Twój przewodnik po zdrowiu

  1. Opisz swój problem. Pomożemy Ci znaleźć odpowiedź w bazie ponad miliona porad!
  2. Nie ma informacji, których szukasz? Wyślij pytanie do specjalisty.
Rozpocznij
7 6 6 , 5 5 4

odpowiedzi udzielonych przez naszych ekspertów

Rzetelnie + Bezpiecznie + Bezpłatnie

Zdrowie psychiczne: Pytania do specjalistów

Uporczywe dolegliwości cielesne nieznajdujące odzwierciedlenia w wynikach badań

Czy jest możliwe, że to nerwica, jeżeli od ponad pół roku źle się czuję, a moje podejrzenia chorób wciąż przesuwają się w inne miejsca organizmu? Czy jest możliwa degradacja organizmu w przeciągu 8 miesięcy, jeżeli podejrzewam np. raka płuc?
odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

O czym świadczą strach i paraliżujący lęk?

Witam, mam 18 lat. Parę lat temu źle się poczułam, myślałam, że to tylko przemęczenie, jednak z dnia na dzień było gorzej. Ze szpitala do szpitala, badania, które nic nie wykazały. Nie wiedziałam co to jest, ale z biegiem czasu...

Witam, mam 18 lat. Parę lat temu źle się poczułam, myślałam, że to tylko przemęczenie, jednak z dnia na dzień było gorzej. Ze szpitala do szpitala, badania, które nic nie wykazały. Nie wiedziałam co to jest, ale z biegiem czasu przeszło mi. Od 4 lat było dobrze, a 3 dni temu znowu się zaczęło, kołatanie serca, niekiedy nawet wydaje mi się, że się duszę i ten przerażający lęk. W internecie dowiedziałam się, że to może być nerwica lękowa, albo teraz nerwica sercowa, ponieważ doszedł jeszcze ból w okolicy serca, mostka. Nie wiem co mam robić? Boję się następnego ataku, czuję, że teraz nie dam sobie rady. Od 2 dni biorę lek ziołowy, ale nie wiem czy to coś pomoże. Proszę o jak najszybszą odpowiedź, najlepiej na maila....

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Bertrand Janota
Lek. Bertrand Janota

Zaburzenia lękowe i depresja

Witam. Mam od niedawna stwierdzone zaburzenia lękowe. Mam już dość znacznie nasiloną fobię społeczną. Lekarka, u której niedawno byłam, powiedziała, że po podaniu leków te wszystkie objawy związane z moją fobią miną mi... Mam też od niedawna objawy...

Witam. Mam od niedawna stwierdzone zaburzenia lękowe. Mam już dość znacznie nasiloną fobię społeczną. Lekarka, u której niedawno byłam, powiedziała, że po podaniu leków te wszystkie objawy związane z moją fobią miną mi... Mam też od niedawna objawy depresji... huśtawki nastrojów (parę dni jestem szczęśliwa, wesoła, a za parę okropnie smutna, płaczliwa, potrafię płakać prawie godzinę bez konkretnego powodu, to co kiedyś sprawiało mi radość teraz jest mi obojętne). Do tego doszły jeszcze natręctwa myślowe... cały czas o czymś myślę, jakieś myśli kłębią mi się w głowie... są to myśli na temat mojego stanu psychicznego, że nie wyleczę się z tego, że zwariuję, wyląduję w szpitalu, że objawy depresyjne mi się nasilą itp. Nie chcę o tym myśleć, ale te myśli same mi przychodzą do głowy. Są dni, że tych myśli nie ma parę dni, a potem po paru dniach, znów przychodzą same. Mam pytanie – czy leki też leczą natręctwa myślowe? Czy leki, którymi będę leczona, także zlikwidują te ciągłe, natrętne myśli, które cały czas mam w głowie? Jestem okropnie psychicznie zmęczona tymi myślami i moim stanem psychicznym. Gdy kładę się spać, zasypiam natychmiast, bo tak wykończona jestem, męczy mnie ten mój płacz, te huśtawki nastrojów. Nic konkretnego w domu nie robię, żeby być do tego stopnia zmęczoną aż, a mimo to codziennie padam bez sił wieczorem:(:(

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Marta Mauer-Włodarczak
Lek. Marta Mauer-Włodarczak

Jak sobie poradzić z samookaleczaniem i kompulsywnym objadaniem się

Już od dawna rozpaczliwie szukam jakiejkolwiek pomocy, aż w końcu dzisiaj natknęłam się na ten serwis. Szukałam bezpłatnej porady lekarskiej i nie mogłam nic znaleźć, aż do dzisiaj. Mam 17 lat. Problemy zaczęły się w październiku zeszłego roku. Pewna sytuacja...

Już od dawna rozpaczliwie szukam jakiejkolwiek pomocy, aż w końcu dzisiaj natknęłam się na ten serwis. Szukałam bezpłatnej porady lekarskiej i nie mogłam nic znaleźć, aż do dzisiaj. Mam 17 lat. Problemy zaczęły się w październiku zeszłego roku. Pewna sytuacja w moim życiu sprawiła, że straciłam kompletnie zaufanie rodziców, a także straciłam przyjaciół, z którymi zabroniono mi się widywać. I wtedy zrozumiałam, że tak naprawdę to prawdziwych przyjaciół nie mam, tylko znajomych, a to mi nie wystarczało. Czułam, że wszyscy traktują mnie jak kogoś gorszego. Ciągle płakałam. Nie potrafiłam tego w ogóle kontrolować. Moja samoocena spadła do minimum, nie potrafiłam patrzeć się na siebie w lustrze. Do tej pory mam problemy z jedzeniem i tutaj jestem akurat pewna, że coś jest ze mną nie tak. Jestem uzależniona od jedzenia. Jak mi źle, to momentalnie jem. Cokolwiek. Nie ważne, czy słodycze, czy kromka chleba z czymkolwiek, ale muszę jeść. Potem mam wyrzuty sumienia, bo czuję się potwornie gruba, co też jest przyczyną niskiej samooceny. Głoduję przez tydzień, góra dwa, i potrafię nic nie jeść całymi dniami, a potem znowu coś się wydarzy i jem tony jedzenia. Okaleczałam się. Widok krwi mnie uspokajał podczas kolejnego ataku płaczu. Miałam coś w rodzaju myśli samobójczych. Nie chciałam się zabić, bo wiem, że nie zdobyłabym się na to, ale nie raz marzyłam o tym, żeby mieć wystarczająco dużo siły, żeby z tym wszystkim skończyć. Po prostu chciałam chcieć się zabić. Myślałam bardzo długo o pójściu do psychologa, ale nie mogłam ze względu na moich rodziców. Wiem, że jak poszłabym do mamy z tym, to albo by mnie wyśmiała albo wydarła by się na mnie i powiedziała, że przesadzam. Chciałam iść sama, ale jak się dowiedziałam, że psycholog musi powiadomić moich rodziców, jeśli będzie coś ze mną nie tak, to zrezygnowałam z tego pomysłu. Miałam straszne problemy z relacjami z innymi ludźmi, szczególnie z płcią przeciwną. To akurat pozostało mi do dziś. Nie potrafię nikomu zaufać. Zawsze wymyślam miliard nieprawdopodobnych powodów, dla których dana osoba mogłaby chcieć mnie oszukać i być nieszczera. Nie potrafię nikogo do siebie dopuścić. To działa na zasadzie: Wydaje mi się, że będę szczęśliwa jedynie wtedy, kiedy znajdę osobę, która pokocha mnie ponad wszystko. Jak już jakaś osoba w ten sposób mnie kocha, to musi być coś z nią nie tak, więc trzeba od niej uciec. Za wszystko obwiniałam siebie, przez co dosłownie nienawidziłam swojej osoby. To wszystko uspokoiło się z nadejściem wiosny. Nie potrafiłam tego inaczej usprawiedliwić jak depresją zimową albo po prostu moim wiekiem. Jak już myślałam, że wszystko jest w porządku, to niestety pojawiły się jakieś dwa-trzy tygodnie temu nowe problemy. Zawsze świetnie się uczyłam. Nie potrafiłam pójść na sprawdzian nieprzygotowana. Nie potrafiłam pójść do szkoły nie robiąc zadania. A teraz w ogóle się nie uczę. Zawaliłam już 3 sprawdziany, nie robię zadań, na niczym kompletnie nie mogę się skupić. Nie rozumiem, czym może to być spowodowane. Ponadto znowu płaczę z byle powodu. Cokolwiek się stanie - reaguję łzami. Mama mi powiedziała ostatnio, jak dostałam ataku płaczu bez większej przyczyny, że jestem infantylna i krzyczała, pytając, czemu tak reaguję. A to przecież nie zależy ode mnie. Znowu czuję się olewana zupełnie przez znajomych. Moja najlepsza przyjaciółka zostawiła mnie dla innych, lepszych przyjaciół i jak słyszę, jak o nich mówi, albo jak widzę, że dodaje z nimi zdjęcia  to znowu chce mi się płakać. W dodatku moje relacje z rodzicami niby były w porządku, ale było jednak kilka przykrych wydarzeń w moim życiu... Jak byłam mała mama jeździła zarabiać do Niemiec, co strasznie przeżywałam. Płakałam za nią, waliłam pięściami w drzwi jak wyjeżdżała i tak dalej. Potem mój tato zaczął tam jeździć. Zawsze, jak go odwiedzałam w Niemczech i potem musiałam wracać do Polski, to potwornie płakałam. Byłam bardzo przywiązana do niego pomimo tego, że mieliśmy sporo kłótni w rodzinie z powodu tego, że tato czasami lubił przesadzić z alkoholem. Pamiętam, jak raz mama się zdenerwowała i wyszła z domu trzaskając drzwiami, a ja, byłam wtedy jeszcze mała, ale podeszłam do taty i spytałam, czemu nas nie kocha. Chociaż w rzeczywistości kocha i to bardzo. Jednak tato nie jest tutaj problem. Na co dzień mieszkam z mamą, bo tato mieszka na stałe w Niemczech. Non stop się z nią kłócę, o wszystko, a najbardziej o oceny. Nikt mi nigdy nie potrafił uwierzyć, jak opowiadałam, że mam awanturę w domu o 4 ze sprawdzianu. Wydaje mi się, że ta kobieta albo ma jakieś niespełnione ambicje z dzieciństwa, albo myśli, że jak miałam w podstawówce same 5, to oznacza, że jestem geniuszem i muszę mieć takie same oceny w liceum. Po każdym zebraniu w moim domu jest nie do zniesienia. Ja po prostu nie potrafię się nie przejmować tym, że ona tyle ode mnie wymaga. Nie potrafię podołać jej oczekiwaniom, które są zupełnie niewykonalne na tym etapie edukacji. Naprawdę próbowałam sobie tysiąc razy wmówić, że nic ze mną złego nie jest, że to dojrzewanie itp., ale obserwuję wszystkich wokoło i nie mogę przestać odnosić wrażenia, że tylko ja tak reaguję. Przepraszam za tak długi wpis. Nie raz próbowałam ułożyć w myślach całą tą sytuację, a i tak wyszła mi teraz jakaś bezskładna paplanina. Jednak proszę o odpowiedź na moje pytanie, bo to już moja ostatnia nadzieja.

Dziwne zachowanie mamy - co począć?

Witam. Mam taki oto problem. Mieszkam ze swoją mamą, która ma 56 lat, jej zachowanie jest bardzo dziwne i to już od dłuższego czasu. A mianowicie mówi do siebie i zazwyczaj są to krótkie słowa i bardzo często je powtarza....

Witam. Mam taki oto problem. Mieszkam ze swoją mamą, która ma 56 lat, jej zachowanie jest bardzo dziwne i to już od dłuższego czasu. A mianowicie mówi do siebie i zazwyczaj są to krótkie słowa i bardzo często je powtarza. Nie ma z nikim kontaktu, prawdę powiedziawszy nie da się z nią spokojnie porozmawiać, ponieważ ucieka (odchodzi) do innego pokoju. Próbowałem dojść do jakiejś rozmowy i wytłumaczyć, aby poszła do lekarza rodzinnego i porozmawiała o swoim zachowaniu – niestety, bezskutecznie, ponieważ twierdzi, że z nią wszystko w porządku, tylko my wszyscy w rodzinie chcemy zrobić z niej tzw. wariata. Na ogół kobieta zachowuje swoje cechy życiowo-codzienne, a mianowicie chodzi do sklepu, myje się, pierze i robi wszystko co na co dzień powinna robić normalna kobieta. Proszę o jakąkolwiek pomoc, co można by było zrobić, aby jej zachowanie mogło się zmienić.

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Ustawa o Ochronie Zdrowia Psychicznego a leczenie nerwicy

Witam, cierpię na zaburzenie obsesyjno-kompulsyjne (ZOK) oraz fobię społeczną (FS), które mam zdiagnozowane przez lekarza psychiatrę. Nie jestem ubezpieczony w NFZ, dlatego musiałem leczyć się prywatnie jednak nie mam na to już środków finansowych i musiałem przerwać leczenie. Według...

Witam, cierpię na zaburzenie obsesyjno-kompulsyjne (ZOK) oraz fobię społeczną (FS), które mam zdiagnozowane przez lekarza psychiatrę. Nie jestem ubezpieczony w NFZ, dlatego musiałem leczyć się prywatnie jednak nie mam na to już środków finansowych i musiałem przerwać leczenie.

Według Ustawy o Ochronie Zdrowia Psychicznego art. 10 pkt 1 osobą chorym psychicznie świadczenia zdrowotne udzielane są bezpłatnie, ale w zmianie ustawy z dnia 20 maja 2005 art. 10 mówi o tym, że dotyczy to osób wymienionych w art. 3 pkt 1 lit. a i b; co oznacza, że odnosi się to tylko do osób cierpiących na zaburzenia psychotyczne (lit. a) lub upośledzenia umysłowe (lit. b).

ZOK i FS nie są ani zaburzeniami psychotycznymi ani upośledzeniami umysłowymi co oznacza, że nie mogę korzystać z bezpłatnego leczenia psychiatrycznego, mimo iż nie stać mnie na prywatne leczenie, a występujące u mnie zaburzenia lękowe uniemożliwiają mi funkcjonowanie w społeczeństwie (m.in. pracę); dobrze rozumiem? Jeśli tak jest, to czy jest sposób na rozwiązanie mojego problemu czy jestem zmuszony do pozostania do końca życia w domu, będąc na utrzymaniu rodziny?

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Uporczywe bóle głowy, bezsenność - czy mogą to być objawy nerwicy?

Witam. Mam 30 lat, męża i dziecko. Moim problemem są bóle głowy, które budzą mnie rano i trwają z różnym nasileniem przez cały dzień, czasami jest dwa-trzy dni bez bólu, a potem od nowa, tak mniej więcej od miesiąca....

Witam. Mam 30 lat, męża i dziecko. Moim problemem są bóle głowy, które budzą mnie rano i trwają z różnym nasileniem przez cały dzień, czasami jest dwa-trzy dni bez bólu, a potem od nowa, tak mniej więcej od miesiąca. Do tego problem ze snem. W nocy obudzę się np. o 3 i tak z 2-3 godziny nie mogę zasnąć, sen mam jakiś taki płytki. Wszystko by było okej, gdyby pomagały środki przeciwbólowe, ale już różne brałam, od lekkich do tych naprawdę silnych, ziółka, syropy i nic, to uciążliwe okropnie. Jestem osobą nerwową, mam skłonności do zamartwiania się na zapas, często czuję, jak mi jakoś tak serce mocno wali, i zastanawiam się, czy to mogą być objawy nerwicy, bo już sama nie wiem czego? Bardzo proszę o poradę.

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Czy leczenie farmakologiczne jest konieczne???

Witam. Chciałabym się dowiedzieć, czy przy moich zaburzeniach lękowych, ostatnio w dość szybkim tempie się nasilających, muszę koniecznie stosować leczenie farmakologiczne, czy może wystarczyłaby tylko psychoterapia? Dodam, że mam dość silną fobię społeczną, która bardzo mi utrudnia...

Witam. Chciałabym się dowiedzieć, czy przy moich zaburzeniach lękowych, ostatnio w dość szybkim tempie się nasilających, muszę koniecznie stosować leczenie farmakologiczne, czy może wystarczyłaby tylko psychoterapia? Dodam, że mam dość silną fobię społeczną, która bardzo mi utrudnia normalne funkcjonowanie. Leczenia farmakologicznego jeszcze nie rozpoczęłam. Słyszałam, że przy nieleczonych zaburzeniach lękowych lęki mogą się coraz bardziej nasilać.

Od jakiegoś czasu bardzo boję się jeździć autobusem i tramwajem oraz autem

Moje objawy to silny stres w czasie jazdy tramwajem, a do autobusu już nie mogę wejść, podczas jazdy mam wrażenie, że tracę kontrolę nad sobą i nie będę mogła wyjść z tramwaju. Nie wiem o co chodzi, proszę mi pomóc...

Moje objawy to silny stres w czasie jazdy tramwajem, a do autobusu już nie mogę wejść, podczas jazdy mam wrażenie, że tracę kontrolę nad sobą i nie będę mogła wyjść z tramwaju. Nie wiem o co chodzi, proszę mi pomóc i doradzić, co mam zrobić, aby pozbyć się tego lęku przed jazdą. Mój mąż mówi, że to choroba, a ja wstydzę się iść do lekarza. Bardzo z tego powodu cierpię. Lęk podczas jazdy polega na tym, że mam wrażenie, iż pomieszczenie jest bardzo małe i zamknięte. Pracuję w bardzo dużym markecie i jak dyrektor zamyka główne wejście, to ogarnie mnie lęk, że nie mogę decydować o samowolnym wyjściu, tylko muszę wychodzić drogą personalną. Boję się, że drzwi się nie otworzą. Błagam o pomoc, już nie mogę tak dalej funkcjonować.

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Kto mi może pomóc?

Witam! Jestem Agnieszka i mam 24 lata. Od dzieciństwa miewałam ataki paniki przed ludźmi. Zwalczałam je sama bez pomocy lekarza. Miałam spokój kilka lat. Od 2 miesięcy miewam myśli o śmierci, boję się, że może mi się coś nagle...

Witam! Jestem Agnieszka i mam 24 lata. Od dzieciństwa miewałam ataki paniki przed ludźmi. Zwalczałam je sama bez pomocy lekarza. Miałam spokój kilka lat. Od 2 miesięcy miewam myśli o śmierci, boję się, że może mi się coś nagle stać. Często mam wrażenie, że tracę świadomość, ale staram się z tym walczyć, nie myśląc o tym, ale to bardzo ciężkie. Szybko się denerwuję, w życiu też nie miałam łatwo. Miewam duszności i szybkie kołatanie serca... Nie mam pojęcia, co mi jest:( nie chcę nagle umrzeć czy odłączyć się świadomością od ludzi... Czy mogą mi pomóc jakieś leki? Bardzo proszę o pomoc... ja chcę tylko normalnie żyć... Mam wspaniałego chłopaka i pracę, ale mimo to, coś się ze mną dzieje... Proszę o radę!

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Joanna Żur-Teper
Mgr Joanna Żur-Teper

Niepokój, lęk, zawroty głowy i bladość a nerwica lękowa

Witam! Zacznę od początku. W okresie licealnym miałam problemy z odżywianiem. Obecnie jestem studentką pierwszego roku medycyny. W dalszym ciągu po dawnych problemach pozostał ślad, który czasem się jeszcze odzywa. Wspomnę, że absolutnie nikt nie wie o moich problemach i...

Witam!

Zacznę od początku. W okresie licealnym miałam problemy z odżywianiem. Obecnie jestem studentką pierwszego roku medycyny. W dalszym ciągu po dawnych problemach pozostał ślad, który czasem się jeszcze odzywa. Wspomnę, że absolutnie nikt nie wie o moich problemach i próbuję radzić sobie z nimi sama. Mam bardzo kochających i wspierających mnie rodziców, ale wstyd, że objadam się w samotności i przedkładam to nad wiele ważniejszych rzeczy był silniejszy i do tej pory nikomu się nie przyznałam do tego. Jest jednak coraz lepiej (nie wiem, czy to ma jakiś związek z sytuacją, która mnie teraz dotknęła, ale chciałam o tym wspomnieć). Jeśli w ogóle mogę użyć takiej skali, to powiem, że jestem w 70% procentach zdrowa. I mam nadzieję, że za niedługo będę w 100. Na początku ze studiami wszystko się układało, mimo samotnej przeprowadzki do wielkiego miasta, z dala od domu. Problemy pojawiły się na zajęciach w prosektorium. Wiadomo, takie widoki niejednego mogą zwalić z nóg i wydaje się to zrozumiałe. Na pierwszych zajęciach zrobiło mi się słabo. Na każdych kolejnych poczucie strachu, że stanie się tak znowu uniemożliwiało mi czynny udział w zajęciach. Zresztą nie tylko na zajęciach. Nagle pojawił się jakiś dziwny lęk, uczucie niepokoju, zawroty głowy, nawet na świeżym powietrzu. Za każdym razem zastanawiałam się, czy już jestem blada, czy jeszcze nie, czy ktoś to widzi, czy zwróci mi uwagę. Po dłuższym pobycie w domu na Święta, podbudowałam się, zaopatrzyłam w P*** i postanowiłam, że dzielnie będę dawała sobie z tym radę, że gdyby się coś zaczynało dziś, będę głęboko oddychać i w takiej sytuacji nie ma prawa nic złego mi się stać. Do tego rodzicom się przyznałam. Dodam, że miałam wtedy robione badania krwi i moczu i wszystko było w porządku. Wspólnie z panią doktor doszłyśmy do wniosku, że to pewnie stres. Po tej przerwie wszystko szło dobrze, trzymałam się dzielnie, brałam 2 tabletki przed zajęciami, później jedną, aż odstawiłam je wcale. Wydawało mi się, że już się z tym uporałam. Ale nagle kilka dni temu, wracając autobusem z zajęć, znowu poczułam ten dziwny niepokój, nagle zrobiło mi się gorąco, stałam się niespokojna. Za pierwszym razem znałam przyczynę, ale teraz nie mam zielonego pojęcia dlaczego to znowu wróciło. Nie mam teraz (względnie, jak na studenta medycyny) żadnych stresów, staram sobie tłumaczyć, że to moja wyobraźnia, staram się myśleć optymistycznie. Dodatkowo niejako utrudnia mi to radzenie sobie z moimi "pozostałościami" zaburzeń odżywiania. A nie chcę, żeby one wróciły. Nie wiem, co mam w tej sprawie zrobić. Czas przygotowywać się do egzaminu z anatomii, a tu taka sytuacja... Nie chcę zawalić studiów i zniszczyć sobie życia, bo to moje marzenia. Chciałabym wreszcie żyć normalnie i być szczęśliwa, ale nie wiem, czy sama sobie jestem w stanie z tym poradzić. Wiem, że w przyszłości będę odpowiedzialna za ludzkie życie i wiem, że nie mogę sobie pozwolić na takie "słabości". Proszę o pomoc.

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Osobowość dyssocjalna - nie zgadzam się z tą diagnozą

Taką diagnozę otrzymałam po ostatnim pobycie w szpitalu. Brzmi groźnie. Jednak czytając tu i ówdzie, zauważyłam, że nie spełniam wielu kryteriów dla takiej osobowości. Może sama siebie pocieszam, ale wydaje mi się, że ja potrafię utrzymywać dobre związki interpersonalne, przykładem...

Taką diagnozę otrzymałam po ostatnim pobycie w szpitalu. Brzmi groźnie. Jednak czytając tu i ówdzie, zauważyłam, że nie spełniam wielu kryteriów dla takiej osobowości. Może sama siebie pocieszam, ale wydaje mi się, że ja potrafię utrzymywać dobre związki interpersonalne, przykładem jest moje małżeństwo, trwające ponad siedem lat, a podłożem tego małżeństwa jest miłość obustronna. Ponadto szanuję ludzi i nie pogwałcam ich praw. Muszę dodać, że moja troska o innych ludzi bywa nawet nadmierna, zwłaszcza jeżeli chodzi o bliskie osoby, i nie oczekuję w zamian za troskę rewanżu. Jestem dobrze podporządkowana normom społecznym, nie mam konfliktów z prawem, nie stwarzam konfliktów z innymi ludźmi. Jestem raczej osobą bojaźliwą i nieśmiałą. Okres dorastania przeżyłam bardzo burzliwie, ale to była też kwestia złych warunków bytowych oraz tego, że wpadłam w złe towarzystwo, gdzie czułam się akceptowana, w związku z czym różnie bywało. Trwało to krótko i nigdy się nie powtarzało i nie powtarza. Nikogo nie oszukuję dla przyjemności czy zysku. Nie twierdzę, że nie kłamię nigdy, kłamię tak jak każdy inny normalny człowiek, czasami bądź najczęściej z konieczności. Przed przyjęciem do szpitala skłamałam kierownictwu, że mam problemy z tarczycą. Jestem bardzo impulsywna, często działam pod wpływem impulsu, jestem tak zwany "wariat". Ale nie oczekuję spełnienia swoich planów tu i teraz. Snuję plany na potem i lubię mieć marzenia, które kiedyś spełnię. Okresowo bywam rozdrażniona, nawet bardzo, zdarzają mi się napaści słowne, ale nigdy nie prowokowałam bójek. Nie są to jednak sytuacje powtarzające się notorycznie, a kiedy się zdarzają takie okresy, nauczyłam się rozładowywać energię na zajęciach pożytecznych. Nigdy nie przejawiam braku troski o bezpieczeństwo innych, mam męża i dwoje małych dzieci, o które bardzo dbam, i właśnie ze względu na nich podjęłam się leczenia psychiatrycznego, mając na uwadze ich dobro, aby nigdy nie doznawali dyskomfortu psychicznego, jaki ja często czułam w dzieciństwie. I tu kieruję się empatią, jakiej ponoć psychopaci nie mają. Doskonale potrafię postawić się w położeniu dzieci czy męża i nawet wydaje mi się, że wiem, co oni czują. Prawdopodobnie, gdybym była osobą samotną, nigdy nie podjęłabym leczenia, mało tego, prawdopodobnie bym już nie żyła po którymś kolejnym epizodzie depresyjnym. Faktem jest, że często rezygnuję z pracy, bo czuję, że nie podołam danym obowiązkom, najczęściej zdarza mi się to w depresji z urojeniami odnośnie mojej osoby. Często natomiast się podejmuję zadań, którym potem nie jestem w stanie sprostać. I ostatecznie, jeżeli chodzi o poczucie winy, to jest to uczucie, które mi towarzyszy nazbyt często i doprowadza mnie do przygnębienia i depresji. Zawsze czuję, że robię wszystko źle, za mało, mogłabym lepiej, jestem brzydka, jestem złą matką i żoną, i siostrą, itd. Ponadto psychopaci nie odczuwają lęku i to twierdzenie całkowicie mnie wyklucza z tej diagnozy. Są okresy kiedy odczuwam taki lęk, że dochodzę do paranoi, i np. nie wychodzę z domu, nie spotykam się z ludźmi, właśnie rezygnuję z pracy, nie jestem nawet w stanie odprowadzić dzieci do szkoły. Czuję się zatem skrzywdzona tą diagnozą, która zniszczyła moje i tak kruche poczucie własnej wartości. Bliscy pocieszają, żeby nie przejmować się tą diagnozą i nawet iść na drogę sądową z tym oszczerstwem, ale znając siebie, nie zrobię tego, bo braknie mi sił. Proszę o opinię.

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Czym różni się depresja psychotyczna od choroby schizoafektywnej?

Po przeanalizowaniu wiedzy jaką znalazłem w Internecie, stwierdzam, że mam którąś z tych dwóch chorób. Leczyłem się wiele lat temu na depresję, potem lekarze zapisywali mi leki na schizofrenię (leki przeciwpsychotyczne, wiele innych na depresję). Lekarze jakoś wprost mi...

Po przeanalizowaniu wiedzy jaką znalazłem w Internecie, stwierdzam, że mam którąś z tych dwóch chorób. Leczyłem się wiele lat temu na depresję, potem lekarze zapisywali mi leki na schizofrenię (leki przeciwpsychotyczne, wiele innych na depresję). Lekarze jakoś wprost mi nie powiedzieli nawet na co choruję. Niestety zaprzestałem leczenia z różnych względów (typowych w moich przypadkach), a czuję, że jest ze mną coś nie tak od dłuższego czasu. Boję się iść do lekarza, bo po pierwsze nie mam pieniędzy na regularne wizyty i leki, a po drugie wizyta u lekarza NFZ jest tak krótka, że właściwie nie ma nawet czasu na to, żeby opowiedzieć o problemie. Widzę u siebie takie objawy jak podejrzliwość, apatia, smutek, do tego dochodzi jeszcze obsesja na punkcie pewnej kobiety, którą obserwuję od ponad roku (śledzić to może nie, ale od roku chodzę w pobliżu jej okna i patrzę, co się dzieje w jej domu, wmawiając sobie, że to moje przeznaczenie i ona na pewno mnie kocha). Śmieszne, ale prawdziwe, nie radzę sobie z tym. Nawet mi się wydaje, że ona sama mnie prowokuje... Nie mam znajomych, z którymi mógłbym chociaż o tym porozmawiać, nie mam normalnego kontaktu z rodziną. Jestem z rodziny typowo dysfunkcyjnej, aczkolwiek alkoholikiem jest jedynie brat, rodzie nigdy nie pili. Nawet mam problem ze znalezieniem pracy, niejednokrotnie z wyjściem na spacer czy do sklepu. To tyle, jakoś nie mam głowy do tego, żeby pisać sensownie. Nawet się zastanawiam czy nie sklecić na spokojnie jakiegoś sensownego postu, ale pewnie będę się wtedy zbierać do tego pół roku. Pozdrawiam

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Czuję jakby wszystko było za mgłą - co się ze mną dzieje?

Od kilku dni czuję się, jakbym była w jakimś śnie. Co jakiś czas doznaję przebudzenia i nie wiem, czy to, co działo się chwilę temu było snem, czy rzeczywistością. Mówię coś, a za chwilę zastanawiam się, czy faktycznie to mówiłam....

Od kilku dni czuję się, jakbym była w jakimś śnie. Co jakiś czas doznaję przebudzenia i nie wiem, czy to, co działo się chwilę temu było snem, czy rzeczywistością. Mówię coś, a za chwilę zastanawiam się, czy faktycznie to mówiłam. Np. dziś robiłam prace porządkowe w ogródku. Było okej, a za chwilę zastanawiałam się, czy ja rzeczywiście to robię, czy mi się to śni. Po powrocie do domu kilkakrotnie wyglądałam przez okno, aby zobaczyć efekty tego, co robiłam, a właściwie to upewnić się, czy to robiłam, czy mi się śniło. Oprócz tego czuję, jakby wszystko było za mgłą, słyszę przez mgłę, tak samo widzę. Czuję się, jakby ciało nie było moje. Co mi może dolegać? Proszę o pilną odpowiedź.

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Co to może być nerwica, czy coś innego?

Od tygodnia szumi mi w prawym uchu, a od dwóch dni w ciągu dnia pojawiło mi się dziwne uczucie takiego niepokoju wewnątrz i szybkie bicie serca, po chwili wszystko wraca do normy. Uczucie to pojawia się nagle i niespodziewanie. Co to może być?
odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Mam dość tego życia...

MAM 34 LATA, JESTEM ROZWODNIKIEM. MOJA BYŁA ŻONA ZOSTAWIŁA MNIE Z DŁUGAMI. MOJA ŻONA NIGDY NIE PRACOWAŁA. PRACOWAŁEM, ZARABIAJĄC NA UTRZYMANIE ŻONY I 2 DZIECI. ROZWIODŁA SIĘ ZE MNĄ W NAJTRUDNIEJSZYCH CHWILACH (ZMARŁ MÓJ OJCIEC, POTEM MOJA BABUNIA - JAK...

MAM 34 LATA, JESTEM ROZWODNIKIEM. MOJA BYŁA ŻONA ZOSTAWIŁA MNIE Z DŁUGAMI. MOJA ŻONA NIGDY NIE PRACOWAŁA. PRACOWAŁEM, ZARABIAJĄC NA UTRZYMANIE ŻONY I 2 DZIECI. ROZWIODŁA SIĘ ZE MNĄ W NAJTRUDNIEJSZYCH CHWILACH (ZMARŁ MÓJ OJCIEC, POTEM MOJA BABUNIA - JAK MAMA - WYCHOWAŁA MNIE). JA MAJĄC 3 LATA, STRACIŁEM MAMĘ (POPEŁNIŁA SAMOBÓJSTWO - SKOCZYŁA Z MOSTU GDAŃSKIEGO ), POTEM ZROBIŁ TO OJCIEC MOJEGO TATY (UTOPIŁ SIĘ NA 514 METRZE WISŁY). ZACZĄŁEM PIĆ. CHCĘ Z TEGO WYJŚĆ. ZNAJDŹCIE MI DOBREGO LEKARZA, BO SKOŃCZĘ ZE SOBĄ (NIE UMIEM SZANOWAĆ SWOJEGO ŻYCIA ). PROSZE O POMOC!

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Jak pomóc mojemu chłopakowi?

Witam, mam na imię Ewa i mam 18 lat. Od 1,5 miesiąca chodziłam z chłopakiem. Wczoraj ze mną zerwał, a dzisiaj zaczął się ciąć. Co ja mam zrobić? Jakie kroki podjąć?
odpowiada 1 ekspert:
Mgr Joanna Żur-Teper
Mgr Joanna Żur-Teper

Problem z nawiązywaniem kontaktów i akceptacją siebie

Witam, mam 18 lat. Od zawsze mam o sobie niskie zdanie, uważam, że słusznie, ale nie o to tu chodzi. Nie potrafiłem siebie zaakceptować, teraz jestem w drugiej klasie technikum. Już w podstawówce nie lubiłem siebie, w gimnazjum to się...

Witam, mam 18 lat. Od zawsze mam o sobie niskie zdanie, uważam, że słusznie, ale nie o to tu chodzi. Nie potrafiłem siebie zaakceptować, teraz jestem w drugiej klasie technikum. Już w podstawówce nie lubiłem siebie, w gimnazjum to się nasiliło. W 3 klasie był taki "moment krytyczny". Z dnia na dzień czułem się taki odosobniony, męczyło mnie to uczucie coraz bardziej. W końcu postanowiłem się zabić, wszystko zaplanowałem, ale wieczorem gdy miałem to zrobić, nie miałem odwagi. Wtedy pomogli mi bardzo znajomi, w sumie uspokoiło się. Myślę, że akceptuję siebie, chociaż jestem zupełnie inny niż chciałbym być, nie potrafię patrzeć na siebie w lusterko, być pewnym siebie, dostrzegam tylko swoje negatywne cechy, nie umiem nawet mówić pozytywnie o sobie. Ale jest okej, da się z tym żyć, poza tym, że co jakiś czas kumuluje to się we mnie, jak dzisiaj. Najpierw jest to złość, jestem na wszystkich wściekły, potem takie zamulenie i przychodzi ochota, żeby skończyć to wszystko. Jednak wiem, że nie dam rady. Nie wiem nawet jak to opisać, jest to czymś w rodzaju ogromnego zdołowania się, bezsilności. Wiem jaki jestem, nie potrafię siebie zmienić, choćbym nie wiem jak próbował. Oceny mam coraz gorsze, ale nie potrafię się zmusić do robienia czegokolwiek regularnie, nauki, czy jakiegoś celu który sobie wyznaczę, z czasem przychodzi uczucie że nie dam rady i nie potrafię przezwyciężyć tego. Nienawidzę siebie, tego kim jestem. Nic nie potrafię nieraz robić, mimo że coś zaczynam, "zawieszam się", staję i myślę o sobie, dlaczego tak jest, dlaczego jestem inny. Nieraz trwa to nawet całymi dniami. Nie potrafię z tym żyć. Mam również problem z nawiązywaniem kontaktów, czuję się strasznie niepewnie wśród ludzi, których dobrze nie znam, nie potrafię wyjść, zazdroszczę kolegom, którzy przy osobach których nie znają prawie w ogóle potrafią być sobą. Ja wtedy stoję z boku jak cień i nie odzywam się, mam uczucie jakby patrzyli na mnie jak na dziwoląga, każdy słowo usłyszane od znajomego czy obcego interpretuję potem w głowie, czy nie było skierowane we mnie, albo czy nie było w nim jakiegoś podtekstu. W sumie czuję się trochę dziwolągiem, mam inne zainteresowania niż wszyscy, dlatego z większością nie potrafię się dogadać. Nie wiem, czy czytelnie opisałem to, co czuję, ale w sumie nie potrafię tego jakoś nazwać, czy inaczej opisać. Nie wiem, co mi jest, wątpię, żeby to była depresja, bo ja tak mam od zawsze. Zastanawiam się czy da się to zmienić. Zabić się nie potrafię, chociaż chciałbym. Istnieje jeszcze opcja, żeby "ogłupić się". Znam ludzi, którzy biorą różne rzeczy, przesadzają z tym na tyle, że są uzależnieni i tak ogłupieni, że nie potrafią się nawet przejmować, może to jest jakieś rozwiązanie... No i pewnie jeśli będzie jakaś odpowiedź, to coś w stylu powinieneś udać się do specjalisty... Rodzicie wiedzą, że mi czasem odbija, raz się zwierzyłem, to zapytali na początku, czy może chcę iść do psychologa, wyśmiałem ich oczywiście, ale po paru dniach spytałem czy to aktualne. Usłyszałem, że zachowuję się jak rozpuszczone dziecko, któremu coś nie wyszło... Nigdy więcej nie chcę z nimi o tym rozmawiać. Sam pieniędzy nie mam, więc wątpię, że dałbym radę dostać się do lekarza...

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Diagnoza o depresji w 30 minut

Witam, Podejrzewam u siebie nerwicę, w związku z czym poszłam do psychiatry, aby uzyskać pomoc. Miła pani doktor pogadała ze mną dosłownie 30 mniut i stwierdziła, że mam depresję i że na pewno to nie jest nerwica. Czy to możliwe, żeby po 30-minutowej rozmowie postawić diagnozę?
odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Ucisk w żołądku utrudniający oddychanie

Witam, od ponad roku z moim organizmem dzieje się coś nie tak. Na początku było najgorzej – miałam bardzo złe samopoczucie, uczucie dyskomfortu w klatce piersiowej, wrażenie puchnięcia gardła, ciężki oddech, a wszystko zaczęło się po traumatycznym dla mnie...

Witam, od ponad roku z moim organizmem dzieje się coś nie tak. Na początku było najgorzej – miałam bardzo złe samopoczucie, uczucie dyskomfortu w klatce piersiowej, wrażenie puchnięcia gardła, ciężki oddech, a wszystko zaczęło się po traumatycznym dla mnie przeżyciu kiedy to przestraszyłam się, że umrę, i od tamtej pory zaczął prześladować mnie lęk przed śmiercią. Każdej nocy bałam się zasnąć z obawy, że już się nie obudzę. Objawy trochę ustąpiły, gdy poznałam mojego męża, a potem zaszłam w ciążę, choć też czasami się zdarzały. Teraz objawy znowu powróciły, z tym że moje samopoczucie się polepszyło, nauczyłam się trochę panować nad nim, jednak doszły nowe objawy: straszny ucisk w żołądku, utrudniający mi oddychanie, nieraz zaśniecie. Nie prześladuje mnie on cały czas, powiedzmy, że są trzy dni, w których mnie meczy i trzy dni spokoju. Jednak parę dni po stresującej sytuacji nasila się. Czasami, gdy jestem z dzieckiem na spacerze, boję się, że zasłabnę, że coś mi się stanie, że jestem na coś ciężko chora. Często w nocy boję się zasnąć, że ten ucisk spowodowany przez żołądek mnie udusi. Nie wiem, czy to normalne, że tak źle mi się oddycha. Dodam, iż jakiś czas temu miałam robione rtg płuc, które nic nie wykazało, na tle laryngologicznym również jest wszystko w porządku, a na żołądek lekarz rodzinny przypisał mi tylko tabletki z polprazolem, które nic mi nie pomagają. Nie wiem już, co robić. Lekarz rodzinny patrzy na mnie jak na wariatkę, która wyszukuje sobie choroby, a ja naprawdę się źle czuję i nie wiem, co mam z tym zrobić, dlatego z góry dziękuję za pomoc.

Patronaty