Jak dalej żyć i radzić sobie?

Błagam o pomoc. Nie mam pomysłu na swoje życie. Mąż zdradzał mnie z przypadkową, nic nie znaczącą dla niego dziewczyną. Wydało się. Ból rozrywał mi serce. Wybaczyłam, ale nie dla siebie. Dla nas, dla córeczek, dla rodziców i ze strachu przed samotnością. Mieliśmy kredyt mieszkaniowy, zobowiązania. Tak trudno było żyć obok siebie. Ale chciałam - dla dzieci. Trwało to ok. roku. Pewnego dnia mąż powiedział mi, że ma dość, że mnie nie kocha, że poznał kogoś, kto jest dla niego całym światem, że wreszcie jest szczęśliwy, że już wie, co znaczy kochać i mówił, mówił, mówił wiele rzeczy, od których robiło mi się niedobrze. Wyprowadził się do niej. Widziałam tyle szczęścia w jego oczach, a on... nie widział mojego bólu, nie słyszał płaczu córeczek, kiedy zabierał rzeczy z domu. Złożył pozew rozwodowy. Zostałam sama, już nie walczyłam, nie miałam siły. On był zbyt silny. Silny swoją miłością. Ja byłam wrakiem. Zbitym psem. Na odchodne rzucił litościwe - nic od ciebie nie chcę. Nie zabiorę dzieciom lodówki czy komputera. To tyle. Odszedł. Nie chciał podziału majątku, nie chciał od nas nic i nic nie dał w zamian. Zero wyjaśnień, zero przeprosin. Boże, jak bolało, kiedy dowiadywałam się, że jest na ekskluzywnych wakacjach, a ja pożyczałam od znajomych pieniądze na rachunki. Boże, jak ich nienawidziłam. Idylla trwała cztery lata. Nie wyszło im. Prosił o szansę. Mówił, że kocha, że tylko my jesteśmy ważni, żebyśmy spróbowali. Pozwoliłam, by z nami zamieszkał, bo córki tak bardzo chciały być znów z tatusiem. Kochają go i potrzebują. A ja już nie czuję żalu, bo już nie czuję nic, tylko potworne zmęczenie. Potrzebuję go, by mnie odciążył w opiece nad dziećmi, by wziął odpowiedzialność, wynagrodził im ten czas, gdy były same. Jest dobrym ojcem i dobrym człowiekiem, ale co z nami. Czy uda się to poskładać? Czy jest szansa, bym zapomniała o tym, co zrobił, bym umiała zaufać? Najgorsze są chwile, gdy widzę go zamyślonego, nieszczęśliwego. Widzę smutek w jego oczach. Wiem, że nadal ją kocha, że tęskni. To ona nie chciała z nim być. Co ja mam robić? Nie mogę go wyrzucić, bo mieszkanie jest wciąż wspólne i dzieci mi na to nie pozwolą.

KOBIETA ponad rok temu

Witam Pani Małgosiu,

opisana sytuacja nie jest łatwa, miesza się tutaj wiele wątków i sprzecznych interesów. Najważniejsze jest jednak, by w tym momencie pomyślała Pani przede wszystkim o sobie - swoich pragnieniach i uczuciach.

Po tak silnych przeżyciach proponowałabym Pani konsultację psychologiczną - wciąż jest w Pani wiele żalu i gniewu, nie przepracowała Pani uczuć związanych z tamtymi wydarzeniami. Te otwarte rany Pani psychiki nie pozwolą na nowo ułożyć sobie życia i na nowo zaufać mężowi, dlatego warto porozmawiać z psychologiem. Wszystkie Pani decyzje są umotywowane zewnętrznie - podejmuje je Pani ze względu na dzieci, rodziców, sytuację materialną - w takiej sytuacji nie można myśleć o odbudowaniu Państwa związku. Jeśli zdecyduje się Pani spróbować odbudować to małżeństwo, to musi to być tylko i wyłącznie Pani decyzja wynikająca z silnego przekonania o tym, że chce Pani być z tym mężczyzną, a On zasługuje na drugą szansę. W przeciwnym wypadku nie warto podejmować żadnych wysiłków zmierzających do naprawienia Państwa relacji, ponieważ przynajmniej jedno z Was nie będzie szczęśliwe.

Dzieci są ważne, wiem, że chce Pani dla córek wszystkiego, co najlepsze, ale życie w domu, w którym rodzice się nie kochają i sobie nie ufają, nie wpłynie pozytywnie na ich rozwój emocjonalny i późniejsze życie. Wbrew pozorom decyzje podejmowane wyłącznie z uwagi na dzieci nie służą im.

W mojej opinii na tę chwilę najważniejsza dla Pani jest praca z własnymi emocjami, pewne uporządkowanie swoich uczuć. W tym celu serdecznie radzę Pani skorzystać z pomocy terapeuty. Dopiero, gdy po kilku sesjach będzie Pani przekonana, że chce być z tym mężczyzną, mogą Państwo rozpocząć terapię dla par. Jestem przekonana, że jeśli oboje Państwo zaangażują się w ten proces, wówczas uda się odbudować to, co niegdyś Państwa łączyło.
Najbliższe tygodnie z pewnością nie będą dla Pani łatwe, dlatego chcę zaproponować pewien rodzaj wsparcia. W sytuacjach trudnych, gdy będzie się Pani czuła osaczona i będzie Pani potrzebowała wsparcia, proszę po prostu wziąć telefon i wykręcić bezpłatny numer 116 123. To numer telefonu zaufania dla osób w kryzysie emocjonalnym – tutaj znajdzie Pani pomoc odpowiednio przygotowanych osób.

Pozdrawiam i życzę wytrwałości
 

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty