Twój przewodnik po zdrowiu

  1. Opisz swój problem. Pomożemy Ci znaleźć odpowiedź w bazie ponad miliona porad!
  2. Nie ma informacji, których szukasz? Wyślij pytanie do specjalisty.
Rozpocznij
7 6 6 , 5 5 4

odpowiedzi udzielonych przez naszych ekspertów

Rzetelnie + Bezpiecznie + Bezpłatnie

Neurologia: Pytania do specjalistów

Dlaczego półroczne niemowlę wykazuje takie objawy po szczepieniu?

Mój syn tydzień temu był trzeci raz szczepiony szczepionką skojarzoną D***, P***, H*** jak również na pneumokoki i meningokoki. Wszystkie szczepionki w jednym czasie. Miesiąc temu przeszedł zapalenie płuc. Po szczepionce 3 dni miał 40 stopni temp., następne dwa dni...

Mój syn tydzień temu był trzeci raz szczepiony szczepionką skojarzoną D***, P***, H*** jak również na pneumokoki i meningokoki. Wszystkie szczepionki w jednym czasie. Miesiąc temu przeszedł zapalenie płuc. Po szczepionce 3 dni miał 40 stopni temp., następne dwa dni temp. 38,8. W 5 dniu pojawiła się wysypka na szyi, karku, duszący kaszel, górna warga nabrzmiała, a wnętrze ust stało się krwisto czerwone, jakby usiane krwiakami. Dziecko nie ma jeszcze ząbków. Lekarz stwierdził, że to uczulenie na świnkę morską, z którą dziecko tydzień miało styczność bądź reakcja na meningokoki. Obecnie dziecko ciągle się zawiesza. Tak ruchliwe i pogodne, zachowuje się co najmniej dziwnie. Często zamyśla się i potrafi trwać w bezruchu do 10 min. Na początku zawieszał się na kilka sekund, nie reagował na dźwięki, obecnie zawiesza się coraz częściej i na dłużej, ale bywa, że reaguje na dźwięk. Niedługo udajemy się do neurologa, ale do tego czasu chciałabym chociaż trochę się uspokoić. Bardzo się martwię. Sporo czytałam o powikłaniach poszczepiennych. Gdybym wiedziała, że organizm może tak zareagować na dość sporą ilość szczepionek, nigdy nie zaszczepiłabym dziecka. Lekarze mnie jednak uspokajali, a dziś nie poznaję swojego dziecka. Byłabym wdzięczna za odpowiedź.

Serdecznie pozdrawiam, Zatroskana mama.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Lęk przed jedzeniem w większym skupisku ludzi i podejściem do tablicy na wykładach

Witam. Jestem uczennicą szkoły zaocznej. Mój problem polega na lękach przed ludźmi, przed jedzeniem w większym skupisku ludzi, a nawet przed podejściem do tablicy na wykładach. Gdy sama jestem w domu, boję się, że ktoś przyjdzie i nie będę potrafiła...

Witam. Jestem uczennicą szkoły zaocznej. Mój problem polega na lękach przed ludźmi, przed jedzeniem w większym skupisku ludzi, a nawet przed podejściem do tablicy na wykładach. Gdy sama jestem w domu, boję się, że ktoś przyjdzie i nie będę potrafiła się zachować... Zaczęło się od lęków na praktykach w szkole zawodowej. Stałam na kasie i bałam się większych skupisk ludzi. Wtedy miałam te lęki - trzęsłam się, serce waliło jak szalone, miałam trudności z oddychaniem, były zawroty głowy, bolesne kłucie w klatce piersiowej... Koleżanka poleciła mi wizytę u psychologa. Poszłam, lekarz stwierdził, że mam nerwicę lękową i przepisał mi lek uspokajający, po którym czułam się otumaniona. Brałam go kilka miesięcy. Gdy nie przyniósł żadnych rezultatów, poszłam po raz drugi do lekarza. Stwierdził, że nie przepisze mi żadnych leków, ponieważ jestem za młoda. Miałam ok. 20 lat. Nic się nie zmieniło z lękami. Mam wrażenie, że raczej się nasilają... Od kilku miesięcy biorę lek uspokajający 2x dziennie. Czuję się po nim trochę lepiej, ale gdy tylko odstawię, wszystko wraca. CO ROBIĆ? JAK SOBIE RADZIĆ W ŻYCIU CODZIENNYM? GDZIE SZUKAĆ POMOCY? Moje życie kiedyś wyglądało normalnie, a odkąd mam te lęki, najprostsze rzeczy sprawiają mi problemy... Bardzo proszę o radę!

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Czy autoagresywne zachowanie jest typowe u 15-miesięcznego dziecka?

Witam. Mój synek jedynak ma 15 m-cy. Jego zachowanie wzbudza nasz niepokój. Głownie chodzi nam o to, że kiedy jest coś nie po jego myśli zadaje sobie ból poprzez: - gdy trzymam go na rękach uderza tyłem lub przodem głowy...

Witam.

Mój synek jedynak ma 15 m-cy. Jego zachowanie wzbudza nasz niepokój. Głownie chodzi nam o to, że kiedy jest coś nie po jego myśli zadaje sobie ból poprzez: - gdy trzymam go na rękach uderza tyłem lub przodem głowy w moją klatkę piersiową po czym płacze i dobrze wie, że go boli, ale robi to prawie codziennie, - wygina się trzymając go na rękach i łapie mnie np. za nos, chwyta za skórę lub ubranie, ciągnie, drapie, - gdy stoi przy szafce zdarza mu się (potocznie) walić baranka, - gdy leży uderza czołem w podłogę, - gdy się wywróci lub niechcący uderzy o coś zadaję sobie kolejny ból poprzez uderzanie się w głowę "z placka", ale potrafi też pięściami. Często zdarza mu się rzucać przedmiotami, które ma w rękach lub w zasięgu w kogoś lub gdzie popadnie, źle reaguje na to, gdy mu się coś odbierze z rączek (np. tel. kom., szklanka itd.). I wtedy zaczyna robić któreś z czynności wyżej opisanych. Cały czas tłumaczymy mu, że tak nie można... itp. Oczywiście nie jest taki zawsze. Mimo tego jest zwinnym, bystrym i zdrowym chłopcem, szybko uczącym się nowych rzeczy. Potrafi być wesoły, czuły, milusiński i jest tzw "przylepą". Urodził się z hipotrofią wewnątrzmaciczną. Czy może to ma wpływ na jego zachowanie? A może to normalne u chłopców w jego wieku. Może po prostu jest apodyktyczny i chce wszystko "pod siebie"?

Proszę o komentarz w tej sprawie. Wiem, że mój najstarszy brat (33 l.) zachowywał się podobnie (jeśli chodzi o uderzanie głową). Czy może mój synek odziedziczył to w jakiś sposób?

odpowiada 2 ekspertów:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży
Mgr Agata Majda
Mgr Agata Majda

Nerwica a schizofrenia

Czy zaburzenia lękowe z napadami lęku mogą się zmienić w schizofrenię? Choruję na nerwicę od 2008 roku, leczyłam się antydepresantami, miałam przerwę1,5 miesiąca i objawy wróciły, i znów jestem na tym samym leku. Jestem po psychoterapii grupowej, boję się, że...

Czy zaburzenia lękowe z napadami lęku mogą się zmienić w schizofrenię? Choruję na nerwicę od 2008 roku, leczyłam się antydepresantami, miałam przerwę1,5 miesiąca i objawy wróciły, i znów jestem na tym samym leku. Jestem po psychoterapii grupowej, boję się, że to zmieni się w schizofrenię. Czy lekarze mogą się mylić z diagnozą?

Czy to mogą być zaburzenia w spektrum autyzmu (Zespół Aspergera)?

Witam serdecznie. Nurtuje mnie od pewnego czasu problem, dlatego zwracam się do Państwa, jako pierwszego źródła informacji. W okresie ostatnich dwóch lat zdiagnozowano u mnie zaburzenia depresyjne i zalecono leczenie farmakologiczne. Obecnie po półrocznym leczeniu nie przyjmuję żadnych leków przeciwdepresyjnych....

Witam serdecznie.

Nurtuje mnie od pewnego czasu problem, dlatego zwracam się do Państwa, jako pierwszego źródła informacji. W okresie ostatnich dwóch lat zdiagnozowano u mnie zaburzenia depresyjne i zalecono leczenie farmakologiczne. Obecnie po półrocznym leczeniu nie przyjmuję żadnych leków przeciwdepresyjnych. Ale nie w tym leży główny problem. Zastanawia mnie, że objawy, które występują u mnie, mogą przypominać niewielkie zaburzenia autystyczne. Jestem dorosłą osobą, ukończyłam studia, założyłam rodzinę, jednak problemy, które dręczą mnie od wczesnego dzieciństwa, pozostały do dzisiaj. Od najmłodszych lat miałam kłopot z nawiązywaniem kontaktów z rówieśnikami, a wszelkie sytuacje interakcji społecznych wywoływały u mnie niepokój i niepewność. Tak pozostało do dzisiaj. Najlepiej zawsze czułam się we własnym towarzystwie, co nie zmienia faktu, że tęskniłam za akceptacją grupy. Najgorszą rzeczą były dla mnie sytuacje nowe i nieznane, w takich chwilach reagowałam bardzo emocjonalnie albo starałam zrobić wszystko, żeby ich uniknąć. Od dziecka miewam zmienne nastroje, jestem bardzo emocjonalna, niezdecydowana, lękliwa, nerwowa i egocentryczna. To naprawdę bardzo utrudnia mi funkcjonowanie.

Miewam spore problemy z koncentracją, rozumieniem tekstów. Zawsze kiepsko wypadałam w odpowiedziach ustnych na zadawane pytania. Sprawia mi trudność robienie kilku rzeczy w tym samym czasie. Nigdy natomiast nie miałam problemów z zapamiętywaniem liczb, dat itp. Posiadam uzdolnienia w kierunkach artystycznych i na tym polu osiągam największe sukcesy. Moja praca również związana jest z moimi uzdolnieniami. To dziedzina, w której czuję się najlepiej i jej poświęcam głównie swój czas. Istotną rzeczą, która tak naprawdę skłoniła mnie do napisania do Państwa i która naprowadziła mnie na fakt, że moje zaburzenia mogą wskazywać na cechy autystyczne to objaw, który występuje u mnie od dziecka. Od najmłodszych lat w chwilach pobudzenia emocjonalnego występują u mnie manieryzmy ruchowe, a konkretnie objaw "trzepotania rękami". Moi rodzice uważali to za "zabawne zachowanie". Pamiętam, że od dziecka, kiedy coś przeżywałam potrafiłam "trzepotać" nawet kilka razy dziennie, tak niestety pozostało do dzisiaj, staram się z tym "ukrywać", bo wstydzę się tego, jednak często to bardzo trudne do powstrzymania.

Teraz w dorosłym życiu nadal miewam spore problemy emocjonalne, trudno przystosowuję się do zmian, unikam sytuacji, które mogłyby być skazane na niepowodzenie. Nie mam wielu znajomych, nadal wolę spędzać czas głównie w samotności. Mam wrażenie, że "odstaję" od innych, a moje zachowania są nonkonformistyczne w odniesieniu do ogółu. Zaburzenia depresyjne (jeśli to dobra diagnoza), które nasilają się w ciągu ostatnich lat, powodują pogłębienie trudności w funkcjonowaniu rodzinnym i zawodowym. Wspomnę, że próbowałam wykonać test AQ na zdiagnozowanie zespołu Aspergera i wynik wyszedł 40 punktów (chociaż wiem, że to nie jest jednoznaczne z potwierdzeniem, że takie zaburzenie występuje w istocie).

Proszę o pomoc! Czy takie zachowania mogą świadczyć o istnieniu tego schorzenia? A jeśli tak, to gdzie mogę szukać pomocy jako osoba dorosła. Kto może pomóc w zdiagnozowaniu takiego schorzenia na terenie Lubelszczyzny? Czy istnieje jakaś forma terapii?

Pozdrawiam.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Anna Gocek-Jarpulkiewicz
Mgr Anna Gocek-Jarpulkiewicz

Jeszcze raz pytanie o depresję i hormony

Zadałam inne pytanie, niż to, które opublikowaliście, i nie dostałam na nie odpowiedzi. Diagnoza została postawiona na podstawie wyników z badania krwi na poziom hormonów. Były one grubo poniżej normy i przez to nie czuję się sobą ani nie...

Zadałam inne pytanie, niż to, które opublikowaliście, i nie dostałam na nie odpowiedzi. Diagnoza została postawiona na podstawie wyników z badania krwi na poziom hormonów. Były one grubo poniżej normy i przez to nie czuję się sobą ani nie poznaję w lustrze. Inny rodzaj depresji raczej nie dawałby takich oznak. Nie miałam nawet inego powodu, żeby wpaść w depresję. Pani odpowiedź tylko odebrała mi nadzieję na zdrowie.

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Niepokojące zachowania mojego dziecka

Mój synek ma 4 lata. Od kiedy pamiętam był inny niż rówieśnicy: bardzo grzeczny, mało ruchliwy, godzinami umiał się sam bawić autkami, układać je w rządku, albo składać jakieś skomplikowane konstrukcje. W wieku 2 lat znał prawie wszystkie marki samochodów,...

Mój synek ma 4 lata. Od kiedy pamiętam był inny niż rówieśnicy: bardzo grzeczny, mało ruchliwy, godzinami umiał się sam bawić autkami, układać je w rządku, albo składać jakieś skomplikowane konstrukcje. W wieku 2 lat znał prawie wszystkie marki samochodów, choć nie składał jeszcze dwóch słów w zdania. Był bardzo lękliwy, paniką reagował na grające, ruszające się zabawki, odkurzacz, zegar ścienny no i oczywiście na innych ludzi. Nie można było podejść do nas na spacerze, bo histerycznie płakał. Dziś niektóre z tych zachowań zanikły a inne straciły tylko na swojej intensywności, doszły nowe.

Obawiam się, że synek nie rozwija się harmonijnie. Byliśmy u pani psycholog, ale ona kazała go przytulać i mówić "kocham Cię", co robimy od zawsze. Nie przejęła się naszymi spostrzeżeniami. Synek nadal jest nieporadny ruchowo. Bywają dni, że ma problemy z chodzeniem po schodach, wsiadaniem do samochodu. Nie lubi zabaw wymagających równowagi np. nie lubi jeździć na sankach, zjeżdżać na zjeżdżalni, nie jeździ na rowerku. Lubi kręcić się na karuzeli.

Wieczorami jest za to tak pobudzony ruchowo, że nie jesteśmy w stanie nad nim zapanować. Niewiele wtedy do niego dociera. Ta ruchliwość jest taka jakby bezcelowa, ruszają się nogi, ręce, język. Taka głupawka. Nadal jest lękliwy, chowa się za nas, gdy jest ktoś trzeci, odpowiada tylko jednym słowem. Nadal boi się odkurzacza, wiertarki. Przywiązany jest do rutyny i dąży do realizacji raz obranego scenariusza. Jest płaczliwy i rozdrażniony, jeśli coś jest inaczej niż zwykle. Ostatnio ma liczne tiki tj. wyciąga ręce tak, jakby chciał podciągnąć rękawy, łapie się za siusiaka i pupę, jakby chciał podciągnąć spodnie i dużo trze oczy. Mówi, że mu przeszkadzają.

Ostatnio widziałam go w sali przedszkolnej, snuł się bez celu między dziećmi i dopiero jak napotkał jednego kolegę, to zaczynali się przepychać, popychać i to byłą zabawa, a jak kolega poszedł, synek znowu nie wiedział co ze sobą zrobić. Pani przedszkolanka mówi, że nie umie nawiązać kontaktu z rówieśnikami, ciągnie ich za rękaw, mocno przytrzymuje, co powoduje płacz u dzieci. Starszą siostrę też nachalnie przytula, ściska, przygniata, kładzie się na nią, powtarza po niej wszystko, nie rozumie słowa "nie". Mówi sporo, ale niewyraźnie i mało gramatycznie, za to pedantycznie, musi skończyć raz zaczęte zdanie, czasem powtarzając jeszcze raz i jeszcze raz od początku, tak jakby zapomniał co było na początku. Przy tym bardzo się koncentruje i nielubi jak mu przerwać. Czasem mówi coś, co miało sens w zupełnie innym kontekście bądź sytuacji. Często powtarza po nas całe dialogi, albo mówi słowa niezrozumiałe. Nagminnie dokłada na koniec słowa czy zdania jakieś sylaby np. "Zrobię siku dendo".

Wszędzie widzi cyferki, zamęcza nas nimi, nie koncentruje się na obrazku tylko na cyferkach. Namiętnie kolekcjonuje, choć potem nie bawi się tymi kolekcjami: auta, maszyny, gazetki dla dzieci. Nadal często bawi się samotnie, zabawa jest monotonna, polega np. na wkładanie patyczka przez szyby samochodu. Poradźcie co robić? Czy te zachowania są naturalne?

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Kamila Drozd
Mgr Kamila Drozd
Mgr Agata Majda
Mgr Agata Majda
Dotyczy: Neurologia Autyzm

Nawrót depresji u mamy

... nie wiem jak zacząć, ale moja mama miała depresję kilka lat temu, z której się wyleczyła, lecz choroba powróciła. Jest to dla mnie starszne, bo wiem, jak to będzie wyglądać. Przeżyłam to raz i drugi naprawdę nie chcę. Moja...

... nie wiem jak zacząć, ale moja mama miała depresję kilka lat temu, z której się wyleczyła, lecz choroba powróciła. Jest to dla mnie starszne, bo wiem, jak to będzie wyglądać. Przeżyłam to raz i drugi naprawdę nie chcę. Moja mama ma myśli samobójcze, próbowała przedawkować leki. Pierwszy raz to się zdarzyło. Jak ja mam się zachować? Jak mam jej pomóc? Jak mam się wobec niej zachowywać? Kiedy mama chorowała, byłam mała, znaczy miałam ok. 10 lat, ale pamiętam trochę z tego okresu. Wtedy jakoś nie rozumiałam na tyle, by wiedzieć, co to za choroba. Wydaje mi się, że ona nie chce się znów leczyć, tylko inaczej to zakończyć. Jak ja mam jej pomóc?!

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Czyżby depresja?

Witam! Od dłuższego czasu czuję się chora... no cóż, zaraz wyjaśnię, co to oznacza. Regularnie robię badania: krew, mocz, ostatnio też na tarczycę (zauważyłam pojawienie się lekkich objawów hirsutyzmu - włosy od pępka w dół i zarost pod brodą). Jak...

Witam! Od dłuższego czasu czuję się chora... no cóż, zaraz wyjaśnię, co to oznacza. Regularnie robię badania: krew, mocz, ostatnio też na tarczycę (zauważyłam pojawienie się lekkich objawów hirsutyzmu - włosy od pępka w dół i zarost pod brodą). Jak się okazuje, jestem okazem zdrowia, wszystkie badania dotychczas robione w normie (z tą różnicą, że ok. 2 lata wstecz i wcześniej miałam zawsze podwyższony poziom limfocytów we krwi i czułam się rewelacyjnie, tzn. na nic fizycznie nie chorowałam). Od pewnego czasu moje ciało wariuje, jakby chciało zrobić mi na złość, momentami czuję się już jak hipochondryk. Mianowicie mam notoryczne bóle brzucha, całego, bliżej niezlokalizowane, ostatnio krzyża, ciągłe mdłości (kilka miesięcy), a ostatnio zawroty głowy (tak jakbym miała nosem wymiotować) przy szybkich ruchach głową, kłucie pod mostkiem, ciągły katar (wszystkie kolory tęczy, że tak powiem, oprócz niebieskiego:)). Nie wiem, czy to ma znaczenie, ale również męczy mnie często z rana ból prawego kolana (jednak tutaj przyczyną może też być upadek na rolkach w zeszłym roku - otarte kolano o beton zanieczyszczony piaskiem - została blizna) oraz częstsze niż kiedyś drętwienie kończyn. Ostatnio po wizycie u lekarza dostałam skierowanie na usg (celem sprawdzenia nadnerczy - chociaż wiem, że wiarygodne wyniki dadzą dopiero badania wykonywane w szpitalu) - jeszcze nie wykonane (Warszawa trochę za droga jak na moją kieszeń, a niestety w moim mieście w terminie, kiedy tam byłam ostatnio, nawet prywatnie wszystkie gabinety miały 2-3-dniowe kolejki). Hormony tarczycy - w normie, skierowanie do endokrynologa - jako stała opieka (w moim rodzinnym mieście tacy zajmują się głównie cukrzycą, mój lekarz rodzinny doradził poszukanie gdzie indziej, bo taka wizyta prawdopodobnie skończyłaby się bezowocnie... a ja mam dosyć leczenia na oko). W Warszawie pielęgniarka 2 stycznia poinformowała mnie z aroganckim śmiechem (w przychodni akademickiej), że mogę sobie przyjść za trzy miesiące, to może uda mi się zapisać, bo na ten kwartał nie ma już zapisów. Jajniki sprawdzane (ostatnie pół roku) jakiś czas temu u ginekologa - żadnych zmian nie stwierdził, miesiączki regularne, bolące (kiedyś wcale ich nie czułam), przysadki nie jestem w stanie sama skontrolować, ale myślę, że na razie nie ma potrzeby sprawdzać. Na razie więc sprawa hormonów otwarta. Dodam, że mam alergię na pomidory, orzechy, selery, mięso wieprzowe - nie przestrzegam diety, tylko selera wyeliminowałam i ograniczyłam orzechy. A teraz opowiem co nieco o zmianach, które zasugerowały mi, że może przyczyna leży nie w wadliwym narządzie, tylko w głowie. Ostatnimi czasy jestem bardziej obojętna na świat zewnętrzny, nie powiem, śmieję się, imprezuję ze znajomymi, jestem w stałym związku od ok. 3 lat - oceniam go na poziomie udanego (chociaż ostatnio coraz częściej dochodzi do nieporozumień, głównie o głupoty, ale złości jak za wielkie przewinienia), nie daje mi wszystko poczucia takiej stabilizacji i radości, jakiej bym oczekiwała. Jeszcze w liceum byłam wzorową uczennicą i wszystko przychodziło mi gładko, wszędzie było mnie pełno, wszystko mieściłam w 24 h - byłam świetnie zorganizowana, nigdy nie miałam problemom z asymilacją z nowym otoczeniem lub warunkami. Teraz nie mogę się często skupić, a co najgorsze, nie mam żadnej motywacji, by cokolwiek robić, zawaliłam jeden rok studiów z tego powodu. Teraz jest coraz gorzej - mam nieuzasadnione napady płaczu czy z radości, czy smutku, praktycznie wszystko może mnie do niego doprowadzić, jestem ciągle zmęczona, przez kilka miesięcy chodziłam non stop senna (cukier badany - w normie), a w grudniu w ogóle mój organizm postanowił się przekwalifikować chyba i temperatura nie chciała mi skoczyć powyżej 35,3 (przez dwa tygodnie), a kiedy spadała niżej, czułam jak nogi mi miękną i w głowie mi się kreci (pomagała czekolada lub jakiś ciepły napój, aby podnieść temperaturę). Dodam, że pracowałam w tym czasie na umowę zlecenie - promocja, od tego roku jestem na studiach zaocznych i trzeba na nie zarobić:(, czasami jak nie dawałam rady od rana dzwoniłam, że nie przyjdę i przesypiałam cały dzień. Od początku stycznia mój organizm postanowił bawić się ze mną w nową zabawę. W końcu, co cię nie zabije, to cię wzmocni. Mianowicie wstawałam rano i nie byłam wcale głodna (zwykle bez śniadanka się nie ruszam) - jak można jeść, nie czując głodu, i potrafiło tak być cały dzień. Cokolwiek brałam do ust, mnie odrzucało, jak wybawienia czekałam na uczucie głodu, które przychodziło zwykle wieczorem, ale też nie trwało długo, więc musiałam się spieszyć. W brzuchu burczało mi niemiłosiernie (o dziwo, nie miałam wtedy mdłości), trwało to niecały tydzień (żeby nie było niejasności - kocham moje ciało takie, jakim jest i lubię na siebie patrzeć). Teraz za to ciągle jestem głodna i dopiero solidna (tzn. ok. 0.5 kg) porcja mięsa jest w stanie mnie nakarmić na kilka godzin, a poza tym cały czas muszę coś jeść, bo mnie męczy uczucie ssania i mdli nie. Myślę, że tak mniej więcej w skrócie mogę opisać obecnie swój stan. Chciałabym prosić o poradę, gdzie i do kogo najlepiej się udać. Chodzi mi o specjalizację lekarza i przychodnię, która względnie szybko i PROFESJONALNIE mnie obsłuży (nie interesuje mnie leczenie na oko - tylko solidna diagnostyka) w Warszawie oraz do kogo są niezbędne skierowania. Jeżeli nie można na forum, prosiłabym na maila. Jest to dla mnie ważne, bo ja nie mam pojęcia ani siły ciągle szukać. Pozdrawiam i proszę o pomoc.

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Bertrand Janota
Lek. Bertrand Janota

Wynik badania EEG

Proszę o interpretację wyniku badania EEG, mój wiek 32 lata: "Opis badania: Czynność podstawowa alfa o częstości 8-9 Hz i amplitudzie do 35 uV z nałożonym rytmem szybkim, niskonapięciowym. Na tym tle w czasie HW rejestruje się liczne, rozsiane...

Proszę o interpretację wyniku badania EEG, mój wiek 32 lata: "Opis badania: Czynność podstawowa alfa o częstości 8-9 Hz i amplitudzie do 35 uV z nałożonym rytmem szybkim, niskonapięciowym. Na tym tle w czasie HW rejestruje się liczne, rozsiane fale wolne theta oraz wyładowania w postaci wysokonapięciowych fal wolnych delta, bez ogniskowości. Orzeczenie: mierne zmiany napadowe uogólnione, występujące w czasie HW." Badanie było związane z dwoma krótkimi napadami nocnymi, w odstępie 2 miesięcy (ale po niewielkiej ilości alkoholu). Z góry dziękuję za odczytanie wyniku.

odpowiada 1 ekspert:
 Redakcja abcZdrowie
Redakcja abcZdrowie

Bóle głowy u dziecka

Pozdrawiam, mam pytanie: moja córka ma 10 lat i od pewnwgo czasu raz na tydzień lub dwa uskarża się na bóle głowy w jej górnej części, trwające kilka minut, o znacznym natężeniu bólowym. Za kilka dni zrobimy tomografię komputerową głowy....

Pozdrawiam, mam pytanie: moja córka ma 10 lat i od pewnwgo czasu raz na tydzień lub dwa uskarża się na bóle głowy w jej górnej części, trwające kilka minut, o znacznym natężeniu bólowym. Za kilka dni zrobimy tomografię komputerową głowy. Czy mam powody do niepokoju, o czym mogą świadczyć bóle w tym miejscu głowy? Tata

odpowiada 1 ekspert:
 Redakcja abcZdrowie
Redakcja abcZdrowie

Jak przetrwać ciężki okres?

Mam 27 lat i na ogół jestem zdrową i zadowoloną z życia osobą. Kilka lat temu - od momentu rozpoczęcia studiów - zaczęła mnie dręczyć jesienno-zimowa chandra. Początkowo nie było to nic szczególnego, po prostu zdarzało mi się zaspać na...

Mam 27 lat i na ogół jestem zdrową i zadowoloną z życia osobą. Kilka lat temu - od momentu rozpoczęcia studiów - zaczęła mnie dręczyć jesienno-zimowa chandra. Początkowo nie było to nic szczególnego, po prostu zdarzało mi się zaspać na zajęcia i nauka przychodziła ciężej, ale nie przejmowałam się tym zbytnio. Mieszkając w akademiku, obracałam się wśród ludzi, którzy potrafili poprawić mi nastrój i zmotywować do działania. Skończyłam studia i przeprowadziłam się wraz z moim partnerem do mieszkania na obrzeżach miasta. Prowadzę własną firmę i tak naprawdę układa mi się w życiu całkiem dobrze. Mam jednak wrażenie, że mój zimowy problem przybiera na sile z roku na rok i nie kończy się już na problemach z koncentracją i snem. Nie mam ochoty widywać się ze znajomymi ani w ogóle wychodzić z domu. Czasami ciężko mi wstać z łóżka i wykonywać proste czynności, jak umycie się czy zjedzenie obiadu. Odbija się to bardzo negatywnie na mojej pracy, zdarza się, że z błahych powodów rezygnuję ze zleceń lub przekładam terminy na kiedy indziej. Oczywiście wpływa to znacząco na kondycję finansową, mój partner przeze mnie musi pracować więcej, żebyśmy mogli związać koniec z końcem, a ja, mimo że jestem mu bardzo za to wdzięczna, nie mogę się zmobilizować nawet do tego, żeby zrobić dla niego pranie czy przygotować smaczny posiłek. Trudno go winić za to, że ma mi za złe moje nic nie robienie. Zwłaszcza że latem żyję zupełnie innym rytmem. Do listopada normalnie pracowałam, skończyłam kilka specjalistycznych kursów i miałam jeszcze czas i siłę zajmować się własnymi zainteresowaniami i swoimi bliskimi. Udało mi się nawet zrzucić 12 kg, które uzbierałam poprzedniej - ciężkiej, ale nie aż tak bardzo jak teraz - zimy. Większość osób z mojego otoczenia uważa, że to po prostu moje lenistwo. Szczerze mówiąc, sama już nie jestem pewna, bo przecież jeszcze kilka lat temu byłam w stanie normalnie funkcjonować zimą, mimo towarzyszącego mi znużenia. Bardzo staram się jakoś nad sobą zapanować, ale czasami po prostu nie daję rady. Boję się, że tym razem tak już zostanie i nigdy nie poczuję się lepiej. Oprócz tego, bywa, że boję się rzeczy, których w żadnym wypadku bać się nie powinnam, np. odebrać telefon, mimo że dzwoni ktoś, kogo w ogólę się nie obawiam. W takich momentach bardzo niepokoję się, że naprawdę jest ze mną coś nie w porządku i że będę dla swoich bliskich ciężarem przez resztę życia. Nie chcę iść do lekarza ani leczyć się lekami. Wolałabym też nie angażować w to osób trzecich. Chciałabym tylko znaleźć sposób, żeby wrócić do stanu sprzed kilku lat.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Joanna Żur-Teper
Mgr Joanna Żur-Teper

Czy moje objawy wskazują na depresję? Co powiedzieć rodzicom?

Nazywam się Paweł, mam 21 lat, jestem studentem 3 roku ekonomii. Zanim poszedłem na studia, wszystko było ze mną w porządku, normalnie podchodziłem do nauki i moje wyniki były bardzo dobre. Wszystko zaczęło się zmieniać, odkąd wyjechałem na studia do...

Nazywam się Paweł, mam 21 lat, jestem studentem 3 roku ekonomii. Zanim poszedłem na studia, wszystko było ze mną w porządku, normalnie podchodziłem do nauki i moje wyniki były bardzo dobre. Wszystko zaczęło się zmieniać, odkąd wyjechałem na studia do dużego miasta. Nie wiem, kiedy zaczęło się ze mną dziać źle, ale chyba już w liceum, gdy przyszedł czas wyboru studiów, stres z tym związany i odwieczne pytanie - skąd wiedzieć, w czym będę w życiu dobry, co mnie zainteresuje na tyle, żeby podejść do nauki z pasją i czy podołam temu. Co semestr zacząłem mieć podobne problemy, myślałem wtedy, że to po prostu lenistwo i dlatego tak długo nic z tym nie robiłem, winiłem sam siebie. Na początku semestru mam zawsze dużo energii, myślę pozytywnie, aż w końcu zaczyna mi coś doskwierać i nie mogę dłużej odnaleźć się, gorzej się uczę, coraz mniej mi się chce. W trakcie sesji zawsze się poprawiało, bo będąc przypartym do muru, po prostu się uczyłem i nie było źle. Aż do tego semestru. Około dwóch miesięcy temu zupełnie straciłem zainteresowanie dalszą nauką, na początku robiłem coś, by po prostu przetrwać, ale i to nie potrwało za długo. Stopniowo przestałem chodzić na zajęcia, zacząłem spać w dziwnych godzinach - w nocy długo nie mogę zasnąć, a rano nie mam sił, by wstać, chciałbym po prostu zasnąć i nigdy się nie obudzić. Czuję się do dziś cały czas zmęczony, obolały, nie mogę się skoncentrować na niczym na długo. Zaczęły mi towarzyszyć myśli o samobójstwie, wydawało mi się, że już nic w życiu nie osiągnę i że lepiej ze sobą skończyć, mieć po prostu spokój od tego wszystkiego, skoro i tak w życiu nie będę szczęśliwy. Myśli o przyszłości zaczęły mnie wręcz paraliżować. Większość tego czasu spędziłem na głupich zajęciach absorbujących umysł - by przestać myśleć. Do tego przynajmniej raz dziennie przechodzę przez cykl nastrojów - raz myślę, że trzeba się brać do roboty i wszystko będzie dobrze, później, że nie dam rady, znowu wtedy wydaje mi się, że lepiej się zabić i mieć spokój. Później gdzieś znowu znajduję nadzieję - ale tylko na chwilę, bo nie potrafię zacząć budować niczego pozytywnego w życiu. Nawet to, co kiedyś było zainteresowaniem, dziś często irytuje, a gdy pomaga, to tylko w ucieczce od rzeczywistości. Moje myśli o samobójstwie powracają bardzo często. Raz nawet wziąłem dużą porcję lekarstw i myślałem, że po prostu się nie obudzę, ale było to (na szczęście) bardzo nieprzemyślane, wstałem normalnie i dopiero później przeczytałem, że to, co wziąłem, nie stanowiło dla mnie zagrożenia śmiercią - wydawało mi się, że leki te mają inny skład, ale nawet nie przeczytałem tego. Może to głupie, a na pewno rzeczywiście nieprzemyślane, ale moja determinacja, by umrzeć, osiągnęła wtedy pierwszy raz taki poziom, że naprawdę byłem skłonny to zrobić (i jak mi się wtedy wydawało - zrobiłem). Potem raz byłem tym przerażony, raz się z tego śmiałem i wszystko na pewien czas znów się ustabilizowało. Aż przyszły święta i pojechałem do domu. Byłem wtedy znowu zdeterminowany skończyć ze sobą, bo ciążyła już na mnie świadomość tego, że zawaliłem dużo spraw na uczelni, zawiodłem oczekiwania rodziny, ale dalej wydawało mi się, że to tylko lenistwo, myślałem, że jestem po prostu niezdolny do funkcjonowania w społeczeństwie. Więc zacząłem po prostu planować następną próbę samobójstwa. Plan był prosty - przeczekać święta w domu, a po powrocie do Warszawy skończyć ze sobą. Naprawdę wierzyłem, że to zrobię, nawet wykształciłem u siebie pewne odruchy ku temu - okłamywanie rodziny i znajomych, przyjmowanie pozorów beztroski. Jednak gdy miałem już to zrobić, zacząłem to odkładać z dnia na dzień, aż w końcu coś się zmieniło i zacząłem być przerażony myślą o tym, co chciałem zrobić. Wstydzić się za to, co chciałem zrobić wobec swoich rodziców. Nie mogłem jednak wyrwać się z odrętwienia, zmienić czegoś nagle. Znajomi zaczęli zauważać, że coś nie tak ze mną, jednak dalej zbywałem ich lakonicznymi odpowiedziami i przybieraniem maski beztroski lub zwykłym okłamywaniem, że robię coś z życiem, gdy oni tego nie widzą. W końcu zacząłem trochę z nimi rozmawiać, że nie do końca lubię to, co studiuję, że moje marzenia są zupełnie inne - byłem wtedy szczery, ale do końca nie wiem, czy to prawda, czy sam zacząłem w to wierzyć. Ale pojawiło się słowo 'depresja' w jednej z rozmów, więc powiedziałem, że tak, mam depresję, ale wtedy nie rozumiałem znaczenia tego słowa. Nie myślałem, że to tak ciężki stan, moje błędne założenia o tym, czym jest depresja brały się z mitów obowiązujących w potocznym rozumieniu tego słowa - że to zależy tylko od człowieka, który ją ma i po prostu nie daje sobie rady, bo jest słaby. Zacząłem jednak czytać dużo o depresji i przeraziłem się, że spełniam prawie wszystkie objawy opisywane w różnych źródłach. Wypełniłem kilka dostępnych ogólnie testów, każdy z nich dał u mnie jednoznaczny rezultat - mam depresję, wymagam konsultacji u lekarzy, a nawet leczenia farmakologicznego. To wszystko sprawiło, że spojrzałem nieco inaczej na to, co robię, że w takim razie może jest nadzieja na powrót do normalności, że z pomocą znowu odnajdę siły do normalnego życia, działania. Sam jestem bardzo zdziwiony, jak bardzo może się człowiekowi wydawać, że wie o sobie wszystko, a jednak jest to tylko pozorne. Zdaję sobie sprawę, że samodzielnie nie da się postawić takiej diagnozy, dlatego opisuję tu tak dokładnie mój problem, szukając nie jednoznacznej odpowiedzi, ale chociaż jakiejś wskazówki. Pojutrze jadę do domu rodzinnego i chcę powiedzieć o tym rodzicom, wiem, że będzie to dla nich szokujące i ciężkie. Dlatego też proszę o jakąkolwiek odpowiedź na to, o czym piszę, przeczytałem trochę pytań od innych i w odpowiedziach przeczytałem o sugestii, by w takiej konfrontacji z rodzicami pokazać im treść pytania i odpowiedzi specjalisty tego serwisu. Bardzo by mi to pomogło. Cały czas się boję, że jeśli mnie nie zrozumieją, to nie będę już miał żadnego oparcia, przecież oczywistą pierwszą reakcją jest to, że to tylko moje lenistwo, brak ambicji, że sam sobie narobiłem w życiu źle i muszę teraz za to zapłacić. Proszę zatem chociażby o krótką odpowiedź: czy to prawdopodobne, że mam depresję i czy powinienem udać się na konsultacje do psychologa?

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Joanna Żur-Teper
Mgr Joanna Żur-Teper

Czy to może być autyzm dziecięcy?

Boję się, że to autyzm dziecięcy. Mój syn kończy za kilka dni 4 lata. Dopiero zaczyna mówić, ma problemy z wyraźną mową, więc uczęszcza na zajęcia do logopedy. Od września chodzi do przedszkola i robi to z przyjemnością, ale...

Boję się, że to autyzm dziecięcy. Mój syn kończy za kilka dni 4 lata. Dopiero zaczyna mówić, ma problemy z wyraźną mową, więc uczęszcza na zajęcia do logopedy. Od września chodzi do przedszkola i robi to z przyjemnością, ale ostatnio usłyszałam od pan, które się nim zajmują, że może skoro ma problemy z integracja z grupą to może jakiś autyzm dziecięcy, ale łatwo osobom niewykwalifikowanym wydawać osądy.

Mój syn: - ma problemy z dogadaniem się z rówieśnikami (myślałam, że to z powodu słabo rozwiniętej mowy i tego, że od małego wychowywał się sam), - nie lubi rysować i się brudzić, - ciężko utrzymać go przy jednym zadaniu dłuższą chwilkę, - lubi dużo oglądać TV (to jest nasz największy błąd), - słowa "zaraz" lub 'za chwilkę" raczej nie ma jego słowniku. To tak w małym zarysie te bardziej negatywne cechy: A teraz kilka zalet: - nie bije dzieci i nigdy nie był agresywny, - mowa się rozwija i coraz więcej mówi, nawet pełnym zdaniami, - jest uśmiechnięty i uwielbia wściekać się nami, przytulać i całować, - rozumie wszystko co się do niego mówi i jeśli czegoś nie umie powiedzieć to świetnie nam objaśni nam czego potrzebuje. Kocham moje dziecko i nie pozwolę go skrzywdzić niesłusznym osądami. Mam już umówioną wizytę u neurologa i neuro-logopedy. Powinnam jeszcze chyba umówić go na spotkanie z psychologiem dziecięcym. Czy powinnam coś jeszcze zrobić?

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Kamila Drozd
Mgr Kamila Drozd
Mgr Agata Majda
Mgr Agata Majda
Dotyczy: Neurologia Autyzm

Czuję się coraz gorzej, nie wiem, co robić...

Witam. Tak naprawdę nie wiem od czego zacząć. Chyba za dużo chcę powiedzieć. Jestem 25-letnią kobietą, szukającą pomocy. Moje życie od dłuższego czasu stanęło w dziwnym punkcie. A ostatnio czuję, że jest ze mną coraz gorzej. Nie wytrzymuje psychicznie. Mam... Witam. Tak naprawdę nie wiem od czego zacząć. Chyba za dużo chcę powiedzieć. Jestem 25-letnią kobietą, szukającą pomocy. Moje życie od dłuższego czasu stanęło w dziwnym punkcie. A ostatnio czuję, że jest ze mną coraz gorzej. Nie wytrzymuje psychicznie. Mam straszne napięcia nerwowe, nic mnie nie cieszy, wszystko drażni, najmniejsza głupota doprowadza mnie do furii, czasami tak krzyczę z tego powodu, że mam wrażenie że mi rozerwie głowę. Do tego pojawił się codziennie płacz. Raz nawet płakałam przez 2 godziny, bo nie mogłam się uspokoić. Najgorsze jest to, że czuję się, jak bym była sama na świecie. W zasadzie chyba tak jest. Mieszkam za granicą z chłopakiem i w sumie to moja jedyna bliska osoba. I przez to jestem jeszcze bardziej zamknięta w sobie. Nie potrafię kontaktować się z ludźmi, nie potrafię z nimi utrzymywać kontaktu, boję się odezwać i pewnie przez to nie mam przyjaciół. Ostatnio nawet poznałam pewną osobę w pracy i z jej inicjatywy spotykaliśmy się przyjacielsko czasami po pracy i było bardzo miło, jednak ile ktoś będzie zabiegał o kontakt ze mną. Umilkła, a ja tym bardziej i jest mi teraz głupio, bo wydaje mi się, że pomyśli, że nie chcę utrzymywać kontaktu, a ja chce, tylko się boje i nie umiem się odezwać. Od zawsze taka byłam, ale teraz czuję, że całkiem mnie to przytłacza. Nie wiem, co ze mną, żyję z dnia na dzień, pracuje tylko po to, aby mieć się z czego utrzymać, nie cieszy mnie to, co mam, co robię i nie jestem z siebie zadowolona, nawet nie mam marzeń, nic nie chcę od życia, bo boję się problemów, a gdy już te nadejdą ogarnia mnie panika i wielki strach, od razu dzwonie i pytam chłopaka, co zrobić, bo sama się miotam. Często wydaje mi się, że jestem niewidzialna, że jakbym naprawdę znikła, to nawet by nikt nie zauważył. Myślę, że przyczyną jest między innymi długotrwały alkoholizm ojca w moim dzieciństwie. W sumie najgorszy okres trwał 10 lat. Ja ''uratowałam'' się i wyjechałam za granice, w tym czasie ojciec przestał pić i udaje teraz dobrego ojca. Tak naprawdę nigdy nikt ze mną i siostrą o tym nie rozmawiał. W domu po kilkudniowych ciągach alkoholowych ojca, matka przechodziła do codzienności bez słowa i my robiłyśmy tak samo. A jakie miałyśmy wyjście? Zawsze były tylko pozory, aby było w porządku na zewnątrz. A nasza krzywda nikogo nie obchodziła. Zapewne dlatego te złe odczucia kumulowały się przez wiele lat, ale mimo wejścia w dorosłość, czuję je nadal w środku, czuję się rozgoryczona z tego powodu, roztrząsam, co kiedyś było i nie daje mi to spokoju. Mam żal do rodziców o to, co kiedyś było, o to, czego nie miałam jako dziecko. Zauważyłam, że wyniosłam z domu podobne zachowania, krzyczę na dzieci i nie potrafię się z nimi bawić zupełnie jak moi rodzice. Ostatnio bardzo często przypominają mi się przykre sytuacje z dzieciństwa, np. jak sama musiałam chodzić do dentysty czy lekarza. Jak chciałam coś robić, to zawsze słyszałam słowo NIE i teraz ja reaguję identycznie, na wszystko NIE. Poza tym w domu to zawsze starsza siostra była ta piękniejsza i ważniejsza. Ona była na pierwszym miejscu, a ja byłam z boku. Nawet teraz, gdy się spotykamy, czuję się przy niej jak zero życiowe, chociaż mamy ze sobą dobry kontakt i potrafimy się dobrze dogadywać. Jednak nie potrafię sobie poukładać dorosłego życia, nie chcę mieć dzieci, bo wydaje mi się, że przynoszą same problemy, mam wrażenie, że już wszystko przeżyłam, czuję się, jak bym była staruszką z bagażem świadczeń, zmęczoną życiem i problemami. Jak myślę o mojej pracy, to zastanawiam się, czy naprawdę na tyle mnie stać i czy już do końca życia będę tam pracować. Dobija mnie to. Próbuje to wszystko ogarnąć myślami, ale całość kotłuje mi się w głowie. Nie mam problemów ze snem czy samopoczuciem, wręcz przeciwnie, ostatnio śpię mniej i jestem nadpobudliwa, wracam z pracy i nie mogę usiąść w miejscu. Czasami dopiero wtedy spoczywam, gdy już naprawdę nie mam sił, choć nie zdarza mi się to codziennie. Zapisałam się na fitness i zauważyłam, że rozładowanie fizyczne przynosi w pewnym stopniu ulgę i pomoc, ale czuję, że to nie wystarcza. Nie mam motywacji, żyję tylko dlatego, że oddycham, dziwię się, patrząc na ludzi, jak oni pędzą do przodu, aby coś mieć. Wtedy ogarnia mnie jeszcze większe rozdrażnienie, bo wydaje mi się, że ja nie potrafię wykorzystać życia i młodości. Gdybym była odważniejsza, to nie żyłabym dłużej, tylko dała sobie ze sobą spokój. Ale nie jestem na tyle odważna. No bo po co człowiek ma żyć, jak się tak męczy. Życie jest po to, aby z niego korzystać i cieszyć się z niego. A ja robię wszystko po najmniejszej linii oporu. Non stop widzę w sobie wady. Patrzę na innych i widzę, co mają oni, a czego nie mam ja. Czuję się jak jakiś dziwak. Bardzo proszę o pomoc, jakąkolwiek ocenę, gdyż sama już nie wiem, czy te problemy są tylko wyimaginowane, czy jest coś naprawdę nie tak. Dziękuję za chwilę uwagi.

Czy leki hormonalne mogą powodować depresję?

Piszę, ponieważ choruję na depresję hormonalną od maja 2009 r. Nie poznaję się nawet w lustrze, a gdy byłam u ginekologa, mówiła mi wtedy, żeby odstawić tabletki antykoncepcyjne i do tygodnia powinnam się czuć normalnie. To było w sierpniu,...

Piszę, ponieważ choruję na depresję hormonalną od maja 2009 r. Nie poznaję się nawet w lustrze, a gdy byłam u ginekologa, mówiła mi wtedy, żeby odstawić tabletki antykoncepcyjne i do tygodnia powinnam się czuć normalnie. To było w sierpniu, nic się do tej pory nie zmieniło, a raczej zmieniło, ale na gorsze. Jestem z moim partnerem od prawie 4 lat. Byliśmy bardzo szczęśliwi i nagle ja zachorowałam. Potem uświadomiłam sobie, jak bardzo go kocham, a teraz jest zupełnie odwrotnie. Po prostu nic nie czuję, nic, gdy jest przy mnie i ciągle tylko te myśli w głowie. Nigdy nie chciałam przestać go kochać ani tym bardziej odejść. Chciałam być z nim już zawsze, a teraz po prostu nic nie czuję. To jest nie do zniesienia:((;(( Zastanawiam się, czy powodem tego są hormony? Boję się, że jak kiedyś w końcu wyzdrowieję, to uczucie do mnie nie wróci i tak... ta choroba psuje mi całe życie, mam tylko nadzieję, że kiedyś wszystko będzie jak dawniej... Proszę o odpowiedź.

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Jak zniwelować uszkodzenia komórek mózgowych powstałe w wyniku leczenia elektrowstrząsami (ECT)?

Szanowni Państwo! Jestem dojrzałą kobietą, której 22-letni syn rok temu przeszedł serię zabiegów ECT (elektrowstrząsów) jako formę leczenia depresji. 8 z nich na jedną półkulę, a ostatni na obie. Lekarz uświadomił syna o ewentualnych skutkach ubocznych typu... Szanowni Państwo! Jestem dojrzałą kobietą, której 22-letni syn rok temu przeszedł serię zabiegów ECT (elektrowstrząsów) jako formę leczenia depresji. 8 z nich na jedną półkulę, a ostatni na obie. Lekarz uświadomił syna o ewentualnych skutkach ubocznych typu przemijające zaburzenia pamięci wstecznej, ale ani słowem nie wspomniał o takich skutkach ubocznych jak trwała niepamięć bardzo wielu okresów z przeszłego życia, zapomnienie umiejętności czytania nut i grania na fortepianie (po 11 latach nauki!), niemożność kojarzenia różnych faktów, brak umiejętności koncentracji, niemożność uczenia się i przyswajania nowej wiedzy, aż po częściowy zanik inteligencji. Tylko dzięki temu, że lekarz skierowujący syna zmieniał miejsce pracy i od 1 stycznia opiekę na Nim przejął kolejny lekarz, który stwierdził, że terapię elektrowstrząsową trzeba natychmiast przerwać jako niedającą żadnych pozytywnych wyników, mój syn jeszcze funkcjonuje fizycznie. Bo psychicznie... Aż mi się serce kroi, patrząc, co się stało z tym tak zdolnym i z tak wysokimi ambicjami chłopakiem. Syn nie jest dziś w stanie ani studiować - przerwał studia, ani pracować - nie wytrzymuje psychicznego obciążenia i bardzo szybko staje się podirytowany, rozdrażniony i "wyprany" umysłowo, nie mogąc logicznie myśleć. Ze względu na to, że syn jest osobą pełnoletnią, ja jako matka nie mam prawa ingerencji w Jego leczenie. Nie mam prawa wiedzieć, jaki jest Jego obecny stan i jakie są prognozy Jego wyleczenia. Nadal mieszka z nami, rodzicami, i swoją studiującą siostrą. W domu większość codziennych rutyn podporządkowana jest synowi. Ma problemy ze spaniem. Zażywa obecnie lek przeciwdepresyjny i leki z grupy benzodiazepin. Zwracam się do Państwa z wielką prośbą o udzielenie mi informacji, w jaki sposób mój syn może odzyskać sprawność umysłu, czy są jakieś terapie powodujące zregenerowanie się zniszczonych ośrodków mózgowych? Jakie badania należy wykonać, by zdiagnozować stopień i uszkodzony ośrodek? Proszę również o nakierowanie mnie na odpowiednią literaturę, która opisuje zarówno pozytywne działanie, jak i negatywne. Z góry serdecznie dziękuję za odpowiedź i wierzę, że ten negatywny proces i stan mojego syna są odwracalne. Ruda
odpowiada 1 ekspert:
Lek. Jan Karol Cichecki
Lek. Jan Karol Cichecki

Gdzie się zgłosić, żeby uzyskać pomoc?

Dobry wieczór. Mam 29 lat i od 6 miesięcy przebywam w Londynie. Razem ze mną jest moje 2-letnie dziecko i mąż. Obecnie jestem w 7 miesiącu kolejnej ciąży i psychicznie czuję się fatalnie. Z Polski wyjechałam też w kiepskim stanie...

Dobry wieczór. Mam 29 lat i od 6 miesięcy przebywam w Londynie. Razem ze mną jest moje 2-letnie dziecko i mąż. Obecnie jestem w 7 miesiącu kolejnej ciąży i psychicznie czuję się fatalnie. Z Polski wyjechałam też w kiepskim stanie psychicznym (w ciągu 2 lat przeżyłam chorobę nowotworową w rodzinie, śmierć dziecka brata, narodziny swojego chorego dziecka, utratę pracy...), ale z nadzieją, że gdzieś w świecie uda mi się zacząć życie na nowo. Niestety... Odcięcie od najbliższych, brak znajomości języka, problemy finansowe spowodowały nawrót tego wszystkiego, co wydawało mi się, że zostawiłam w Polsce. Kilka dni temu zdobyłam się na odwagę, żeby wreszcie powiedzieć mężowi, że potrzebuję specjalistycznego leczenia, bo dłużej nie dam już rady sama ze sobą walczyć. Mąż okazał w pełni zrozumienie i umówił mnie do lekarza pierwszego kontaktu, tutaj zwanego GP. Poszliśmy dziś, mąż przedstawił lekarzowi wszystkie moje bolączki (biegle mówi po angielsku), a ja z nadzieją w oczach czekałam, że wreszcie ktoś mi jakoś pomoże. Niestety... Lekarz zapytał tylko, czy często płaczę i czy chcę jakieś antydepresanty. Powiedziałam, że jeśli są leki, które nie zaszkodzą mojemu maleństwu to tak. Po czym pan doktor otworzył książkę z lekami i zaczął mi czytać skład antydepresantów (po angielsku oczywiście), kwitując, że wszystkie zaszkodzą dziecku. Mój mąż poprosił jednak o konsultację u specjalisty. Lekarz zapytał tylko, czy mówię po angielsku (a nie mówię), po czym zaczął coś wypisywać na komputerze. Na końcu wręczył nam pismo i... poprosił kolejną pacjentkę. Po wyjściu z gabinetu mój mąż przetłumaczył mi treść pisma, które w skrócie brzmiało: pacjentka ma depresję, nie chciała przyjąć leków (!?), nie ma myśli samobójczych (nikt mnie o to nie zapytał!) i inne podobne brednie. Z przychodni wybiegłam z płaczem... Tak bardzo chciałam, żeby ktokolwiek mi pomógł, tak długo zbierałam się w sobie, żeby wreszcie się przełamać i o tę pomoc poprosić i co...? Właśnie zaczyna się moja kolejna nieprzespana noc... jedna z wielu od miesięcy. Rano znów wstanę z łóżka ze łzami w oczach, bo trzeba dziecku zrobić śniadanie, ubrać je itd., chociaż jest to dla mnie niewyobrażalny wysiłek. Każda błahostka (wyjście po chleb, na spacer z dzieckiem, pójście do kuchni, zrobienie obiadu) jest dla mnie ogromną męczarnią. Najchętniej zakopałabym się trzy metry pod ziemią i nigdy stamtąd nie wyszła, ale przecież mam dziecko, niebawem urodzi się drugie, mam kochanego męża, mam dla kogo żyć i chcę, tak: bardzo CHCĘ ŻYĆ, ale nie daję już rady... Patrząc wstecz, widzę roześmianą dziewczynę, której zawsze wszędzie było pełno, duszę towarzystwa otoczoną wianuszkiem znajomych i przyjaciół. Widzę spragnioną wiedzy kobietę, która nieustannie biega do księgarni i biblioteki, i znosi wciąż nowe pozycje, z pasją czytając po kilka książek naraz. Widzę ją uśmiechniętą z nieodłącznymi słuchawkami w uszach, przez które słuchała ulubionych piosenek. Patrzę, jak biega od jednej uczelni do drugiej i studiuje dwie specjalizacje, zaliczając trzy lata w ciągu jednego roku... A dziś? Dziś są tylko wspomnienia i cień dawnej mnie... Mimo wszystko chcę o siebie walczyć, dla dzieci - właśnie dla nich, tylko nie wiem już gdzie. Gdzie w Londynie szukać pomocy, nie znając języka i nie narażając się na kolejne odrzucenie i zbagatelizowanie? Do kogo się zgłosić? Tak bardzo chcę żyć...

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Marta Mauer-Włodarczak
Lek. Marta Mauer-Włodarczak

Trudności w nawiązywaniu kontaktów z rówieśnikami u dziecka

Witam. Najpierw napiszę jak obecnie się zachowuje: - słabo mówi, odpowie na pytanie: czy chcesz jeść, co chcesz jeść, gdzie chcesz jechać, co chcesz robić, jak masz na imię itd.? Zna sporo rzeczowników, skleca 3 wyrazowe zdania. Kontakt z rówieśnikami:...

Witam.

Najpierw napiszę jak obecnie się zachowuje: - słabo mówi, odpowie na pytanie: czy chcesz jeść, co chcesz jeść, gdzie chcesz jechać, co chcesz robić, jak masz na imię itd.? Zna sporo rzeczowników, skleca 3 wyrazowe zdania. Kontakt z rówieśnikami: szaleje za dziećmi, lubi za nimi biegać, ale rzadko inicjuje zabawę. Słaba komunikacja powoduje, że dzieci się trochę wycofują. Lubi się przytulać, biegać, szaleć - od jakichś 2,3 miesięcy (od kiedy więcej siedzi się w domu) zrobił się taki niewyżyty. Rysowanie go znudziło, książki też. Wszystkim zajmie się na minute. Sam się mało bawi, jest taki nieustannie spragniony naszej obecności. Przynosi mi klocki i jak mu powiem: ok bawimy się, ale ty budujesz wieżę, to się wycofuje. Najchętniej jakbym to ja budowała, a on porozwala. Nie bawi się w nic wymyślonego - tzn. jakby jakieś dziecko powiedziało - pobawmy się w dom, ja jestem mama, ty tata, miś to dziecko to by nie skumał o co chodzi. Mało bawi się zabawkami. Jest towarzyski i odważny, wesoły - uwielbia muzykę i taniec. Na ulicy pilnuje się nas, patrzy czy idziemy za nim itd. Uwielbia podróżować, wychodzić z domu, być tam gdzie jest dużo ludzi, dzieci, sklepów.

Komunikuje się słowami: tzn. jak coś chce, to powie, jak nie umiał mówić, to pokazywał ręką, domagał się. Utrzymuje z nami kontakt wzrokowy, w sklepie potrafi witać się z nieznajomymi, dawać cześć. Boi się dźwięku wiertarki. Umie nami manipulować, okazywać emocje, radość, smutek, lubi rytuały, ale można go namówić na zmiany. Od małego były z nimi problemy: późno zaczął chodzić. Wytłumaczenie, że trauma po operacji - był płaczliwy, wrażliwy - nie dążył do samodzielności. Jak miał ok. 2,10 sami zaczęliśmy go przymuszać do ubierania się itd. Najpierw była histeria, bo do tej pory praktycznie nic od niego nie wymagaliśmy. Po kilkudniowych protestach szybko załapywał nowe umiejętności. Ale do tej pory lubi wyręczanie. Tzn. były takie okresy, że chwytał za łyżeczkę i jadł, ale myśmy tego nie podtrzymywali, bo brudził itd. Miał różne bziki: książki ze zwierzątkami, uwielbia. Lubił klocki, rysowanie, plastelinę, ale znudziło mu się po kilku miesiącach. Bał się słońca, silnego wiatru, hałasów. Miał problemy z jedzeniem kawałków, ale to wszystko minęło.

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Aurelia Grzmot-Bilska
Mgr Aurelia Grzmot-Bilska
Mgr Agata Majda
Mgr Agata Majda
Dotyczy: Neurologia Autyzm
Patronaty