Twój przewodnik po zdrowiu

  1. Opisz swój problem. Pomożemy Ci znaleźć odpowiedź w bazie ponad miliona porad!
  2. Nie ma informacji, których szukasz? Wyślij pytanie do specjalisty.
Rozpocznij
7 6 6 , 5 4 4

odpowiedzi udzielonych przez naszych ekspertów

Rzetelnie + Bezpiecznie + Bezpłatnie

Emocje: Pytania do specjalistów

Nie rozumiem siebie, nie wiem czego chcę, nie wiem, co z tym zrobić...

Witam. Mówią na mnie Katum. Mam pewien problem, mam 18 lat i w moim życiu wszystko się zmienia. Zacznę od tego, że sam nie rozumiem, co od siebie wymagam i czego szukam. Siedzę w domu całymi dniami, nic nie robiąc...

Witam. Mówią na mnie Katum. Mam pewien problem, mam 18 lat i w moim życiu wszystko się zmienia. Zacznę od tego, że sam nie rozumiem, co od siebie wymagam i czego szukam. Siedzę w domu całymi dniami, nic nie robiąc i rozmyślając nad życiem, ciągle jestem zmęczony, rzadko zdarza się dzień, w którym mam energię, od małego próbuję uprawiać jakieś sporty, zajęcia, ale zawsze mnie wszystko nudzi, nigdy nie umiałem się zająć czymś dłużej, żeby sprawiało mi to przyjemność (nie widzę celu w życiu, nie widzę siebie w żadnej pracy, gdy mi się co chwilę wszystko nudzi). Czasami zaczynam się na siebie złościć, bo mam uczucie, że pragnę samotności, a to jest moim największym lękiem. Mam przyjaciela, którego wydaje mi się, że tracę, bo z nim coraz więcej ludzi się zadaje, "stoi w tłumie, a ja nawet nie mogę się do niego dopchać", on myśli, że ja ciągle się na niego gniewam, czy coś w ten deseń, przynajmniej mi się tak wydaje (przez to się od siebie oddalamy). Próbowałem kiedyś ciągle nawiązać kontakty z płcią przeciwną, ja "wiecznie zakochany" chodziłem po świecie i szukałem drugiej połówki. Teraz, po nieudanych próbach znalezienia kogokolwiek, a było ich mnóstwo, przestałem mieć do tego chęć, jednego dnia się budzę, spotykam koleżankę i zaczyna mi się podobać, i do niej piszę, a następnego wydaje mi się bez sensu pisanie i przestaję. Następną zmianą jest moje podłoże psychiczne. Kiedyś byłem osobą, która pisała z ludźmi, by im pomóc, całkiem bezinteresownie, poświęcałem się, a teraz zatraciłem wiarę w ludzi i błędy, przed którymi innych przestrzegałem, teraz sam popełniam. Jedyną z rzeczy, która jest dla mnie ważna, jest niezawiedzenie mojej rodziny. Czasami zaczynam sobie truć w głowie teorie, jak pomóc całemu światu i co zrobić w tym kierunku, zaczynam poważnie myśleć nad absurdalnymi pomysłami (coś w stylu władzy nad światem). Wiem, że to wariactwo. Czasami bez większej przyczyny denerwuję się na rodzeństwo, opuściłem się w nauce, bo do niej nigdy nie miałem chęci (zawsze miałem dobre oceny bez konieczności uczenia się w domu). Czasem jestem jakiś przemądrzały, uważam się za nadzwyczaj mądrego, chociaż wiem, że jestem głupi, bo żyją miliony ludzi mądrzejszych od mnie, a zaczynam się złościć na kogoś, że czegoś nie wie albo nie potrafi, a sam nie jestem idealny. Nie wiem, czy w czymkolwiek szczególnym mam jakiś talent, bardziej we wszystkim po małym kawałku. Czytałem dużo takich listów z odpowiedziami, że to trudny wiek i z czasem przejdzie, ale ja boję się tego, co się stanie ze mną jutro, obawiam się, że zwariuję. Czasem myślę, że najlepsze lata mojego życia właśnie minęły i teraz będzie pod górkę, zawsze chciałem być w centrum zainteresowania, ciągle chciałbym zaczynać od nowa i się zmieniać.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Joanna Żur-Teper
Mgr Joanna Żur-Teper

Co mam zrobić, żeby poprawić swoją sytuację? Czy to tylko lenistwo, czy już depresja?

Mam 19 lat. Czuję, że tracę chęć do życia. Od kilku mięsiecy jest coraz gorzej... czuję, że nic mi się nie chce, chciałabym cokolwiek zrobić, a nie mogę się do tego zmusić. W tym roku mam maturę, a na...

Mam 19 lat. Czuję, że tracę chęć do życia. Od kilku mięsiecy jest coraz gorzej... czuję, że nic mi się nie chce, chciałabym cokolwiek zrobić, a nie mogę się do tego zmusić. W tym roku mam maturę, a na samą myśl o nauce mnie odrzuca. Chciałabym zacząć się uczyć, ale nie mogę. To nie jest normalne, bo zawsze byłam dobrą uczennicą, miałam same 5, w tym roku to się zmieniło. Nie wiem, co dalej zrobić ze swoim życiem, nie wiem, gdzie mam pójść na studia. Czuję ciągłą presję rodziny, nie chcę ich zawieść, zawsze byłam ambitna. Praktycznie nie mam koleżanek, nie mam pojęcia, dlaczego tak się stało. Chyba sama się do nich odsunęłam. Mam tylko chłopaka, który w tym roku poszedł na studia i do pracy do innego miasta (codziennie dojeżdza). Jesteśmy razem od 5 lat, ale teraz on mówi, że mu ciężko, że wolałby tam zamieszkać. Tylko że wtedy w ogóle byśmy się nie widzieli, teraz widzimy się codziennie. Wywiera na mnie presję, żebym się z nim przeprowadziła w następnym roku, ale ja nie wiem, czy tego chcę, ale bez niego nie wyobrażam sobie życia, mam tylko jego. Kocham go i chcę dla niego najlepiej, ale on nie przejmuje się studiami, mówi, że jak coś, to pójdzie za rok, ale ja mu nie wierzę, zresztą po co ma tracić rok (nie mogę go zmusić, żeby uczył się do egzaminu), martwi mnie ta cała sytuacja. Mama zawsze podkreśla, że studia są bardzo ważne. Ja nie wiem już, co mam robić, całymi dniami tylko siedzę w domu i czekam aż wróci, nawet jakbym chciała, to nie mam do kogo pójść, bo dawno już koleżanki się odsunęły... Czuję, że żyję jego życiem, męczy mnie to. Proszę, pomóżcie mi, bo nie wiem już, co robić...

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Joanna Żur-Teper
Mgr Joanna Żur-Teper

Co jest nie tak (ze mną)?

Witam. Mam na imię Adrian, 19 lat (obecnie się uczę). Chciałem się dowiedzieć, co mogą oznaczać objawy poniżej przeze mnie napisane... (pójdę do psychologa, ale sam nie wiem, co myśleć, więc piszę...). Piszę po raz drugi zapytanie (wcześniej pisałem,...

Witam. Mam na imię Adrian, 19 lat (obecnie się uczę). Chciałem się dowiedzieć, co mogą oznaczać objawy poniżej przeze mnie napisane... (pójdę do psychologa, ale sam nie wiem, co myśleć, więc piszę...). Piszę po raz drugi zapytanie (wcześniej pisałem, ale dotyczyło tabletek, więc zostało odrzucone) - więc trochę nadziei straciłem na to, że ktoś odpowie, więc zapytanie jest/może być bez składu, ładu ;-) Wszystkie objawy zaczęły się mniej więcej 3, 4 lata (na przełomie gimnazjum, liceum). Tylko że wtedy to były takie stany przejściowe (raz na 2 tygodnie), a teraz bez przerwy... Z czasem jest coraz gorzej. Teraz nic mi się nie chce. Nie mam w sumie z kim o takich rzeczach porozmawiać. Wydaje mi się, że wszystko robię i to jest bez jakiegokolwiek sensu - staram się znaleźć coraz nowsze zajęcie, ale szybko odechciewa mi się. Tak jak pisałem wcześniej, nie mam za bardzo z kim rozmawiać, tzn. jest kilka osób, ale to raczej tacy zwykli znajomi. Wydaje mi się (po przeanalizowaniu), że ogólnie wszystko, do czego dążyłem, jest/było bezcelowe... Na przykład nauka - teraz nie odczuwam żadnej przyjemnośći z niej, a wręcz wydaje mi się, ż do niczego wielkiego nie doprowadzi. Próbowałem chyba wielu sposobów, żeby coś zmienić, np. wgrać się w jakieś towarzystwo przykładowo. Kończyło się to tak, iż będąc w towarzystwie dwóch osób, jedna zwracała się do drugiej, ale z pominięciem mnie. Teraz rozmawiam głównie przez komunikator z osobą, którą poznałem w sieci, ale niestety mieszka daleko. Straciłem zainteresowania, większość czasu spędzam głównie przy komputerze albo zmuszam się do książek (ale to też powoli zaczyna mnie wkurzać). Jestem często zmęczony, ale gdy się położę, nie potrafię usnąć. Nie wiem kompletnie, co mógłbym robić (studia, praca)... Nie wiem w czym jestem dobry, nic mnie nie "pociąga". Przyszłość widzę w czarnych barwach, np. brak zajęcia - pracy, zdrada, stanę się mało atrakcyjny, jeszcze bardziej słaby... Poza tym wszystkim wymienię objawy, których raczej nie muszę dokładnie opisywać... : - bóle brzucha, - rozdrażnienie, - senność, - duże zainteresowanie płcią przeciwną (samogwałt) bądź wręcz przeciwnie, - bóle klatki piersiowej i serca, - ostatnio myśli samobójcze (wydaje mi się, że gdybym nie był, nic by się wielkiego nie stało). Z góry dziękuję za odpowiedź. Pozdrawiam...

odpowiada 3 ekspertów:
Lek. Jan Karol Cichecki
Lek. Jan Karol Cichecki
Mgr Anna Ręklewska
Mgr Anna Ręklewska
Mgr Barbara Szalacha
Mgr Barbara Szalacha

Nie wiem, co mam ze sobą zrobić...

Witam, mam 30 lat i mam poważny problem, a właściwie to wydaje mi się, że ja sama jestem jednym, dużym problemem. Od jakiegoś czasu jestem bardzo nerwowa, czuję, że moje problemy mnie przerastają. Najmniejsza drobnostka doprowadza mnie do szału, nawet...

Witam, mam 30 lat i mam poważny problem, a właściwie to wydaje mi się, że ja sama jestem jednym, dużym problemem. Od jakiegoś czasu jestem bardzo nerwowa, czuję, że moje problemy mnie przerastają. Najmniejsza drobnostka doprowadza mnie do szału, nawet moje dziecko mnie denerwuje. Płacze bez powodu nagle, czasami mam ochotę albo wyjść i iść prosto przed siebie, albo popełnić samobójstwo. Nie mogę tego zrobić, bo mam małe dziecko i tylko ono trzyma mnie przy życiu. Ostatnio zmieniłam miejsce pracy, teraz pracuję sama i nie potafię się z tym pogodzić (po prostu się boję, nie wiem czego). Jak do tej pory, nie miałam problemów w pracy, tak teraz przed wyjściem do pracy boli mnie brzuch, czuję, że nie mam ochoty tam jechać. A jak już jestem w pracy, to mam ochotę stamtąd uciec. Zaczynam miec sama siebie dość, nie wiem, co mi jest, najchętniej bym cały czas spała i w ogóle się nie budziła. Proszę, pomóżcie mi... PS Niestety, w mojej miejscowości jest tylko jeden lekarz z kontraktem z NFZ (który mi nie pomoże, a wiem, bo moja znajoma u niego była i wróciła z jeszcze większym dołem niż tam poszła), a na prywatnego mnie po prostu nie stać, a może jesteście mi w stanie kogoś polecić? Jestem z okolic Katowic.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Joanna Kwiatkowska
Mgr Joanna Kwiatkowska

Jak sobie poradzić z myślami o samobójstwie?

Mam 16 lat. Od przeszło 3 lat mam problem z myślami samobójczymi. Gdy zrobię jakiś błąd, najczęściej zaczynam płakać i mówić do siebie, że jestem beznadziejna. Najbardziej dobija mnie mój starszy brat. Ubliża mi, że niczego nie potrafię, że jestem...

Mam 16 lat. Od przeszło 3 lat mam problem z myślami samobójczymi. Gdy zrobię jakiś błąd, najczęściej zaczynam płakać i mówić do siebie, że jestem beznadziejna. Najbardziej dobija mnie mój starszy brat. Ubliża mi, że niczego nie potrafię, że jestem głupia, jestem idiotką. Gdy zaprzeczam, mówi, że jestem chamska, arogancka i opryskliwa. Nikt nie docenia moich wyników w szkole. Temat szkoły zaczyna się, gdy przyniosę niedostateczny. Ojca nie mam. Nikt mnie nie wspiera. Gdy powiedziałam mamie, że chciałabym się wybrać do psychologa czy psychiatry, zignorowała mnie. Ostatnio coraz bardziej sobie nie radzę. Nie chce mi się żyć. Przyjaciel odsunął się ode mnie i zostawił dla mojej najlepszej przyjaciółki. Nie chce ze mną rozmawiać. Coraz częściej rówieśnicy są dla mnie złośliwi i mi dokuczają. Czasem, jak myślę o samobójstwie, to robi mi się lepiej, że lepiej by było, jakby mnie na tym świecie nie było. Kaleczę się. Czy moglibyście mi pomóc?

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Joanna Kwiatkowska
Mgr Joanna Kwiatkowska

Czy to rozdwojenie jaźni, a może zaczynam być medium?

Mam tak, że często nocami śni mi się, że przywożą mnie do obozu koncentracyjnego. Dokładnie odczuwam wszystko, co mogła czuć ta osoba, co to przeżyła, ta, która tam była, a nigdy z taką osobą nie rozmawiałam. Gdy mój chłopak zawiózł...

Mam tak, że często nocami śni mi się, że przywożą mnie do obozu koncentracyjnego. Dokładnie odczuwam wszystko, co mogła czuć ta osoba, co to przeżyła, ta, która tam była, a nigdy z taką osobą nie rozmawiałam. Gdy mój chłopak zawiózł mnie do Oświęcimia, chodziłam tam i czasem dotknęłam jakiegoś budynku. Przed oczami widziałam dokładnie wszystko, jak to wyglądało, czułam to, co mogła czuć osoba, która tam była. Nagle zaczynałam być okropnie głodna, odczuwałam przerażenie, niepewność życia, strach... Właśnie tak mam w snach. Powinnam się tego bać czy to zignorować?

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Joanna Kwiatkowska
Mgr Joanna Kwiatkowska

Złość na ojca, niezrozumienie, samotność. Co mam robić?

Witam! Jestem Ola, mam 17 lat. Swojego dzieciństwa nawet nie pamiętam, żadnych pozytywnych chwil, radości, ale nie było źle, myślałam, że mam fajną, kochającą się rodzinkę. Problemy zaczęły się ok. 6 klasy podstawówki, pierwsze miłości, nienawiści, odrzucenie, wytykanie palcami, ale...

Witam! Jestem Ola, mam 17 lat. Swojego dzieciństwa nawet nie pamiętam, żadnych pozytywnych chwil, radości, ale nie było źle, myślałam, że mam fajną, kochającą się rodzinkę. Problemy zaczęły się ok. 6 klasy podstawówki, pierwsze miłości, nienawiści, odrzucenie, wytykanie palcami, ale jakoś to przetrwałam. Przyjaźniłam się od zerówki/podstawówki z dwoma dziewczynami, poszłyśmy do tego samego gimnazjum, one poznały nowe osoby, ok. 2 klasy zaczęto wyzywać, szydzić, śmiać się ze mnie i po 8 latach "przyjaźni" po prostu zostałam sama. Teraz jestem obiektem wyśmiewania. W międzyczasie zaczęłam rozumieć, że nie mam kochającej się rodzinki, a mój ojciec to s*******. Po prostu. Mama leczy się już naście lat na depresję przez niego. Typ tyrana, nie pije, nie bije, to człowiek starej daty, przeklinający jak szewc, głośno krzyczący, trzymający kasę, który chciałby, aby wszystko było pod jego dyktando. Nigdy nie zapomnę, kiedy mając problemy z ocenami w gimnazjum, zasugerował, że... że się puszczam. Boże, jak to bolało. Od roku nie radzę sobie sama ze sobą, płaczę, nie widzę sensu życia, nie marzę o niczym, nie planuję przyszłości, nie mam poczucia własnej wartości, nie wierzę w przyjaźń, miłość. Ludzie z mojej nowej klasy tak bardzo się ode mnie różnią. Ja nie piję, nie palę, nie ćpam, nie imprezuję, a im tylko to w głowie, chciałabym się uczyć, a czasem przy nich się nie da. Z drugiej strony myślę o samobójstwie, tylko ciągle się boję. Przez 2 lata miałam chłopaka, był z biednej rodziny, ale nie układało nam się dobrze, bo to we mnie coś się wypala, postanowiłam zerwać dość niedawno, choć my ciągle rozstawaliśmy się i wracaliśmy, nieważne. We mnie się coś wypaliło, on zaczął planować przyszłość, a ja ciągle żyję w takiej perspektywie, że przecież już tak niedużo mi zostało, że przecież już niedługo to skończę... zabiję się.... ja nie chcę mieć dzieci, nie chcę skazywać ich na życie w takim świecie. Mam takie poczucie, jakbym była pomyłką, ciągle myślę, czy byłam chcianym dzieckiem. Gdyby mnie nie było, to mama może teraz już dawno byłaby po rozwodzie z ojcem i nie musiałaby się męczyć. Mam trzy siostry, jedna ma synka ponad rocznego. To o nim myślę, kiedy płaczę i myślę o samobójstwie, dla niego żyję. Jest tak kochany, kiedy robi "tuli". Moja wiara kiedyś była bardzo mocna, teraz Bóg jakby dla mnie nie istniał. Chodzę do kościoła, ale mam tylko do niego pretensje, ale głównie do siebie, kiedy tylko coś mi nie wyjdzie. Tak bardzo siebie nienawidzę. Kiedy poniosę jakąś porażkę, jest najgorzej. Czasem mam takie napady, że mam ochotę tylko krzyczeć i płakać. Ale nadal wychodzę z domu do szkoły. Kiedy budzę się z myślą, że muszę patrzeć na tych fałszywych ludzi... nie mam motywacji, nie mam sił, by żyć. Nie rozmawiam z nikim, nie zwierzam się nikomu, tylko mój były chłopak wie o niektórych moich myślach. Nie wiem, po co to piszę, i tak nie miałabym odwagi nikomu o tym powiedzieć wprost, pójść do psychologa, nawet jeśli na to nie mam pieniędzy, a od ojca nie chcę "żebrać"... Wystarczy, że muszę od czasu do czasu na ubranie. Czasem, kiedy napiszę coś na "blogu", który prowadzę... jedna z moich "przyjaciółek", mam ich niby cztery, ale dzielą się one na dwie pary, które trzymają się ze sobą, a ja jestem jak piąte koło u wozu... nie traktuję tego więc jak przyjaźń, bo nie rozmawiamy jak przyjaciele. Ale wracając, czasem napiszą, żebym nie przesadzała, nie użalała się nad sobą, że będzie dobrze... i to jest najgorsze... to dobija jeszcze bardziej. ;(

Brak uczuć wyższych

Mam 15 lat i jestem dziewczyną. Mój problem wziął się stąd, że nie potrafię zaufać ludziom, bo boję się niesamowicie nielojalności i zdrady, zarówno ze strony dziewczyn, jak i chłopaków. Wiem, że ranię ludzi, bawię się ich uczuciami, bo...

Mam 15 lat i jestem dziewczyną. Mój problem wziął się stąd, że nie potrafię zaufać ludziom, bo boję się niesamowicie nielojalności i zdrady, zarówno ze strony dziewczyn, jak i chłopaków. Wiem, że ranię ludzi, bawię się ich uczuciami, bo widzę, iż wtedy mam pełną kontrolę i zachowując dystans, czuję się bezpiecznie. Sprawia mi to pewnego rodzaju przyjemność, czuję wtedy satysfakcję, a co gorsza, w ogóle nie przejmuję się tym, co odczuwają inni ludzie. Ja tak dalej nie chcę żyć, bo nie jestem szczęśliwa, nie czuję już radości z życia, ale z drugiej strony nie potrafię współczuć innym i być wobec nich szczera, oddana i lojalna. W dodatku zaczęłam zauważać u siebie skłonności sadystyczne oraz pewne zboczenia seksualne... Nie wiem, jak sobie z tym poradzić, z jakiego powodu tak się stało (bo nigdy nie zostałam przez nikogo zraniona w taki sposób), a bardzo chcę się z tym uporać...

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Joanna Kwiatkowska
Mgr Joanna Kwiatkowska

Chciałbym wiedzieć, jak mam sobie poradzić, żebym znowu zaczął się śmiać z małych rzeczy, znowu widział sens życia… Jak się odnosi to wszystko do mojej żony?

Witam, mam 30 lat, mężczyzna, pracuję, żonaty, dzieci nie mam. Chciałbym wiedzieć, czy ze mną jest coś nie tak, dużo mnie kosztowało zebranie się w ogóle, żeby postawić pytanie. Kiedyś byłem pełen życia, studiowałem i mimo że finansowo nie wiodło...

Witam, mam 30 lat, mężczyzna, pracuję, żonaty, dzieci nie mam. Chciałbym wiedzieć, czy ze mną jest coś nie tak, dużo mnie kosztowało zebranie się w ogóle, żeby postawić pytanie. Kiedyś byłem pełen życia, studiowałem i mimo że finansowo nie wiodło mi się dobrze, to nie przypominam sobie, żebym był zły, smutny czy zrezygnowany. Trzeba dodać, że zanim poznałem moją obecną żonę, trenowałem body-building, a teraz od 3 lat już nie robię nic dla zdrowia fizycznego. Przybrałem nieznacznie na wadze oraz przybrałem sporo tkanki tłuszczowej (w miejsce mięśniowej przedtem). Po studiach zacząłem pracować, zarabiać dobre pieniądze, ożeniłem się z kobietą moich marzeń. Mimo początkowo baaaaardzo bujnego życia seksualnego, oziębiły się nasze kontakty intymne, do tego stopnia – jeśli zależałoby to ode mnie, to pozostałoby tak jak było, ale doszło do tego, że momentalnie seks zdarza nam się sporadycznie – raz na miesiąc, raz na 2 miesiące, i tylko wtedy, kiedy moja żona jest pod wpływem alkoholu. Nie jestem specjalistą, ale uważam, że od tego zaczęły się moje problemy ze sobą. Kiedy oziębił się ten kawałek naszego wspólnego życia, coraz częściej zacząłem miewać napady agresji, złości i smutku. Często zdarzało mi się płakać w nocy, kiedy moja żona już zagłębiła się we śnie, czasami myślałem sobie, jakby to było, jakby mnie już nie było... Po jakimś czasie to wszystko ustało – niecały rok temu. Od tego czasu czuję się pusty, wypalony, nic nie warty, obojętny, na moment popadłem nawet w pracy w kłopoty – udało mi się wziąć w garść i pokonać obojętność. Niestety, od jakiegoś czasu znowu chodzę zdołowany i nie wiem dlaczego. Staram się nie okazywać tego ludziom, ale czasem jest mi bardzo ciężko i ludzie wkoło pytają, dlaczego mam zły nastrój… Czuję też, że dla mojej żony jestem mniej wart, kiedy chodzę, jakby ktoś ze mnie powietrze spuścił.

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Marta Mauer-Włodarczak
Lek. Marta Mauer-Włodarczak

Nie potrafię odciąć się od tych toksycznych ludzi. Jak to zmienić?

Witam! Mam na imię Ewa i jestem z Łowicza. Postanowiłam zwrócić się do Państwa z problemem, z którym borykam się już od kilku miesięcy, a mianowicie coraz częściej popadam w stany depresyjne i mam problemy ze swoimi emocjami (staję się...

Witam! Mam na imię Ewa i jestem z Łowicza. Postanowiłam zwrócić się do Państwa z problemem, z którym borykam się już od kilku miesięcy, a mianowicie coraz częściej popadam w stany depresyjne i mam problemy ze swoimi emocjami (staję się coraz bardziej rozdrażniona i agresywna!). Nie umiem wyjść z poczucia krzywdy i bezsilności. Mam wrażenie, że trwanie w urazie zawładnęło mną zupełnie, pozbawiając radości życia. Dotychczas zawsze bagatelizowałam i spychałam niechciane myśli i negatywne emocje. Jednak poważniejsze problemy zaczęłam zauważać już jakieś 2 lata temu, a teraz wszystko się nasiliło. Wciąż próbuję odsunąć od siebie bezsensowne, uporczywie i dokuczliwe myśli, nad którymi nie mogę zapanować (jeżeli spróbuję się im przeciwstawić, nie przynosi to żadnego efektu, jeśli im ulegnę, pogłębia to jeszcze bardziej moje złe samopoczucie oraz nasila złość). Złe samopoczucie nasiliło się po przypadkowym spotkaniu z znienawidzonymi przeze mnie koleżankami ze szkoły średniej. Od tej pory cały czas czuję rozdrażnienie, czuję się słaba i smutna. Niby niepozorny kontakt skończył się dla mnie chandrą i bólem głowy. Znów odżyły we mnie spychane dotąd, negatywne emocje. Cały czas unikam kontaktów z tymi ludźmi, nie przyznaję się do nich (przecież wyrządzili tyle krzywdy mnie i innym ludziom). Bardzo duży urazy i niesmaku zostało mi po szkole średniej, która stanowiła siedlisko chamstwa, głupoty, zawiści, intryg, fałszu i obłudy. Miałam bardzo podłych, bezwartościowych ludzi w klasie, na samą myśl o nich czuję rozdrażnienie, spadek nastroju i paraliżującą niemoc. Obracałam się z egoistami, ludźmi bez serca, osobami, które nie mają współczucia i zrozumienia dla innych... Od tego czasu zaczęły się moje natręctwa i nie potrafię sobie z nimi poradzić do dziś... Cały czas odchorowuję te rany z przeszłości, chciałabym się uwolnić, "wyczyścić" z przeszłości, uzdrowić siebie. Te emocje nadal są tak świeże, jakby to miało miejsce wczoraj. Mam do siebie żal, czuję się słaba. Czuję, że wszystko przez tych wstrętnych, wścibskich, zawistnych, okrutnych ludzi, którzy utrudniali życie mnie i innym, chcąc zgnębić, zniszczyć, doprowadzić do myśli samobójczych, depresji lub wykolejenia, bo tak miło było im popatrzeć na porażki, zły koniec i upadek innych... Tylko aby komuś dokuczyć, dopiec, ośmieszyć, upokorzyć, oczernić, zniszczyć. Nie jestem w stanie tego odeprzeć, moje myśli ciągle krążą wokół przeszłości. Czuję, że pozbawia mnie to coraz bardziej radości życia i siły, prześladuje. Nie potrafię sobie tego wytłumaczyć. Nie przeżywałam jeszcze czegoś podobnego. Za wysoką cenę za to płacę. Mam ochotę wyrównać straty. Coraz częściej myślę o skrzywdzeniu tych osób. Bardzo chciałabym z tym walczyć, przestać się dręczyć. Ale sama obecność ich w moich myślach pozbawia mnie energii życiowej. Czuję osłabienie i brak motywacji. Cały czas czuję napięcie i wewnętrzny niepokój. Coraz bardziej izoluję się od otoczenia, nie spotykam się ze znajomymi, nie mam ochoty żyć. Dziwi mnie, że tacy ludzie nie ponoszą kary za swoje winy. Przy tym wszystkim obwiniam się za wszystko, co złe, o swoje porażki i o to, że nie umiem sobie pomóc. Miotam się strasznie. Moja dusza cierpi - ciało też. Chciałabym zacząć żyć, znów cieszyć się z przyjaźni, miłości, wyjazdów... Mam dobrą pracę, ale nie potrafię skupić się na codziennych obowiązkach. Czuję dręczące napięcie psychiczne, wewnętrzny niepokój, jestem rozdrażniona i smutna. To zaczyna odbijać się też na moich kontaktach z bliskimi. Dlaczego dopadła mnie taka bezsilność? Analizowałam to, dlaczego na mnie to trafiło. Nie chcę, aby to zawładnęło mną zupełnie, chcę się uwolnić. Mam bardzo duże poczucie winy, że jestem osobą słabą, wrażliwą, podatną na wpływ i manipulacje, nie potrafię tego odeprzeć. Nie potrafię się odciąć od tych toksycznych, destrukcyjnych ludzi. Nie chcę się temu poddać! Nie znajduję odpowiedzi na dręczące mnie pytania, jak się przed tym bronić, dlaczego ludzie są tacy źli, zepsuci, po co oni w ogóle żyją? Nie wiem, jak przezwyciężyć w sobie ten stan rzeczy. Mam nadzieję, że kiedyś coś się zmieni. Chciałabym, żeby się zmieniło... Nie wiem, co mam robić, albo przynajmniej jak zapomnieć. Bardzo proszę o radę. Ewa. Pozdrawiam Państwa serdecznie!

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Bertrand Janota
Lek. Bertrand Janota

Na jaką chorobę cierpi mój były chłopak?

Dzień dobry. Mam 22 lata. Spotykałam się z chłopakiem w moim wieku przez 2 lata. Przez cały ten okres miał wahania nastrojów, często mówił mi, że chce mnie zostawić, jednak najczęściej tego nie robił, a gdy już to następowało, po...

Dzień dobry. Mam 22 lata. Spotykałam się z chłopakiem w moim wieku przez 2 lata. Przez cały ten okres miał wahania nastrojów, często mówił mi, że chce mnie zostawić, jednak najczęściej tego nie robił, a gdy już to następowało, po paru dniach chciał do mnie wracać. Zauważyłam u niego objawy depresji - nie widział sensu życia, miał bardzo niską samoocenę, mówił nawet o tym, że chciałby się zabić, szybko się denerwował nawet z błahego powodu i nie panował nad emocjami. Czuł pustkę, mówił, że nie odczuwa innych emocji, nie potrafi kochać i się cieszyć. Na moją prośbę wizyty u lekarza powiedział, że nie będzie brać leków, a z psychiatrą bawiłby się w grę słowną. Zawsze próbowałam go wspierać i byłam przy nim. Gdy mnie ranił, tłumaczyłam to sobie jego problemami psychicznymi. Wierzyłam, że się zmieni i będzie tak jak na początku naszego związku. Gdy go poznałam, te objawy nie były widoczne, zauważyłam je z czasem. 2 miesiące temu zostawił mnie i odciął się od wszystkich znajomych, powiedział, że ma swój mały świat zamknięty na 5 spustów i nie chce mieć w nim nikogo, gdyż nienawidzi wszystkich ludzi. Jednak nadal czasami do mnie pisał, że mnie pragnie. Jego nastawienie uległo ostatecznej, diametralnej zmianie i obróciło się wręcz w nienawiść do mnie, gdy powiedziałam mu, że próbuję stworzyć nowy związek. Z idealnej osoby, którą zostawił, bo nie chciał ranić, przemieniłam się w jego oczach w najgorszą rzecz na świecie, która go spotkała. Kiedyś mówił mi, że jestem doskonała, nie ma mi nic do zarzucania, a nagle stałam się potworem, z okropnym charakterem. 2 dni temu dowiedziałam się, że w wakacje był z przyjaciółką nad morzem. Mnie w tamtym czasie okłamał, że wyjeżdża z rodzicami do Francji. Widać, że mnie oszukiwał i zdradzał jak byliśmy parą. Gdy go o to zapytałam, nie przyznał się do wyjazdu z nią, a gdy tę dziewczynę spytałam o całą sytuację, Maciek uznał, że jestem nienormalna i niezrównoważona. Sądzę, że miałam prawo dowiedzieć się, czy mnie zdradzał podczas naszego związku. Ta dziewczyna nic o mnie nie wiedziała, mieszka w Anglii, a do Polski przylatuje co pół roku. Po tym wydarzeniu Maciek zadzwonił do mnie, wyzwał i rzucił słuchawką. Uznał, że chwile ze mną były jego najgorszymi w życiu, nic dla niego nie znaczyłam i mam od niego się odczepić, a wręcz wyparł się związku ze mną. Nie wiem, co mam robić. Każda moja próba nawiązania z nim kontaktu i wyjaśnienia sobie wszystkiego kończy się atakiem agresji i nienawiści do mnie. Przykro mi, że osoba, dla której tyle poświęciłam, ufałam i kochałam, nienawidzi mnie, a wszystko co nas łączyło, okazało się kłamstwem. Zastanawiam się, czy jego podwójne życie nie jest wynikiem choroby i czy powinnam zupełnie odciąć się od tego wszystkiego i spróbować zapomnieć. Proszę o poradę.

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Jan Karol Cichecki
Lek. Jan Karol Cichecki

Problem z samookaleczaniem się

Witam. Mam 14 lat. Od 2 lat się samookaleczam. Nic mnie nie cieszy. W szkole z nikim nie rozmawiam, nie wiem dlaczego, ale nikt się do mnie nie odzywa. Zawsze siedzę sama na boku. W domu raz jest dobrze, raz...

Witam. Mam 14 lat. Od 2 lat się samookaleczam. Nic mnie nie cieszy. W szkole z nikim nie rozmawiam, nie wiem dlaczego, ale nikt się do mnie nie odzywa. Zawsze siedzę sama na boku. W domu raz jest dobrze, raz źle. Kłócę się z rodzicami. Nie wychodzę z domu, bo nie mam z kim. Mam dziwne myśli i dość wszystkiego. Nie wiem, co robić.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Joanna Kwiatkowska
Mgr Joanna Kwiatkowska

Co ze sobą zrobić?

Witam, mam 13 lat. Jestem płci męskiej i od dłuższego czasu widzę u siebie dziwne objawy, m.in.: - cały czas chce mi się spać, chociaż nie mogę zasnąć; - gorsza koncentracja, czasami w ogóle nie mogę się skupić na...

Witam, mam 13 lat. Jestem płci męskiej i od dłuższego czasu widzę u siebie dziwne objawy, m.in.: - cały czas chce mi się spać, chociaż nie mogę zasnąć; - gorsza koncentracja, czasami w ogóle nie mogę się skupić na jakiejś czynności; - Zimny pot, siedzę i nagle wylewa mnie pot; - Jestem drażliwy, wpadam w gniew, jak mnie najdzie, to ryczę; - nie mam ochoty na spotykanie się z kumplami; - jest mi wszystko obojętne. Nie wiem co robić, nie wiem, jak to powiedzieć rodzicom. Proszę o pomoc.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Joanna Żur-Teper
Mgr Joanna Żur-Teper

Nienawidzę ludzi, którzy mnie dręczyli. Jak sobie z tym poradzić?

Witam! Mam na imię Ewa i jestem z Łodzi. Postanowiłam zwrócić się do Państwa z problemem, z którym borykam się już od kilku miesięcy, a mianowicie coraz częściej popadam w stany depresyjne i mam problemy ze swoimi emocjami (staję się...

Witam! Mam na imię Ewa i jestem z Łodzi. Postanowiłam zwrócić się do Państwa z problemem, z którym borykam się już od kilku miesięcy, a mianowicie coraz częściej popadam w stany depresyjne i mam problemy ze swoimi emocjami (staję się coraz bardziej rozdrażniona i agresywna!). Nie umiem wyjść z poczucia krzywdy i bezsilności. Mam wrażenie, że trwanie w urazie zawładnęło mną zupełnie, pozbawiając radości życia. Dotychczas zawsze bagatelizowałam i spychałam niechciane myśli i negatywne emocje. Jednak poważniejsze problemy zaczęłam zauważać już jakieś 2 lata temu, a teraz wszystko się nasiliło... Wciąż próbuję odsunąć od siebie bezsensowne, uporczywe i dokuczliwe myśli, nad którymi nie mogę zapanować (jeżeli spróbuję się im przeciwstawić, nie przynosi to żadnego efektu, jeśli im ulegnę, pogłębią jeszcze bardziej moje złe samopoczucie oraz nasilą złość). Złe samopoczucie nasiliło się po przypadkowym spotkaniu ze znienawidzonymi przeze mnie koleżankami ze szkoły średniej. Od tej pory cały czas czuję rozdrażnienie, czuję się słaba i smutna. Niby niepozorny kontakt skończył się dla mnie chandrą i bólem głowy. Znów odżyły we mnie spychane dotąd, negatywne emocje. Cały czas unikam kontaktów z tymi ludźmi, nie przyznaję się do nich (przecież wyrządzili tyle krzywdy mnie i innym ludziom). Bardzo duży uraz i niesmak został mi po szkole średniej, która stanowiła siedlisko chamstwa, głupoty, zawiści, intryg, fałszu i obłudy. Miałam bardzo podłych, bezwartościowych ludzi w klasie, na samą myśl o nich czuję rozdrażnienie, spadek nastroju i paraliżującą niemoc. Obracałam się z egoistami, ludźmi bez serca, osobami, które nie mają współczucia i zrozumienia dla innych.. Od tego czasu zaczęły się moje natręctwa i nie potrafię sobie z nimi poradzić do dziś... Cały czas odchorowuję te rany z przeszłości, chciałabym się uwolnić, "wyczyścić" z przeszłości, uzdrowić siebie. Te emocje nadal są tak świeże, jakby to miało miejsce wczoraj. Mam do siebie żal, czuję się słaba. Czuję, że wszystko przez tych wstrętnych, wścibskich, zawistnych, okrutnych ludzi, którzy utrudniali życie mnie i innym, chcąc zgnębić, zniszczyć, doprowadzić do myśli samobójczych, depresji lub wykolejenia, bo tak miło było im popatrzeć na porażki, zły koniec i upadek innych... tylko aby komuś dokuczyć, dopiec, ośmieszyć, upokorzyć, oczernić, zniszczyć... Nie jestem w stanie tego odeprzeć, moje myśli ciągle krążą wokół przeszłości. Czuję, że pozbawia mnie to coraz bardziej radości życia i siły, prześladuje... Nie potrafię sobie tego wytłumaczyć. Nie przeżywałam jeszcze czegoś podobnego. Za wysoką cenę za to płacę. Mam ochotę wyrównać straty. Coraz częściej myślę o skrzywdzeniu tych osób... Bardzo chciałabym z tym walczyć, przestać się dręczyć. Ale sama obecność ich w moich myślach pozbawia mnie energii życiowej. Czuję osłabienie i brak motywacji. Cały czas czuję napięcie i wewnętrzny niepokój. Coraz bardziej izoluję się od otoczenia, nie spotykam się ze znajomymi, nie mam ochoty żyć. Dziwi mnie, że tacy ludzie nie ponoszą kary za swoje winy. Przy tym wszystkim obwiniam się za wszystko, co złe, o swoje porażki i o to, że nie umiem sobie pomóc. Miotam się strasznie. Moja dusza cierpi - ciało też. Chciałabym zacząć żyć, znów cieszyć się z przyjaźni, miłości, wyjazdów.. Mam dobrą pracę, ale nie potrafię skupić się na codziennych obowiązkach. Czuję dręczące napięcie psychiczne, wewnętrzny niepokój, jestem rozdrażniona i smutna. To zaczyna odbijać się też na moich kontaktach z bliskimi. Dlaczego dopadła mnie taka bezsilność? Analizowałam to, dlaczego na mnie to trafiło. Nie chcę, aby to zawładnęło mną zupełnie, chcę się uwolnić. Mam bardzo duże poczucie winy, że jestem osobą słabą, wrażliwą, podatną na wpływ i manipulacje, nie potrafię tego odeprzeć. Nie potrafię się odciąć od tych toksycznych, destrukcyjnych ludzi. Nie chcę się temu poddać! Nie znajduję odpowiedzi na dręczące mnie pytania, jak się przed tym bronić, dlaczego ludzie są tacy źli, zepsuci, po co oni w ogóle żyją ? Nie wiem jak przezwyciężyć w sobie ten stan rzeczy. Mam nadzieję, że kiedyś coś się zmieni. Chciałabym, żeby się zmieniło... Nie wiem, co mam robić, albo przynajmniej, jak zapomnieć. Bardzo proszę o radę. Ewa. Pozdrawiam Państwa serdecznie!

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Marta Mauer-Włodarczak
Lek. Marta Mauer-Włodarczak

Co robić? Chcę wrócić do Polski, ale nie wiem jak...

Mam 14 lat. Od 2,5 mieszkam za granicą. Myślałam, że gdy tu przyjadę, poznam przyjaciół i wszystko się jakoś ułoży, ale tak się nie stało. Co prawda w końcu poznałam dwie fajne dziewczyny, ale nie przyjaźnimy się zbytnio. Nie umiem... Mam 14 lat. Od 2,5 mieszkam za granicą. Myślałam, że gdy tu przyjadę, poznam przyjaciół i wszystko się jakoś ułoży, ale tak się nie stało. Co prawda w końcu poznałam dwie fajne dziewczyny, ale nie przyjaźnimy się zbytnio. Nie umiem się przed nikim otworzyć. Nigdy nie wychodzę z domu. Nie spotykam się ze znajomymi. Zresztą nie chcę. Niewiele mówię. Boję się do kogokolwiek odezwać. Nie lubię tłumów, przechodzić koło ludzi. Mam przyjaciółkę w Polsce, jedynie z nią mogę swobodnie porozmawiać, choć niewiele mówie jej o swoim smutku. Z rodzicami nie mam zbyt dobrego kontaktu. Mama zwykła mówić, że mam "własny świat". Z dwa razy próbowałam z nią porozmawiać o moim powrocie do Polski. Co prawda nie mówiłam jej jak się czuję, ale przecież powinna widzieć. Pewnie po prostu myśli, że to normalne. Czasami siedzę w swoim pokoju całymi dniami. Przychodzi wtedy i gada. Mówi coś o problemach nastolatków i że to przejściowe i podobne bzdety. Ostatnio jest coraz gorzej. I wcześniej nachodziły mnie myśli samobójcze, ale rzadko. Teraz myślę o tym prawie nieustannie. Lubię pisać, ale w moich wierszach piszę ciągle o śmierci. Chcę wrócić, ale nie wiem jak.
odpowiada 1 ekspert:
Mgr Joanna Żur-Teper
Mgr Joanna Żur-Teper

Czy jest wyjście z tej sytuacji?

Ożeniłem się w 1997 roku. Cały okres był bardzo burzliwy. Co jakiś czas Ewa, moja żona, odchodziła ode mnie, po czym przepraszała i wracała. I tak w kółko. Kulminacja miała miejsce, jak zmarła jej babcia. Odeszła ode mnie z moim...

Ożeniłem się w 1997 roku. Cały okres był bardzo burzliwy. Co jakiś czas Ewa, moja żona, odchodziła ode mnie, po czym przepraszała i wracała. I tak w kółko. Kulminacja miała miejsce, jak zmarła jej babcia. Odeszła ode mnie z moim przyjacielem. Mało nie oszalałem, błagałem, prosiłem, poniżałem się, w końcu wróciła, ale oznajmiła, że nie wie, czy chce być ze mną. Po jakimś czasie znów się wyprowadziła do tego samego człowieka. Wtedy wylądowałem na terapii. Okazało się, że mam nerwicę. Zresztą całe szczęście, że tam trafiłem, bo sam bym sobie nie dał rady. Ale jeszcze nadmienię, że moja żona co jakiś czas truła się tabletkami, lądowała w szpitalu. Mieszkając u Adriana też się truła, o czym powiadamiała mnie SMS-em. Pod koniec mojej terapii żona postanowiła, że wróci, płakała, przepraszała itd. No i co, ja, głupi, pewnie, Ewuniu, i znów się zaczęło, próby samobójcze, jeżdżenie po szpitalach. Załatwiłem jaj prywatnie dobrego psychiatrę, leżała w szpitalu pod jej okiem i to nic nie dało. Potem wymyśliła, że weźmiemy rozwód, ale sobie razem będziemy mieszkać. Wiem, że nie dawałem sobie rady z nią, jak była moją żoną, to co dopiero po rozwodzie, więc co było robić? Zaproponowałem 4000, jak chce rozwodu, to nie będziemy razem mieszkać. Zgodziła się bez problemu, dostaliśmy rozwód i się wyprowadziła, ale cały czas ze mną utrzymywała kontakt. Nie miała pracy, narobiła długów, jej dziecko latało byle gdzie, bez opieki (jeszcze nie napisałem, że jak się ożeniłem z Ewą, to miała syna, teraz ma 16 lat). Na to nie mogłem pozwolić. To, że sama sobie nie poradzi, to było oczywiste, ale miałem nadzieję, że dostała dobrą szkołę. Znów zamieszkaliśmy razem i tak żyliśmy sobie, aż do teraz, kiedy narobiła potwornych długów. Nabrała pożyczek na mnie, na dziadka i na siebie. Jest pracownikiem banku, to nie było problemu. Jak w końcu mi się przyznała, to mało nie dostałem zawału. Brała pożyczki na pożyczki, ja nawet się nie domyślałem. Znam ją tyle lat, nie musiała płacić żadnych opłat. Wydać swoje bez problemu, ale okraść innych? Nie było wyjścia. Spakowałem ją i zawiozłem do siostry. Pierwszy raz to ja od niej odszedłem. Wiem, że jakbym tego nie zrobił, to bym zwariował i tyle. Ale wyrzuty sumienia mam potworne, że nie dopilnowałem, a teraz ma takie długi i nie ma gdzie mieszkać, ale ja po prostu sam zwariuję. Pomoc psychiatry już była, a teraz co? Z takich długów już się nie wychodzi. Ja mam 2000, ona 1200 wypłaty, a miesięczne raty do płacenia to 2300. A gdzie czynsz za mieszkanie, życie, za co? Ja mam zamiar spłacić tę moją pożyczkę 20 000. To też potworna kwota. Chodzę jak cień człowieka, nie jem, nie śpię, mięśnie napięte, żeby choć trochę usnąć piję piwo i tak w kółko. Chcę się od wszystkiego odciąć, inaczej nie umiem. Nie pomogę już Ewie ani jej synowi, bo sam pójdę na dno. Jest jakieś wyjście? Może czegoś nie widzę? Już pisałem do was o tych pożyczkach, chciałem teraz opisać moje życie, tylko w wielkim skrócie.

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Marta Mauer-Włodarczak
Lek. Marta Mauer-Włodarczak

Jestem taka młoda, mam 16 lat. Czas płynie, a ja stoję w miejscu

Mam 16 lat, na imię mam Martyna. Jestem uczącą się dziewczyną. Miałam problemy wychowawcze z powodu złego towarzystwa. Zmądrzałam, poprosiłam mamę o lekcje indywidualne, uczę się bardzo dobrze, rodzice są ze mnie zadowoleni. Ale męczy mnie to, iż taka młoda...

Mam 16 lat, na imię mam Martyna. Jestem uczącą się dziewczyną. Miałam problemy wychowawcze z powodu złego towarzystwa. Zmądrzałam, poprosiłam mamę o lekcje indywidualne, uczę się bardzo dobrze, rodzice są ze mnie zadowoleni. Ale męczy mnie to, iż taka młoda osoba jak ja powinna się bawić i cieszyć życiem. Mam chłopaka już od ponad 2 lat. Bardzo się kochamy, ale niestety brakuje tego czegoś w związku. Odkąd jestem z tym facetem, zaczął mnie ograniczać. Ograniczył mnie do takiego stopnia, że na przerwie w szkole nawet nie mam z kim porozmawiać. Stoję sama jak palec i patrzę się w okno, w kółko siedzę w domu, nie mogę nigdzie chodzić, bo jest zazdrosny. Jak jadę z mamą do miasta, muszę pisać od mamy esemes, że jestem z nią albo dzwonić. W kółko mnie kontroluje. Nie mogę iść do żadnej koleżanki na noc. Jeżeli gdzieś wychodzę i się spóźniam, pisze esemesy z Internetu (aby nie wiedzieli, od kogo ta wiadomość została wysłana) do moich rodziców o treści takiego typu: "Hej, Martyna, idziesz z nami wypić tę wódkę, bo kupiłyśmy. Weź fajki ze sobą", tak aby rodzice byli na mnie źli. Jeżeli coś zrobię złego, to robi mi na złość. Ostatnio wyłączył mi komputer, powiedział, że nie będę prądu u niego w domu tracić, to ja mu wyłączyłam konsolę i powiedziałam, że ja nie będę bezczynnie sama siedzieć... On za to dorwał torebkę moją (pamiątkę po mojej babci) i porwał ją całą. Wyrzucał mi buty za okno z 4 piętra, żebym nie miała w czym wracać do domu. Bił mnie jakiś okres. Przed świętami obiecał, że nie podniesie już na mnie ręki. Fakt, nie bije mnie, ale znalazł inny sposób niż bicie po głowie i kopanie – ciąga za włosy i dusi... Kilka razy straciłam przytomność... ale się podniosłam i udałam, że nic się nie stało... Chciałabym żyć jak normalna nastolatka, ale boję się z nim rozejść, bo za dużo o mnie wie... Zdradziłam mu każdą moją tajemnicę. Odkąd jestem z nim w związku, mój stan się pogarsza... Chodzę załamana, smutna, przygnębiona. Mam zespół lęku napadowego (z tego co czytałam, objawy tej choroby mam identyczne). Od tygodnia nie mogę spać, bo mam straszne sny, ciągle śnią mi się trupy, trumny... i moja śp. Koleżanka, ale w żadnym śnie nie żyła. Mówią, że jeżeli śni się osoba zmarła, prosi o modlitwę. Modlę się po każdym takim śnie, modlę się nawet, gdy mi się nie śni nic złego, od siebie, a ona w kółko mi się śni. Chciałabym, aby przyśniła mi się taka, jaka była, a nie sina i blada w trumnie :( Cały czas walczę z tym zespołem lęku napadowego... Mam czasem wrażenie, że umieram, brak mi tchu, serce łupie jak oszalałe, temperatura spada, zimno mi i cała się trzęsę i zawsze wmawiam sobie jakiś zawał. Nie poszłam z tym do lekarza, dlatego że rozmawiałam z panią, która uczy mnie sztuki i powiedziała mi, że nie potrzebuję psychologa bądź psychiatry, bo sama siebie znam najbardziej ... Walczę z tym, ale nie daję sobie już rady :( Jeszcze doszły mi te koszmary, w ogóle jest mi teraz ciężko. Nie mam koleżanek ani kolegów. Jedna przyjaciółka, która też ma inne koleżanki i chodzi sobie gdzieś na imprezy, nie chce się jej chyba ze mną siedzieć, bo co ma ze mną robić, jak ja muszę być cały czas na gg, aby on wiedział, że jestem w domu. O kolegach nie wspomnę, nie mogę mieć żadnego kolegi, bo by mnie chyba zabił, jakbym się z jakimś spotkała... Nie chce mi się żyć... Moje życie straciło według mnie sens... Cały czas rozmyślam, jakby to było, gdyby mnie nie było. Co się stanie ze mną, jak umrę. Boję się strasznie śmierci. Parę razy chciałam popełnić samobójstwo, ale strach mnie powstrzymał, strach był silniejszy. Miałam pełno koleżanek, dopóki nie zobaczyły, że mój chłopak zaczyna mnie obkupywać w drogie rzeczy. Kupował mi drogie ciuchy itp. Od tamtej pory są to moi wrogowie, bo wyzywają mnie, że ja puszczam się z nim dla pieniędzy i dla ciuchów. Ubliżają mi, zakładają strony na Internecie, ogłoszenia matrymonialne z moim zdjęciem. Grożą mi. Gdy chcę porozmawiać z mamą o moim problemie, że chciałabym iść w związku z tym moim strachem i załamaniem do specjalisty, ona śmieje się ze mnie, że mam trzaski. Byłoby wszystko dobrze, gdyby mój chłopak jeszcze chciał gdzieś wyjść. Ale on siedzi w kółko w domu, ja jeżdżę do niego, a on do mnie nie. Wypomina mi wszystko :( jest mi przykro czasem... Chciałabym, aby on się zmienił, cały czas mam nadzieję... Jeżeli mnie teraz nie bije, tylko dusi i ciągnie za włosy, nie mam już guzów, siniaków, spuchniętego nosa i lima pod oczami… To duszenie mniej mnie boli i ciąganie za włosy też... Prosiłabym bardzo o pomoc, jestem zdruzgotana, chciałabym być w końcu szczęśliwa! Chcę w końcu być doceniana i nie chcę być samotna. Z góry dziękuję.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Joanna Żur-Teper
Mgr Joanna Żur-Teper

Jestem drażliwy, wpadam w gniew i mam kłopoty z koncentracją. Co zrobić?

Witam, mam 13 lat. Jestem płci męskiej i od dłuższego czasu widzę u siebie dziwne objawy, m.in.: cały czas chce mi się spać, chodziaż nie mogę zasnąć; gorsza koncentracja - czasami w ogóle nie mogę się skupić na jakiejś czynności;...

Witam, mam 13 lat. Jestem płci męskiej i od dłuższego czasu widzę u siebie dziwne objawy, m.in.: cały czas chce mi się spać, chodziaż nie mogę zasnąć; gorsza koncentracja - czasami w ogóle nie mogę się skupić na jakiejś czynności; zimny pot - siedzę i nagle wylewa mnie pot; jestem drażliwy, wpadam w gniew, jak mnie najdzie, to ryczę; nie mam ochoty na spotykanie się z kumplami; jest mi wszystko obojętne. Nie wiem co robić, nie wiem, jak to powiedzieć rodzicom. Proszę o pomoc.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Joanna Kwiatkowska
Mgr Joanna Kwiatkowska

Ciągłe złe samopoczucie - co zrobić, by poczuć się lepiej?

Mam 20 lat, w tym roku nie dostałam się na wymarzony kierunek studiów (medycyna) i podjęłam trudną decyzję o zrobieniu sobie rocznej przerwy w celu poprawienia wyników maturalnych i ponownego starania się o indeks. Od października siedzę w ciągu tygodnia...

Mam 20 lat, w tym roku nie dostałam się na wymarzony kierunek studiów (medycyna) i podjęłam trudną decyzję o zrobieniu sobie rocznej przerwy w celu poprawienia wyników maturalnych i ponownego starania się o indeks. Od października siedzę w ciągu tygodnia w domu, w weekendy dokształcam się, jeżdżąc na kursy przygotowawcze. Od momentu rozpoczęcia się "roku szkolnego" zauważyłam, że izoluję się od ludzi, nie chcę rozmawiać o tym co u mnie, zawsze byłam wzorową uczennicą i chyba dlatego fakt, że nie dostałam się na studia powoduje to, że się tego wstydzę. Wydaje mi się, że to wydarzenie wypaliło ogromne piętno na mojej psychice, często płaczę, zwykle bez powodu, mam ogromne wahania nastrojów, najchętniej w ogóle nie wychodziłabym z domu, kiedyś potrafiłam się cieszyć z byle powodu, a teraz każda myśl o szkole powoduje u mnie łzy. Poza tym od 2 miesięcy stosuję antykoncepcję hormonalną i zastanawiam się, czy to również ma wpływ na pogarszające się samopoczucie. Mam chłopaka, ale on też ma swoje sprawy - uczy się i pracuje, i widujemy się tylko w weekend. Nie wiem, co mam robić, żeby poczuć się lepiej? Boję się, że mogę nabawić się jakiejś choroby przez ten smutek...

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Joanna Kwiatkowska
Mgr Joanna Kwiatkowska

Lubię mój płacz

Mam 16 lat. Od pewnego czasu dzieje się ze mną coś dziwnego. Muszę niestety opowiadać teraz o wydarzeniach sprzed 3 lat. W podstawówce miałam wspaniałe oceny. Byłam szczęśliwa, miałam przyjaciół i znajomych. Gdy poszłam do gimnazjum, moje życie zamieniło się...

Mam 16 lat. Od pewnego czasu dzieje się ze mną coś dziwnego. Muszę niestety opowiadać teraz o wydarzeniach sprzed 3 lat. W podstawówce miałam wspaniałe oceny. Byłam szczęśliwa, miałam przyjaciół i znajomych. Gdy poszłam do gimnazjum, moje życie zamieniło się w piekło. Przeniesiono mnie do klasy, w której nie było żadnego normalnego człowieka. Byłam wyzywana, krytykowana na każdym kroku. Zmarła moja babcia, która zawsze była moją podporą, i przeżyłam to bardzo mocno. Straciłam kontakt ze znajomymi, pogorszyły się moje oceny. Zaczęłam wagarować, więc pogorszyły się moje stosunki z mamą. Zaczęłam dziwaczeć. Świat przestał dla mnie istnieć. 3 razy targnęłam się na swoje życie, ale skończyło się tym, że mam kilkadziesiąt blizn. Przez jakiś czas miałam omamy słuchowe (ok. 5 dni). Nie wytrzymałam i zaczęłam działać. Przeniosłam się do zupełnie innej szkoły. Znalazłam nowych wspaniałych znajomych. Żyłam sobie. Wegetowałam. Próbowałam się znieczulić na ból. Udawało mi się. Nawet sama się nabrałam na to, że życie jest wspaniałe i do grudnia żyłam sobie z takim przeświadczeniem. 2 miesiące temu wszystko zaczęło wracać. Pewnego dnia postanowiłam, że skończę ze sobą. Wzięłam do pokoju wszystkie medykamenty, jakie tylko miałam. Usiadłam na łóżku i zaczęłam to łykać. Przestałam po jakiejś dawce, nawet nie pamiętam czemu. Z jednej strony chciałam umrzeć, z drugiej nie. Rano obudziłam się i stwierdziłam, że głupia byłam, że nie dokończyłam "misji". Udało mi się na szczęście znowu zamydlić sobie oczy obłudnym tekstem "życie jest wspaniałe". Strasznie nie lubię się uzewnętrzniać, więc nikomu o tym nie mówiłam. Tak naprawdę nikt zupełnie nie wie, co we mnie siedzi czy siedziało. Ostatnio wszystko wróciło. 2 dni temu nie miałam ani siły, ani ochoty wstać z łóżka. Ostatnio zaczęłam płakać. Byle sprzeczka, piosenka, fragment książki albo jakikolwiek inny bodziec sprawia, że wybucham płaczem. Najgorsze jest to, że ja tak naprawdę lubię płakać. Nieznośny jest natomiast psychiczny ból temu towarzyszący, który powoli zaczyna przeistaczać się w ból fizyczny. Najchętniej położyłabym się na łóżku i zasnęła, czekając na wiosnę. Moje oceny przez ten stan się pogarszają. Unikam ludzi i nie licząc szkoły, to 90% mojego czasu przebywam sama. Nawet będąc w domu (mieszkam z rodzicami), jestem sama. Przychodzę ze szkoły i wpadam do mojego pokoju. Puszczam muzykę i udaję, że odrabiam lekcje, a tak naprawdę jestem w zupełnie innym świecie. Czuję się zniewolona i nieszczęśliwa. Zupełnie pusta. Lubię ten stan, ale powoli staje się to nie do wytrzymania. Czysta hipokryzja... Nie wiem, co się ze mną dzieje. Nie chcę o tym nikomu mówić, bo prawdopodobnie usłyszę, że mam napięcie przedmiesiączkowe, dorastam = moje hormony szaleją, przesadzam itp. Poza tym wstydzę się tego..

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Joanna Żur-Teper
Mgr Joanna Żur-Teper
Patronaty