Twój przewodnik po zdrowiu

  1. Opisz swój problem. Pomożemy Ci znaleźć odpowiedź w bazie ponad miliona porad!
  2. Nie ma informacji, których szukasz? Wyślij pytanie do specjalisty.
Rozpocznij
7 6 6 , 5 5 4

odpowiedzi udzielonych przez naszych ekspertów

Rzetelnie + Bezpiecznie + Bezpłatnie

Zdrowie psychiczne: Pytania do specjalistów

Lęk przed wyjściem z domu a nerwica lękowa

Witam. Jestem Michał, mam 17 lat. Ostatnio moje życie to koszmar. Boję się wyjść z domu, przechodząc obok kogoś na ulicy mam uczucie, jakby chciał mnie za chwilę uderzyć. Straciłem kontakt ze znajomymi. Przestałem komukolwiek ufać. Wszystko mnie dobija. Robi...

Witam. Jestem Michał, mam 17 lat. Ostatnio moje życie to koszmar. Boję się wyjść z domu, przechodząc obok kogoś na ulicy mam uczucie, jakby chciał mnie za chwilę uderzyć. Straciłem kontakt ze znajomymi. Przestałem komukolwiek ufać. Wszystko mnie dobija. Robi mi się smutno, gdy widzę, jak się komuś powodzi w życiu, w ogóle nie wiem, co mam robić. Ciągle szukam sensu życia, którego nie mogę zauważyć. Mam myśli samobójcze coraz częściej, praktycznie codziennie głównie wieczorami. Potrafię się załamać na cały dzień po jednym słowie źle powiedzianym do mnie. Nic nie potrafię zrobić, bo szybko się poddaję nie widzę sensu w tym, co robię. Odczuwam wrażenie, jak by dalsze życie moje nie miało sensu. Brak mi odwagi na rozmowę z psychologiem, nie wiem już, co mam robić.

Ostatnio dziwnie się czuję...

Ostatnio czuję się dziwnie... Często kłuje mnie w klatce piersiowej po prawej stronie... Ból nie jest bardzo silny. Od czasu do czasu jest mi słabo. Np. jakiś miesiąc temu przez pierwsze 3 lekcje czułam się okej, później byłam zmęczona i...

Ostatnio czuję się dziwnie... Często kłuje mnie w klatce piersiowej po prawej stronie... Ból nie jest bardzo silny. Od czasu do czasu jest mi słabo. Np. jakiś miesiąc temu przez pierwsze 3 lekcje czułam się okej, później byłam zmęczona i zdyszana jakbym biegała... Nawet na lekcji tak się czułam. Często boli mnie głowa. Czy to coś oznacza?

Załamanie nerwowe?

Witam. Podejrzewam u siebie załamanie nerwowe. Mam w związku z tym pytania: - jakie są objawy załamania nerwowego? Czy załamanie nerwowe jest uleczalne? I czy jest ono gorsze niż depresja? Czym się różnią te 2 choroby?

Czy ja muszę być jak inni?

Pisze tu, aby przekonać się do końca, że jestem zwyczajny jak inni, może trochę inny, ale "normalny", wbrew temu co mówią mi inni. TO chyba normalne słyszeć głos w głowie, który ci coś mówi, komentuje, chwali lub beszta... Mówi co...

Pisze tu, aby przekonać się do końca, że jestem zwyczajny jak inni, może trochę inny, ale "normalny", wbrew temu co mówią mi inni. TO chyba normalne słyszeć głos w głowie, który ci coś mówi, komentuje, chwali lub beszta... Mówi co zrobić itd... Tylko czasem ten głos jest jak żywy... Często rozmawiam z sobą... ale to nic dziwnego. Mam wrażenie i pewność, że każdy chce mnie skrzywdzić lub coś złego zrobić, mi na złość, czuję to cały czas, czuję jeszcze wszechogarniającą wszystko pustkę... po prostu nie ma nic... Jest neutralne... szare... Słyszę też inne głosy i wszędzie pustka. Każdy mi mówi, że sobie coś wmawiam bezpodstawnie, ale ja wiem, że ja mam powód lub rację, czuję to i widzę, i nikt mnie nie przekona inaczej. Ale to też normalne. Kilka lat temu chodziłem do psychologa z powodu okaleczania się..., czasami widzę coś czego inni nie, np. wczoraj widziałem u mnie w pokoju lewitującą kurtkę, dziś stukanie w szafie. Trochę się bałem. Ale to nic nie znaczy? Każdy coś tam ma w głowie? Czasami dziwnie moje emocje reagują na określone sytuacje, ale ja nie panuję nad nimi, tak jest, czasem coś bardzo na mnie wpływa, co "podobno" nie powinno tak na mnie zadziałać. Może to śmiesznie brzmi, co piszę, ale chciałem to realnie i rzeczowo opisać. Jestem właśnie bardzo zły, wściekły i przykro mi przez coś... co inni mówią, że to nic takiego, ale czy do cholery muszę być jak każdy? Nie rozumiem tego świata... albo on mnie. Szafka też krzywo stoi. Liczę na szybką i wyczerpującą wypowiedź, jeśli jest taka możliwa.

Jak sobie poradzić z tą ogólną niechęcią do i na cokolwiek?

Witam ... Mam 17 lat i wiem, że potrzebuję, żeby ktoś mi pomógł, doradził... nawet trudno mi cokolwiek napisać, nie wiem, od czego zacząć... Czuję się strasznie samotna. Zaczęło się to od 3 klasy gimnazjum. Byłam cały rok załamana przez...

Witam ... Mam 17 lat i wiem, że potrzebuję, żeby ktoś mi pomógł, doradził... nawet trudno mi cokolwiek napisać, nie wiem, od czego zacząć... Czuję się strasznie samotna. Zaczęło się to od 3 klasy gimnazjum. Byłam cały rok załamana przez chłopaka, byłam zazdrosna i miałam do niego zawsze jakieś ale... tylko, że nigdy mu nie mówiłam, bo nie chciałam go stracić. Było to dziecinne, nie przyznawał się do mnie, nie chodziliśmy na randki czy też gdzieś za rękę (przy innych). Byłam z nim w takim "układzie" dwa lata, aż w końcu kazał mi wybierać pomiędzy czymś... i wybrałam samotność. Minęły 4 miesiące i się odezwał, niby po koleżeńsku, na razie tylko z nim piszę SMS-y, najgorsze, że go jeszcze kocham... i serce mi mówi, że chce do niego, ale rozum mówi inaczej. Z tego, co tu piszę wynika, że mnie nie kochał, ale wiem, że tak było, po prostu jego miłość była inna, wysłuchał mnie i zrozumiał i zawsze rozśmieszał. Podejrzewam, że przez całą klasę 3 gimnazjum miałam depresję (i nadal chyba trwa), ledwo co skończyłam ostatnią klasę... codziennie nie miałam siły na nic... jedynie spotkanie z nim. Zaczęłam w pewnym momencie się kaleczyć, nie to, że chciałam się zabić, lecz zastąpić jeden ból drugim. Ale owszem, miałam myśli samobójcze i mam, ale także mam kogoś dla kogo muszę żyć (Matka). Za tym stanem smutku, załamania występuje u mnie lęk przed ludźmi... Czasami muszę się po prostu zmuszać, aby wyjść do sklepu. Mieszkam w internacie, a więc posiłki mam na stołówce i praktycznie zawsze idę, kiedy nie ma innych... Nie mam chęci rozmawiać i spotykać się z kimś... a nawet nie mam takiej chęci, aby robić to, co kocham, niby chcę, ale żeby wybrać się w to miejsce już nie mam ochoty. Ja wiem, że musiałabym iść do psychologa, ale chcę sobie sama poradzić i tak pewnie nie dam rady, ale co tam, próbować można. Nie wiem, po co to napisałam, chyba chodzi o to, żeby ktoś mi powiedział, co zrobić, by mieć tę chęć do zrobienia czegokolwiek (to moje zachowanie nie występuje każdego dnia i w każdym miejscu, ogólnie inni mnie widzą jako osobę, która cały czas się śmieje itp.).

Bóle lewej półkuli i uczucie mrowienia mózgu. Co się ze mną dzieje?

Witam! Nazywam się Mateusz, mam 20 lat. Od 3 lat męczy mnie dziwne wrażenie, jakbym nie miał uczuć. Nic mnie nie cieszy tak jak kiedyś, nie odczuwam emocji. Nie reaguję na zmianę pogody, zmianę miejsca. Wszystko zaczęło się 3 lata...

Witam! Nazywam się Mateusz, mam 20 lat. Od 3 lat męczy mnie dziwne wrażenie, jakbym nie miał uczuć. Nic mnie nie cieszy tak jak kiedyś, nie odczuwam emocji. Nie reaguję na zmianę pogody, zmianę miejsca. Wszystko zaczęło się 3 lata temu, gdy zacząłem zadawać się z nieodpowiednimi ludźmi. Zacząłem brać amfetaminę (ok. miesiąc czasu) i wtedy to się zaczęło. Pewnej nocy na "zejściu" dostałem stanów lękowych i zapaści. Myślałem, że umrę. Przez dwa tygodnie nie wychodziłem z domu, nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Miałem jakby zanik uczuć i te stany lękowe. Po miesiącu przeszło, lecz któregoś dnia w szkole zapaliłem papierosa i poczułem, że odlatuję...i wszystko znów wróciło. Poczułem zawrót głowy i od tamtej pory mam te głupie wrażenie, że straciłem uczucia. W grudniu 2009 roku po długich namowach mojej Mamy, udałem się do poradni psychiatrycznej, gdzie lekarz przepisał mi lek przeciwdepresyjny z grupy SSRI na moje stany lękowe. Jest super! Stany lękowe zniknęły, obecnie jestem w końcowym etapie brania leków. Ale cały czas mam te głupie wrażenie, jakbym stracił uczucia i w dodatku częste bóle lewej półkuli i uczucie mrowienia mózgu. Lekarz nie wie, co to jest. Mam zamiar wybrać się niedługo na badania. Boję się, że to jakieś zaburzenia świadomości. Już sam nie wiem czy to się dzieje naprawdę, czy mój mózg tak sobie ubzdurał. Mam też strasznie słabą pamięć (wydaje mi się, że przez to) nie potrafię się skupić. Potrafię sobie wyobrazić jakbym się czuł w danej sytuacji, ale tego nie czuję w chwili obecnej! Wiem, że to głupie, ale wierzę, że ktoś mi pomoże. Z góry dziękuję i pozdrawiam:(

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Jak to leczyć?

Witam. Chciałbym opisać krótko moje dolegliwości. Od dzieciństwa, tzn. od około 5 roku życia, odczuwam niepokój, lęk oraz duże przygnębienie, smutek, ale też nieumiejętność budowania kontaktów społecznych. Najwidoczniejszy jest lęk, oraz wycofanie, uporczywe myśli, trudności budowania przyszłości. W wieku 20...

Witam. Chciałbym opisać krótko moje dolegliwości. Od dzieciństwa, tzn. od około 5 roku życia, odczuwam niepokój, lęk oraz duże przygnębienie, smutek, ale też nieumiejętność budowania kontaktów społecznych. Najwidoczniejszy jest lęk, oraz wycofanie, uporczywe myśli, trudności budowania przyszłości. W wieku 20 lat dostałem silnych atakowi paniki oraz pojawiła się depresja. Byłem z tym sam. Przez dwa lata nie wychodziłem praktycznie z domu, bałem się ludzi. Bywały okresy, że coś robiłem, że lepiej się czułem, jednak w duszy występował niepokój oraz myśli, że nie jestem wart szczęścia itd. Żyłem w wielkiej bezradności i wielkim bólu wewnętrznym, nie odczuwałem radości. Odprężenie przychodziło po piwie. Teraz mam 30 lat, czuję się okropnie zmęczony. Lęki oraz niepokój pozostały, czasami zdarzają się też ataki paniki. Jestem przygnębiony, nie potrafię zbudować przyszłości. Boję się pracować, bo boję się, że sobie nie poradzę. Gdy pojawia się jakiś plan, zaraz się z niego wycofuję, pojawia się depresja. Nie mam kontaktów z wieloma ludźmi, bo w ich towarzystwie czuję się obserwowany, oraz się po prostu duszę psychicznie. Gdy jestem sam ze sobą lęki oraz niepokój łagodnieją. Nikt mi nie wierzy w to, co mówię, co przeżywam. Czy mogę jakoś odmienić ten stan? Pozdrawiam

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Joanna Żur-Teper
Mgr Joanna Żur-Teper

Urojenia? - strach przed wszystkim

Witam. Mam 25 lat, skończyłam studia, powoli zaczynam pracować jako architekt. Całe życie borykałam się z bardzo niską samooceną. "Jestem beznadziejna, nic mi nie wychodzi, wszyscy inni są lepsi ode mnie, etc." Moi rodzice są wspaniali, kochający, wspierający, wręcz -...

Witam. Mam 25 lat, skończyłam studia, powoli zaczynam pracować jako architekt. Całe życie borykałam się z bardzo niską samooceną. "Jestem beznadziejna, nic mi nie wychodzi, wszyscy inni są lepsi ode mnie, etc." Moi rodzice są wspaniali, kochający, wspierający, wręcz - nadopiekuńczy. Starsza siostra jest wzorem i ideałem, bardzo mnie kocha, ale ja zawsze żyłam w jej cieniu - na własne życzenie, czułam się gorsza, głupsza, ona starsza o 6 lat, pracuje, świetnie zarabia, ma rodzinę, jest piękna, wysportowana, businesswoman, jest świetnie "ustawiona". Ja zawsze byłam tą, co sprawiała rodzicom problemy - alkohol, dziwne znajomości, unikanie szkoły, etc. To jest tylko tło w skrócie. Od półtora roku mamy poważny problem w domu rodzinnym, bardzo poważny, który nie pozwala nam spać po nocach, martwimy się o naszą przyszłość, o nasz dobytek, grożą nam bandyci. Mniej więcej od pół roku mam manię. Na każdym kroku widzę zagrożenie. Boję się ludzi na ulicy wieczorem (czyli po godz. 21), gdy jadę na rowerze z chłopakiem po lesie, w środku dnia, w pobliżu miasta, na uczęszczanych trasach, każdy człowiek w oddali wydaje mi się mordercą, kimś, kto mnie/nas zaatakuje i zrobi krzywdę. Gdy widzę luźno biegającego psa, wydaje mi się, że jest wściekły lub agresywny i zaraz mi się rzuci do gardła. Nie mogę uprawiać sama joggingu, który lubię, bo mam obsesję, że mnie ktoś pobije, napadnie, zgwałci itd. Jadąc samochodem, widzę oczami wyobraźni, jak wjeżdża na mnie rozpędzona ciężarówka, wszędzie widzę zagrożenie. Gdy odjadę od domu z chłopakiem, boje się, że się zgubimy i nie wrócimy. Gdy ktoś obcy nas pyta o drogę, mi się wydaje, że chce nas zaatakować i zrobić krzywdę. Boję się LUDZI i zwierząt, na każdym kroku, w każdym momencie, żyję w strachu. Nie wiem, co robić. Ponadto przejmuję się wszystkim, z każdej błahostki robię straszny problem, który mnie nęka i gnębi, bardzo często płaczę, nie mogę spać, w mojej głowie kotłują się czarne przerażające wrogie myśli, boję się o siebie i o swoich bliskich, gdy chłopak nie odpisuje na SMS-a, umieram ze strachu, że coś mu się stało, mam cały czas czarny scenariusz w głowie... Wszystko widzę w czarnych barwach. O tragicznej samoocenie, poczucie własnej niższości nawet już nie wspominam, bo z tym walczę od czasu dojrzewania. Pytanie - czy mam iść z tym do psychiatry? Nie stać mnie na psychologów (80 zł godzina), a do psychiatry można iść z NFZ. Z góry bardzo dziękuję za słowo otuchy i odpowiedź do kogo mam się skierować po pomoc.

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Co zrobić, aby odczuwać szczęście z życia?

Witam. Mam na imię Ania, mam 28 lat. Zdecydowałam się tutaj zasięgnąć porady, gdyż mój obecny stan psychiczny sprawia, iż nie mam do siebie zaufania i nie potrafię zdrowo i obiektywnie ocenić swojej sytuacji. Zawsze byłam osobą pewną siebie, wysoko...

Witam. Mam na imię Ania, mam 28 lat. Zdecydowałam się tutaj zasięgnąć porady, gdyż mój obecny stan psychiczny sprawia, iż nie mam do siebie zaufania i nie potrafię zdrowo i obiektywnie ocenić swojej sytuacji. Zawsze byłam osobą pewną siebie, wysoko oceniałam swoją wartość. Byłam dojrzała psychicznie, mocno świadoma. Wbrew młodemu wiekowi, miałam w życiu wiele perypetii (śmierć ojca, krótki epizod bezdomności, rozpad 8-letniego związku), ale mądrze i odważnie stawiałam temu czoła. Zawsze byłam samodzielna, niezależna, panowałam nad swoim życiem. Własną pracą i determinacją osiągnęłam wiele sukcesów. Moje życie było dla mnie wyzwaniem, ale i samozadowoleniem i szczęściem. Byłam towarzyska, przebojowa, aktywna, z uśmiechem na twarzy, zawsze otoczona ludźmi. Nie wiem jak do tego doszło (nie było konkretnej przyczyny, nie widzę czynnika, który mógłby wywołać taki stan), ale moje problemy pojawiły się w styczniu tego roku. Zaczęło się od niewinnej chandry, spadku nastroju. Tyle, że chandra nie przechodziła, a się pogłębiała. Było coraz gorzej. Po paru tygodniach doszłam do stanu, gdzie płakałam bez powodu kilka godzin dziennie i jadłam 2-3 razy na tydzień. Miałam poważny problem ze snem - potworne lęki nocne i halucynacje. Miałam wizję, że jakaś nieokreślona postać, jakby jej cień (ale wyraźny, realny) zbliża się do mojego łóżka. Według mojego mniemania był to szatan. Spałam z Pismem Świętym w ręku i z włączonym telefonem pod uchem. Nie pamiętam z tamtego okresu, bym świadomie zamknęła oczy i zdrowo przespała choć godzinę. W końcu moje czarne myśli osiągnęły apogeum i postanowiłam się zabić. Podcięłam sobie żyły. Oczywiście omdlałam tylko i nie osiągnęłam zamierzonego celu. Mój stan psychiczny dalej był w fatalnej formie. Jednak od paru tygodni nastąpiła zmiana - występuje u mnie, bardzo dla mnie uciążliwa, labilność nastroju. Mam 4-5 dni mocnego załamania, gdzie śpię całymi popołudniami (omamy odeszły, teraz snu jest aż zanadto), mam fatalne myśli, obojętność i otępiałość uczuciową - choć ból psychiczny jest nie do zniesienia, płaczę całymi dniami. Potem nadchodzą 1-2 dni kapitalnego humoru, gdzie potrafię szczebiotać godzinami, wydaję się sobie piękna, niezwykła, inteligentna, unikatowa. Wtedy staram się dać coś z siebie innym. Ale oczywiście następnego dnia budzę się z poczuciem beznadziejności swojej osoby i z pragnieniem unicestwienia siebie. Unicestwienia nie tylko fizycznego, ale globalnego - duszy i myśli. To moja obsesja. Te huśtawki nastroju są dla mnie wykańczające nie tylko psychicznie, ale i fizycznie. Somatycznie czuję się fatalnie. Wciągu tych krótkich 3 miesięcy moje życie bez konkretnej przyczyny legło w gruzach. Potraciłam wszystkich przyjaciół i znajomych. Ludzie ode mnie stronią, a ja jak na złość się izoluję. Pracuję jeszcze zawodowo, ale w pracy wykonuję minimum swoich obowiązków. Nie dbam, jak kiedyś, o mój wygląd zewnętrzny, pogorszyła mi się aparycja, co w pracy zwraca uwagę. Poza tym praca jest dla mnie teraz wysiłkiem emocjonalnym ponad moje możliwości. Przedmiotem mojego zawodu są ludzie, wiec muszę sie zebrać w sobie i sprostać wymaganiom, co przychodzi mi z trudnością. Nie wiem jak długo zdołam utrzymać się zawodowo, a utrata etatu to już całkowite wykluczenie i nieprzydatność społeczna. Mieszkam sama z 7-letnim synkiem. Ta samotność mnie dobija, ale jednocześnie nie mam ochoty na kontakty towarzyskie i społeczne. Rodzina nie utrzymuje ze mną kontaktów - jesteśmy w dość trudnych relacjach. Mam tylko jednego przyjaciela, wspaniałego człowieka. Tylko Jego jednego przyjmuję do mojego świata. Bardzo mi pomaga i jest mi bliższy niż rodzony krewny. Ale mam przy Nim nawracające wyrzuty sumienia, iż go obarczam sobą, że On, taki cudowny, mądry człowiek marnuje się przy takiej bezwartościowej osobie jaką jestem. Mam marzenie uwolnić wszystkich od siebie. Mojego przyjaciela (właśnie dlatego, że mu życzę jak najlepiej), moje dziecko (gdyż uważam, że moja rola matki to żenująca sytuacja), moją rodzinę. Sama mam dość swojego towarzystwa. Tak mi ono ciąży, że fizycznie mi się ciężko oddycha. Nie mam dla kogo żyć - nikt mnie nie kocha - nawet własna matka, a dzieckiem sterują geny. Nikt w domu na mnie nie czeka. Czuję się wszędzie jak intruz, jak pomyłka losu. Poza tym wstyd mi przed samą sobą, że dopuściłam do takiego stanu u siebie. Wstydzę się i krępuję (sama przed sobą!) iść do lekarza. Boję się leków i przyznania się do porażki. Nie mam kontroli nad tym, co mi siedzi w głowie. Czuje się jak fant na cudzej loterii. Na chwilę obecną widzę u siebie tylko jedno rozwiązanie - w końcu sfinalizować swoje fantazje, a co za tym idzie, rozwiązać problem. Mam mentalność 15-latki i odczuwam z tego powodu upokarzającą konsternację. Czy jest realna szansa, abym wróciła do dawnej, doskonałej formy i odczuwania szczęścia z życia? Pozdrawiam.

Czy to schizofrenia czy borderline?

Od dawna ludzie mi mówili, że jestem dziwna i inna od wszystkich. Często wycofywałam się z kontaktów społecznych, nie lubię tłumu ludzi, gdyż mam wrażenie, że wszyscy się na mnie gapią. Często mam wrażenie, że inni mnie obgadują bądź są...

Od dawna ludzie mi mówili, że jestem dziwna i inna od wszystkich. Często wycofywałam się z kontaktów społecznych, nie lubię tłumu ludzi, gdyż mam wrażenie, że wszyscy się na mnie gapią. Często mam wrażenie, że inni mnie obgadują bądź są na mnie obrażeni. Ostatnio wielu ludzi się ode mnie odwraca. Uważam, że mam więcej osobowości: przed każdym udaję kogoś innego, bojąc się ukazać prawdziwe oblicze, którego nie znam do końca. Zawsze robiłam to, co chcą rodzice i czuję, że jestem ich osobowością, a swojej nie mam. Mam niskie poczucie własnej wartości, w życiu nie mogę sobie znaleźć miejsca, przyszłość wydaje mi się beznadziejna pod każdym względem - nie chcę zakładać rodziny, sprawy miłości też mnie nie interesują, a i żadna praca na przyszłość mi nie odpowiada... nie nadaję się do niczego, nie wiem czego chcę naprawdę. Czuję pustkę w środku, wolę zabawy z dziećmi niż rozmowy z rówieśnikami (20 lat), bo tylko przy nich czuję się lepiej. Czuję się dzieckiem. Ludzie mnie nie rozumieją. Odczuwam też strach przed krytyką i wszystko długo przeżywam. Tnę się żyletkami, szukam zapomnienia w zażywaniu tabletek z kodeiną, często bywam sama, opowiadam znajomym, że chcę i usiłuję się zabić, lecz nie wiem, czy chcę... może kiedyś... Szukam cięgle zrozumienia. Mam od ludzi duże wymagania. W domu często prowokuję kłótnie, lubię wśród innych zwracać na siebie uwagę. Nudzę się ludźmi, często zaczynają mnie denerwować, sama nie wiem dlaczego. Chyba mam też mitomanię, zaniedbuję obowiązki. Panicznie boję się odrzucenia, lubię zwracać na siebie uwagę. Bywam agresywna, opisuję czasem, korzystając z przeżyć innych osób i uznając je za własne. Często też upatruję sobie osobę wydającą mi się atrakcyjną pod wieloma względami, czatuję na nią zawsze i chcę by mnie widziała i podziwiała. Często czuję się ciężarem dla innych. Także jestem nerwowa, stresuję się i gryzę paznokcie. Zdarza mi się objadać. O co tu we mnie chodzi?

Czy to choroba psychiczna czy fizyczna?

Witam, obecnie mam 23 lata, 2 lata temu dostałem napadu epilepsji w pracy. Diagnoza neurologa to przemęczenie i wycieńczenie organizmu (miałem wtedy strasznie ciężką pracę, a o zdrowie nie dbałem w ogóle). Zostałem gruntownie zbadany, jednak nic to nie wykazało....

Witam, obecnie mam 23 lata, 2 lata temu dostałem napadu epilepsji w pracy. Diagnoza neurologa to przemęczenie i wycieńczenie organizmu (miałem wtedy strasznie ciężką pracę, a o zdrowie nie dbałem w ogóle). Zostałem gruntownie zbadany, jednak nic to nie wykazało. Niestety, od tego czasu zacząłem się coraz bardziej wszystkim przejmować, codziennie zastanawiam się nad sensem życia. Od jakiegoś czasu zaczęły się problemu z sercem (nieregularne i przyspieszone bicie, kłucia w klatce). Zdiagnozowano arytmię. Niestety, z dnia na dzień jest coraz gorzej, cierpię na bezsenność, przez moją głowę przechodzi setki myśli na sekundę, tych pozytywnych i tych przygnębiających. Mam wrażenie, że nikt mnie nie rozumie i tylko ja zdaję sobie sprawę, że wiele rzeczy jest po prostu bez sensu (w tym życie). Ciągle prześladują mnie myśli, że życie jest strasznie kruche i można je stracić w mgnieniu oka. Czy to może być depresja? Nerwica? Z góry dziękuję za odpowiedź.

Złowrogie, natrętne myśli

Witam, potrzebuję pomocy, bo nie wiem co robić. Mam problemy z koncentracją i pamięcią, to wina tych obcych myśli w głowie. Nie mogę już ich czuć, bo zabijają mnie. Jak się do nich nie podporządkuję to te demony zniszczą...

Witam, potrzebuję pomocy, bo nie wiem co robić. Mam problemy z koncentracją i pamięcią, to wina tych obcych myśli w głowie. Nie mogę już ich czuć, bo zabijają mnie. Jak się do nich nie podporządkuję to te demony zniszczą moich bliskich. Boję się o nich i martwię się, że tak jest. Nikomu o tym nie mogę powiedzieć, bo boję się ich zemsty w postaci opętania mojej głowy i śmierci bliskich - pomocy! One dają mi wyraźne znaki swojej obecności, często słyszę bicie dzwonów kościelnych, które przepowiadają problemy. Boję się...  

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Joanna Żur-Teper
Mgr Joanna Żur-Teper

Schizofrenia - czy stan się polepszy po nawrocie choroby?

Witam. Moje pytanie dotyczy schizofrenii. Wiem, że to w sumie portal niezajmujący się tym, jednak mam nadzieję, że ktoś mi pomoże... Niedawno się dowiedziałam, że moja mama od 20 lat choruje na schizofrenię. Nie wiedziałam o tym, jak byłam nastolatką... Witam. Moje pytanie dotyczy schizofrenii. Wiem, że to w sumie portal niezajmujący się tym, jednak mam nadzieję, że ktoś mi pomoże... Niedawno się dowiedziałam, że moja mama od 20 lat choruje na schizofrenię. Nie wiedziałam o tym, jak byłam nastolatką powiedziano mi tylko, że ma depresję i przyjmuje co miesiąc zastrzyk (co właśnie jest lekiem na schizofrenię). Nigdy wcześniej nie zauważyłam jej dziwnego zachowania, zawsze była trochę nerwowa, ale myślałam, że to jej natura. Nie mieszkam z nią od kilku lat (jestem za granicą), moje rodzeństwo także od roku wyprowadziło się z domu, także mama była w domu tylko z moim ojcem, który jednak pracuje i nie ma dla niej zbytnio czasu. On sama nie pracuje, gdyż jest na rencie. Jednak ostatnio gdy ją odwiedziłam, zauważyłam że jej zachowanie się zmieniło, zaczęła bardzo narzekać, że jest samotna, całymi dniami przesiadywała na Internecie, żaląc się obcym osobom, miała wybuchy złości, a za chwilę jej przechodziło, ciągle wspominała dawne czasy - dzieciństwo, studia itd. Pomyślałam, że jest dziwna... inna niż zawsze, ale tłumaczyłam to tym, że rok temu zmarła jej siostra i że przejmuje się tym, oraz doskwiera jej samotność, gdyż ja z bratem już z nią nie mieszkamy, a tato ma swoje sprawy (nie miałam zielonego pojęcia, co się za tym kryje...). Często jej radziłam, że powinna wyjść do ludzi, a nie ciągle siedzi w domu, albo żeby znalazła dorywczą pracę na parę godzin tygodniu lub zaczęła uprawiać jakiś sport. Ona jednak zawsze znalazła jakąś wymówkę i rozmowa się kończyła. Parę dni temu, gdy weszłam na jedną ze stron internetowych, na której często lubiła siedzieć, zauważyłam, że to, co pisze, jest kompletnie bez sensu i nie wyglądało to jakby miała problemy z Internetem. Jej wypowiedzi były pozbawione sensu, wypisywała pojedyncze wyrazy związane z jej osobą lub otoczeniem, jednak nie tworzyły one logicznych zdań. Wiem, że nigdy by takiego czegoś nie napisała publicznie... Połączyłam fakty z mojego pobytu u niej w domu i wtedy doszłam do wniosku, że z nią jest coś nie tak. Gdy zadzwoniłam do brata, on mi powiedział, że to schizofrenia, która jest się uaktywniła znów po 20 latach. Byłam w szoku, dlaczego nikt mi wcześniej o tym nie powiedział!!! Chciałam się poradzić, czy to możliwe, że podczas ciągłego przyjmowania tych leków na schizofrenię (około 20 lat), ta choroba powróciła??? I czy to oznacza, że powinna zacząć brać coś mocniejszego??? Dodam tylko, że nie ma mowy na razie, by wziąć ją do lekarza czy szpitala, bo to pogorszy jej stan psychiczny. Mój ojciec się nią zajmuję, wychodzi na spacery i dużo rozmawia. Ponadto skonsultował się z jej stałym lekarzem i podaje jej leki, które mają zacząć działać po 2, 3 tygodniach. Jak to możliwe, że podaje się pacjentowi leki w momencie gdy jest on już na silnych lekach o tylu lat????!!!!!!!!!!!!! Czy jest szansa, że znów jej się to ustabilizuje??? Czy można taką osobę zostawić samą w domu (nie mamy możliwości, by była z kimś z rodziny non stop). Dodam tylko, że rzekomo te objawy są łagodniejsze niż te sprzed lat. Proszę o odpowiedź. Dziękuję i pozdrawiam.
odpowiada 1 ekspert:
Lek. Jan Karol Cichecki
Lek. Jan Karol Cichecki

Czy cierpię na nerwicę?

Witam. Od kilku miesięcy miewam dziwne napady duszności, skoki ciśnienia, uczucie słabnięcia czasem lekka derealizacja. Bardzo często myślę o swoim stanie zdrowia prawie codziennie, pierwszą myślą jaka mnie wita rano jest myśl o tym. czy czuję się dobrze czy...

Witam. Od kilku miesięcy miewam dziwne napady duszności, skoki ciśnienia, uczucie słabnięcia czasem lekka derealizacja. Bardzo często myślę o swoim stanie zdrowia prawie codziennie, pierwszą myślą jaka mnie wita rano jest myśl o tym. czy czuję się dobrze czy źle, np. jadę samochodem to cały czas prawie skupiam się na tym czy aby dobrze się czuję i nie zasłabnę za kierownica każdą drobną zmianę nastroju oraz zdrowia traktuję bardzo poważnie i doszukuję się jakiejś przyczyny. Przez krótki okres czasu miałem myśli i lęk typu, że mogę komuś bliskiemu zrobić krzywdę lub np. gdy patrzyłem na kogoś pojawiała mi się myśl, że go krzywdzę zaraz po tym lęk, że coś się ze mną dzieje nie tak, pojawia się też lęk przed chorobą psychiczną. Często mam myśli w których snuję różnego rodzaju scenariusze odnośnie jakiegoś zdarzenia. Myśli znikają jeśli jestem czymś zajęty ale musi to być coś co zaabsorbuje moja uwagę bardzo mocno. Nadmienię, że myśli odnośnie mojego zdrowia pojawiły się po tym jak jednego dnia poczułem się słabiej i zakręciło mi się w głowie z przyczyn złego odżywiania się, papierosy i kawa z rana bez śniadania przez dłuższy czas. Od tamtego czasu stopniowo narastało we mnie obawa przed utrata zdrowia. Często wszystkie te objawy mijały zaraz jak wracałem do domu i poleżałem chwilę. Mam też taki lek przed chodzeniem po mieście, boję się, że zasłabnę. Robiłem badania różnego rodzaju wychodziły dobrze lekarz po pierwszej wizycie stwierdził, że są to natręctwa ale akurat wtedy nie za bardzo w to wierzyłem i skłaniałem się na jakąś chorobę. Ciągle nurtuje mnie pytanie czy jestem chory czy to nerwica? Być może jakieś formy hipochondrii. Radzę sobie teraz lepiej i to o wiele lepiej ale chciałbym wiedzieć, czy te objawy są objawami nerwicy.    

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Wariuję?

Witam. Mam 19lat, jestem kobietą. Tak naprawdę nie wiem, od czego mam zacząć, czuję się jak wariatka... hm, dokładnie nie wiem, jak mam to opisać, ale postaram się. Przez trzy lata mieszkałam w bursie, z jednej mnie wyrzucili, ponieważ dostałam...

Witam. Mam 19lat, jestem kobietą. Tak naprawdę nie wiem, od czego mam zacząć, czuję się jak wariatka... hm, dokładnie nie wiem, jak mam to opisać, ale postaram się. Przez trzy lata mieszkałam w bursie, z jednej mnie wyrzucili, ponieważ dostałam najniższą notę z zachowania... Przeniosłam się do drugiej, mieszkałam w niej dwa lata. Ludzie, z którymi przebywałam przez dwa lata, od niedzieli do piątku, 24 h. Twierdzą, że mam adhd, w rzeczywistości reagowałam na to śmiechem, jak dziewczyna w wieku 19 lat może posiadać adhd... Jednak zrobiło mi się nie do śmiechu. Nie wiem, co się ze mną dzieję, czuję się jak by ktoś we mnie siedział, jakaś druga osoba. Zachowuję się nieprzeciętnie, ludzie mnie postrzegają jako 'duże dziecko', mówią, że unoszę się ponad rzeczywistością. Czasami mam taki przypływ energii, że nie mogę wysiedzieć, wtedy biorę do ręki suszarkę - tańczę, śpiewam... Mam doskonały humor, po kilku dniach przychodzi dół. W nocy nie mogę spać, w dzień mam napady senności. Potrafię płakać z błahych powodów. Dlaczego? Nie wiem. W szkolę tak samo było, nie potrafiłam się skupić, ciągle zwracano mi uwagę, dlaczego zajmuję się tym, co nie trzeba. Rysowałam coś na marginesach, marzyłam. Moja wyobraźnia jest bardzo bujna, mam milion myśli na sekundę. Mam wrażenie, że inni ludzie za mną nie nadążają, robię rzeczy, które dla mnie są normalne dla innych natomiast nienormalne. Idąc ulicą, mam ochotę krzyczeć, wbiegać pod samochody. Jakieś głupie pomysły, które mogłyby się źle skończyć. Ostatnio bliska mi osoba powiedziała, że się mnie boi... W ostatni weekend miałam siebie dość, chciałam być kimś innym. Założyłam na siebie szlafrok, coś na głowę, okulary których nie noszę i poszłam do sklepu. W rzeczywistości czułam się doskonale, robiłam to, na co miałam ochotę - tańczyłam i śpiewałam. Jak kompletna dziwaczka. Ludzie na mieście na mnie dziwnie się patrzyli. Notorycznie tamtego dnia ciągle bym się uśmiechała. Ostatniej nocy, miałam bardzo dziwny sen. Myślałam, że to się stało na prawdę. Mianowicie wydawało mi się, że mój brat wszedł do pokoju, jakieś słowa kierował do mnie, po czym ja się odwróciłam i zasnęłam. Jednak kiedy się obudziłam, mojego brata wcale nie było na noc w domu, okazało się że był u dziewczyny. To była pierwsza sytuacja, była również druga. Pewnej nocy obudziłam się, spojrzałam się na drzwi, a tam była ciemna postać, po prostu unosząca się w powietrzu. Taka czarna smuga, ale promieniowała. Nie mogłam z siebie wydusić żadnego słowa, po czym odwróciłam się jakby nic nie było do ściany i zasnęłam. Przez parę dni chodziłam jak obłąkana, nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Gdy zbliżał się wieczór i było ciemno, nadchodził wtedy strach. Za parę dni mam maturę, wszyscy wokół mnie mi to przypominają. Jednak ja na luzie, wciąż sobie nie zdaję z tego sprawy. Dziękuję za uwagę. Pozdrawiam.

odpowiada 1 ekspert:
 Redakcja abcZdrowie
Redakcja abcZdrowie

Kocham moją autoagresję!

Mam 20 lat, od dwóch lat cierpię na autoagresję. Nie mogę żyć bez tego, kocham to! Uwielbiam rany na moim ciele i lubię, kiedy po rękach spływa mi krew. Od dłuższego czasu myślę o śmierci i samobójstwie, nie próbowałam...

Mam 20 lat, od dwóch lat cierpię na autoagresję. Nie mogę żyć bez tego, kocham to! Uwielbiam rany na moim ciele i lubię, kiedy po rękach spływa mi krew. Od dłuższego czasu myślę o śmierci i samobójstwie, nie próbowałam się jeszcze zabić, ale wiem, że będę próbowała... Nienawidzę życia i siebie za to, jaka jestem. Nie powinnam żyć, nie zasługuję na to. Nic mnie nie cieszy, przeciwnie, wszystko mnie przygnębia. Bez przerwy jestem zmęczona, nie mam ochoty dosłownie na nic. Najlepiej cały dzień przeleżałabym w łóżku, albo i całe życie. Chciałabym zasnąć i się nie obudzić. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja zupełnie nie wiem, kim jestem... Nie mam pojęcia... :(:(:(:(... Boże, kim ja jestem??? Jestem bezużyteczna, do niczego się nie nadaję, nienawidzę siebie!!! Boję się lekarzy, nie chcę ich widzieć, nie potrzebuję ich! Co zrobić...? Nie chcę tak żyć... Nie chcę żyć w ogóle...

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Joanna Żur-Teper
Mgr Joanna Żur-Teper

Nie mam powodów, by nie kochać życia, a mimo to od zawsze go nienawidzę!

Cześć, mam 18 lat i chodzę do liceum. Jestem zwykłą nastolatką, nie wychowuję się w patologicznej rodzinie, choć czasami mam problemy w domu jak każdy. Uczę się na poziomie przeciętnym i jestem duszą towarzystwa, ale mimo to od ZAWSZE mam...

Cześć, mam 18 lat i chodzę do liceum. Jestem zwykłą nastolatką, nie wychowuję się w patologicznej rodzinie, choć czasami mam problemy w domu jak każdy. Uczę się na poziomie przeciętnym i jestem duszą towarzystwa, ale mimo to od ZAWSZE mam myśli samobójcze. W swoim życiu znajdę zawsze jakiś powód do tego, aby się okaleczyć albo próbować się zabić, kilka razy się cięłam po nogach czy rękach. Dwa razy próbowałam wziąć tabletki po to, by skończyć życie. Raz nawet dowiedziała się o tym mama, zawiozła mnie do szpitala. Było to po rozstaniu z chłopakiem, więc mama uznała, że to okres przejściowy. Mimo to udała się ze mną do psychologa, który uznał, że mam depresję z powodu rozstania z chłopakiem i że powinnam brać tymczasowo jakieś leki. Znajomi usprawiedliwiają mój stan psychiczny tym, że zostawił mnie chłopak, którego kochałam, ale to nieprawda. Nawet gdy z nim byłam, myśli samobójcze nie opuszczały mnie ani na krok. A teraz gdy już go nie ma, tym bardziej mam ochotę skończyć tę farsę zwaną życiem. No bo niby wszystko w moim życiu jest okej. Zwykły dom, pieniądze, miłość rodziców, wspaniałe rodzeństwo, szkoła, przyjaciele. Ale mi cały czas czegoś brakuje, odczuwam pustkę i wciąż zadaję sobie pytanie, po co właściwie ja żyję. Przecież i tak kiedyś umrę, więc czemu nie umrzeć teraz. Nie odczuwam chęci życia, nie mam ochoty wstawać z łóżka, wszystko widzę w szarych kolorach. Gdy jestem wśród ludzi, udaję, że wszystko jest okej, uśmiechnięta, rozpromieniona i szalona jak zwykle, ale w głowie mam tylko jedną myśl – że chcę się zabić. Wracam do domu i myślę nad tym, jak by to zrobić. CHCĘ SIĘ ZABIĆ, TAK! Nawet gdy wszystko układa się tak, jakbym tego chciała, to ja znajduję dziurę w całym i znów chcę po prostu się powiesić albo utopić... zagazować itp. Jeszcze teraz gdy jedyna osoba, którą naprawdę kochałam, zostawiła mnie z dnia na dzień samą w tym pi**, szarym świecie, jest jeszcze gorzej. Nie chcę nic, nie chcę się uczyć, nie chcę czuć tęsknoty, nie chcę z nikim rozmawiać. NIE CHCĘ ŻYĆ, ot tak, po prostu, bez powodu, bez tragedii rodzinnej, śmierci kogoś bliskiego czy czegokolwiek dołującego. Nie chcę żyć, bo kawa jest za zimna, bo mama zwróci mi uwagę, bo źle zawiążę buty. Co mam ze sobą zrobić? Jak to zwalczyć, przecież nie mam powodów, by nie kochać życia, a mimo to od zawsze go nienawidzę!

odpowiada 1 ekspert:
 Magdalena Pikulska
Magdalena Pikulska

Co mi jest? I co robić?

Witam. Mam na imię Andrzej i mam 22 lata. Mam pewien problem w głowie, z którym nie umiem sobie poradzić, a mianowicie od jakichś 8 miesięcy bardzo dziwnie się czuję. Jestem strasznie krytyczny wobec siebie, wytykam sobie wszystkie wady, a...

Witam. Mam na imię Andrzej i mam 22 lata. Mam pewien problem w głowie, z którym nie umiem sobie poradzić, a mianowicie od jakichś 8 miesięcy bardzo dziwnie się czuję. Jestem strasznie krytyczny wobec siebie, wytykam sobie wszystkie wady, a doszło nawet do tego, że wszystkie moje zalety stały się również wadami, np. kontakt z ludźmi, pewność siebie, asertywność, i można by tak długo wymieniać. Jestem ciągle skupiony na sobie. Odkąd wstaje, do momentu, aż pójdę spać, jestem wyłączony na świat, ciągle myślę co mi jest albo jaki to ja jestem... I lecę po sobie. Nawet dochodząc do jakiegoś problemu jakoś go układam w głowie, ale objawy, które były wcześniej pozostają, bądź nasuwa się nowy problem. Ciągle czuje się winny wszystkiemu i nie ma chodź odrobiny woli walki o swoje, nie mam już poglądów i nie potrafię wyrażać z przekonaniem własnego zdania. Wszystko co mnie wcześniej cieszyło teraz dla mnie nie istnieje, na niczym mi nie zależy. I zdarzają mi się myśli samobójcze (co prawda dopiero po alkoholu, którego ostatnio nadużywam), w momencie gdy nic mi nie wychodzi to mam uczucie, że chociaż ta jedyna rzecz mi wyjdzie, choć wiem, że naprawdę i tak tego nie zrobię. Z objawów fizycznych to ciągle mam bóle głowy i kłucie w klatce piersiowej, załzawione oczy i nadmierną potliwość. Za powód tego wszystkiego uważam kłótnię z kumplem. Od tego się to wszystko zaczęło i powoli narastało. Było to podczas wspólnych wakacji z ekipą, na oczach której wyszydzał mnie i obrażał za to jaki jestem, ewidentnie po to, by lepiej poczuło się jego ego. Ja, nie wiedzieć czemu, nie przeciwstawiłem się temu,  mimo iż irytował mnie. Przez całe wakacje zachowywał się on zupełnie inaczej, jak obcy człowiek. Ze względu, że był on mimo tego moim najlepszym kumplem, postanowiłem i podczas tej kłótni (gdzie powinien porządnie oberwać, gdyż przekroczył granicę, której u mnie nikt nie przekroczył), jak i po wakacjach, odesłać honor i dumę na drugi plan, byleby tylko, "przyjaźń" ta przetrwała. Liczyłem na podobny ruch z jego strony, ale niestety - on wykorzystał to i ciągle mnie obrażał, a ja porzucając siebie, nie mogłem potem wyjść z roli, którą mi przypisał. Teraz niby jest OK, gadamy ze sobą, ale to już chyba nie to. Odgryzłem się na nim wiele razy, doszedłem w pewnym momencie do siebie, lecz nie przyniosło to ulgi. Najbardziej boli mnie to, że on wyrobił sobie przewagę, przez którą bezczelnie czuł się pewny siebie i nie zauważył w tym mojej opisanej wyżej inicjatywy. Jako drugi bodziec, który może być jedną z przyczyn, mogę dodać, że miałem niegdyś przez 4 lata codziennie wieczorem napady lękowe przed śmiercią tyle, że żadnego zagrożenia życia nie było. Wyleczyłem się z nich sam, bez pomocy specjalisty. Dodam tylko, że przed tym byłem osobą pewną siebie, przed którą wszyscy czuli respekt i szacunek i nie bałem się sprostać nawet najcięższym wyzwaniom. Teraz kompletnie nie jestem sobą, zatraciłem całego siebie. Zdałem sobie niedawno sprawę, że dałem sobie po tym wszystkim wmówić wiele rzeczy i się ich wyzbyłem, ale mimo to objawy nie znikają, jedynie się zmniejszają. Wiem również o tym, że są różne dni, raz lepsze, a raz gorsze, ale ja już mam tego dość. I w związku z tym mam pytanie: co mi jest? Wiem, że powinienem pójść gdzieś z tym, ale, po pierwsze, nie wiem gdzie najpierw: czy psychiatra czy psychoterapeuta, a po drugie - nie mam w tej chwili pracy i nie mam pieniędzy aby na dłuższą metę rozpoczynać terapię. Dziękuje za przeczytanie i oczekuję na odpowiedź. Pozdrawiam

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Unikam ludzi...

Witam! Mam 18 lat i jeszcze do niedawna wydawało mi się, że to całkiem normalne, że każdy unika ludzi, wśród których źle się czuje. Na początku byli to rówieśnicy z gimnazjum, później ze szkoły średniej. Ich rozmowy wydawały mi się...

Witam! Mam 18 lat i jeszcze do niedawna wydawało mi się, że to całkiem normalne, że każdy unika ludzi, wśród których źle się czuje. Na początku byli to rówieśnicy z gimnazjum, później ze szkoły średniej. Ich rozmowy wydawały mi się tak nieciekawe, że wkrótce w ogóle przestałam się do nich odzywać. Sposób, w jaki spędzali wolny czas po szkole wydawał mi się głupi, nie chciałam go spędzać z nimi. Nie mam przyjaciół, bo nie znajduję wśród ludzi osób, którym mogłabym zaufać. Około rok temu wszyscy ludzie dookoła zaczęli mnie denerwować. Nie tylko rówieśnicy, którzy mnie nie rozumieją, ale także obcy ludzie na ulicy, powodują, że wzbiera we mnie złość. Nienawidzę ludzi w autobusie, w sklepie, w kinie, a nawet na ulicy. Denerwuje mnie to, co mówią, co robią i jak robią. Nienawidzę na nich patrzeć i jeszcze bardziej nienawidzę, kiedy oni przyglądają się mi. Przestałam wychodzić z domu, bo nie mogę wytrzymać w miejscach publicznych dłużej niż kilka minut. Kiedy idę chodnikiem, w głowie mam tylko dwie myśli - dlaczego jest tutaj tylu ludzi i kiedy wreszcie znajdę się w domu. Rodzina mnie nie rozumie. Dlaczego mam takie negatywne odczucia nawet wobec obcych ludzi? Czy powinnam pójść na jakąś terapię?

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Ustawa o Ochronie Zdrowia Psychicznego a leczenie nerwicy (cd.)

Odpowiedź na: http://portal.abczdrowie.pl/pytania/ustawa-o-ochronie-zdrowia-psychicznego-a-leczenie-nerwicy. Dziękuje za odpowiedź. Na pomysł udania się do Urzędy Pracy wpadłem już jakiś czas temu - nawet tam byłem, jednak po zjawieniu się na miejsce, "uciekłem". Zdaję sobie sprawę, że moja sytuacja jest co najmniej trudna i... Odpowiedź na: http://portal.abczdrowie.pl/pytania/ustawa-o-ochronie-zdrowia-psychicznego-a-leczenie-nerwicy. Dziękuje za odpowiedź. Na pomysł udania się do Urzędy Pracy wpadłem już jakiś czas temu - nawet tam byłem, jednak po zjawieniu się na miejsce, "uciekłem". Zdaję sobie sprawę, że moja sytuacja jest co najmniej trudna i nie wymagam od Państwa jakiejś genialnej odpowiedzi, bo w Polsce po prostu jest takie, a nie inne prawo, i czasami po prostu nie ma rozwiązania (każdy z nas zna chociażby z TV takie sytuacje, że nieraz ludzie, czasami bardzo ciężko chorzy somatycznie, nie otrzymują żadnej pomocy od naszego kraju i pieniądze na leczenie muszą zbierać na własną rękę). Dlatego chciałbym się po prostu dowiedzieć czy mam jeszcze jakąś szanse na bezpłatne leczenie, czy muszę po prostu jakoś sam znaleźć pieniądze na leczenie? Co tak naprawdę daje orzeczenie o niepełnosprawności? Czy jest to droga do uzyskania renty, czy obie "rzeczy" nie mają ze sobą nic wspólnego i takie orzeczenie daje inne prawa/ułatwienia?
odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży
Patronaty