Twój przewodnik po zdrowiu

  1. Opisz swój problem. Pomożemy Ci znaleźć odpowiedź w bazie ponad miliona porad!
  2. Nie ma informacji, których szukasz? Wyślij pytanie do specjalisty.
Rozpocznij
7 6 6 , 5 5 4

odpowiedzi udzielonych przez naszych ekspertów

Rzetelnie + Bezpiecznie + Bezpłatnie

Zdrowie psychiczne: Pytania do specjalistów

Jak uporać się z nieustannym lękiem?

Witam, jestem 19 letnią dziewczyną. Gdy miałam 9 lat moi rodzice się rozwiedli, ponieważ mój ojciec jest alkoholikiem. Mimo to zawsze miałam żal do matki, a nie do ojca. Wśród swoich rówieśników, i ogólnie wśród ludzi, często czuję...

Witam, jestem 19 letnią dziewczyną. Gdy miałam 9 lat moi rodzice się rozwiedli, ponieważ mój ojciec jest alkoholikiem. Mimo to zawsze miałam żal do matki, a nie do ojca. Wśród swoich rówieśników, i ogólnie wśród ludzi, często czuję się wyizolowana. W kontaktach z ludźmi zazwyczaj czuję się niepewnie, jestem nieśmiała. Czuję, że nikt nie jest w stanie mnie polubić, ponieważ nie mam nic do zaoferowania. Jestem nudna, bardzo małomówna, bez żadnej inicjatywy, po prostu beznadziejna. Często mam poczucie winy, gdy próbuję coś zrobić dla siebie, stanąć w obronie swoich praw itp. Nie mam żadnych motywacji do działania. Moim jedynym dążeniem było znalezienie osoby, która mnie zrozumie całkowicie, bezgranicznie pokocha, nada sens mojemu życiu, wypełni pustkę i będzie ze mną do końca. Wydawało mi się, że znalazłam już kogoś takiego, ale pół roku temu mnie zostawił właśnie z powodu moich problemów ze sobą. W sumie zawsze każdy ze mnie rezygnował, więc nie powinno mnie to dziwić. Teraz nie widzę sensu w życiu, żadnych perspektyw, nadziei. Cały czas jestem przygnębiona, nie potrafię się cieszyć, nie umiem po prostu żyć. Boję się, że życie może się stać nie do zniesienia i jedynym wyjściem będzie samobójstwo. Ale jednocześnie nie chcę tego, bo boję się śmierci 24/h. Czuję się jakbym już stała nad grobem i miała umrzeć w każdej chwili. Ciągle jestem niespokojna, często miewam ataki lęku, najczęściej gdy kładę się spać (właściwie mam to co noc, ale z różnym nasileniem), wydaje mi się wtedy, że zaraz umrę, panicznie się boję. Mam wtedy wrażenie, że zaraz zemdleję, duszę się, mam uczucie gorąca, drętwienia, serce wali mi jak szalone itd. Mam problemy ze snem, często nie mogę zasnąć do świtu, albo mam bardzo płytki sen i budzę się co chwilę. W dzień natomiast mam problemy żołądkowe, poza tym mam skłonność do przypisywania sobie różnych chorób, podczas gdy badania na nic nie wskazują. Stale towarzyszy mi lęk, nie wiem jak się go pozbyć. Nie mam już siły dłużej zamartwiać się bez przerwy, zastanawiać się czy zaraz umrę i nie zdążę zrobić wszystkiego co bym chciała (a mimo to nie robię kompletnie nic z tego). Co powinnam zrobić? Czy jest jakaś szansa, żebym zaczęła żyć normalnie, cieszyć się tym życiem, nie myśleć bez przerwy o śmierci, o tym, że umrę i wszystko się skończy? To mnie strasznie przybija. Proszę o jakąś radę, wskazówkę, cokolwiek...

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Magdalena Boniuk
Mgr Magdalena Boniuk

Boję się, że nie dam sobie ze sobą rady. To nerwica czy depresja?

Witam! Mam poważny problem, bo od ponad czterech miesięcy mam dziwne objawy - nie są one częste, zdarza się to dwa-trzy razy w ciągu miesiąca. Uczucie gorąca w głowie, drętwienie i dygotanie kończyn dolnych. Nie mogę się położyć spać, bo...

Witam! Mam poważny problem, bo od ponad czterech miesięcy mam dziwne objawy - nie są one częste, zdarza się to dwa-trzy razy w ciągu miesiąca. Uczucie gorąca w głowie, drętwienie i dygotanie kończyn dolnych. Nie mogę się położyć spać, bo boję się, że mi się coś stanie. W głowie czuję ogromne ciśnienie i puls. Po paru minutach dygotanie przechodzi do góry i zaczynam drżeć cala. Ostatnio zażyłam tabletkę przeciwbólową, bo myślałam, że dostanę wylewu. Z natury jestem osobą nerwową i dużo rzeczy mi przeszkadza. Proszę o pomoc, co mam robić, bo naprawdę boję się, że nie dam sobie ze sobą rady.

odpowiada 1 ekspert:
 Joanna Moczulska-Rogowska
Joanna Moczulska-Rogowska

Nerwica, depresja, czy coś poważniejszego ?

Witam, Jestem 23-letnim chłopakiem. Od dzieciństwa byłem spokojnym, cichym, przewrażliwionym dzieckiem. Zawsze miałem problem z zaaklimatyzowaniem się wśród rówieśników, choć nie było ku temu jakiś psychicznych lub fizycznych przeciwwskazań. Wydaje mi się, że spowodowane to było moim dystansem do wielu... Witam, Jestem 23-letnim chłopakiem. Od dzieciństwa byłem spokojnym, cichym, przewrażliwionym dzieckiem. Zawsze miałem problem z zaaklimatyzowaniem się wśród rówieśników, choć nie było ku temu jakiś psychicznych lub fizycznych przeciwwskazań. Wydaje mi się, że spowodowane to było moim dystansem do wielu spraw. W okresie dojrzewania zdarzało mi się wiele sytuacji problemowych, które kończyły się najczęściej epizodami nerwicowymi z wachlarzem objawów somatycznych i psychicznych. Nie chciałbym tu zanudzać dokładnymi przykładami, ale proszę mi wierzyć, że każda, nawet błaha się sytuacja kończyła się godzinnymi rozmyślaniami i zadręczaniem się i do tego wyżej wspomniane przykre objawy takie jak: kłopoty z sercem, bezsenność, potworne drżenie mięśni, ogólne rozbicie, problemy żołądkowe, natrętne myśli i ten ogromny lęk psychiczny, hipochondria. Powoli nie dawałem sobie rady sam ze sobą i to było główną przyczyną, by zgłosić się do lekarza (to było w 2007 roku). Wtedy usłyszałem diagnozę: nerwica lękowa, stany depresyjne i nerwica natręctw. Został mi przepisany lek z grupy SSRI, który miałem ściśle i rzetelnie sobie dawkować. Kurowałem się tym lekiem rok czasu, po czym wszystkie objawy udało mi się ograniczyć do zera, choć czasem zdarzały się niewielkie ataki nerwicowe. I wtedy zrobiłem chyba najgłupszą rzecz na świecie - samowolnie odstawiłem lekarstwo. Przez dłuższy okres było dosyć dobrze, ale niestety we wrześniu tego roku nerwica znów powróciła w sile dziesięciokrotnej. Przewinęły się chyba wszystkie objawy jakie można znaleźć w podręcznikach/ internecie: arytmia, kołatanie serca, nadciśnienie, drgawki, wymioty, hiperwentylacja, pisk w uszach, raz nawet straciłem przytomność, bóle i zawroty głowy, bezsenność, tiki, skubanie warg, płacz, niechęć do wyjścia z domu i potworny lęk przed utratą kontroli nad sobą (teraz, z perspektywy czasu wiem, że to raczej było nakręcenie się - dużo czytałem na temat chorób psychicznych i chyba trochę za bardzo wziąłem to do siebie). Do tych objawów doszło wiele takich, których nie miałem wcześniej (bynajmniej tak mi się wydaję): uczucie dziwności, strach przed dosłownie wszystkim. Był nawet taki okres kilku dni, że bałem się patrzeć w lustro, innym razem bałem się patrzeć w niebo. Trudno to opisać słowami, ale wszystko kojarzyło mi się z ogromnym lękiem, choć z drugiej strony przez cały czas zdawałem sobie sprawę co się ze mną dzieje. Postanowiłem znów zgłosić się do lekarza, zrobiłem test MMPI, przeprowadziłem rozmowę z lekarzem i potwierdziła się diagnoza napisana wyżej. Nerwica! Lekarz nie chciał szprycować mnie lekami i zalecił elektroakupunkturę. Jestem już po dwunastu zabiegach i sam nie wiem co o tym myśleć. Wiele objawów mi minęło, w szczególności somatyczne. Wielu sytuacji już się nie boję, ale ciągle czuje się jakoś taki nieswojo... Mam straszne wahania nastroju, w jednej chwili mogę być wesoły a za chwilę wątpię, że kiedykolwiek jeszcze wyzdrowieję. Nie myślę o przyszłości, bo nie wiem co będzie jutro. Lęk przed chorobą psychiczną trochę ustąpił, ale czasem zastanawiam się czy to nie cisza przed burzą. Boję się tego, że mógłbym zrobić komuś krzywdę, boję się myśleć. Dominuje w tym wszystkim wiele myśli natrętnych, że jestem taki, owaki, zbok - tak się nie da żyć. Mam wiele zainteresowań, planów, obowiązki wobec rodziny i dziewczyny, ale czuję, że to wszystko schodzi na drugi plan. Liczą się tylko moje natrętne myśli, lęki i objawy, które przypinam do siebie po wyczytaniu w internecie. Jedyny w tym plus, że jak jestem czymś zajęty to te myśli gdzieś uciekają i udaje mi się skupić na czymś a czasem nawet rozweselić/pożartować. Natomiast przeważnie czuję się wyssany i bez chęci do jakichkolwiek działań. Staram się trzymać jakoś kupy, pomaga mi rodzina i dziewczyna, ale wiem, że to ja sam muszę zacząć działać, a do tego brakuje mi sił i motywacji. Chciałbym poruszyć jeszcze jeden temat: mianowicie zdarzyło mi się ostatnio wieczorem, kiedy już zasypiałem takie uczucie, że słyszałem w myślach jakby ktoś powiedział jakieś słowo. Bardzo wyraźnie to słyszałem, ale jak napisałem to było tak jakby w głowie. Nie wiem być może to półsen, ale trochę zaczęło mnie to martwić czy przypadkiem nie słyszałem jakiś głosów, a to oznacza chorobę psych., a na to z kolei znów ogarnia mnie lękiem. Błędne koło. Jestem wyczulony aż do przesady na niektóre bodźce z zewnątrz. :) Czasem nawet jak słyszę coś to pytam się czy druga osoba słyszała to samo co i ja. Ostatnio za bardzo jestem przewrażliwiony. Dziękuje za wszelkie informacje.
odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Żyję pod presją by być kimś w tym życiu, lecz nie wiem czy tego dokonam. Co się ze mną dzieje?

Od pewnego czasu dość dziwnie się czuję, nie widzę sensu życia dalej, sądzę że w przyszłości niczego nie dokonam, najchętniej poszłabym już do grobu. Boję się ludzi nieznajomych ich spojrzeń na mnie, od razu sądzę, że są źle nastawieni do...

Od pewnego czasu dość dziwnie się czuję, nie widzę sensu życia dalej, sądzę że w przyszłości niczego nie dokonam, najchętniej poszłabym już do grobu. Boję się ludzi nieznajomych ich spojrzeń na mnie, od razu sądzę, że są źle nastawieni do mnie, choć jestem spokojną osoba niewywołującą konfliktów. Będąc młodsza o kilka lat przechodziłam przez chorobę skóry, wtedy słyszałam niemiłe słowa wobec swojej osoby, byłam poniżana w paru przypadkach, teraz jestem już prawie zdrowa, lecz czuję się gorzej niż wtedy. Żyję pod presja rodziny, by być kimś w tym życiu, lecz nie wiem czy tego dokonam, nie wierzę w siebie na tyle.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Jak pokonać problemy ze snem i wyleczyć zaburzenia schizoafektywne?

Choruję na zaburzenie schizoafektywne maniakalne. 3 m-ce temu odstawiony miałem lek normotymiczny z powodu niedoczynności tarczycy, biorę też inny lek normotymiczny i lek przeciwpsychotyczny w niedużych dawkach. Zauważyłem u siebie pewne objawy: mam zaburzenie snu (albo śpię większość dnia, czasami...

Choruję na zaburzenie schizoafektywne maniakalne. 3 m-ce temu odstawiony miałem lek normotymiczny z powodu niedoczynności tarczycy, biorę też inny lek normotymiczny i lek przeciwpsychotyczny w niedużych dawkach. Zauważyłem u siebie pewne objawy: mam zaburzenie snu (albo śpię większość dnia, czasami nawet po 15h albo problem z zaśnięciem i sen krótszy 4-6 h), mam natręctwo - dociekliwość myślową i zmniejszoną granice między snem a rzeczywistością (czyli po przebudzeniu tak z minutę odczuwam emocje lub budzę się z myślą, której nie mogę określić co ona znaczy, czego dotyczy, która pochodzi ze snu ), a ponieważ zacząłem szkołę trochę obawiam się, że lekarz będzie chciał wziąć na obserwacje lub przepisze coś mocniejszego, co mnie może zamulić. Proszę o radę, co zrobić?

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Jak przywrócić to, co gdzieś mi w życiu umknęło?

Jestem młodą osobą. Nigdy nie miałam żadnych problemów z wykonywaniem prostych czynności. Lecz zmieniło się to jakiś czas temu. Nie jestem już tak aktywną osobą, jaką byłam kiedyś. Nie mam ochoty na żadne formy rozrywki, jak już to pod wpływem...

Jestem młodą osobą. Nigdy nie miałam żadnych problemów z wykonywaniem prostych czynności. Lecz zmieniło się to jakiś czas temu. Nie jestem już tak aktywną osobą, jaką byłam kiedyś. Nie mam ochoty na żadne formy rozrywki, jak już to pod wpływem alkoholu jest to wszystko do zniesienia. Paraliżujący strach przeraża mnie gdy mam robić zakupy. Dlatego też unikam tego. Strasznie razi mnie światło dnia codziennego. Denerwuje się, gdy jadę autobusem. Nie wiem z czego to wynika. Ale najbardziej denerwuję się, jak przychodzi czas sprawdzania biletów. Cały czas udaje przed wszystkimi, że nic mi nie jest. Ale zauważam zmiany w ich zachowaniu w stosunku do mnie. Oddalamy się. Wiem, że powinnam powiedzieć im, że coś nie tak, ale nie chcę, aby wiedzieli. Bardzo bym była wdzięczna o jakąkolwiek radę, co dalej mam robić ze sobą. Chcę, aby moje życie wyglądało jak wcześniej. Nie użalam się nad sobą, bo to nic nie da. Chcę tylko złotego środka, który pomoże mi przywrócić to, co gdzieś umknęło.

odpowiada 1 ekspert:
 Joanna Moczulska-Rogowska
Joanna Moczulska-Rogowska

To depresja czy zaburzenia osobowości borderline?

Witam, od ponad pół roku mam stwierdzone zaburzenia osobowości typu borderline. Ostatnio od jakiś 2 tygodni nie mam na nic siły, leże cały dzień w łóżku i śpię i miewam myśli samobójcze. Wróciłam do cięcia się aby rozładować...

Witam, od ponad pół roku mam stwierdzone zaburzenia osobowości typu borderline. Ostatnio od jakiś 2 tygodni nie mam na nic siły, leże cały dzień w łóżku i śpię i miewam myśli samobójcze. Wróciłam do cięcia się aby rozładować emocje, lecz panuje nad tym, zdarzyło się to tylko dwa razy po półrocznej przerwie. Nie chcę się ciąć. A na uczelni robią się zaległości. Chciałabym bardzo żeby to się zmieniło. Czasami myślę, że to nigdy nie przejdzie, i że lepiej byłoby to wszystko skończyć. Byłam u lekarza 3 dni temu. Dostałam leki, takie same jak podczas pobytu w szpitalu, lecz po nich czuję się jeszcze bardziej ospała i zmęczona. Nie mam siły do życia. Czy to depresja, a lekarz nie zauważył czy to po prostu "nawrót" choroby. Podjęłam w tamtym tygodniu psychoterapię, lecz psychoterapeuta powiedział, że to będzie trwało latami abym wyszła na prostą. Boję się, że po raz kolejny zawalę studia. Pomóżcie.

odpowiada 1 ekspert:
 Joanna Moczulska-Rogowska
Joanna Moczulska-Rogowska

Czy schizofrenia i nerwica się razem wykluczają?

Witam. Chciałbym się dowiedzieć czy można mieć nerwicę i schizofrenię w tym samym czasie, bo laicy twierdzą, że to się wyklucza. Ja po psychozie dostałem silnych objawów lękowych - czy to się nie wyklucza?
odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Czy to były epizody hipomaniakalne?

Witam. Leczę się na zaburzenia schizoafektywne bez określonego typu czy to depresyjny czy inny. Chwilę przed wybuchem psychozy odczuwałem dziwnie znacznie podwyższony nastrój jak nigdy. Wzrosła mi znacznie samoocena. Snułem plany plany na przyszłość, wszystko widziałem jak przez różowe okulary....

Witam. Leczę się na zaburzenia schizoafektywne bez określonego typu czy to depresyjny czy inny. Chwilę przed wybuchem psychozy odczuwałem dziwnie znacznie podwyższony nastrój jak nigdy. Wzrosła mi znacznie samoocena. Snułem plany plany na przyszłość, wszystko widziałem jak przez różowe okulary. Ten stan trwał tydzień. Kilka miesięcy później znowu pojawił się ten sam stan lecz pojawił się zapał do uszczęśliwiana ludzi. Czynności, które chciałem wykonywać przypominały urojenia. Trwało to kilka dni. Miesiąc lub dwa temu pojawił się ten stan lecz był znacznie nasilony. Znacznie przeceniałem swoją wartości, czułem się potęgą i czułem się lepszy od innych. Wtedy pojawił się "szał" uszczęśliwiania ludzi i urojenia wielkościowe - chciałem stworzyć system operacyjny, który miał mi dać sławę, a ludzi uszczęśliwić. Tyle, że kompletnie nie umiem programować, dzięki mojej osobie miał przyjść Jezus na ziemię, byłem osobą, która miała uratować świat przed zagładą. Chciałem i tworzyłem nową, światową religię, która miała uszczęśliwić ludzi. Ten stan trwał kilka dni. Czy to mogła być hipomania? Brałem 2 antydepresanty, które mogły indukować manię lecz tego nie zrobiły. Poza tymd dłuższego czasu obawiam się spożywać pokarmów, które przynosi mój kolega. Obawiam się, że dodał tam płynów ustrojowych lub jakichś chemikaliów aby mnie podtruć. Czy to może być początek paranoi?

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Niepokój, huśtawka emocjonalna, drażliwość - co dalej?

Witam. Mam 17, za 4 miesiące 18 lat. Uczę się w liceum, mieszkam z rodzicami z którymi stosunki zawsze miałam dobre. Nie mam problemów rodzinnych na większą skalę. "Posiadam" grono przyjaciół i znajomych, na głowie mam też kota. Co jest...

Witam. Mam 17, za 4 miesiące 18 lat. Uczę się w liceum, mieszkam z rodzicami z którymi stosunki zawsze miałam dobre. Nie mam problemów rodzinnych na większą skalę. "Posiadam" grono przyjaciół i znajomych, na głowie mam też kota. Co jest nie tak? Kiedyś, za czasów początku gimnazjum byłam osobą mało pewną siebie. Pod koniec tego okresu zdobyłam tę pewność, lepiej czułam się wśród ludzi, zaczęłam być komunikatywna i "wszędzie było mnie pełno". Od pewnego czasu znowu tracę tą pewność siebie. Przejmuję się opinią środowiska, tłamszę w sobie emocje. Coraz więcej i częściej narzekam na siebie. Mam skoki wiary we własne możliwości (zajmuję się fotografią - odnoszę już pewne drobne sukcesy w tej dziedzinie), jednego dnia jestem z siebie zadowolona, dumna z kolejnej wystawy, następnego mam ochotę rzucić tym. Zdarza się to coraz częściej. Ciągle też odczuwam pustkę. Boję się samotności. Boję się zostawać sama w domu wieczorem. Wpadam wtedy w histerię, płaczę, klnę. Wydaje mi się, że coś widzę, że coś słyszę. Mam problemy z zasypianiem, przynajmniej dwa razy w tygodniu. Jakiś czas temu przed zaśnięciem miałam wrażenie, że trzęsie mi się łóżko. Pociłam się, serce waliło jak młot. Ogółem dopadają mnie różnorodne lęki. Boję się wypadku śmiertelnego np. jadąc autobusem. Boję się zasnąć, bo co jeśli się nie obudzę. Jestem strasznie drażliwa, nerwowa ostatnio. Wahania nastroju, od euforii po stany totalnego rozbicia. Nadużywam słowa "nienawidzę", kiedy coś mnie zdenerwuje. Mam problemy z koncentracją i pamięcią. Myśli czasem przytłaczają mnie swoją ilością. Dużo gniewu we mnie. Jestem spięta często. Często też boli mnie głowa i mam zawroty głowy. Miewam też momenty takiej jakby "utraty świadomości", nie wiem czemu coś zrobiłam, ile minęło czasu, kiedy właśnie jestem... Często płaczę, ot tak zazwyczaj. Łatwo też się męczę, mam mało siły. Szybko drętwieją mi np. nogi, przechodzą mnie często takie "prądy" przez ciało. Przytłacza już mnie to. Proszę o radę.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Magdalena Boniuk
Mgr Magdalena Boniuk

Co to znaczy, że mam zaburzenia osobowości?

Mam 31 lat i leczę się na nerwicę depresyjno-lękową, a ponadto psychiatra twierdzi, że mam zaburzenia osobowości, że to leczy się tylko terapią, nie farmakologicznie. A ja nie potrafię znaleźć psychologa, którego obdarzyłabym autorytetem. Chcę wiedzieć co mi jest, czym...

Mam 31 lat i leczę się na nerwicę depresyjno-lękową, a ponadto psychiatra twierdzi, że mam zaburzenia osobowości, że to leczy się tylko terapią, nie farmakologicznie. A ja nie potrafię znaleźć psychologa, którego obdarzyłabym autorytetem. Chcę wiedzieć co mi jest, czym się objawiają te zaburzenia osobowości, bo za wiele tego już. Ponadto żyję ze schizofrenikiem, który mnie utrzymuje - aktualnie przebywa w szpitalu psychiatrycznym (6 nawrot psychozy), on ma 35 lat ja 31 i już nie mam siły na nic. Chcę umrzeć, tylko bezboleśnie.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Gdzie powinnam szukać jakiejkolwiek pomocy?

  Witam, należy zacząć od przedstawienia swojej osoby, a więc nazywam się K. , mam lat 17 i chciałabym metodą eliminacji poznać przyczynę moich problemów. Piszę anonimowo, gdyż nie jestem pewna czy kwalifikuję się do rozparzania pod względem nerwic lub...

  Witam, należy zacząć od przedstawienia swojej osoby, a więc nazywam się K. , mam lat 17 i chciałabym metodą eliminacji poznać przyczynę moich problemów. Piszę anonimowo, gdyż nie jestem pewna czy kwalifikuję się do rozparzania pod względem nerwic lub depresji. Na przełomie 6 klasy zaczęła mnie pobolewać głowa, bóle były średniego nasilenia i choć utrudniały mi czynności codzienne nie narzekałam zbytnio ze względu na to, że potrafiłam to pogodzić. Jednak martwiło mnie to i wykonywałam serie badań i testów. Kilkakrotnie miałam robione badanie EEG, badania krwi itp. Jednak wszystkie wyniki mieściły się w normie - nic złego w moim organizmie się nie działo. Mogę wspomnieć o tym, że zawsze podejrzewałam przyczyny emocjonalne. Z racji mojego wieku nikt nie brał tego pod uwagę, a ja sama także boję się poruszać ten temat - obawiam się "wyśmiania", tego, że popełniam błąd. Jestem osobą aktywną, nie mam problemów z nawiązywaniem kontaktów z otoczeniem, mam sporo kolegów a także "chłopaka " - nie powinnam się więc czuć osamotniona, jednak to uczucie towarzyszyło mi od najmłodszych lat. Przyjaźnie się z osobami, którym udzielam informacji o swoim stanie psychicznym, lecz nie lubię wspominać o moich domysłach względem pochodzenia bólów głowy. Szukałam pomocy u lekarzy. W gimnazjum zaniechałam "szukania przyczyny" intensywnie, raczej starałam się zdrowo odżywiać, prowadzić odpowiedni dla mojej dolegliwości typ życia (regularne odżywianie się, dbanie o potrzebne minerały itd. ). Rodzice, w szczególności ojciec, podsuwali mi różne artykuły o migrenach (gdyż lekarze których odwiedzałam, również prywatnie, stwierdzali, że ból jest możliwy w okresie dojrzewania dając mi nadzieję, że minie ) - stosowałam się do nich m. in. poprzez unikanie jedzenia, które mogłoby powodować objawy bólowe. Ostatnio również odwiedzam lekarza -neurologa począwszy od lipca, gdyż okres liceum jest jest dla mnie stresorem, poza tym nie potrafię uczyć się kiedy boli mnie głowa, co ostatnio zdarzało się częściej ze względu na szkodliwość leków starałam się ich unikać. Przepisał mi tabletki - regularnie stosowane miały zmniejszać częstotliwość "napadów" - problem w tym, że nie mam owych napadów, ból głowy jaki mnie dotyczy mogę określić jako stały, średniego natężenia, czasem pulsujący o zwiększonym natężeniu w przedniej i skroniowej części głowy. Lek nie działał na mnie dlatego lekarz zlecił mi wykonanie tomografii komputerowej głowy (CT), badanie nie wykazało żadnych szkodliwych i nieszkodliwych zmian w strukturze mózgu toteż doktor przypisał mi inny lek, gdyż skarżyłam się na problemy z nauką (głównie chodzi o koncentrację, ponieważ nawet mimo bólu uczę się bardzo dobrze ) oraz jeszcze jeden - w razie ostrzejszych bólów. Ciekawostką jest, że gdy uświadamiam sobie, że w danej chwili nie odczuwam bólu - on natychmiast się pojawia - lecz nie potrafię "odwrócić" tej reakcji skutkiem jest wobec tego ból. Ale to nie jest główny problem przejawiam też objawy psychicznej dysfunkcji - odczuwam lęk - nie potrafię jednak określić, czego się boję, frustracja, wiecznie mam zimne dłonie i stopy, uczucie kłucia w klatce piersiowej, czasem bóle brzucha, zaburzenia wzroku - często przy jednoczesnym silnym bólu głowy, problemy z zasypianiem (w ostatnim miesiącu również przewlekłe przeziębienie, apatia, problemy z zasypianiem) nudności, zawroty głowy. Jednak często bagatelizuje te objawy lub po prostu wstydzę się do nich przyznać. Wiem, że czynnikiem je wywołującym jest stres. Mimo mojego młodego wieku psychicznie nie czuję się nastolatką. Może być to spowodowane moim dzieciństwem. Przejdźmy więc do tego. Od maleńkości byłam wrażliwa i uczulona na ludzką krzywdę, naprawdę potrafiłam szukać winy u siebie i zadręczać się z powodu czyjegoś nieszczęścia - w gruncie rzeczy uważam jednak to za słabość, dlatego nie przyznaję się do uczuć przed innymi - panicznie boję się odrzucenia. Kiedy miałam lat 8 - 9 w moim, dotychczas spokojnym choć wiecznie "głośnym " domostwie zaczęło się psuć. Rodzice się kłócili i podjęli decyzje o rozwodzie. Na początku codziennie płakałam, gdy krzyczeli, awanturowali lub nawet bili się, Oni jednak nie reagowali na mnie - rozumiałam, że są zbyt zaabsorbowani sobą - więc z czasem stałam się bierna - płakałam w zaciszu pokoju. To wszystko trwało jakieś 2 lata. Był moment, kiedy się pogodzili i narodził się mój brat. Sprawa rozwodowa została więc wycofana. Jednak pamiętam, że nawet, gdy matka była w ciąży rodzice potrafili bić się do krwi, nie bacząc na "błogosławieństwo losu "'. Potem wszystko przycichło i było dobrze. Kiedy brat miał około 2 lat awantury powróciły. Ja - jako starsza siostra - patrzyłam jak mój brat z czasem popełnia te same błędy co ja. Starał się przerywać kłótnie, płakał. Oczywiście ja nie byłam obojętna, wtórowałam mu. Jednak oboje zauważyliśmy, że to nie działa. Pamiętam nawet chwile kiedy rodzice "kłócili się" a my - jak gdyby nigdy nic - bawiliśmy się w swoim pokoju. Wtedy, mając te max. 11-12 lat nie do końca jeszcze rozumiałam i nie przejmowałam się aż tak tą sprawą. Jednak, gdy zaczęłam dojrzewać to powróciło (podejrzewam, że to był okres pierwszego stresu mogącego powodować migreny). Pamiętam, że nie "lubiłam" zbytnio swoich rodziców kiedy zaczęłam organizować sobie swoje, i ich życie, w głowie. Ratunkiem wtedy była moja ukochana babcia. ZAWSZE potrafiła pomóc i mimo że jej nie mówiłam, miałam uczucie, że rozumie to pomagało. Pogodziłam się więc i sobie egzystowałam. Tłumaczyłam sobie, że przecież każdy ma problemy, każda rodzina, że taka jest ogólna sytuacja człowieka. Rozmawiałam na "poważniejsze tematy " z tatą, mama moim zdaniem po prostu się do tego nie nadawała. Nie narzekałam. Za przykład miałam babcię - małżeństwo z drugim mężczyzną, a moim bezpośrednim dziadkiem nie było także udane, zatem wierzyłam, że tak pewnie jest i da się z tym żyć. Dziadek miał kochanki (rozwód moich rodziców też był skutkiem takiej sytuacji ), pił i bił babcię, a także swoje własne dzieci. Nienawidziłam go. Mieszkali razem jednak, ja w gimnazjum będąc co dzień przychodziłam do babci po lekcjach (wszystkie wnuki siedziały tam po szkole - dodam, że jestem najstarsza) - jej mieszkanie było swoistą oazą. Dwa lata temu babcia zaczęła chorować i w niespełna rok później zmarła na raka. To był 31 sierpnia, następnego dnia miałam iść do klasy trzeciej gimnazjum. To był szok. To było straszne i do teraz nie mogę powstrzymać łez na choćby wspomnienie o tej sytuacji 3-miesięczną żałobę przechodziłam od stóp do głów na czarno, nie miałam najmniejszej chęci do życia - ona była wtedy tak ważna. Ogólna sytuacja rodzinna poleciała na łeb na szyję. Rok apatii ogólnej. Lecz nikt o tym nie wiedział, ja zawsze jestem uśmiechnięta, wesoła i przoduje na tle klasy, mimo smutku - nie potrafię go okazywać przy innych. Nie mogę więc dociec przyczyny i pomocy. Smutek musiałam czymś, i kimś wypełnić. Zajęłam się nauką, "dla babci" zdobyłam średnią jaką jej zawsze obiecywałam 5,5 (niewielka różnica do poprzednich, ale taka miała być w klasie 3 i taka była). Znalazłam chłopaka, drugiego, gdyż pierwszy okazał się niedojrzały. Po rocznym związku z X. i dostaniu się na biochemiczny profil zaczęły się komplikacje. X. nie miał ojca (popełnił samobójstwo za młodu syna), chciałam mu pomóc, gdyż naprawdę przejęłam się jego sytuacją, ale nie potrafiłam. Jako, że traktowałam związek poważnie powstawały kłótnie i "zerwania" - bardzo wpływało to na moje samopoczucie. Od czasu śmierci babci odsunęłam się także od rodziny, rzadko rozmawialiśmy, a powtarzanie mojego ojca "jakie ty możesz mieć problemy, masz dopiero 17 lat " powodowało strach i płacz. Zdarzało się, że potrafiłam rozpłakać się na sam widok taty, co mnie samą dziwiło. Byłam wiec praktycznie sama, bo z X. raczej nie rozmawiałam o swoim stanie emocjonalnym, ale kochałam go, dlatego mój nastrój często był uzależniony od naszej relacji. Na początku 1 klasy w liceum, w ubiegłym roku Ojciec mojego kolegi z klasy popełnił, jak się później dowiedziałam, samobójstwo. Starałam się pomagać Y., rozmawiałam z nim kiedy wrócił do szkoły (wtedy jednak myślałam, że ojca stracił w wypadku). Po takich szczerych rozmowach ulżyło mi na duchu, pomogło mi to psychicznie, koledze Y. także, skutkiem takich rozmów stało się uczucie, którym mnie żywił Y, a do którego ja nie chciałam i nie mogłam (związek z X. - szczęśliwy) się przyznać. Gdy od Y. dowiedziałam się, że jego ojciec także popełnił samobójstwo nie wiedziałam przez dłuższy okres czasu jak reagować. Wmawiałam sobie, że to moja wina! Że to nie przypadek, że przyciągam takich chłopców, że nie powinnam istnieć, bo wszystko z czym mam styczność w pewnym sensie umiera. Zdarzyło się także, że Matka X. znalazła mnie i jego w dwuznacznej sytuacji, dowiedzieli się o tym moi rodzice - chyba oboje chcieliśmy wtedy to wszystko skończyć, tyle, że ja zaczęłam miewać myśli samobójcze. Poczucie winy, moja głupota. Nie chciałam żyć. Pod koniec klasy mój związek z X. stal się b. burzliwy, X. nie widział ze mną przyszłości, ja dosłownie błagałam go wtedy, ażeby został, ale to było kwestią czasu. Ogólnie rzecz biorąc byłabym dziś z X. , gdyby nie fakt, że w wakacje sytuacja w domu zaczęła nabierać tempa. Kłótnie, coraz częstsze czepianie się o nic, mój płacz, o którym nikt nie wiedział - to wszystko się nasiliło. Pod koniec sierpnia przeziębiłam się i byłam osłabiona, poczucie osłabienia było silne, choć to zwykle przeziębienie, do tego rocznica (2lata) śmierci babci, początek szkoły, a także kłótnie w domu spowodowały potrzebę uzyskania pomocy. Oczywiście zaczęłam od X. jeszcze w wakacje mu "narzekałam" i w sumie nie otrzymałam pomocy. Zaważyła wyprowadzka ojca (miała trwać 2tygodnie), ale i tak nie wiedziałam co robić. X. mi nie pomógł - to oznaczało koniec, nie chciałam zostać sama ze swoimi problemami, w obawie nawet o własne życie zwróciłam się do Y. On okazał dorosłość, na której mi zależało, pomógł mi. Jego też kochałam, ale wtedy poczułam się dodatkowo źle, gdyż Y. wiele razy chciał się spotkać, mówił mi, że mnie kocha, był tak zdesperowany po śmierci ojca i po odrzuceniu z mojej strony, że wspominał o skończeniu z tym - doskonale go rozumiałam. Poczułam się znowu obarczona winą, za to jaka byłam dla niego przez ten okres, kiedy mu było źle, choć przyjaźń zawsze była b. bliska, jednak on potrzebował więcej, a ja nie słuchałam go wtedy. W połowie września rodzice podjęli decyzję o rozwodzie, co nie było "proste" gdyż nie rozmawiali ze sobą od początku września i to ja lawirowałam miedzy nimi próbując się w tym odnaleźć i "naprawić", choć nie było czego. Nie potrafię tego zrozumieć, w tej chwili mam do nich ogromny uraz za te kłótnie ostatnie, za to, że nie mogli się przemóc i sami załatwić sprawy, zamiast mnie w to mieszać. Gdyby mnie chociaż szanowali to załatwiliby to miedzy sobą - a nie przez dzieci. Żal mi brata, który obecnie, w wieku 9 lat przeżywa to samo co przezywałam ja, ale ja miałam babcię, ona wtedy wiele wniosła do sytuacji. Teraz jest już beznadziejnie. Mieszkam teraz z mamą w domu i bratem, a ojciec wynajmuje lokum. Mimo że odczuwam ulgę psychiczna to nie wiem dlaczego jest ze mną tak źle. Rodzice maja do mnie codziennie pretensje, że nie rozumiem ich "cierpienia", że jestem jeszcze za młoda, ojciec wyrzuca mi, że powinnam zająć się w domu tym, co robił on, a co matka próbuje, lecz jego zdaniem nieudolnie; matka płacze wieczorami i zarzuca mi, że jestem nieczuła. Ja nie będę przy nich płakać. Kłamstwo - płaczę przy ojcu, on nie mówi, on do mnie krzyczy. Dziwię mu się, że nie dostrzega swojej winy w tym, że dziecko płacze na jego oczach, przez jego osobę. Nie zrozumiem ich sytuacji, choć będę zmuszona, gdyż prawdopodobnie będę zeznawać na sprawie rozwodowej. Jestem między młotem a kowadłem, przede mną sprawa alimentacyjna. W szkole nic po mnie nie widać. Śmieję się i pokazuję jak zawsze, sama nie do końca rozumiem mojego zachowania, ale młoda jestem - dojdę przyczyny. Przeziębienie trzyma mnie już ponad miesiąc, ostatni tydzień nie jadłam nic, piłam herbatę gdy odczuwałam głód, nieznacznie schudłam. Powróciły silniejsze bóle głowy, problemy z zasypianiem to teraz norma. Wczoraj, po 4 tabletkach nasennych od 22-02 nie mogąc zasnąć byłam na skraju płaczu, bo przecież muszę być wyspana do szkoły! Śpię po 4 godziny na dobę, stres odczuwam częściej niż pragnienie, plączę ukradkiem. To nie pierwszyzna, znam te odczucia aż nader dobrze. Trwam w tym stanie od 2 lat, od babci, lecz nigdy z takim nasileniem. Biorę leki, na szczęście nie posuwam się jeszcze do mocnych środków, ale na leki przeciwbólowe jestem już praktycznie nieczuła. Sama się sobie dziwię, bo teraz rozpoczynam związek z Y., wiem, że to zapewni, mi szczęście. On mi pomaga i chcę tego jak żyję, ale nie odczuwam potrzeby budzenia się rano. Przeraża mnie to. Dawno podejrzewałam, że przez moje podejście do świata będę miała same problemy, ale nie na niespełna rok przed 18 urodzinami. Nie wiem, czy przesadzam, jak bardzo oddałam realia mojej sytuacji i stanu. Szukam pomocy chyba po raz pierwszy aż tak się zwierzając z przeżyć, ale myślę, że nie mam już nic do stracenia, a nie chcę stanąć przed dokonanym wyborem straty. Nie wiem co robić. Nie wiem nawet czy oczekuje pomocy, ostatnie 1,5 godziny jednak pomogło. Upust uczuć daje pewną satysfakcję. Mam tylko nadzieję, że zasnę i pytanie: czy prawidłowo obrałam kierunek pomocy? Czy powinnam szukać specjalisty -neurologa czy raczej psychologa? Sama nie wiem, na ile to duch a na ile ciało doprowadziło do tego stanu. Proszę o zachowanie prywatności. K.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Co może być przyczyną lęków w nocy?

Witam serdecznie. Mam 25 lat i od jakiegoś czasu, gdy kładę się spać, nie mogę usnąć piszczy mi w uszach mam nieraz ciężko mi jest oddychać, a najbardziej dokucza mi uczucia tak jakby mnie wciskało do środka... Mogę to opisać... Witam serdecznie. Mam 25 lat i od jakiegoś czasu, gdy kładę się spać, nie mogę usnąć piszczy mi w uszach mam nieraz ciężko mi jest oddychać, a najbardziej dokucza mi uczucia tak jakby mnie wciskało do środka... Mogę to opisać w taki sposób: jest to bardzo podobne do uczucia gdy raptownie wstajemy i robi nam się ciemno przed oczami i gdy dmuchamy, np. materac, ciągle nabierając powietrza i je wydmuchując - w pewnym czasie nas zamroczy i właśnie mam tego typu dolegliwości gdy kładę się spać, nie robiąc nic tylko leżąc... Nie mam pojęcia jak tego się mogę pozbyć, ale to jest straszne i chciałbym już zasypiać normalnie. Robiłem EKG, spirometrię, prześwietlenie płuc i wszystko jest dobrze... Dziwne jest to, że jak śpię z dziewczyną nie mam tych objawów, czasem się pokażą, ale w małym stopniu, a gdy śpię sam jest to nie do wytrzymania. Spędzam też bardzo dużo czasu przy komputerze, ale raczej chyba to nie ma żadnego wpływu na moje dolegliwości? Bardzo prosiłbym o pomoc.
odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Czy to może być derealizacja?

Moje pytanie dotyczy derealizacji. Od ok. 2 lat czuję dziwny stan, tzn. coś w stylu bycia za szybą - nie mam ochoty na wyjście z domu, nie mam nawet do kogo, bo zerwałam kontakt ze wszystkimi znajomymi, po prostu w...

Moje pytanie dotyczy derealizacji. Od ok. 2 lat czuję dziwny stan, tzn. coś w stylu bycia za szybą - nie mam ochoty na wyjście z domu, nie mam nawet do kogo, bo zerwałam kontakt ze wszystkimi znajomymi, po prostu w towarzystwie czułam się dziwnie, jakbym była we śnie, najprostsze czynności sprawiają mi trudność, na nic nie mam ochoty, cały czas jestem senna, nic nie sprawia radości, nawet najbliżsi stali się tak jakby obcy, jak by mieli inne twarze. Nie umiem sobie z tym poradzić. Gdy mam wyjść z domu czuję jakby serce miało mi wyskoczyć z piersi. Boję się gdziekolwiek sama iść, wyjście na ławkę przed blok staje się przerażające, a co dopiero pójście do szkoły. Mam 20 lat, a czuję się jakbym miała co najmniej z 50 - wszytko jest trudne do zrobienia. Niedługo idę do nowej szkoły i boję się, że sobie nie dam rady. Nie umiem już rozmawiać z innymi ludźmi, od razu wali mi serce i to dziwne uczucie w głowie się pojawia - uczucie bycia we śnie oraz pojawił się u mnie brak koncentracji na czymkolwiek co utrudnia naukę, codziennie wstaję z myślą, czy w mojej głowie znowu pojawi się to dziwne coś? Tak bardzo chciałabym być tą dawna osobą, która cieszyła się życiem, którą każdy dzień cieszył, a teraz zastanawiam się, czy da się powrócić do normalności. Moim kolejnym problemem jest to, że bardzo szybko wpadam w złość i krzywdzę tym moich rodziców - bardzo tego nie chcę, ale nie umiem nad tym zapanować. Co noc śnią mi się jakieś dziwne sny, już sama nie wiem, czy to przez depresję, derealizację czy też inne świństwo, które zagościło w mojej psychice i nie może z niej się wydostać. Idca przez ulice spoglądam na ludzi, którzy są tak nierealni, a ja odosobniona. Dodam, że najlepiej czuję się w samotności, gdy jest zgaszone światło. Co to może być? Proszę o pomoc.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Strasznie boję się szkoły - czy potrzebny mi psycholog?

Mam 15 lat i chodzę do 3 klasy gimnazjum. Mój problem polega na tym, że nie umiem sobie poradzić z narastającym stresem każdego dnia. Co lekcje ogarnia mnie strach, że nauczyciel weźmie mnie do tablicy, że zapyta mnie o coś,...

Mam 15 lat i chodzę do 3 klasy gimnazjum. Mój problem polega na tym, że nie umiem sobie poradzić z narastającym stresem każdego dnia. Co lekcje ogarnia mnie strach, że nauczyciel weźmie mnie do tablicy, że zapyta mnie o coś, a ja nie będę znała odpowiedzi. Okropnie pocą mi się dłonie, czuję uczucie gorąca, serce wali jak młot, zero skupienia, zero wiedzy w głowie - nic. Boję się jeszcze tego, że wszyscy będą się, że mnie śmiać! Wiem, że cierpię na erytrofobię, więc gdy się stresuję to z powodu tego, że będą się ze mnie śmiać, że zrobię się czerwona, ogarnie mnie strach i nic nie będę umiała przy tablicy. Błagam o pomoc, nie umiem sobie radzić już z tym. Przychodzi weekend, ja powinnam się relaksować, odpoczywać, zająć się prywatnymi sprawami, a ja ciągle myślę o nadchodzącym tygodniu szkolnym. Chciałam jeszcze dodać, że od tygodnia łykam tabletki nasenne i pije melisę, bo nie mogę wieczór zasnąć... :(

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Boję się spać. Jak temu zaradzić?

Witam. Jestem 23-letnią kobietą. Mój problem to lęk przed zasypianiem i samym snem. Moje problemy z bezsennością sięgają dzieciństwa. Zawsze kładłam się późno spać, lubiłam długo siedzieć w nocy, a później spać do południa. Zresztą do tej pory tak mam....

Witam. Jestem 23-letnią kobietą. Mój problem to lęk przed zasypianiem i samym snem. Moje problemy z bezsennością sięgają dzieciństwa. Zawsze kładłam się późno spać, lubiłam długo siedzieć w nocy, a później spać do południa. Zresztą do tej pory tak mam. Jednak, chcąc z tym walczyć, zaczęłam kłaść się wcześniej. Jednak to mi nic nie dawało, bo leżałam na łóżku po kilka godzin, przewracając się z boku na bok, czułam zmęczenie, ale nie mogłam zasnąć. Udawało się dopiero nad ranem.

Do tej pory moim głównym problemem był ten lęk, że przede mną kolejna nieprzespana noc. Na samą myśl, że znów się nie wyśpię, dostawałam szału. Jeszcze gdybym nie była zmęczona, to może bym to zrozumiała, ale zdarzało się, że wstałam o godz. 4.30, rano do szkoły, wracałam po całym dniu do domu o 21.00, kładłam się i nie mogłam spać! Następnego dnia znowu musiałam wstać tak wcześnie, a zero snu. Masakra jakaś! Jednak problem snu od jakiegoś czasu przerodził się w lęk. Jest to lęk przed duchami głównie. I to nie są jakieś moje wymysły, bo po prostu zdarza się, że przychodzą do mnie w czasie snu. Głównie są to duchy kogoś z mojej rodziny.

Wszystko głównie zaczęło się rok temu w Boże Narodzenie. W nocy "odwiedził" mnie duch mojego kuzyna. Obudził mnie jego śmiech i "kuksaniec" w żebra. To było okropne uczucie i nikomu go nie polecam! Wiedziałam, że to duch mojego kuzyna. Nawet dwa dni później przyśnił mi się On znowu. Zapytałam go "czy to On był u mnie dwa dni temu?", odpowiedź była krótka "TAK". Od tamtej pory boję się zasnąć, żeby nie przydarzyły mi się takie sytuacje. Lęk jest tak przerażający, że boję się zamknąć oczy.

Moja ostatnia dziwna sytuacja miała miejsce kilka dni temu. W noc przed Wszystkimi Świętymi. O 4.00 rano musiałam wstać, bo jechaliśmy daleko do rodziny, udało mi się usnąć raptem na 30 minut. Jednak w ciągu tej pół godziny zdążyło się coś wydarzyć. Miałam krótki sen, że zdejmuję bluzkę od piżamy. I co w tym dziwnego? A to, że obudziłam się bez bluzki! Leżałam na wznak (nigdy nie śpię na wznak, bo nie umiem, nie lubię i mam lęk, że coś na mnie usiądzie), z rękami położonymi na kołdrze. Okropne uczucie. Teraz od tej chwili nie śpię najlepiej. Zasypiam przy włączonym świetle albo tv. Boję się! Proszę pomóżcie! Co jest ze mną nie tak? Dodam, że wierzę w duchy i od małej dziewczynki widziałam duchy w postaci kotów, których nie widział nikt, a ja je widziałam. Pomocy!

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Czy osoba z bordeline może wychowywać dziecko ?

Proszę pani, jestem w trakcie rozwodu, żona za panny była leczona w szpitalu psychiatrycznym, tam stwierdzono bordeline. Żona mnie biła, syna biła po głowie butem. Proszę o pilną odpowiedź! Tu chodzi o 4-letniego syna, syn jest na razie ze mną.
odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Czy to nerwica lub depresja?

Witam. Mam 19 lat. 3 lata temu miałam poważny problem, mianowicie miałam zawroty głowy, praktycznie przez cały czas. Bardzo się tym przejmowałam, zamknęłam się w domu i odcięłam od rodziny i znajomych, było mi bardzo źle. Wszystkie wyniki badań...

Witam. Mam 19 lat. 3 lata temu miałam poważny problem, mianowicie miałam zawroty głowy, praktycznie przez cały czas. Bardzo się tym przejmowałam, zamknęłam się w domu i odcięłam od rodziny i znajomych, było mi bardzo źle. Wszystkie wyniki badań okazały się dobre. Z biegiem czasu (około 4 miesięcy) samo przeszło, ponieważ przestałam się tym tak przejmować, gdyż strach, że coś mi jest poważnego po zrobieniu badań zniknął. Całe 3 lata nie miałam żadnych poważnych problemów i życie miałam po prostu piękne. Jednak od lipca tego roku do września przeżywałam duży stres związany ze stanem zdrowia bliskiej osoby. Na szczęście wróciła do pełni zdrowia, za to ze mną jest gorzej. Znowu kreci mi się w głowie cały czas, czuję ucisk w głowie i zmęczenie. Także mój nastrój nie jest najlepszy, często płaczę. Trwa to już około miesiąca i naprawdę mam dosyć. Na dodatek doszły dziwne stany, to znaczy czuję się jakby nieobecna, jakby wszystko co się działo miało miejsce gdzieś obok, jakbym tylko była obserwatorem mojego życia, a nie w nim uczestniczyła. Staram się nie izolować i nie popadać w rozpacz, ale jest to trudne. Czy można to jakoś pokonać? Czy to są objawy depresji lub nerwicy? Dodam, że ostatnio również wykonywałam wszystkie badania i są dobre. Z góry dziękuję za odpowiedź. Beata

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Czy to nerwica serca?

Dzień dobry. Od paru lat żyję w stresie, w nerwach. Teraz jestem w trakcie rozwodu (bardzo burzliwego), bo chcę męża również pozbawić praw rodzicielskich. Bardzo to przeżywam, ale uciekłam od męża, który znęcał się nade mną psychicznie, ubezwłasnowolnił. Nie mam...

Dzień dobry. Od paru lat żyję w stresie, w nerwach. Teraz jestem w trakcie rozwodu (bardzo burzliwego), bo chcę męża również pozbawić praw rodzicielskich. Bardzo to przeżywam, ale uciekłam od męża, który znęcał się nade mną psychicznie, ubezwłasnowolnił. Nie mam chęci na nic, najlepiej bym nie wychodziła z domu, nie czesała się. Wszystko robię z musu, wszystko mnie denerwuje. Nic mnie nie cieszy, a jak już coś, cieszy to na krótką chwilę. Mam dziecko, o które walczę w sądzie, ale tez nie mam siły na wiele rzeczy w związku z wychowaniem go, choć bardzo go kocham. Często działo się, że strasznie się pociłam i był to bardzo ostry, nieprzyjemny zapach, a nic nie robiłam by się zmęczyć. Czułam, że mam gorączkę lub dreszcze, ale na termometrze nie było podwyższonej temperatury. Potrafiłam nie spać parę nocy pod rząd. Zdarzyło mi się, że wylądowałam w szpitalu, bo strasznie mnie piekło w klatce piersiowej, badano mnie pod kątem zawalu, miałam kłucia i ciężko mi było oddychać, bo czułam ból. Sparaliżowało mi jakby całą lewą stronę, nie mogłam podnieść rąk do góry, wykapać się, umyć czy pomalować. Ale wyniki w szpitalu ekg wyszły dobrze, tylko serce zbyt mocno bilo, zawsze ponad 100. Teraz mam to samo, nie sparaliżowało mnie co prawda, ale mam tak jakby skurcze serca, takie jakby mi ktoś jakaś pajęczą siec tam zarzucił, czasami są w miarę (słabe) a czasami są bardzo bolesne i częste, udaje mi się nawet przesypiać noce. Jestem na tabletkach. Mój rodzinny stwierdził, że to nerwica wegetatywna, mam zamiar wybrać się do kardiologa, czy Państwa zdaniem to możne być nerwica serca? Dodam, że zawsze byłam niskociśnieniowcem, czasami ciśnienie było za niskie, teraz mam 180 na 150 czy 150 na 110 i uderzenia gorąca. Biorę tabletki i na depresje i na serce, wyciszające. Ale chciałabym się dowiedzieć czegoś więcej o tych moich przyczynach. Czy może mam (nie wiem jak to ująć) więcej odmian nerwic w jednym? Z góry dziękuję za odpowiedź.

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Nic mnie nie cieszy, czasami nie chce mi się wstawać z łóżka i iść do pracy. Czy to objawy depresji?

Witam, mam 23 lata, jestem mężatką. Mam stałą pracę, niedawno ukończyłam studia, wybrałam się na drugie. Mam kochanego męża, ale niestety jest kierowca tira i nie ma go cały tydzień w domu. Mamy dla siebie weekendy i sporadycznie jakieś...

Witam, mam 23 lata, jestem mężatką. Mam stałą pracę, niedawno ukończyłam studia, wybrałam się na drugie. Mam kochanego męża, ale niestety jest kierowca tira i nie ma go cały tydzień w domu. Mamy dla siebie weekendy i sporadycznie jakieś dzień w tygodniu. A teraz jak doszły zjazdy weekendowe w szkole, to jest jeszcze gorzej. Nie wiem, co robić. Nic mnie nie cieszy, czasami nie chce mi się wstawać z łóżka i iść do pracy, a potem z niej wracać do pustego mieszkania, jeść sama, siedzieć całe wieczory. Mam już tego dość. Chcę, by zmienił pracę, ale nie ma gdzie. Często jestem zła, nadpobudliwa, nie chce z nim rozmawiać przez tel. Porównuje naszą sytuacje do innych, tych co mają siebie na co dzień. Zazdroszczę im, bo czasami mam potrzebę, by się do niego przytulić, gdy jest coś nie tak w pracy czy w ogóle, a jego nie ma… Nie umiem sobie z tym poradzić.

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży
Patronaty