Twój przewodnik po zdrowiu

  1. Opisz swój problem. Pomożemy Ci znaleźć odpowiedź w bazie ponad miliona porad!
  2. Nie ma informacji, których szukasz? Wyślij pytanie do specjalisty.
Rozpocznij
7 6 6 , 5 4 4

odpowiedzi udzielonych przez naszych ekspertów

Rzetelnie + Bezpiecznie + Bezpłatnie

Emocje: Pytania do specjalistów

Problemy z okazywaniem uczuć od 2 lat

Witam. Na imię mam Arek, mam 20 lat. Od 2 lat zauważyłem u siebie problemy z okazywaniem uczuć. Mianowicie - rzadko się uśmiecham, często popadam w głęboki smutek, mam problemy z rozmową z drugą osobą i cały czas myślę,...

Witam. Na imię mam Arek, mam 20 lat. Od 2 lat zauważyłem u siebie problemy z okazywaniem uczuć. Mianowicie - rzadko się uśmiecham, często popadam w głęboki smutek, mam problemy z rozmową z drugą osobą i cały czas myślę, że jestem nic nie warty, że wszystko co robię, jest złe. Szybko się denerwuję, raniąc słowami przy okazji bliskie mi osoby. Chciałbym to jakoś zmienić, ale nie wiem, co zrobić. Proszę o poradę, co jest ze mną nie tak. Pozdrawiam, Arek.

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Chaos myśli

Witam. Mam na imię Tomek, mam 27 lat. Mam pytanie odnośnie mojego stanu, w jakim się obecnie znajduję. Wszystko zaczęło się jakieś 3 miesiące temu. Idąc ulicą, ujrzałem znajomego, którego dawno nie widziałem, i pomyślałem sobie, o czym ja mam...

Witam. Mam na imię Tomek, mam 27 lat. Mam pytanie odnośnie mojego stanu, w jakim się obecnie znajduję. Wszystko zaczęło się jakieś 3 miesiące temu. Idąc ulicą, ujrzałem znajomego, którego dawno nie widziałem, i pomyślałem sobie, o czym ja mam z nim rozmawiać. Natychmiast przeszedłem na drugą stronę ulicy, tak żeby mnie nawet nie zauważył. Przez następne dni myślałem sobie o tej sytuacji i ilekroć mam wyjść gdzieś z domu, zastanawiam się, kogo mogę spotkać i o czym ja mam z nimi rozmawiać. Czuję się do tego beznadziejnie. Jeśli już kogoś spotkam, to boję się, że spytają, co u mnie słychać, bo na to pytanie odpowiem tylko "dobrze" i jak najszybciej chcę iść w swoją stronę. Bo jak ktoś coś mówi do mnie, to wydaje mi się to jakoś niezrozumiałe, tak jakby te słowa mnie w jakimś stopniu atakowały. Do tego jak ja mam coś powiedzieć, to wszystko mi się miesza. Myślę o przedstawieniu jakiejś sytuacji i zaczynam mówić, a w pewnym momencie się zacinam, gubię wątek rozmowy, a także wydaje mi się, że sam nie rozumiem tego, co mówię, jakby to składu nie miało i sensu. A wypowiedzi są chaotyczne. Napotkany przeze mnie znajomy wtedy tak dziwnie na mnie patrzy. A ja się boję, że zauważy, że coś ze mną nie tak. Bo ja sam to widzę. Czuję się tak, jakbym był upośledzony umysłowo. Przez to wszystko odczuwam niechęć do wszystkiego, co robię, bo wydaje mi się, że coś pomieszam. W domu jak proszą, żebym wykonał jakąś czynność, to wiem, co mam robić. Ale pojawia się myśl, o co np. mojej mamie chodziło, jak ja mam to zrobić. Przestałem wychodzić z domu. Proste czynności sprawiają mi trudność, gdyż, tak jak wspomniałem, czuję się tak, jakbym był upośledzony. Jak ktoś mówi do mnie większą ilość zdań, to się gubię. Mam problemy, żeby sobie to wszystko poukładać i odpowiedzieć coś racjonalnego. Więc moje wypowiedzi ograniczyły się do pojedynczych słów, np. dobrze, OK, nic, nic ciekawego. Przy tym pojawiają się nerwy, właściwie jak wstaję rano, to już one są i wiem, że coś ze mną nie tak. Unikam znajomych. Boję się podjąć jakąkolwiek pracę, bo myślę, że pracodawca nie chciałby takiego pracownika, a przy tym pozostali pracownicy na pewno rozmawiają, uśmiechają się, a ja mam trudności z wyrażaniem siebie. Proszę o jakąś poradę, co mi jest, albo o jakieś wskazówki. Co mogę zrobić, by poczuć się lepiej? Dziękuję i pozdrawiam.

Obawa przed samookaleczaniem

Cześć, mam 15 lat i chciałabym przedstawić Wam swój problem. Otóż od ponad roku się okaleczam. Jest to spowodowane wieloma powodami. Jednym z nich była porażka w sprawach sercowych. Następnym brak akceptacji w gronie znajomych. Jeszcze innym brak zrozumienia w...

Cześć, mam 15 lat i chciałabym przedstawić Wam swój problem. Otóż od ponad roku się okaleczam. Jest to spowodowane wieloma powodami. Jednym z nich była porażka w sprawach sercowych. Następnym brak akceptacji w gronie znajomych. Jeszcze innym brak zrozumienia w rodzinie i w szkole. W szkole podstawowej nie zawsze byłam lubiana, wręcz przeciwnie. Koledzy się ze mnie śmiali. Gdy byłam w klasie III szkoły podstawowej, nauczycielka wysłała mnie do psychologa, bo siedziałam smutna i sama na przerwach. Nie powiem, że było mi łatwo, bo bym skłamała. W klasie VI oznajmiłam koleżankom, że chcę się zabić. Oczywiście mnie wyśmiały, bo jaka miała być inna reakcja? To mnie wcale nie podniosło na duchu, a jedynie mnie przygniotło do dna. Zapytana dlaczego chcę to zrobić, odpowiedziałam: bo mam dość życia. Myślałam, że jak pójdę do gimnazjum, to wszystko się zmieni. Jednak się myliłam i to grubo. Mieszkam na wsi. Mamy dwa gimnazja. Wybrałam społeczne, bo uważałam, że tam będzie mi lepiej. Od samego początku się ze mnie śmiali, przezywając mnie. Później do tego doszły kiepskie oceny, pretensje rodziców o wszystko. Moi rodzice denerwowali się na mnie często i często na mnie krzyczeli, a ja szłam do łazienki, bo nie miałam innego wolnego miejsca (nie mam jeszcze swojego pokoju) i płakałam. Często miałam takie stany. Po zakończeniu półrocza zaczęłam mieć myśli samobójcze. Ubierałam się na czarno. Szkołę mamy łączoną z liceum i naszą dyrektorką jest zakonnica, więc od razu zwracała mi uwagę co do stroju. Uważałam, że jestem gruba, głupia, beznadziejna i że jestem zupełnym beztalenciem. Myślałam, że nikt mnie nie kocha, że wszyscy mają mnie już dość. Nawet ludzie, których nazywałam przyjaciółmi, zaczęli się ode mnie po kolei odwracać, mówiąc, że za bardzo dramatyzuję. Zostałam ja, sama. W końcu, po pewnym incydencie, zaczęłam przecinać swoją skórę, uzyskując stan euforyczny. Nie wiedziałam, że tak będzie mi dobrze. Moje autoagresywne czynności się mnożyły. Zaczęłam zauważać, że ludzie śmieją się ze mnie. Nigdy nie uważałam, że mam jakiś talent. Jednak, gdy starałam się dostać jakąś rolę w przedstawieniu, nie dostawałam jej, chodź byłam ze wszystkich najlepsza. Nikt mnie nie doceniał. Na całym ciele miałam ok. 100 ran i gdy ubierałam krótki rękaw, bo było mi gorąco, wszyscy je widzieli i śmiali się, że jestem emo. Mówiłam moim "przyjaciołom", że to nie jest dla mnie łatwe, ale oni i tak mi nie chcieli wierzyć. Mówili, że wcale nie jestem gruba, że jestem ładna. Ale to mi i tak nie pomagało. Wtedy do mojej "diety autoagresywnej" doszły głodówki. Kręciło mi się w głowie. Jednak w domu jadłam normalnie, by to ukryć. Zaraz po zjedzeniu czegokolwiek, wymiotowałam, żeby nie przytyć. Wtedy pojechałam na rekolekcje. Zobaczyłam, że nie byłam wcale dobrym człowiekiem. I zaczęłam wszystko zwalczać. Jednak to nie pomagało. Najtrudniej było mi się z wszystkiego spowiadać, bo czułam kłujący mnie w serce wstyd, który mnie roztapiał od środka. Teraz jestem w III klasie gimnazjum i zawsze kiedy chcę TO zrobić, myślę, że Jezus cierpiał za mnie, grzesznika, tyle mąk, że teraz nie mogę Go zawieść. Przestałam się odchudzać, pokochałam swoje ciało i zaczęłam uważać, że mam talenty i to całkiem sporo: taniec, śpiew, gra aktorska, dar do pisania wierszy i wiele innych. Zauważyłam, że jestem dobrym człowiekiem, że jestem bardzo ambitna i staram się pomagać ludziom. W tym roku zostałam przewodnicząca szkoły. Zdobyłam poważanie u moich rówieśników. Koledzy już mnie nie przezywają. Niby przyjaciele wrócili, lecz zrozumiałam, że to tylko dobrzy koledzy. Mam jedną przyjaciółkę od serca. I wiem, że Ona jest ze mną zawsze. Za to jej dziękuję. Z rodzicami zaczęło mi się układać. Zrozumiałam, że życie jest piękne! Jednak boję się, że kiedyś to wszystko do mnie wróci i nie wiem, czy wtedy sobie poradzę. Jak mam omijać samookaleczanie się szerokim łukiem? I co mi w tym pomoże? Dziękuję bardzo za uwagę i za udzieloną mi pomoc.

Mam już tego dość i nie wiem, co robić ze sobą...

Witam! Obecnie chodzę do 1 klasy gimnazjum i jestem załamana! Znieniłam szkołę, ale nie wiem, czy dobrze zrobiłam. Zaczęło się od tego, że w poprzedniej szkole jeden chłopak mnie oskarżył o to, że nakablowałam nauczycielowi, ale to wcale nie byłam...

Witam! Obecnie chodzę do 1 klasy gimnazjum i jestem załamana! Znieniłam szkołę, ale nie wiem, czy dobrze zrobiłam. Zaczęło się od tego, że w poprzedniej szkole jeden chłopak mnie oskarżył o to, że nakablowałam nauczycielowi, ale to wcale nie byłam ja, jednak on, jak się o tym dowiedział, wszedł do klasy i zaczął mnie bardzo wyzywać, a ja nie wiedziałam, o co mu chodzi i potem powiedział, że to wszystko przeze mnie, że nauczyciele się dowiedzieli, a przecież JA TEGO NIE POWIEDZIAŁAM IM!!! Niestety, klasa mi nie uwierzyła i mnie znienawidziła. Chłopaki zaczęli mnie wyzywać, przezywać, rzucali we mnie papierami, gadali o mnie ploty itp... W końcu tak zaczęła robić część dziewczyn (bo następna część to moje przyjaciółki). Jednak przeniosłam się do szkoły społecznej, bo pomyślałam, że może tam znajdę jakichś normalnych ludzi, jednak jeden z chłopaków przeniósł się tam za mną i teraz jest nie do wytrzymania!!! Wciąż rozpowiada o mnie ploty, wszyscy mu wierzą, bo jest ładny (ale ja tak nie myślę) i rzuca we mnie papierami na przerwie, wciąż mówi mi, co zrobiłam źle, oskarża mnie o to, czego nie zrobiłam, a razem z nim jego koledzy! ;( Dziewczyny, rzecz jasna, chyba już mnie też przez niego nie lubią, bo wolą jego. Ja już mam tego dość, nie mogę się normalnie uczyć, spać nie mogę, bo naprawdę ciągle się boję, zasypiam po 24, a budzę ok. 5, bo nie mogę o nich zapomnieć i tak bardzo się boję, co mnie spotka w szkole. Bardzo błagałam moją przyjaciółkę, żeby poszła tam ze mną, jednak ona się nie zgodziła, bo jest trochę nieśmiała (a mogłam poprosić tylko ją, bo inne się do tej szkoły nie dostaną, bo za niską średnią mają), a ja już nie wytrzymam tego dłużej. Nikomu nie mogę o tym powiedzieć, nawet przyjaciółce, bo jak powiem prawdę, jak ja się tam czuję, to na bank się nie zgodzi tam przenieść. A rodzicom nie ufam, bo oni też za fajni nie są! Nie każą mi wrócić do poprzedniej szkoły, a tamci chłopacy w poprzedniej już mi wybaczyli i może nawet uwierzyli, że to nie ja. Jednak moi rodzice niczego nie rozumieją, jak staram się im powiedzieć, to zaczynają wyzywać, że ja się nie chcę do tamtych dziewczyn odzywać!!! I że do końca gimnazjum będę musiała tam zostać! Przecież to jest straszne! W dodatku od dawna tnę się żyletką ;( mam pełno blizn na brzuchu i nogach (jednak na rękach nie, bo boję się, że ktoś zobaczy). Jednak parę dni temu tak bardzo już się bałam, że nie wytrzymałam i wzięłam środki nasenne, dość dużo tego było, i miałam nadzieję, że się nie obudzę, jakoś wszystko się skończy, jednak jestem ;( Teraz najchętniej poszłabym do sklepu, kupiłabym jakieś tabletki, wzięłabym ich dużo, bo ja już nie mam ochoty żyć. Nie mogę iść do psychologa lub psychologa szkolnego, bo jak ktoś zobaczy, że ja się na taką listę wpisuję, to po mnie. A rodzice jak się dowiedzą, to powiedzą, że zwariowałam ;( Naprawdę oni tacy są, często mówili, że oddadzą mnie do domu dziecka. Czasem myśę, że mam depresję, jednak nie ma kto mi pomóc... Błagam, poradźcie.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Joanna Kwiatkowska
Mgr Joanna Kwiatkowska

Zawaliłam studia, tnę się, piję i palę. Co mam robić?

Witam. Mam 21 lat. Od 4 miesięcy jestem studentką. A raczej byłam, ponieważ wczoraj okazało się, że to już koniec. Zawaliłam studia. Dużo piję, imprezuję i zapewne przez to tak się stało. Wybrałam zły kierunek, który w ogóle mnie nie...

Witam. Mam 21 lat. Od 4 miesięcy jestem studentką. A raczej byłam, ponieważ wczoraj okazało się, że to już koniec. Zawaliłam studia. Dużo piję, imprezuję i zapewne przez to tak się stało. Wybrałam zły kierunek, który w ogóle mnie nie interesował. Ale na nic innego się nie dostałam. Na początku jeszcze miałam jakąś motywację. Wiedziałam, że rodzice pokładają we mnie duże nadzieje, że dam radę. A teraz ich zawiodłam po raz kolejny. Identyczna sytuacja była w pierwszej klasie liceum. Miałam rok przerwy, ale skończyłam to liceum w końcu. Jest mi bardzo ciężko... Rodzina ciągle mówi, że będzie dobrze, ale nie będzie. Ja siebie nienawidzę, że tak jest. Ojciec jest na mnie okropnie zły, dzwonił do mnie co 3 dni i mówił, że wierzy we mnie, że mnie kocha i że jego córeczka da radę i pokaże tatusiowi, jaka jest mądra. A ja zawaliłam na całej linii. Od 6 lat nie brałam narkotyków. Kiedyś byłam uzależniona. Ostatnio coraz częściej zdarza mi się zapalić trawę. Na razie nie widzę w tym problemu. Ale piję dość dużo i palę. Wypalam paczkę papierosów dziennie i wypijam około 4-6 piw. Od wczoraj jest coraz gorzej. Strasznie się załamałam. Nie umiem wrócić do domu i spojrzeć rodzicom w oczy. Rozmawiałam z nimi przez telefon, gdyż dzieli nas 300 km. Mama jest zła, a ojciec jeszcze nic nie wie. Bardzo dużo myślę o samobójstwie. Kiedyś próbowałam przedawkować, ale się nie udało. Kilkanaście razy dziennie wracają takie myśli. Ale się boję... Kolejnym problemem jest cięcie się. Tnę się już od około 4 lat. Miałam trochę przerwy, ale teraz nie wyobrażam sobie dnia bez żyletki. To pomaga. Chociaż trochę. Mogę zapomnieć o tym, jaka jestem beznadziejna. Już nie potrafię tak dłużej żyć. Moje myśli samobójcze są na razie tylko myślami... ale jeszcze jedna rozmowa z rodzicami lub kimś bliskim, który powie "Będzie dobrze, nie martw się"... To tak strasznie mnie denerwuje. Bo ja wiem, że dobrze już nie będzie! A oni nie wiedzą, co to znaczy zawalić studia.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Joanna Żur-Teper
Mgr Joanna Żur-Teper

Nie wiem, co się ze mną dzieje. Potrzebuję pomocy

Witam! Wydaje mi się, że mam duży problem. Zacznę może od przedstawienia się. Mam na imię Adam i mam 17 lat (trudny wiek, wiem o tym doskonale). Straciłem chęć do życia. Wszystko, co kiedyś sprawiało mi radość, stało się nudne,...

Witam! Wydaje mi się, że mam duży problem. Zacznę może od przedstawienia się. Mam na imię Adam i mam 17 lat (trudny wiek, wiem o tym doskonale). Straciłem chęć do życia. Wszystko, co kiedyś sprawiało mi radość, stało się nudne, wszystkie komedie nie są śmieszne. Nic nie jest takie samo jak przedtem. Stałem się nerwowy, wręcz czasem agresywny (ale potrafię się uspokoić), może dlatego, że czasem starsze rodzeństwo dogryza, no i czasem rodzice. Do tego ojciec robiący cały czas awantury o byle co. Praktycznie szuka zaczepki, aby wywołać awanturę w domu. Czasem czuję, gdy ktoś się śmieje z czegoś, że to właśnie ze mnie, że się skompromitowałem. Do tego jestem cały czas zmęczony, nieważne czy śpię 10, czy 12 godzin, i tak jestem zmęczony.

Pewnie pomyśli sobie Pani, że robię z siebie ofiarę i na pewno mi to przejdzie. Ale już nie mam siły. Nie mam z kim porozmawiać, mimo że mam kolegów, ale to tacy „koledzy – nie koledzy” – wiadomo, jak to w nowej szkole, nie można oczekiwać, że po paru miesiącach znajdę przyjaciela, z którym będę mógł rozmawiać o wszystkim. Przed kolegami w szkole także nie jestem sobą, a może właśnie w szkole jestem sobą – nie wiem, trudno powiedzieć, przynajmniej wydaje mi się, że tak jakby udaję kogoś innego niż jestem, roześmiany i miły chłopak (przynajmniej tak mi się wydaje). Ostatnie miesiące spędzam cały czas w domu, nie licząc wyjść do szkoły. Siedzę cały czas przed komputerem i nic nie robię. Nie chodzę na żadne imprezy – w sumie i tak nie mógłbym iść, bo matka zakazałaby iść. Nawet na żadnej nie byłem w moim życiu – wiem, młody jestem, ale większość młodzieży w moim wieku chodzi. Ale czuję, że się wypalam. I nie ukrywam, że w tych trudnych chwilach mam już dość i nachodzą mnie myśli o tym, aby się zabić. Czasem w nocy, gdy nie mogę usnąć, przypominają mi się złe chwile, momenty, w których byłem bezradny, gdy coś mi nie wyszło i te sytuacje, kiedy wyszedłem na głupka wprowadzają mnie w obłęd, nie wiem, co mam robić.

Podtrzymuje mnie tylko jedna rzecz – mój sport, tylko to wychodzi mi w życiu – kulturystyka, może dlatego uprawiam ten sport, ponieważ jest on bardzo „ciężki”, praktycznie nikt go nie uprawia i wymaga poświęceń, ale sprawia, że chcę żyć i obserwować, jak moje ciało się zmienia z miesiąca na miesiąc. Pewnie napisze Pani, abym poszedł do psychologa/psychiatry, ale nie mogę iść, bo nie mam z kim iść, a pierwsza wizyta musi być z kimś z rodziny, ale z kim mam iść? Ojciec – nie (opisywałem wyżej, wiec odpada), z mamą nieraz próbowałem porozmawiać na ten temat, ale zawsze kończyło się na jednym, na pewno Ci przejdzie albo wymyślasz bzdury. Nie wiem, co mam robić. Nie oczekuję jakiejś rady, która rozwiąże wszystko w mgnieniu oka. Ale czegoś, co chociaż pomoże mi w jakimś stopniu. Pozdrawiam, Adam

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Joanna Żur-Teper
Mgr Joanna Żur-Teper

Samookaleczanie się, cz. II

Pisałam na Wasze forum o moim problemie z samookaleczaniem. Mówiłam, że nie chcę, żeby to się powtarzało. Niestety, TO do mnie wróciło. Nie chcę skorzystać z porady psychologa, bo boję się, że rodzice to odkryją, a ich reakcja będzie...

Pisałam na Wasze forum o moim problemie z samookaleczaniem. Mówiłam, że nie chcę, żeby to się powtarzało. Niestety, TO do mnie wróciło. Nie chcę skorzystać z porady psychologa, bo boję się, że rodzice to odkryją, a ich reakcja będzie zbyt mocna na to, co robię... Co mam robić? Bić się z własną silną wolą i brnąć do wyleczenia tego samej, czy jednak przełamać strach i męczyć się ze wstydem, który jest ze mną codziennie?

Kiedy minie ten smutek dojrzewania?

Ile może trwać ten ciągły, ciężki smutek w wieku dojrzewania? Od ilu tygodni do ilu? Czy to normalne, że gdy myśli się, że będzie się znowu cierpiało, to nas jeszcze mocniej bierze? Czy potrzebna jest do tego terapia, czy...

Ile może trwać ten ciągły, ciężki smutek w wieku dojrzewania? Od ilu tygodni do ilu? Czy to normalne, że gdy myśli się, że będzie się znowu cierpiało, to nas jeszcze mocniej bierze? Czy potrzebna jest do tego terapia, czy samo przejdzie?  Czy to normalne, że ciągle czuję smutek, czasami mnie biorą takie ataki gorąca? Czy to normalne, że się myśli, że życie straciło sens, że ciągle będzie takie szare? Czy to minie, jak tak, to za ile mniej więcej czasu? Gdy się siedzi w domu, jest najgorzej to wytrzymać, a z kolegami na zewnątrz jest łatwiej, lepiej się czuję. Bardzo bym prosił o odpowiedź na te pytania:)

Czy ze mną aby na pewno wszystko w porządku?

No to może na początek powiem kilka słów o sobie. Mam 17 lat i uczę się w liceum plastycznym. Mam raczej trudny charakterek. Wydaje mi się, a raczej chyba jestem pewna, że już raz w życiu byłam zakochana... Chłopak ten...

No to może na początek powiem kilka słów o sobie. Mam 17 lat i uczę się w liceum plastycznym. Mam raczej trudny charakterek. Wydaje mi się, a raczej chyba jestem pewna, że już raz w życiu byłam zakochana... Chłopak ten był starszy ode mnie o 2 lata i byliśmy ze sobą długo, dokładnie nie pamiętam ile... To był mój pierwszy poważny związek... Tylko że on okazał się palantem, zdradzał mnie, ćpał i za wszelką cenę chciał zrobić ze mnie szmatę... Na szczęście w porę się opamiętałam... Po nim dwa razy byłam w związku, oba trwały ok. pół roku... Wiem, że być może dziwnie to brzmi, bo co 17-latka może wiedzieć o życiu i o miłości... No i wracając do głównego problemu. Od jakiegoś czasu nie mam chłopaka, w sensie, że nie jestem z nikim związana. Niedawno w moim życiu pojawiła się moja dziecięca miłość. Zaczął do mnie pisać różne miłe słówka. Spotkaliśmy się, ale okazało się, że on ma dziewczynę od prawie dwóch lat... Ona wypisywała do mnie jakieś bzdury, ale olałam to, bo nic między nami nie zaszło, po prostu się zaprzyjaźniliśmy. Jednak po jakimś czasie on na nowo zaczął mi się podobać, ale wydaje mi się, że już ostatecznie wybiłam go sobie z głowy... Teraz za to chyba się zauroczyłam ;/ Pewien chłopak, którego widziałam zaledwie kilka razy, zaprząta moje myśli od jakiegoś czasu... Niestety, wydaje mi się, że podoba mu się moja kuzynka, a jeśli i on jej się spodoba, to życzę im jak najwięcej szczęścia. Bo moim zdaniem, jeśli na kimś komuś naprawdę zależy, to powinien udostępnić mu drogę do szczęścia... A z drugiej strony, jeśli ona mu się nie podoba, to chciałabym dostać jego choć odrobinkę :) Po przeczytaniu tego fragmentu mojego życia myślę, że już można odpowiedzieć na moje pytanie. CZY ZE MNĄ COŚ JEST NIE TAK? Od jakichś trzech miesięcy łapią mnie wahania nastrojów. Raz śmieję się w głos, raz płaczę albo się złoszczę, popadam w okropne doły, nie mogę spać po nocach, a w dzień nie mam na nic ochoty... Czy to jakaś depresja albo coś?! Nie chcę być chora, boję się, że sama siebie skrzywdzę w psychiczny sposób, bo w fizycznym mam nadzieję, że nie będę miała odwagi... Nawet moi przyjaciele nie wiedzą, co się ze mną dzieje... Zawsze byłam rozgadana, wesoła, pełna optymizmu, szalona... Teraz często zachowuję się, jakbym dostała czymś ciężkim w głowę... POMOCY ; ( : ( : (

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Jan Karol Cichecki
Lek. Jan Karol Cichecki

Ile może trwać ten smutek?

Mam 15 lat, jestem chłopakiem. Od tygodnia czuję cały czas smutek, gdy myślę o tym, co będę robił jutro albo że jutro znowu będę odczuwał ten smutek nie do wytrzymania. Nie mam żadnych innych objawów, tylko ten nieprzemijający smutek....

Mam 15 lat, jestem chłopakiem. Od tygodnia czuję cały czas smutek, gdy myślę o tym, co będę robił jutro albo że jutro znowu będę odczuwał ten smutek nie do wytrzymania. Nie mam żadnych innych objawów, tylko ten nieprzemijający smutek. Nic złego się nie stało, tylko od tygodnia tak się zaczęło, i ciężko wytrzymać, gdy jestem sam w domu. Czy to minie samo? Co to może być?

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Joanna Kwiatkowska
Mgr Joanna Kwiatkowska

Istny kosmos - podoba mi się facet starszy o 15 lat

Mam 18 lat, nigdy niezakochana i niezauroczona... i co, w sylwestra zobaczyłam faceta iiii... 1. Nielogiczne, ale podoba mi się, choć nie jest w moim typie i nie jest ładny... 2. Totalnie nielogiczne, ja nie znam go. 3. Jest duuużo...

Mam 18 lat, nigdy niezakochana i niezauroczona... i co, w sylwestra zobaczyłam faceta iiii... 1. Nielogiczne, ale podoba mi się, choć nie jest w moim typie i nie jest ładny... 2. Totalnie nielogiczne, ja nie znam go. 3. Jest duuużo starszy - 15 lat. 4. TO CHYBA ZE MNĄ JEST COŚ NIE TAK... jak 3 miesiące temu bycie parą zaproponował mi gość 2 lata starszy, miałam problem, jak mu powiedzieć, że lubię go, ale nic z tego, na pewno nie żaden związek... 5. Zaimponował mi baryton w tym DZIADKU. To niemożliwe, żeby to było zauroczenie czy miłość, to jakaś choroba psychiczna. Ile trwa leczenie albo co jest nie tak?!

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Łukasz Dubielecki
Lek. Łukasz Dubielecki

Co się ze mną stało?

Witam! Mam pytanie dotyczące moich emocji, poczucia własnej wartości albo już sama nie wiem czego. Bardzo długo byłam sama, moje kontakty z facetami były raczej krótkotrwale i nic nieznaczące, byłam absolutnie samowystarczalna i szczęśliwa w swoim życiu. Moi rodzice...

Witam! Mam pytanie dotyczące moich emocji, poczucia własnej wartości albo już sama nie wiem czego. Bardzo długo byłam sama, moje kontakty z facetami były raczej krótkotrwale i nic nieznaczące, byłam absolutnie samowystarczalna i szczęśliwa w swoim życiu. Moi rodzice rozstali się, kiedy miałam 10 lat. Od tamtego czasu nieustannie czuję, że płeć męska chce dominować nad kobietami, że je poniża, że w dalszym ciągu kobiety mają mniejsze prawa niż mężczyźni, może nie prawnie, ale dostrzegam to w relacjach międzyludzkich. Cały czas wydaje mi się, że mężczyźni gardzą, nie szanują kobiet, mimo że znam wielu miłych i uczciwych mężczyzn, ciągle myślę, że jednak każdy będzie chciał mnie wykorzystać. W końcu poznałam faceta, w którym się zakochałam, nasza znajomość, bardzo intensywna, trwała niedługo, parę miesięcy. Musiałam ją szybko zakończyć, bo czułam się bardzo niepewnie. Ostatecznie znajomość ta odnowiła się po roku, teraz jesteśmy ze sobą 3 rok. Jestem z nim bardzo szczęśliwa, ale wiele razem przeszliśmy, wypowiedzieliśmy wiele nieprzyjemnych słów w stosunku do siebie. Z jednej strony wiem, że bardzo mnie kocha, nie martwię się o takie rzeczy jak zdrada. Z drugiej strony zastanawiam się, czemu kiedyś powiedział mi wiele raniących słów i stworzył też takie sytuacje. Obecnie nasz związek jest dla mnie ciągłą walką ze sobą. Ciągle czuję się przy nim gorsza. On ma wiele znajomych, do których może jeździć, wiele pomysłów, które stara się realizować, wiele marzeń, wydaje mi się, że więcej możliwości. Wszystko co robię, przy nim wydaje się nieistotne i nieciekawe. Kiedy się pokłócimy, on jedzie do znajomych, a ja siedzę w domu. Kiedy on chce wyjechać za granicę do pracy — nie ma wątpliwości. Jeśli ja chcę jechać, boję się tej rozłąki. Co ze mną jest? Dodam jeszcze, że on też nie miał łatwego dzieciństwa i wiele miesięcy minęło nam na kłótniach. Faktem jest też to, że zawiódł mnie niewiele razy, że nie okłamuje mnie, a jeśli nawet to zrobi, przyznaje się do tego po paru dniach. Wydaje mi się, że nasze rozstanie nie byłoby dla niego żadnym ciosem, mimo że jesteśmy już razem długo, dużo nas łączy i mówi, że mnie bardzo kocha, wydaje mi się, że powiedziałby trudno, podwinął rękawy i zapomniał o ostatnich latach, kiedy dla mnie jest to koniec świata. Czuję się źle ze sobą i nie potrafię się wziąć w garść, ciągle znajduję sobie nowe zajęcia, żeby jak najmniej myśleć, ale i to nie pomaga. Czemu mam w sobie takie uczucia? Czemu nie potrafię się trochę zdystansować i ta relacja tak silnie na mnie działa? Co się dzieje ze mną, że nie jestem taka niezależna i dlaczego cały czas się boję, że on mnie kocha mniej albo że kiedyś zostanę sama?

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Marta Mauer-Włodarczak
Lek. Marta Mauer-Włodarczak

Jak żyć?

Mam 22 lata, studiuję, mam dobrą pracę, samochód, dom, normalnych rodziców i niby wszystko powinno być w porządku, ale nie jest. Nie widzę sensu życia. Myślę, że jestem głupia, gruba, brzydka. Prawie codziennie płaczę w poduszkę, mało co mnie...

Mam 22 lata, studiuję, mam dobrą pracę, samochód, dom, normalnych rodziców i niby wszystko powinno być w porządku, ale nie jest. Nie widzę sensu życia. Myślę, że jestem głupia, gruba, brzydka. Prawie codziennie płaczę w poduszkę, mało co mnie cieszy. Czuję się niekochana. Myślę, że nikt mnie nie lubi i że nie jestem nikomu potrzebna, a gdybym umarła... nikt by za mną nie tęsknił. Analizuję słowa innych ludzi, rozmyślam. Czasem boję się mówić, kiedy ktoś się śmieje - od razu myślę, że to ze mnie. Najbardziej brakuje mi miłości. Wszyscy znajomi kogoś mają, a ja nie. Nie chcę też wychodzić z nimi w sytuacji 4+1, choć namawiają, zawsze mówię "nie". Drażnią mnie wakacje, sylwester, andrzejki... bo... z kim ja mam je spędzać? Wiem, że mogłabym mieć "kogoś" u swojego boku, byle tylko mieć, ale ja tak nie umiem... Odtrącam każdego, nie dając mu nawet jednej szansy, jeśli nie jest taki, jakiego sobie wymarzyłam. Chcę zakochać się i być kochana. A nie jestem. I dlatego płaczę i nic mnie nie cieszy. Wszystko jest głupie, a ja po prostu czasem nie chcę żyć. Potrzebuję celu, sensu. A go nie ma. Boję się, że chcę za dużo, a na to nie zasługuję... Wiem, że wszystko zależy od naszego myślenia, od naszej podświadomości. Że jeśli się czegoś pragnie, to się to spełni, bo to my sami wpływamy na nasze życie. Pozytywne myślenie, to klucz do sukcesu. Ale ja tak nie umiem. Znam milion pięknych, cudownych słów, tylko co z tego, skoro po policzkach wciąż spływają łzy? Ja nie umiem żyć...

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Jan Karol Cichecki
Lek. Jan Karol Cichecki

Zazdrość a powracające lęki

Mam problem... Cała sytuacja zaczęła się w październiku. Wiem, że to jest bardzo głupie, sam nie mogę pojąć, że z powodu takiej głupoty mam teraz takie problemy. Otóż, byłem bardzo zazdrosny o swoją dziewczynę. Dodam, że bezpodstawnie. Któregoś dnia obudziłem...

Mam problem... Cała sytuacja zaczęła się w październiku. Wiem, że to jest bardzo głupie, sam nie mogę pojąć, że z powodu takiej głupoty mam teraz takie problemy. Otóż, byłem bardzo zazdrosny o swoją dziewczynę. Dodam, że bezpodstawnie. Któregoś dnia obudziłem się w złym humorze i tak już mi pozostało. Doszły do tego jakieś stany lękowe, brak apetytu, lęk przed współżyciem (które układa się nam dobrze), ciągły płacz, gdy spędzałem czas ze swoją dziewczyną, nie mogłem się z tego cieszyć. Z tego, co jeszcze tydzień wcześniej sprawiało mi radość, co było dla mnie sensem życia. Nie mogłem jeść, spać, nic mi się nie chciało. Ta apatia trwała około 2 tygodni. Teraz, gdy wydawało mi się, że powoli dochodzę do dawnej sprawności, znów zacząłem odczuwać te lęki, jestem przy niej jakiś niespokojny. Czy ta nagła zmiana uczuć, to jakby zamrożenie, może mieć jakieś psychologiczne podłoże? Zależy mi na mojej dziewczynie i chciałbym z nią dalej być. Przeżywam to wszystko bardzo mocno i jestem znów na skraju załamania, proszę o pomoc.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Joanna Kwiatkowska
Mgr Joanna Kwiatkowska

Mam problem ze sobą...

Ciągle jestem smutna i zła :( Czuję w sobie pustkę i nic mnie nie cieszy. Czasami myślę o samobójstwie, ale wiem, że nie miałabym odwagi tego zrobić. Mam ciągle zły humor. Rodzina mnie wkurza, mówię mamie, że mam depresję, a...

Ciągle jestem smutna i zła :( Czuję w sobie pustkę i nic mnie nie cieszy. Czasami myślę o samobójstwie, ale wiem, że nie miałabym odwagi tego zrobić. Mam ciągle zły humor. Rodzina mnie wkurza, mówię mamie, że mam depresję, a ona myśli, że ja sobie wymyśliłam, żeby zwrócić na siebie uwagę... Nie mam warunków do nauki, w domu ciągle hałas. Ciągle chce mi się płakać:((( Bardzo często się zdarza, że siedzę w pokoju cały dzień na łóżku i nic nie robię, tylko mam natłok myśli... Nie chce mi się wcale chodzić do szkoły, koledzy i koleżanki mnie wkurzają, wszystko mnie wkurza w szkole i jestem bardzo agresywna, ciągle mam ochotę się z kimś bić!!! Boję się iść do psychologa lub do psychiatry, jestem nieśmiała i wstydliwa, więc nie wiem, jak by wyglądała ze mną rozmowa. Mam 18 lat i teraz, gdy mam depresję, jestem jeszcze bardziej wstydliwa i jestem bardzo małomówna... Ja już nie wiem, jak mam sobie pomóc, co ja mam robić? Nie chcę iść do psychologa, bo wiem, że to mi nic nie pomoże, na pewno. Czy jest jakieś inne rozwiązanie??? :((( (Łykam leki antydepresyjne z apteki bez recepty, ale to nic nie pomaga, i nie chcę, żeby mnie lekarze faszerowali jakimiś mocniejszymi lekami, ale chyba taka jest potrzeba.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Joanna Kwiatkowska
Mgr Joanna Kwiatkowska

Na nic mnie nie stać, a jeszcze ten alkohol...

Boję się samotności, mam również kompleks pracy, w ciągu roku mam trzecią pracę, główny powód zmian - zarobki w granicach 1200, wynajmuję pokój w mieszkaniu, nie stać mnie na więcej. Jestem osobą wykształconą, wygadaną, nie mam problemu z...

Boję się samotności, mam również kompleks pracy, w ciągu roku mam trzecią pracę, główny powód zmian - zarobki w granicach 1200, wynajmuję pokój w mieszkaniu, nie stać mnie na więcej. Jestem osobą wykształconą, wygadaną, nie mam problemu z nawiązywaniem znajomości, mogę powiedzieć, że mam cudownych przyjaciół. Nie stać mnie na normalne życie, na dom, na swój kąt. Czasem, wracając z zakupów, czuję się okropnie źle, bo wiem, że na wiele rzeczy nie mogę sobie pozwolić. Wiem, że problem jest banalny, a ja jestem próżna, ale on istnieje. Czuję sie beznadziejnie, bez miejsca na ziemi, nieprzydatna do niczego. W trakcie studiów marzyłam o tym, jak będzie wyglądać moje życie. Żadne z tych marzeń się nie spełniło. Znajomym na ogół powodzi się bardzo dobrze, biorą kredyty na mieszkania, domy... a ja ciągle jestem w martwym punkcie. Czasem zastanawiam się, co źle robię w swoim życiu, czemu nie mogę mieć lepszej pracy, która pozwoli mi wyjechać ze znajomymi w góry albo na wakacje w ciepłe kraje. Ja nawet nie mam z czego odłożyć. Gdy znajomi opowiadają o swoich osiągnięciach, sukcesach, pokazują mi zdjęcia z wycieczek, jestem w głębi siebie wściekła. Zazdroszczę im w najzwyklejszy sposób, i ciągle zadaję sobie pytanie, dlaczego oni mogą, a ja nie? Co robię źle, że oni mają, a ja nie mam nic? Czasem obwiniam nawet Boga o to, że mnie nie kocha. Wstyd mi przed samą sobą, wstyd mi, że myślę w ten sposób o wszystkim, wstyd mi przed znajomymi, że nie mam czym się pochwalić. Rujnuję swój związek z partnerem. Jemu powodzi się dobrze finansowo. Gdy idę z nim do sklepu i on kupuje sobie buty za 800 zł, mi się chce płakać, bo wiem, że ja przez cały miesiąc po opłaceniu pokoju mam 700 zł. On wyjeżdza w lutym w góry, ja nie mogę... Po alkoholu wpadam w histerię, nic do mnie nie dociera, obwiniam go o wszystko, mówię mu, że nie chcę z nim być, bo nie stać mnie na takie życie, jak on prowadzi. Nie słucham tego, co on mówi, słyszę jedynie wybiórcze słowa, zalana łzami, trzęsąc się cała, uciekam z jego domu, mówiąc mu potworne rzeczy. Na drugi dzień wstyd mi spojrzeć w jego oczy. Gdy dłużej się nie widzimy, płaczę po kątach, próbuję wtedy do niego zadzwonić. Gdy nie odbiera, dzwonię do niego milion razy, nie potrafię przestać naciskać zielonej słuchawki. Nie mam za grosz szacunku do siebie i do niego. Wpadam w panikę, jestem wtedy w swoim małym, urojonym świecie i czuję, że coś złego się stanie, że wszystko wali mi się na głowę. Zaczynam się trząść, zalewam się łzami i wydaje mi się, że spotkała mnie największa krzywda na całym świecie, że nie ma człowieka, który gorzej ma ode mnie, wydaje mi się, że czuję się najokropniej w świecie. Nie potrafię panować nad sobą, po jakimś czasie zdaję sobię sprawę z tego, jakie głupoty plotę, ale w trakcie takiego amoku boję się, że kiedyś się zabiję. Myślę o tym często. Wydaje mi się, że brak mojej osoby niczego by nie zmienił. Niestety, jestem tchórzem i więcej myślę niż robię... Proszę o radę, jak postępować, co robić, żeby nie popadać w panikę, histerię i to wszystko, co towarzyszy tym odczuciom...

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Jan Karol Cichecki
Lek. Jan Karol Cichecki

Efekt dorastania czy coś poważniejszego?

JESTEM DZIEWCZYNĄ, MAM 15 LAT. Od około 2 lat cierpię na pustkę, nie umiem tego inaczej wyjaśnić. Moje życie mogę porównać do pokoju, którego ściany mają przepiękny kolor, odzwierciedlają one moją kochającą i bogatą rodzinę, ale ten pokój poza ścianami...

JESTEM DZIEWCZYNĄ, MAM 15 LAT. Od około 2 lat cierpię na pustkę, nie umiem tego inaczej wyjaśnić. Moje życie mogę porównać do pokoju, którego ściany mają przepiękny kolor, odzwierciedlają one moją kochającą i bogatą rodzinę, ale ten pokój poza ścianami nie ma nic, jest pusty, nawet nie brzydki, tylko zwyczajnie pusty. Zdarzają się momenty, kiedy czuję się tak jakby wesoła, ale trwają krótko. Potem siedzę sama i nie chce mi się nic robić, nic a nic. Mam poczucie, że rozpadnę się na kilkanaście kawałków z bólu, tylko że nic mi się nie stało, nie mam powodu czuć się smutna. Ogarnia mnie próżnia. Dobrze się uczę, jestem przykładną córką wg wszystkich, jestem uważana za następczynię Angeliny pod względem urody, więc to nie o to chodzi. Nic mi się nie stało, a jednak czuję się tak źle, mam ochotę leżeć i nic nie robić. Próbowałam wiązać moje problemy ze śmiercią dziadka sprzed roku, ale nie wydaje mi się. Nienawidzę również mojej szkoły, ale to chyba też nie to. Przeraża mnie również to, że gdy oglądam jakikolwiek serial czy film, bardzo się w niego wczuwam i podświadomie staję się jego bohaterką. Nie wiem, muszę wiedzieć, czy to po prostu dorastanie, czy coś poważniejszego.

Czy można czegoś jeszcze od życia chcieć?

Jestem kobietą, mam 29 lat, dwójkę dzieci w wieku 6 i 3 lata. Od paru miesięcy sama wychowuję dzieci, bo mój były partner woli inne życie. Nie jest nam lekko, nie umiem sobie poradzić z własnymi emocjami. Jestem strasznie...

Jestem kobietą, mam 29 lat, dwójkę dzieci w wieku 6 i 3 lata. Od paru miesięcy sama wychowuję dzieci, bo mój były partner woli inne życie. Nie jest nam lekko, nie umiem sobie poradzić z własnymi emocjami. Jestem strasznie nerwowym człowiekiem. Zdarza się, że bez powodu krzyczę i wyżywam się na dzieciach, które nie są niczemu winne. Mam później ogromne wyrzuty sumienia, ale nadal to robię. Czasmi myślę, że lepiej by było, gdyby ich w ogóle nie było - wówczas byłabym w stanie jakoś na nowo ułożyć sobie życie, przecież jestem jeszcze młodą kobietą, bardzo zaradną, wiele w życiu sama osiagnęłam. Wiem, że nie mogę już wiele oczekiwać od życia, bo z takim bagażem (dzieci) ciężko będzie mi od nowa zacząć jakiś związek, w ogóle kogoś poznać, kto będzie chciał mnie i dzieci kochać, a przecież samemu jest tak trudno i cieżko. Choć mam wrażenie, że z miłości to wszyscy kpią. Chciałabym gdzieś uciec stąd, aby nikt nigdy mnie nie znalazł, zapomnieć, co było, wymazać wszystko z pamięci... i żyć od nowa albo w ogóle, aby mnie nie było. Wtedy może wszystkim byłoby lepiej. Nie raniłabym więcej moich dzieci. Ale wiem też, że ucieczka od życia to żadne wyjście! Co mam zrobić, aby choć w części wróciła mi chęć do życia i radość z dnia? Wiem, że o szczęściu już mogę zapomnieć, ale jak zrobić, aby nie unieszczęśliwiać mojej rodziny??? Czy ja sobie z tym wszystkim poradzę sama, czy powinnam poszukać gdzieś pomocy? Jeśli tak, to gdzie??!!

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Marta Mauer-Włodarczak
Lek. Marta Mauer-Włodarczak

Jak sobie pomóc? Tęsknię za domem, choć nie wiem dlaczego

Witam. Mój problem jest dosyć nietypowy. Jestem dziewczyną, mam 22 lata, narzeczonego, a nawet wszystko ustalone na nasz ślub. Studiuję i nie mam problemów z nauką. Niby wszystko pięknie, ale.... mieszkam z mamą, mój tato zmarł nagle 5...

Witam. Mój problem jest dosyć nietypowy. Jestem dziewczyną, mam 22 lata, narzeczonego, a nawet wszystko ustalone na nasz ślub. Studiuję i nie mam problemów z nauką. Niby wszystko pięknie, ale.... mieszkam z mamą, mój tato zmarł nagle 5 lat temu. Przeżyłam szok, ale się pozbierałam, choć nadal czasami bardzo mi go brakuje. Ale nie to jest moim problemem. Nie potrafię sobie poradzić z tęsknotą za domem. Nigdy nie lubiłam wyjeżdżać gdzieś na dłużej, a teraz jak mam wyjechać do miasta, gdzie studiuję, to przeżywam koszmar. Same łzy mi lecą z oczu, bo tęsknię za wszystkim, co jest tam, gdzie jest mój dom - za mamą, rodzeństwem, narzeczonym. Nie umiem sobie z tym poradzić, żeby przestać płakać i się tak nie martwić. Ta tęsknota jest nie do opisania. Nic mnie nie cieszy, a jak jestem w domu, to już się zadręczam myślami, że weekend szybko minie i znów muszę wyjechać (choć tam, gdzie studiuję, nie dzieje mi się żadna krzywda). Od niedzieli do czwartku jestem cieniem człowieka, zapuchnięte i czerwone oczy, prawie nic nie jem, bo z tych nerwów nie mam apetytu, czasem mam myśli samobójcze. Jedynie dobrze jest w piątek, bo wracam, i w sobotę, bo jestem u siebie! W niedzielę już jest koszmar, bo w poniedziałek trzeba jechać. Proszę o pomoc - jak mam sobie pomóc, bo już naprawdę nie mam siły tak żyć?!

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Jan Karol Cichecki
Lek. Jan Karol Cichecki

Jak poprawić swoje życie?

Mam 24 lata i moje życie powinno być teraz piękne i szczęśliwe, a nie jest. Skończyłam studia, właśnie szukam pracy, ale boję się ją znaleźć, bo boję się odrzucenia, niedocenienia. Nic mnie nie cieszy, zaczynam się bać ludzi na...

Mam 24 lata i moje życie powinno być teraz piękne i szczęśliwe, a nie jest. Skończyłam studia, właśnie szukam pracy, ale boję się ją znaleźć, bo boję się odrzucenia, niedocenienia. Nic mnie nie cieszy, zaczynam się bać ludzi na ulicy. Czuję się gorsza. Poza tym niedawno rozstałam się z moją wielką miłością. I choć rozum podpowiada, że nie byłabym z nim szczęśliwa, bo nie do końca byłam, to wciąż czuję, że już nikogo nie będę w stanie tak pokochać. Chciałabym jakoś poprawić swoje życie, ale nie wiem jak.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Joanna Kwiatkowska
Mgr Joanna Kwiatkowska
Patronaty