub nawet jeśli nie, to bardziej wartościowego człowieka niż on. Powiedziałam mu, że kocham go całym sercem za to, jaki jest i chcę z nim spędzić życie.

W Polsce nie mieszkamy razem (ja, zanim się poznaliśmy, mieszkałam z mamą, ponieważ wychowuję córkę samotnie. Moja mała go uwielbia. Mamy małe mieszkanie. Serdunio z kolei mieszka z córką i jej chłopakiem, ona spodziewa się dziecka i może zdołowało go też to, że zostanie dziadkiem). Próbowałam namówić go na wizytę u psychologa, ale zaparł się w sobie i twierdzi, że nic mu specjalista nie pomoże. Pracował kiedyś w mundurze i twierdzi, że wie, na czym polegają rozmowy z psychologiem i że to nic nie da. Powiedziałam mu, że nie odpuszczę, ponieważ go kocham i nie chcę go stracić, że takich par jak my jest wiele. Ale brakuje mi pomysłów na to, jak mu pomóc. Siłę mam, ale pomysłów brak.

Niedawno usłyszałam, że woli żyć w samotności niż w niepewności. Ale ja zawsze jestem przy nim, więc jak może być mnie niepewny. Nie wiem co zrobię, jak on faktycznie będzie chciał odejść. Nie potrafię zrozumieć tego, że mimo iż jemu na mnie zależy, woli poddać się lękom.

KOBIETA, 31 LAT ponad rok temu

Jak zachować dobre wrażenie zrywając?

Paulina Witek Psycholog, Warszawa
74 poziom zaufania

Witam Panią serdecznie,

Depresyjny stan Pani partnera utrzymuje się już dość długo, dlatego w pierwszej kolejności proszę rozważyć wizytę u lekarza psychiatry. Bardzo pomocne byłyby również regularne spotkania z psychologiem. Rozmowy z psychologiem "w mundurze", a z psychologiem klinicznym czy psychoterapeutą mają zupełnie inny charakter. To są dwie różne specjalizacje i nie można ich porównywać. Proszę zachęcić ukochanego do chociaż jednego spotkania - metodą małych kroków. Może w ten sposób łatwiej będzie Pani partnerowi przekonać się do sięgnięcia po pomoc.

Dla mężczyzny brak pracy przez tak długi okres to trudne doświadczenie. Dodatkowo wpływ ma tu również dzieląca Państwa różnica wieku. Z depresyjnego punktu widzenia lęki Pani mężczyzny mogą być uzasadnione. Moim zdaniem dobrze byłoby przeprowadzić z partnerem poważną rozmowę na temat wspólnej przyszłości, wzajemnych oczekiwań i szczerości uczuć. Na razie wychodzi bowiem na to, że to Pani żyje w niepewności.

Często jest też tak, że partnerki pomagające w znalezieniu pracy odbierane są jako te "bardziej zaradne", co podświadomie rodzi złość. Może właśnie "za bardzo" jest Pani przy nim? Może to wpływa na poczucie bezradności u ukochanego? (to oczywiście jedynie jedna z wielu możliwości takiej reakcji Pani ukochanego na tę sytuację). Proszę dać partnerowi czas na przemyślenie Waszej relacji. Może rzeczywiście potrzebuje więcej samotności, ale nie jest to związane z brakiem uczucia do Pani. I jeszcze raz zaznaczę, że depresja zmienia obraz rzeczywistości na mniej przyjazny. A Państwa sytuacja nie jest łatwa.

Łączę pozdrowienia i jeszcze raz namawiam na wizytę u specjalisty!

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty