Jak poradzić sobie z traumą z dzieciństwa?
Na początek opowiem o sobie. Kiedy miałam 7 lat byłam gwałcona od czasu do czasu, przez około 2 miesięce, nie powiedziałam nic nikomu ze strachu, czułam że jestem współwinna, osamotniona. Zaczęłam bać się ciemności, nie spałam po nocach, w dzień jakby było już wszystko ok. Trochę popłakałam, pogryzło mnie sumienie i z czasem odnalazłam radość z życia. Trochę później zmarł mój tato, zaczęłam często płakać za nim, często też z byle powodu. Zrobiłam się strasznie cicha, zamknięta w sobie. Parę lat później poznałam chłopaka, zakochałam się. Kiedy rozmawialiśmy patrzyłam mu w oczy było dobrze, a kiedy usiadłam mu na kolanach, zobaczył jak omijam go wzrokiem, każde zbliżenie było ucieczką. Pewnego dnia pokłóciliśmy się, "przycisną mnie" i opowiedziałam mu o wszystkim. Była to pierwsza osoba od wielu lat, która dowiedziała się. Potem opowiedziałam o tym paru najbliższym osobom - u mamy nie znalazłam zrozumienia. Wszystkie wspomnienia wróciły, wcześniej było to odstawione już w przeszłość. Od tego czasu wiele zmieniłam. Przestałam być nieśmiała. Chłopak nauczył mnie nie bać się tak bardzo ciemności, mocne światło lampy zamieniłam na delikatną lampkę nocną. Mam problemy z nauką choć zawsze wyciągam oceny i idę dalej, jestem samodzielna, mam przyjaciół, znajomych. Mam marzenia, plany, ale także wiele myśli od samobójczych po morderstwa - wiem, że te myśli to brednie, życie jest realną strefą, a ja nie mam w sobie tyle nienawiści do czynu. Mam wciąż duże opory o opowiadaniu tych wydarzeń mimo, że nie było w tym mojej winy a małe dziecko nie jest trudno zastraszyć, chce na nowo zamknąć ten rozdział. Więc teraz pytam jak przekonać samą siebie, że należy pogodzić się ze śmiercią taty? Dlaczego moje emocje są wciąż takie rozchwiane i ciągle płaczę, skoro od lat pracuje nas sobą? Proszę o odpowiedź.