Niezadowolenie ze związku i frustracja z powodu nieudolności partnera
Witam, od pięciu lat jestem w związku z partnerem, Anglikiem, i mieszkam za granicą. Kiedy tu przyjechałam, trafiałam do różnych prac i ciągle poszukiwałam nowych wyzwań związanych z zarabianiem większej ilości gotówki. Cztery lata temu zajęłam się biznesem, który rozwinął się dość dobrze. Partner na początku bardzo angażował się w ten biznes, ale jego mocną stroną nie jest jednak przedsiębiorczość. Ponieważ biznes ma specyficzny, „kobiecy” charakter, to poniekąd dlatego nie bawiło go angażowanie się w ten sposób zarabiania. Od zawsze pracował na etacie, gdzie wychodził na 8 godzin do pracy i wracał do domu, po czym siadał do nieudanych prób tworzenia innych biznesów, które niestety nigdy nie przyniosły mu ani grosza. Bawiło go to, co robił, ale ostatecznie niczego nie kończył, by ujrzało to światło dzienne i potencjalnych klientów.
Ponieważ będąc jeszcze nastolatką, najwięcej kłótni rodzinnych, po których zamykałam się w pokoju i wypłakiwałam oczy, spowodowanych było na tle telewizora i tego, kto co może wieczorem obejrzeć, dlatego też zdecydowałam, że w moim domu nie będzie w ogóle takiego sprzętu. Wiem, że gdybyśmy go posiadali, siedziałby przed ekranem jak zahipnotyzowany, gdyż daje tego świadectwo za każdym razem, gdy wyjeżdżamy na urlop i w hotelu jest telewizor. Gdybyśmy mieli telewizor w domu, wiem, że mój partner nie miałby umiaru w jego oglądaniu. Już od szkoły średniej pracowałam w różnych pracach dorywczych i zawsze lubiłam mieć swoje pieniądze i być niezależną. On natomiast pierwszą pracę podjął, kiedy rodzice zaproponowali mu wyprowadzenie się z domu. Było to więc z narzuconego z góry źródła. Kiedyś blokowało go to, że jak nie miał pracy, to pieniądze nie wpływały na jego konto, teraz natomiast wydaje się nie przejmować taką sytuacją i zawsze polega na mnie, gdy przychodzi do płacenia rachunków, a jego konto jest puste. Ja natomiast przeżywam potworny stres za każdym razem, gdy muszę wypłacić pieniądze z konta. Mimo że nie narzekamy na skrajną biedę, ale ja przeżywam chandrę za każdym razem, nawet gdy wydaję większą sumę na domowe zakupy. Pamiętam, że moja mama też zawsze tak się zachowywała, stres zżerał ją przy wydawaniu każdego grosza.
Poprzez swoją obecną pracę podniosłam znacznie standard naszego wspólnego życia, z czego on bardzo chętnie korzysta. Za każdym razem, gdy tylko coś się wali, wypominam mu w coraz to mocniejszych słowach jego niezdolność do zarabiania pieniędzy i nieudacznictwo życiowe. Za każdym razem po takiej kłótni czuję się okropnie i ostatnio nawet mam coraz więcej myśli na temat utopienia swoich smutków w butelce alkoholu. Nie sięgam jednak po takie rozwiązanie. Kłótnie na tle „jego błędów” zdarzają się niemal codziennie. Niemal codziennie zaistnieje sytuacja, w której karcę go i mówię, że mógł coś zrobić inaczej, lepiej, tak jak ja bym to zrobiła. Wiem, że w ten sposób absolutnie wykluczam jego prawo do postępowania w sposób, w jaki on chciałby postąpić i tylko moje postępowanie wydaje mi się słuszne. On nigdy nie chce podejmować żadnych ryzykownych decyzji. Pracując 8 godzin dziennie, nie miał nigdy czasu, aby w ciągu dnia rozwinąć jakiś biznes. Dlatego zaproponowałam mu, aby pomyślał o odejściu z pracy i próbie rozwinięcia biznesu, podczas gdy ja przyniosę gotówkę do domu. Próby te są bardzo mozolne, aczkolwiek zaczęły już przynosić pierwsze rezultaty. Obiecywałam sobie, że przestanę go karcić i wypominać jego nieudolność, ale z każdym nawet małym błędem nie potrafię się powstrzymać od podniesienia tonu i użycia wulgarnych słów pod jego adresem. Wpadam czasem w taką wściekłość, że nie wiem już, o co mi na początku chodziło. Wiem tylko, że to z jego winy jestem nieszczęśliwa.
Rozważam możliwość odejścia od niego, aby móc zacząć życie bez obrażania go, gdyż jest bardzo dobrym człowiekiem, nigdy nie podniósł na mnie głosu ani nie obraził, a ja często myślę, że musi mnie nienawidzić wewnątrz za moje wybuchowe zachowanie wobec niego. Ja jednak zastanawiam się, czy mogłabym znaleźć kogoś, kto nie będzie w pełni żerował na moich osiągnięciach. Jest mi go jednak szkoda za każdym razem, gdy myślę o zostawieniu go samemu sobie. Nie wiem, czy to jest miłość, która nie pozwala mi odejść, czy też litość dla niego, ale z tych dwóch rzeczy raczej głosowałabym na to drugie. Poza tym boję się, że nie znajdę tak wyrozumiałej osoby jak on, ale z kolei on doprowadza mnie do szału.
Mamy w planach ślub (jesteśmy obecnie zaręczeni) i ja chciałabym mieć dziecko, ale w ogóle nie widzę w nim potencjału na ojca mojego dziecka. Chciałabym urodzić za jakiś rok, ale nie myślę o nim jako o odpowiedzialnym partnerze i ojcu. Powód, dla którego tak myślę jest taki, że często, gdy jestem gdzieś w trasie (dużo jeżdżę), on ma wyciszony telefon i nie myśli, że mogłabym go nagle potrzebować. Tak samo myślę, że cała historia z dzieckiem spadłaby na mnie. Jego szacunek do mnie też zawsze pozostawiał wiele do życzenia. Każde urodziny czy inne okazje zawsze były „załatwiane” po macoszemu. Na pierwsze urodziny dostałam biżuterię z przydrożnego kiosku zapakowaną w kopertę z mojego biurka. Poza tym zaraz po wręczeniu mi tego prezentu usiadł jak co dzień do komputera. Zrobiłam mu wtedy taką awanturę, że każde następne okazje były już trochę lepsze. Poprzez to, że on traktuje moje specjalne dni w ten sposób, ja też podeszłam do tego tak samo. W moim poprzednim związku zawsze takie okazje traktowaliśmy jak wyjątkowe święto.
Na zakończenie dodam jeszcze, że ze względu na taką sytuację w naszym związku straciłam zupełnie pociąg seksualny do tego człowieka. On natomiast ma bardzo często ochotę na seks, jednak brak w tych działaniach jakiegokolwiek smaku lub romantyzmu. Wszystko zawsze jest takie samo, nie ma w tym żadnej wymyślności, dopóki ja nie zadecyduję, że chcę czegoś innego. Podobnie jak we wszystkich podróżach, wyjazdach czy atrakcjach - to ja zawsze wymyślam, gdzie jedziemy lub co robimy i planuję cały nasz wolny czas. Natomiast myśląc o dziecku, nie mogę wprost przejść przez element uprawiania miłości. Chciałabym mieć dziecko, ale jego poczęcie wywołuje we mnie utratę chęci do jego posiadania. Mam nadzieję, że będziecie w stanie jakoś mi pomóc. Z niecierpliwością czekam na Waszą odpowiedź. Pozdrawiam.