Rozwieść się czy poczekać jeszcze na efekty terapii?

U mojego męża lekarz psychiatra stwierdził depresję. Mąż zdecydował się na wizytę u lekarza w momencie gdy już praktycznie podjęliśmy decyzję o rozwodzie. Sytuacja od tamtej pory niby poprawiła się (mam wrażenie, że bardzo pozornie - chociaż wiem też, że taka terapia postępuje małymi kroczkami i trzeba czasu i cierpliwości żeby zobaczyć jej końcowy efekt), a jednak nie potrafię sobie poradzić z tą sytuacją. Jest we mnie mnóstwo wątpliwości i niepewności, a najgorsze jest to, że tak naprawdę to nie wiem co w zasadzie dolega mojemu mężowi - depresja to dość rozległe pojęcie i nie wiem co tak naprawdę może wnieść leczenie, a czego ono w nim nie zmieni.

W moim postrzeganiu nasze życie codzienne od momentu podjęcia terapii zdecydowanie się poprawiło - co już jest ogromną pozytywną zmianą, lecz w żadnym stopniu terapia ta nie wpływa na rozwiązanie kluczowych kwestii, będących od początku jej trwania przesłankami dla mnie do podjęcia decyzji o rozwodzie. Lekarz prowadzący terapię nie określił nam na czym polega schorzenie męża z wyjątkiem tego, że mąż jest introwertykiem, a zaburzenie ma podłoże charakterologiczne, co nie jest dla nas żadną nowością. Dlatego postanowiłam zgłębić ten temat w literaturze medycznej przystępnej dla laika w tej dziedzinie.

Wiele lat wspólnego życia i znajomości męża każe mi przypuszczać, że problemy z którymi się boryka to problemy bardziej natury osobowościowej, związane z wychowaniem w rodzinie o pesymistycznym i krytycznym nastawieniu do życia, bez głębszych więzi emocjonalnych, budowaniu relacji międzyludzkich - nawet wewnątrz rodziny - opartych na braku zaufania wzajemnego oraz do innych ludzi, a wręcz wrogiego nastawienia do innych ludzi, ateizmu z góry wykluczającego wzbogacanie osobowości o głębsze wartości takie jak wiara, nadzieja, wspólnota, troska o innych (nie mówię tu wprost o religii lecz o wartościach jakie niesie ze sobą wychowanie w wierze).

Mąż raczej jest w życiu pasywny, wręcz zależny od innych, nie jest zainteresowany podejmowaniem kroków w zakresie kształtowania życia swojego i rodziny. Nie podejmuje inicjatyw służących samorealizacji czy też ulepszeniu życia rodziny. W oparciu o źródła jako laik sądzę, że jego zaburzenie ma przewlekły charakter coś w rodzaju dystymii - przez wiele lat nie podejrzewałam, że jego zachowanie i sposób bycia może być wynikiem choroby lecz sądziłam, że to taki typ charakteru i osobowości, stąd tez decyzja o rozwodzie. Tym bardziej, że wobec znajomych i rodziny zachowywał się zupełnie inaczej niż wobec mnie - tak naprawdę wszyscy wokoło nas sądzą, że jesteśmy wzorową parą. Nie zauważałam też objawów charakterystycznych dla manii, co najwyżej drażliwość no i takie swoiste wyjałowienie emocjonalne.

Lekarz prowadzący nie wyjaśnił, pomimo moich pytań, na czym ma polegać leczenie i jaki oczekiwany skutek powinny wywołać leki. Terapia jest wyłącznie terapią farmakologiczną (bez praktycznie żadnej psychoterapii). Mąż nie jest raczej zainteresowany głębszym poznaniem ani swojej choroby ani leczenia. Sądzi, że nie jest to mu do niczego potrzebne, że wypełnia zalecenia lekarza, a efekty jakie dotąd przyniosła terapia są dla niego wystarczające i w zasadzie nie ma większych oczekiwań, zaś moje oczekiwania są być może zbyt wygórowane. Postawa męża nie dziwi mnie wiedząc, że może on nie być świadomy potrzeby kształtowania w sobie innych zachowań, zwłaszcza w relacjach z ludźmi i w związku, a mnie skłania do ponownej oceny czy ta nasza "ostatnia szansa", jaką jest terapia faktycznie, będzie dla nas satysfakcjonująca (leki przecież mu tego nie wskażą ani nie powiedzą, a psychoterapii nie ma).

Ponieważ nie wiem do końca na czym tak naprawdę polega schorzenie męża ani jakie efekty ma przynieść terapia trudno jest mi zaakceptować całą tą sytuację (zarówno chorobę, jak i leczenie), powoduje to we mnie ogromną niepewność i życie polegające na ciągłym wahaniu pomiędzy wyborem samotnego wychowywania dzieci a kontynuowaniem małżeństwa. Życie w bieżącym roku skupiłam niemal wyłącznie na mężu i naszym związku, a tym samym nie poświęcam wystarczającego czasu, energii i uwagi ani dzieciom, ani pracy, ani dążeniu do samorealizacji i zaniedbując kontakty towarzyskie. Prośba męża i nasze wspólne ustalenie, że o rozpoczęciu terapii i naszych problemach małżeńskich nie będziemy informować rodziny ani znajomych powoduje, że jestem w tym wszystkim bardzo osamotniona i coraz częściej mam wątpliwości czy moje oceny są prawidłowe i czy zachowuję w tym wszystkim właściwą obiektywność.

Odnoszę wrażenie, że im dłużej trwa terapia i im więcej o tym myślę tym bardziej jestem zagubiona w pojmowaniu nie tylko tego problemu, ale w tym momencie i relacji międzyludzkich i powoduje to w pewnym sensie utratę własnej osobowości i pewności postrzegania świata w sposób, który do tej pory nie budził we mnie wątpliwości. Przyczyniły się do tego również wspólne wizyty u lekarza prowadzącego męża, których zaniechałam, gdyż utraciłam zaufanie do lekarza. Zaufanie męża tez jest ograniczone, ale leki pomagają, więc nie chcemy nic psuć zmieniając terapeutę... Uczucie jakim darzę męża i odpowiedzialność za rodzinę, a także odpowiedzialność za Niego samego wobec choroby, która się nam po latach zmaterializowała diagnoza lekarską, utrudnia podjęcie radykalnej decyzji o zakończeniu związku, z drugiej strony rozchwianie emocjonalne, które bardzo mnie męczy wewnętrznie i poczucie, że zaniedbuję inne sfery życia nie rozwiązując jednocześnie problemu w małżeństwie popycha mnie do podjęcia decyzji o rozwodzie wyłącznie dla odzyskania własnego spokoju i chęci rozpoczęcia nowego życia.

Proszę więc o poradę, wobec której nie oczekuję podjęcia za mnie decyzji co do mojego związku, lecz pokazania sposobu poradzenia sobie z tą trudną sytuacją w jakiej się znajduję, pomocy w określeniu czy moje postrzeganie tego problemu jest właściwe i pomocy w odzyskaniu równowagi emocjonalnej, która nigdy wcześniej w moim życiu nie była tak mocno zachwiana (płaczę, dokonuję rzeczy, które zaskakują mnie samą, nie sypiam po nocach, nie mogę się na niczym skoncentrować co znacznie utrudnia mi pełnienie odpowiedzialnych obowiązków w pracy, mam do siebie żal, że nie cieszę się z tego że przecież jest lepiej niż było i że nie wspieram męża w sposób w jaki powinnam to robić, choć zwykle pomimo problemów małżeńskich byłam osobą wobec innych ludzi otwartą, zawsze chętną do bezinteresownej pomocy, kontaktową, radosną i optymistyczną). Bardzo proszę o pomoc, bo gubię się w swoim własnym życiu z każdym dniem bardziej i j nie wiem co mam robić zwłaszcza, że w mojej miejscowości nie ma żadnego ośrodka pomocy dla rodzin osób depresyjnych.

KOBIETA, 31 LAT ponad rok temu

Witam!

Zmaga się Pani z bardzo trudnym problemem i ma Pani prawo w tej sytuacji czuć się zagubiona, zdezorientowana i przytłoczona. W takiej sytuacji powinna Pani zadbać również o siebie i dzieci. Mąż przyjmuje leki i radzi sobie jak umie ze swoją chorobą. Natomiast Pani zapomina o sobie, przez co czuje się coraz gorzej.

Nie powinna Pani żyć wyłącznie problemami męża. Proszę myśleć o sobie i znaleźć czas tylko dla siebie. Również dzieci powinny mieć możliwość rozładowania napięcia emocjonalnego i relaksu, by mogły sprawnie funkcjonować. Może Pani dowiedzieć się o możliwości podjęcia się terapii małżeńskiej (np. w Centrum Interwencji Kryzysowej, Centrum Pomocy Rodzinie). Informacje na temat takich ośrodków w swojej okolicy może Pani uzyskać w OPS-ie lub w telefonie zaufania dla osób w kryzysie.

Warto jest dowiedzieć się, co oferują ośrodki w Pani miejscowości. Może Pani rozpocząć terapię wraz z mężem i postarać się rozwiązać problemy pomiędzy Wami. Będziecie mieli szansę na wyjaśnienie sobie trudnych kwestii, pracy nad problemem męża oraz pogłębieniem więzi.

Myślę także, że nie powinna Pani wszystkiego dusić w sobie. Może ma Pani zaufaną osobę, z którą może o tym rozmawiać? Rozmowa o problemach z osobą z zewnątrz pozwoli Pani zmniejszyć napięcie emocjonalne, poznać nowy punkt widzenia oraz wspólnie znaleźć nowe możliwości rozwiązania problemów. Jeśli nie ma Pani takiej osoby w swoim otoczeniu, może się Pani dowiedzieć, czy w okolicy funkcjonują grupy wsparcia. Również tam uzyska Pani pomoc, wsparcie i zrozumienie. Myślę, że są one bardzo Pani obecnie potrzebne. Także telefon zaufania jest możliwością uzewnętrznienia Pani emocji i trudności. W takiej sytuacji jest Pani anonimowa, a podane informacje pozostają wyłącznie pomiędzy Panią a konsultantem.

Mam nadzieję, że uda się Pani znaleźć odpowiednią dla siebie formę pomocy. Jednak ze względu na Pani trudną sytuacją oraz samopoczucie zalecałabym bezpośredni kontakt z psychologiem

Pozdrawiam

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty