Wpływ gwałtu na życie seksualne
Mam 23 lata. Od pół roku mieszkam z moim facetem. Na co dzień wszystko układa się nam świetnie. Czuję się kochana, doceniana, piękna... Nauczyłam się kochać samą siebie. Nigdy nie byłam tak szczęśliwa. Jedyny problem jaki mamy jest taki, że seks przestał sprawiać mi przyjemność. Nie sprawiają mi przyjemności pieszczoty, nie mówiąc już o samym seksie. W ciągu dnia okazujemy sobie bardzo dużo czułości w postaci pocałunków czy przytulania. Mam nawet ochotę na seks, tylko jak przychodzi co do czego, to głowa ma ochotę, a ciało nie, a potem to nawet myśleć nie mogę, bo są już tak negatywne. Wtedy czuję nienawiść do siebie, że tak myślę.
Przy poprzednich związkach nie zdarzały mi się takie rzeczy i seks to była najprzyjemniejsza rzecz pod słońcem. Chociaż był jeden problem z seksem już w moim życiu pomimo młodego wieku, z którym nie potrafiłam sobie poradzić. Po uzyskaniu pełnoletności pojechałam do pracy za granicę, żeby osłuchać się i nauczyć się do matury, dobrze mówić po angielsku, która wtedy była najważniejsza, żeby się dostać na wymarzone studia. Wszystko przed wyjazdem było zapięte na ostatni guzik. Miałam gdzie mieszkać - u znajomych rodziców, była załatwiona praca. Tuż przed samym wyjazdem okazało się, że nie ma pracy ani mieszkania, a bilety już kupione z oszczędności małolata. Odezwała się znajoma ojca z Londynu, która zaproponowała nocleg przez 4 tygodnie. Pomyślałam, znajdę pracę, potem mieszkanie, 3 miesiące zleci, zarobię coś i będę mogła pomóc finansowo mamie. Na miejscu z 4 tygodni zrobiły się 2, z pracą jeszcze krucho. W mieście naiwna, młoda pytałam innych Polaków czy nie mają miejsca albo pokoju do wynajęcia i znaleźli się tacy. Dom, dwa małżeństwa, jakiś facet i jeden wolny pokój dla mnie. Dobra, powiedziałam, że biorę. Miałam z tym gościem mieszkać parę dni, potem miał się wyprowadzić i miałam mieć pokój. Dostałam swoje łóżko, potem łóżko też mi zabrał wraz z godnością i szacunkiem do siebie, kiedy mnie zgwałcił.
Po powrocie do kraju brzydziłam się moim mężczyzną. Pół roku problemy z seksem, niby rozumiał, ale przez kolejne 3 lata w kłótniach mu uciekało parę niemiłych słów i obelg. Myślałam - będę silna, dam radę. Nikt o tym nie wiedział prócz przyjaciółki i faceta, nie chodziłam do specjalisty. Miałam ważniejsze sprawy na głowie, bo przez kolejne 5 lat mój ojciec rozpijał się coraz bardziej, sajgon w domu to mało, a wraz z nim wstyd i siniaki. Ucieczka ze swoich problemów w problemy ojca wydawała mi się ratunkiem, bo w głębi duszy z niczym sobie nie dawałam rady, a na zewnątrz piękny pancerzyk i nikt by nic nie mógł złego powiedzieć, bo zawsze z uśmiechem na twarzy. No i znalazłam mężczyznę, przy którym dosięgam nieba i nie potrafię cieszyć się wszystkim, pewnie to co się wydarzyło miało na to wpływ, że nie potrafię całej siebie mu oddać.
Przypomniało mi się, że na początku z seksem z aktualnym partnerem, po długim okresie kiedy nie było nikogo, było krucho, ale dobrze. Potem jak grom z jasnego nieba spadły wspomnienia. W trakcie seksu potrafiłam znaleźć w sobie tyle nienawiści do siebie, że co ja zrobiłam i że byłam taka głupia, że musiałam uciekać z łóżka. Bałam się, że zrobię coś złego partnerowi. Zdarzało mi się też w trakcie odsunąć się i popaść w tak skrajne emocje, że nie mogłam przez bardzo długo przestać płakać. Partner wie i wiedział o wszystkim, ale też nie radzi sobie z tym wszystkim, jak i ja. Proszę o pomoc.