Twój przewodnik po zdrowiu

  1. Opisz swój problem. Pomożemy Ci znaleźć odpowiedź w bazie ponad miliona porad!
  2. Nie ma informacji, których szukasz? Wyślij pytanie do specjalisty.
Rozpocznij
7 6 6 , 5 4 4

odpowiedzi udzielonych przez naszych ekspertów

Rzetelnie + Bezpiecznie + Bezpłatnie

Emocje: Pytania do specjalistów

Dlaczego ja się tak zachowuję?

Mam 15 lat i dręczy mnie ten sam problem od zawsze, czyli od podstawówki. Ciągle wszystkim się przejmuję. Mam tego dosyć. Co prawda czasami mam myśli samobójcze, ale nie chcę tego robić, tylko przechodzą mi takie myśli przez głowę. Kontakt...

Mam 15 lat i dręczy mnie ten sam problem od zawsze, czyli od podstawówki. Ciągle wszystkim się przejmuję. Mam tego dosyć. Co prawda czasami mam myśli samobójcze, ale nie chcę tego robić, tylko przechodzą mi takie myśli przez głowę. Kontakt z rodzicami uważam za dobry, chociaż z jednej strony z tatą moje kontakty nie są zadowalające. Często się z nim kłócę, czego na prawdę nie chcę, kocham go i mówię mu, że nie chcę się z nim kłócić i proszę go, żeby mnie nie przezywał, np. ty szmato, albo nawet gorzej. Może i w jakimś tam stopniu przesadzam, ale te słowa, które płyną z ust mojego taty strasznie mnie ranią, on to widzi i ja mu uświadamiam, że nie chcę, żeby tak do mnie mówił, ale po dziesięciu minutach jest tak samo i to mnie najbardziej martwi, że mój tato to lekceważy. Jeżeli chodzi o szkolne oceny to muszę powiedzieć, że w gimnazjum się strasznie opuściłam, w ogóle się prawie nie uczę, średnia ocen to 3,4. Dzisiaj byłam na dworze z kolegami i na początku fajnie było i w ogóle, ale potem zaczęli się ze mnie naśmiewać na żarty, np. jeden do drugiego coś na ucho gadał, że niby o mnie, i nagle wybuchali donośnym śmiechem. Nie było to dla mnie miłe. I prosiłam ich, żeby tak nie robili, ale oni dalej to samo. Więc w końcu wkurzyłam się, rzuciłam torebkę na ziemię i podeszłam do niego, żeby go uderzyć, ale nie udało się bo mnie wszyscy przetrzymali. Mam problem z tym, że wszystkimi rzeczami dotyczącymi obmowy czy jakichś głupich żartów się przejmuję, i to strasznie, i potem zastanawiam się, co by było, gdyby. I duszę w sobie to i nie mogę wytrzymać, nawet jeśli pogadam z mamą to nic mi nie daje, co innego jak z jakąś przyjaciółką - wtedy czuję się o niebo lepiej. Ale potem i tak wracają przemyślenia. Wagarowałam, byłam z przyjaciółką w galerii, i przyłapała nas nauczycielka. I rozpoczęły się problemy. Wszystko po kolei zaczęło się kruszyć (chodzę do takiego gimnazjum, gdzie o byle co karają naganą od dyrektora, uwagami itd.). Moja przyjaźń z Karoliną zanikała, rozmawiałam z dyrektorem o tej sprawie, bo widział, że coś się dzieje i powiedział, że najlepszym sposobem jest rozmowa. Zrobiłam tak jak mi powiedział i nic to nie dało - wręcz odwrotnie, pogorszyło tylko sytuację. Ona dawała mi do zrozumienia, że już nie chcę się ze mną przyjaźnić, ale ja dalej "naciskałam". Nie mogłam wbić sobie do głowy, że to wszystko co razem przeszłyśmy, te różne historyjki, różne wspomnienia, to wszystko pójdzie w niepamięć. Wymieniałam jej te różne rzeczy, które nas łączą itd., ale ona tego nie rozumiała. Nurtowało mnie również to, że ona miała już "załatwioną" przyjaźń z innymi dziewczynami, a ja nie. Mnie zostawiła samą sobie. A dla mnie to jest ważne, by mieć jakąś koleżankę do pogadania. Można by powiedzieć, że ta moja była przyjaciółka zawróciła mi w głowie. Wydaje mi się, że to tylko dlatego, bo wcześniej takiej nie miałam. Dlatego cały czas spędzałam tylko z nią, by "napoić" się tym uczuciem przyjaźni. Wszyscy w mojej klasie, a nawet szkole twierdzili, że nią manipulowałam. Ja nie przyznawałam się do tego i dalej sądzę, że tego nie robiłam. Ta dziewczyna jest taka cicha przy klasie, ale gdy już się z nią pobędzie dłużej i ona już się przyzwyczai to robi się inna, normalna, taka jaką jest. Denerwuje mnie to, bo ciągle wszyscy tak sądzą mimo tego, że nawet się z nią nie zadaję. Pani pedagog również tak stwierdziła z opinii innych uczniów, ale ja wiem, że tak nie jest. Karolina zawsze twierdziła, że ja nią nie manipuluję, ale po rozmowie z dziewczyną z naszej klasy i szkolnym pedagogiem zmieniła zdanie. Zaczęła mnie omijać szerokim łukiem, mówiąc dosłownie, np. gdy podchodzę do jakiegoś towarzystwa, żeby pogadać z innymi, a ona tam stoi to od razu gdy widzi, że się zbliżam - ucieka. Nurtuje mnie również to, że pani pedagog, podczas rozmowy z Karoliny mamą powiedziała, że "Karolinka się psuje przy Monice". Zrozumiałam to tak, jak gdybym ja była już dawno zepsuta. Nie dostałam żadnej pomocy od pedagog, ani od nikogo. Karolina natomiast odwrotnie. Przez to wszystko Karolina zyskała sympatię całej klasy. Nie wiem dlaczego ludzie mnie tak nienawidzą, chciałabym przynajmniej mieć jedną zaufaną osobę. Czuję się pokrzywdzona. Zapomniałam jeszcze dodać, że gdy rozmawiałam z nią ostatni raz, to ona bez żadnych zarzutów powiedziała mi tak prosto z mostu, że to koniec, ale nie tylko tak zakończyła tą znajomość - dodała jeszcze, że nie chcę mieć ze mną nic wspólnego, nie chcę ze mną rozmawiać nawet o szkole. Po tym zdarzeniu jestem jeszcze bardziej przygnębiona. Mam dość czasami tego wszystkiego, nie wiem czy to moja wina, czy mojego zachowania, a może mojej osobowości, ale największym problemem z jakim się borykam są ludzie - czy mnie zaakceptują czy nie. Nie lubię pierwsza podchodzić do kogoś i z nim rozmawiać, niestety do mnie nikt nigdy pierwszy nie podejdzie. Ludzie z mojej klasy traktują mnie jak powietrze.

Za bardzo przejmuję się różnymi błahostkami

Witam! Nie wiem, już co robić. Zanim zacznę wyjaśnianie mego problemu, muszę przyznać, że jestem dość wstydliwa, i niekoniecznie nawiązuję nowe kontakty. Oczywiście mam przyjaciół, znajomych, ale bardzo trudno jest mi odnaleźć się w nowym towarzystwie. Od może roku,...

Witam! Nie wiem, już co robić. Zanim zacznę wyjaśnianie mego problemu, muszę przyznać, że jestem dość wstydliwa, i niekoniecznie nawiązuję nowe kontakty. Oczywiście mam przyjaciół, znajomych, ale bardzo trudno jest mi odnaleźć się w nowym towarzystwie.

Od może roku, dwóch lat, strasznie przejmuję się różnymi błahostkami. Nie wiem, dlaczego. Wystarczy, że coś powiem nie tak, albo nie powiem czegoś, na co miałam okazję i potrafię cały dzień rozmyślać - kurczę, czemu tak zrobiłam? A mogłam nic nie mówić /mogłam wreszcie to powiedzieć. To jest naprawdę denerwujące. Jeżeli ktoś mnie denerwuje - oczywiście wiem, że dla żartów - i powie coś, co dla mnie jednak w tej sytuacji żartem nie było - to rozmyślam, a czemu on tak sądzi?

Raz powiedziałam dziwny żart - no, z 2 osoby się śmiały - a reszta dziwnie się patrzyła. No, to w domu zamartwianie, a dlaczego powiedziałam ten żart? Ale głupio wyszło. To samo mam też, gdy (ogólnie świetnie dogaduję się ze wszystkimi kolegami i koleżankami) na przykład na przerwie nikt nie przyjdzie do mnie pogadać, bo teraz gadają z kimś innym. A ja nie lubię tak przeszkadzać, bo głupio się czuję.

No i oczywiście, zamartwianie: czy oni mnie jeszcze lubią?! A potem idziemy do sali i gadam ze wszystkimi i w ogóle - śmiejemy się, rozmawiamy. Nie wiem, czy coś jest tego przyczyną? Czy jest na to sposób? Nie potrafię mieć wszystkiego, że tak powiem, "gdzieś". Proszę o pomoc, yellow.

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Jestem kobietą, ale czy do końca?

Mam 20 lat. Może zacznę od tego: pierwszy raz zakochałam się w I LO. Chłopak ukrywał przede mną swój związek z inną dziewczyną. Kiedy się dowiedziałam, upadłam po raz pierwszy. Później poznałam W. Byliśmy ze sobą 3 lata. Na początku...

Mam 20 lat. Może zacznę od tego: pierwszy raz zakochałam się w I LO. Chłopak ukrywał przede mną swój związek z inną dziewczyną. Kiedy się dowiedziałam, upadłam po raz pierwszy. Później poznałam W. Byliśmy ze sobą 3 lata. Na początku dużo się kłóciliśmy, ale nie myślałam, że z czasem będzie tylko gorzej. Wyklinał mnie, uderzył, popchnął parę. Decydującym wydarzeniem było, kiedy na silę trzymał mnie za nadgarstki i nie chciał puścić do domu. Gonił. To wszystko pod wpływem alkoholu. Upadłam po raz drugi. Czuję się kaleką emocjonalną.

Dwa miesiące temu poznałam G. Zakochałam się, ale on boi się ze mną być ze względu na W, bo była W odeszła od niego dla G. G nie chce stracić przyjaciół, szacunku jaki odbudował (że nie kradnie dziewczyn), ale mówi, że ciężko mu nie zakochać się we mnie. Że tęskni. Rozumiemy się tak dobrze. Wiem, to zawiklane, ale po raz pierwszy od odejścia od W zaczęłam się z kimś spotykać i oddawać mu serce. Nie zwracam uwagi na innych mężczyzn, dużo piszemy, spotykamy się. Przestałam być oziębła. Zaczęłam czuć tak, jak przy pierwszym zakochaniu.

Nie wiem co robić. Odpuścić? Zostawić? Czuję, że muszę iść za głosem serca, że W to przeszłość. Nie chciałabym go zranić, ale czy nie zasługuję na trochę szczęścia? Przeszłam piekło przez niego. Cięłam się, łykałam tabletki przeciwbólowe, paliłam papierosy. Dosłownie wszystko by zabić ból. Dobrze, że doszłam do wniosku, że to bez sensu i dawno tego nie robię. Proszę o radę, taką z serca, bo już sama nie wiem, co mam zrobić. G jest ważny. Nie chcę odpuścić.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Dlaczego nie wiem, co czuję?

Witam. Mam na imię Kasia i mam 22 lata. Miesiąc temu rozstałam się z chłopakiem, który planował mi się oświadczyć. Dowiedziałam się o tym dopiero niedawno. Byliśmy ze sobą 3 lata, ale mieliśmy w międzyczasie 5 miesięcy przerwy, oczywiście również...

Witam. Mam na imię Kasia i mam 22 lata. Miesiąc temu rozstałam się z chłopakiem, który planował mi się oświadczyć. Dowiedziałam się o tym dopiero niedawno. Byliśmy ze sobą 3 lata, ale mieliśmy w międzyczasie 5 miesięcy przerwy, oczywiście również z mojego wyboru.

Dużo o nim myślę. Poznaję innych chłopaków, ale nie potrafię się związać. Swoją przyszłość wyobrażam sobie tylko z nim, ale na dzień dzisejszy nie wiem, czy potrafię z nim być. Wiem, że to podejście jest trochę egoistyczne. Czemu się z nim rozstałam? Sama nie wiem. Chyba znudziłam się tym związkiem. Nie mielismy wspólnych znajomych i widywaliśmy się codziennie. Szczerze, to juz nie mogłam na niego patrzeć, jak siedzi w dresie przed telewizorem. Nie podniecał mnie tak jak dawniej.  Z drugiej strony był dla mnie cudowny! Potrafił dla mnie się zmieniać i wiem, że kocha mnie nadal i nie może o mnie zapomnieć.

Nie wiem, co mam zrobić, bo o nim myślę. Chciałabym do niego napisać, ale wiem, że jeśli to zrobię, to muszę być już pewna, że to jest ten jedyny, aby go w przyszłości nie skrzywdzić, tak, jak teraz to zrobiłam. Nie wiem, czy taka niepewność jest normalna w relacjach. Nie wiem, co mam zrobić. Myślę o nim, chciałabym z nim założyć rodzinę, ale teraz potrzebuję zabawy i poznawania ludzi. Proszę o pomoc!

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Co się dzieje z moim synem?

Witam! Mam bardzo poważny problem z moim synem. Syn ma 21 lat, studiuje zaocznie na Politechnice Wrocławskiej I rok. Nie pracuje, ale ma obiecane przyjęcie do pracy. Od 5 miesięcy ma dziewczynę, spokojną i ładną, jest uczennica liceum. W dniu...

Witam! Mam bardzo poważny problem z moim synem. Syn ma 21 lat, studiuje zaocznie na Politechnice Wrocławskiej I rok. Nie pracuje, ale ma obiecane przyjęcie do pracy. Od 5 miesięcy ma dziewczynę, spokojną i ładną, jest uczennica liceum. W dniu wczorajszym spotkał się z nią w naszym mieszkaniu. Ja wraz z mężem byliśmy w drugim pokoju. Po pół godzinie syn wyszedł z mieszkania wraz z sympatią. Za parę minut wszedł do mieszkania, poszedł do łazienki i powiedział "jaki jestem po.....bany". Ja nie wiedziałam, co się stało, stanęłam na przedpokoju i patrzę do łazienki, a tam pełno krwi. Okazało się, że syn uderzył pięścią w szybę hartowaną na korytarzu przy wyjściu z klatki schodowej. Ma założone 12 szwów. Twierdzi, że nie wie, dlaczego tak zrobił. Nie potrafi tego wytłumaczyć. Nie pojechał na zjazd. Ma ważne kolokwia. Zaczął mówić, że porwał się na te studia jak z motyką na słońce. Nie daje sobie rady z nauką. Od dawna wg mnie miał obniżony nastrój , mówił, że nic go nie cieszy, ma niską samoocenę (ma 186 cm wzrostu, 87 kg samych mięśni, od 5 lat ćwiczy na siłowni, jest przystojny). Źle reaguje na sytuacje stresowe, dużo śpi lub ma problemy ze snem. Jestem przerażona, ja i mój mąż. Mąż był w lutym 2010 na terapii odwykowej alkoholowej. Nie pije, jest trzeźwiejącym alkoholikiem. Ma odpowiedzialną pracę. Co my mamy zrobić, jak mamy pomóc synowi? Jest on dorosłym mężczyzną. Łzy mi się cisną do oczu. Czuję się winna zachowania syna, że źle go wychowałam. Proszę o pomoc. Matka

Jak radzić sobie z histerią?

Witam, mam 21 lat, jestem kobietą. Jak byłam małą dziewczyną kilka razy zdarzyła mi się histeria, ale każdy myślał, że to przez rozpieszczenie. Później przez długi czas nie miałam takich napadów. Na pierwszym roku studiów zamieszkałam z chłopakiem, wyprowadziłam się...

Witam, mam 21 lat, jestem kobietą. Jak byłam małą dziewczyną kilka razy zdarzyła mi się histeria, ale każdy myślał, że to przez rozpieszczenie. Później przez długi czas nie miałam takich napadów. Na pierwszym roku studiów zamieszkałam z chłopakiem, wyprowadziłam się od rodziców i zaczęły się ataki histerii, z czasem stały się coraz częstsze. Chłopak się wyprowadził i histerie się skończyły, jednak chwilowo, ponieważ dalej jesteśmy razem i po kilku miesiącach wszystko wróciło. Podczas histerii krzyczę, rzucam przedmiotami, przeklinam, szantażuję, wyzywam go, kiedyś zdarzało się, że na oślep biłam, później kilka godzin płaczę, czuję się okropnie. Nie potrafię tego powstrzymać, wszystko jest okej i w jednej chwili się zaczyna, i zmieniam się w potwora. Męczy mnie to strasznie. Chciałabym poradzić sobie sama, ale zaczynam wątpić czy potrafię. Przyjmuję tylko tabletki antykoncepcyjne, które nasilają histerię, ale jak przestałam je przyjmować, to niewiele pomogło w walce z histerią.

Czy mogę sobie jakoś pomóc? Czy jednak powinnam pójść do specjalisty?

Mam 23 lata, jestem kobietą. Jako dziecko i nastolatka, w zasadzie aż do matury, byłam zamknięta w sobie. Jakoś ze wszystkim umiałam sobie radzić sama. W liceum poznałam mężczyznę, aktualnie narzeczonego, który nauczył mnie rozmawiać i nie tłumić w sobie...

Mam 23 lata, jestem kobietą. Jako dziecko i nastolatka, w zasadzie aż do matury, byłam zamknięta w sobie. Jakoś ze wszystkim umiałam sobie radzić sama. W liceum poznałam mężczyznę, aktualnie narzeczonego, który nauczył mnie rozmawiać i nie tłumić w sobie emocji. Tak też się dzieje... od tego czasu też płaczę. Problem polega na tym, że płaczę z każdego powodu... Wszystko przyprawia mnie o łzy i suchość w gardle.

Moje życie zawodowe uważam za jedną wielką porażkę: pracowałam w hipermarkecie na kasie, w telemarketingu, w firmie telekomunikacyjnej... Nigdzie nie pracowałam dłużej niż pół roku. Zawsze sytuacje wygląda tak samo. Najpierw poszukiwania pracy (wówczas swój stan psychiczny oceniam jako dobry - nie mam dolegliwości), później adaptacja w nowej pracy (zwykle trwa 2 miesiące) mimo początkowych stresów świetnie sobie radzę z tą sytuacją. No i później zaczynają się schody...

Nie spełniam czyichś wymagań, w rankingach jestem na szarym końcu, nie chcę iść do pracy, wymyślam biegunki latem, a zimą grypę... Mogłam sobie na to pozwolić przy umowie-zlecenie. W końcu zwalniam się i wszystko zaczyna się od początku, o dziwo całe złe samopoczucie nagle znika. Nigdy nie zarabiałam więcej niż 500zł, dlatego też mogłam sobie pozwolić na takie rzucanie pracy... Od listopada 2009 mam lepszą pracę z umową o pracę, urlopem itp. W tym przypadku jednodniowa biegunka skutkowała poproszeniem o urlop na żądanie; o grypie nie było mowy, gdyż aby z powodu grypy nie iść do pracy, musiałabym mieć L-4.

Jakoś sobie radzę... albo nie radzę w ogóle... Raz jest lepiej, raz gorzej i podczas pracy łzy mi się cisną, a głos drży... Kiedy udaje mi się osiągnąć postawione cele jest OK. Kiedy nic mi nie wychodzi - płaczę. Wszystko zależy też z kim pracuję... Jeśli udaje mi się w mojej wielkiej korporacji pracować z jakąś znajomą, z którą porozmawiać można jest OK; to samo się dzieje jeśli pracuję na rano. Niestety jeśli siadam obok obcych ludzi oraz jeśli mam na popołudnie do pracy mam w oczach łzy a głos mi drży... Nie umiem nad tym zapanować.  

Często przed wyjściem do pracy mam napady płaczu. Tak duże, że aż nie mogę złapać oddechu. Kiedy nie pomaga ani mycie twarzy zimną wodą ani popłakanie sobie - zaparzam dwie torebki ziół i biorę coś na uspokojenie. I się zastanawiam, czy to herbata działa, czy może moja wyobraźnia już czuje się uzdrowiona, że w ciągu 10 minut potrafię zatamować potok łez? Czasami płaczę, a sama nie wiem dlaczego - same łzy cisną się do oczu...

Problem też polega na tym, że przed rodziną, znajomymi udaję innego człowieka - nie pokazuję, że mam problemy ze sobą. Np. kiedy jadę do rodziców tam jest OK, ale kiedy wracam do Krakowa zaczyna się potok łez, który trudno zahamować... Nieraz chciałam porozmawiać o tym z mamą, ale nie umiem nawet zacząć... Ostatnio zmarł mi dziadziu... Wydaje mi się, że od wtedy bardziej pozwalam sobie na łzy... Początkowo płakałam dlatego, że on sam jest na cmentarzu, że tam tak zimno i ciemno... W dodatku non stop padał deszcz i obawiałam się ze trumna pływa w grobowcu. Teraz wiem, że wszystko OK. W dodatku zrobiono strop nad trumną, więc woda już tam nie dociera.

Oprócz tego studiuję zaocznie... Tutaj jakoś sobie radzę, choć są sytuację kiedy strach przed egzaminem tak mnie paraliżuje, że nie jestem w stanie siąść do notatek. Ale ogólnie z nauką problemów nie mam. Nie byłam nigdy ani u psychologa ani u psychiatry. Chciałabym, ale się boję... że nie będę umieć o tym opowiedzieć. Nie miałam żadnych specjalistycznych badań - z leków które sama przyjmuję: kiedyś melisa w tabletkach, V***, teraz V***forte. Dodatkowo herbata z melisy oraz mięta.

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Jak radzić sobie z nagłymi wybuchami nerwów?

Witam:) Mam 24 lata, jestem kobietą. Nie wiem co się ze mną dzieje. Jestem ciągle podenerwowana, szybko się złoszczę, bo mój partner powie coś co mi się nie spodoba i automatycznie podnoszę głos. Może to jest spowodowane tym, że mój...

Witam:) Mam 24 lata, jestem kobietą. Nie wiem co się ze mną dzieje. Jestem ciągle podenerwowana, szybko się złoszczę, bo mój partner powie coś co mi się nie spodoba i automatycznie podnoszę głos. Może to jest spowodowane tym, że mój partner ciągle pracuje i w weekend, kiedy mamy okazję spędzać razem czas, to albo naprawia auta, albo jeździ na ścigaczu. Bałam się strasznie jeździć z nim na motorze, ale postanowiłam przełamać strach i teraz jeżdżę z nim, o ile mnie zabierze. Nie wiem, może dlatego, że w okresie zimowym pracowałam do 24 i się mijaliśmy - jak ja na popołudnie do pracy, to on z pracy i znalazł sobie zajęcie. Teraz jak pracuję w normalnych godzinach, a on nadal zajmuje się czymś po godzinach. Nie mówię nic, bo zarabia pieniądze, rozumiem to nawet, że czasami chce sobie pojeździć motorem sam. Jak proponuję pójście na spacer to nie. Na wszystko co ja powiem albo zaproponuje jest na że nie - czuję się taka niepotrzebna. Ustaliłam z nim już, że jeden dzień w tygodniu, niedziela, dla nas. No i pewnej niedzieli, w restauracji, z jego znajomymi słyszę ironiczne pytanie: jakie masz plany na później, jak wrócimy? Nie wytrzymałam i podniosłam głos. Wiem, że nie powinnam tak wybuchać, powinnam spokojnie, ale strasznie mnie denerwuje takie gadanie. Czuję, że spędza czas ze mną z przymusu i może i dlatego wybucham tak złością. On twierdzi, że boi się ze mną rozmawiać i mówić cokolwiek. Nie wiem co robić. Trzy lata jesteśmy już razem, w tym roku razem zamieszkaliśmy. Nie ma już między nami zgrania, nie mamy co razem robić, czuję, że spędza ze mną czas z obowiązku, a nie dla przyjemności. Myślę, że byłabym inna, gdyby więcej czasu mi poświęcał. Jestem samotna w związku. On mi tłumaczy to tak, że nie jest zbyt wylewny w uczuciach, że jak ja będę dobra, to on też. PROSZĘ O POMOC!

Jak sobie poradzić z ciągłymi wahaniami nastroju?

Witam, jestem kobietą i mam 15 lat. Na początku tego roku rozpoczął się mój problem z pewnym serwisem, który chciał ode mnie wymusić pieniądze. Bardzo się wtedy bałam i zaczęłam się obwiniać. Jakiś miesiąc temu moja sprawa z nimi się... Witam, jestem kobietą i mam 15 lat. Na początku tego roku rozpoczął się mój problem z pewnym serwisem, który chciał ode mnie wymusić pieniądze. Bardzo się wtedy bałam i zaczęłam się obwiniać. Jakiś miesiąc temu moja sprawa z nimi się zakończyła, ale problemy dopiero się zaczęły. Mianowicie rzeczy, które robiłam i nie zwracałam na nie uwagi, teraz są dla mnie problemami. Obwiniam się o każdą rzecz, nawet błahą, i oceniam siebie jako nic nie wartą. Na przykład wyobrażam sobie, że ktoś mnie za coś wini i że wszyscy się na mnie patrzą. Czuje się jak zły człowiek i cały czas się obwiniam. Do tego nieustannie czuję lęk przed konsekwencjami moich czynów, które po jakimś czasie wydają się niemożliwe. Chodzi o to, że w ciągu paru minut nastrój zmienia mi się nie do poznania. Cieszę się z życia. Ale po jakimś czasie uważam, że ja nie zasługuje na to, żeby się z czegoś cieszyć i mój zły nastrój powraca. Do tego staję się strasznie nerwowa i na wszystkich krzyczę, bardzo łatwo wyprowadzić mnie z równowagi. Rozmawiałam już o tym problemie z rodzicami, nawet raz byliśmy u lekarza, ale czułam się tam bardzo dziwnie i nie chciałabym pójść tam kolejny raz. Nie chcę, żeby inni postrzegali mnie jako wariatkę. Ale ja nie umiem już panować nad tym, żeby nie myśleć o tym wszystkim. Bardzo proszę o pomoc i z góry dziękuję. Pozdrawiam, aliceblue
odpowiada 1 ekspert:
Mgr Małgorzata Wierzbicka
Mgr Małgorzata Wierzbicka

Jak powiedzieć rodzicom, że mam problem?

Już raz zadałam tu pytanie, czy mogę mieć depresję, ale pisałam to, gdy rodzice byli w pracy. Potrzebuję pomocy z waszej strony, ponieważ mam tyle problemów, że nie wiem od czego mam zacząć! 1. Jak mam powiedzieć rodzicom, żeby...

Już raz zadałam tu pytanie, czy mogę mieć depresję, ale pisałam to, gdy rodzice byli w pracy. Potrzebuję pomocy z waszej strony, ponieważ mam tyle problemów, że nie wiem od czego mam zacząć!

1. Jak mam powiedzieć rodzicom, żeby zawieźli mnie do poradni zdrowia psychicznego? Moja koleżanka doradza mi, że mam napisać list lub tak zwyczajnie powiedzieć prosto z mostu. Nie wiem jak, i się boję to powiedzieć.

2. Sprawa dotyczy moich relacji z klasą. Moi koledzy dokuczają mi od 4 klasy. Śpiewają o mnie głupie piosenki, mam opinie dziwadła klasowego. Byłam w tej sprawie u pani pedagog, ale wizyta u niej tylko pogorszyła moje relacje z klasą. Pomocy, wasza Basia

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Czy mam depresję w wieku 12 lat?

Ostatnio bez przerwy płaczę przez dziadków. Wkurzają mnie odkąd się wprowadziłam do nich, bo u siebie mam remont. Mam ich dosyć, kłócę się, nawet zaczęłam się ciąć, żeby mi ulżyło moja pozostała rodzina wie, że płaczę tylko dziadek nie. Moi...

Ostatnio bez przerwy płaczę przez dziadków. Wkurzają mnie odkąd się wprowadziłam do nich, bo u siebie mam remont.

Mam ich dosyć, kłócę się, nawet zaczęłam się ciąć, żeby mi ulżyło moja pozostała rodzina wie, że płaczę tylko dziadek nie. Moi rodzice powiedzieli, że muszą szybko skończyć remont, bo nie wytrzymam ,,już kiedyś przez dziadka płakałam i waliłam w łóżko pięściami, oprócz tego czuje się zmęczona i niepotrzebna.

Czy mam depresję? Mam się dalej ciąć, by wytrzymać z dziadkiem i na pewno z nim nie porozmawiam. Proszę o pomoc

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Cała szkoła się ze mnie śmieje. Czy ktoś może mi pomóc?

Mam prawie 14 lat i chodzę do I gimnazjum. Cała szkoła się ze mnie śmieje, bo jestem brzydka i gruba - ważę z 85 kilo przy 170 cm wzrostu. Ostatnio jestem przewrażliwiona i płaczę po n.p. :żal mi cię..." i...

Mam prawie 14 lat i chodzę do I gimnazjum. Cała szkoła się ze mnie śmieje, bo jestem brzydka i gruba - ważę z 85 kilo przy 170 cm wzrostu. Ostatnio jestem przewrażliwiona i płaczę po n.p. :żal mi cię..." i nie wiem co zrobić.

Jak idę korytarzem, to III gim. się śmieje, albo II lub I - bez różnicy, bo jak powiedziałam WSZYSCY SIĘ ŚMIEJĄ. Nawet jak idę ulicą to babcie stają i się lampią na mnie;/ Co mam zrobić? Powiedzieć im coś czy co, nie mówcie, żeby nie zwracać uwagi, bo ja tak nie umiem!

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Jak poradzić sobie z napadami złości i zazdrości?

Mam 16 lat i jestem meżczyzną. Od dłuższego czasu mam problemy z wybuchami złości. Wszystko to przez dziewczynę, która często się na mnie denerwuje, mimo że staram się ze wszystkich sił. Ostatnio przez jeden wybuch złamałem prawie rękę. Ciągle boję... Mam 16 lat i jestem meżczyzną. Od dłuższego czasu mam problemy z wybuchami złości. Wszystko to przez dziewczynę, która często się na mnie denerwuje, mimo że staram się ze wszystkich sił. Ostatnio przez jeden wybuch złamałem prawie rękę. Ciągle boję się, że mnie zostawi, bo często mi tym grozi. Mam też przez to napady płaczu i histerii. Jestem także bardzo zazdrosny o nią, bo moim zdaniem przesadza z ilością kolegów. Nie akceptuję tego, ale jak coś powiem, to od razu jest na mnie zła i ma "haka". Dziś zdenerwowałem się za to, że ciągle rozmawia z kolegą. Złości mnie to. Po chwili powieidzlała, że skoro ja patrzę na inne dziewczyny, to ona może z nim rozmawiać i zdenerwowała się na mnie. Musiałem przestać i ją przepraszać. To norma. Bardzo ją kocham, ale często mnie rani. Chcę jednak być z nią nadal. Jest także jeszcze inny kolega, który powiedział jej, że tylko z nią może być i nie chce innej. I to on mi najbardziej wadzi, lecz nic nie mogę zrobić. Uspokaja mnie, ale i tak mnie to gryzie. W końcu coś im zrobię, bo mam już tego dość.
odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Ataki złości u partnera

Bardzo proszę o wytłumaczenie zachowania mojego partnera. Wiem, że diagnoza nie jest możliwa na odległość, ale może opis zachowania pozwoli na wysnucie jakichś przypuszczeń. Mój partner (wiek ponad 40 lat) ma ataki złości, które pojawiają się w następujących sytuacjach: -...

Bardzo proszę o wytłumaczenie zachowania mojego partnera. Wiem, że diagnoza nie jest możliwa na odległość, ale może opis zachowania pozwoli na wysnucie jakichś przypuszczeń. Mój partner (wiek ponad 40 lat) ma ataki złości, które pojawiają się w następujących sytuacjach: - gdy kumuluje się stres (np. w pracy) - gdy odczuwa jakieś bóle/ ma kontuzję/ zaczyna chorować - gdy dzieje się coś nieoczekiwanego, nieplanowanego. Zaczyna się to często narzekaniem na kogoś i obwinianiem za różne sytuacje, następnie mój partner się "nakręca", w kulminacyjnej fazie rzuca przedmiotami, klnie. Mam wtedy wrażenie, jakby tracił kontakt ze mną i był w tym momencie pozbawiony empatii (np. nie widzi, że płaczę, czy zamykam się w łazience i proszę, żeby nie wchodził - jego ataki wybijają mnie z równowagi na kilka dni). W moją stronę nigdy niczym nie rzucił, ani nie podnosi na mnie ręki, natomiast jestem włączona w grono tych, których obwinia, czasami te ataki dotyczą mnie. Kiedyś np. podczas bójki na żarty ścisnęłam go mocniej za szyję; konsekwencją tego była cała nieprzespana noc i obwinianie mnie, że tak go urządziłam, że możliwe iż zostanie kaleką... Na drugi dzień oczywiście ból szyi minął i nic się nie działo. Inny atak złości był wtedy, kiedy zamiast zjeść razem śniadanie powiedziałam, że zmykam, bo muszę coś załatwić (bez wcześniejszego uprzedzenia go). Czasami taki atak trwa pół nocy. Kiedy mu przechodzi, jest mu zawsze głupio, przeprasza mnie. Proponowałam mu wielokrotnie psychoterapię, ale nie sądzę aby z niej skorzystał, wymawia się brakiem czasu, poza tym takie ataki rzadko mają miejsce, raz na 1-2 miesiące, więc przez większość czasu nie widać problemu. Dodam jeszcze, że mój partner pochodzi z rodziny z problemem alkoholowym (rodzice już nie żyją). Czy takie zachowanie jest normalne? Czy to może być konwersja/dysocjacja? Jak można to wyjaśnić?

Chcę wrócić do Polski

Witam nazywam się Borys, mam lat 16... Obecnie mieszkam w Anglii, lecz chce bardzo wrócić do Polski. Rozmawiałem na ten temat z mamą i ona się zgodziła, jak i moja babcia, do której miałbym wrócić. Lecz mam duży problem, bo...

Witam nazywam się Borys, mam lat 16... Obecnie mieszkam w Anglii, lecz chce bardzo wrócić do Polski. Rozmawiałem na ten temat z mamą i ona się zgodziła, jak i moja babcia, do której miałbym wrócić.

Lecz mam duży problem, bo nie wiem, jaka by była sytuacja – czy babcia miałaby mnie adoptować, czy coś w inny sposób. Do Polski chcę bardzo wrócić, ponieważ nie umiem się odnaleźć w Anglii, w szkole jest ciężko, bo nie umiem za bardzo języka ;(

Siedzę całymi dniami w domu, bo znajomych jest bardzo mało... Jest mi bardzo ciężko. Mój adres e-maila borysgtr@o2.pl. Proszę o szybką odpowiedź. Z góry dziękuję.

odpowiada 1 ekspert:
 Magdalena Pikulska
Magdalena Pikulska

Dlaczego nie potrafię panować nad swoimi emocjami?

Od niedawna mój charakter mnie denerwuje. Podchodzę do różnych spraw bardzo emocjonalnie. Ostatnio bardzo często kłócę się z moją przyjaciółką o byle co i to oczywiście zawsze ja zaczynam. Jakby nie było, zawsze kończy się to u mnie płaczem....

Od niedawna mój charakter mnie denerwuje. Podchodzę do różnych spraw bardzo emocjonalnie. Ostatnio bardzo często kłócę się z moją przyjaciółką o byle co i to oczywiście zawsze ja zaczynam. Jakby nie było, zawsze kończy się to u mnie płaczem. Płaczę, wpadam w histerię, że jestem złą przyjaciółką i strasznie żałuję mojego zachowania. Czasem mam wrażenie, że to moje emocje panują nade mną.

Mam częste wahania nastrojów. Kiedy jestem z przyjaciółmi wszystko jest super, ale czasami mam napady chandry i zaraz nastrój mi się psuje. Brzmi to tak, jakbym chciała zwrócić na siebie uwagę, ale tak nie jest, przynajmniej tak myślę. Jestem bojowo nastawiona do otoczenia, ale szybko ufam ludziom. Moim największym problemem jest tracenie nad sobą kontroli. Gdy ktoś mnie zdenerwuje wychodzi wszystko co w sobie dusiłam.Może to być nawet jakaś obojętna osoba, która w sumie niczym nie zawiniła. Było tez kilka sytuacji, że przychodziłam do przyjaciółki z płaczem, ale to i tak nic nie pomagało. Zawsze kończy się tym samym, czyli przeprosinami za moje dziecinne zachowanie.

Ja wcale nie chcę zachowywać się jak dzieciak. Zawsze czuję się tak, jakbym to ja była tą najgorszą, jakbym ja była tą złą w stosunku do moich przyjaciół. Mam 17 lat i już dość się nasłuchałam, że to taki wiek i tym podobne. Chciałabym usłyszeć coś nowego i pomocnego. Proszę o odpowiedź.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Samookaleczenia

Przez ostatni miesiąc bez przerwy płaczę przez dziadka, nawet zaczęłam ciąć się, żeby mi ulżyło. Jakiś rok temu też tak przez niego było. Reszta rodziny mnie wspiera, czasem zobaczą, że płaczę, ale nie wiedzą, że się tnę. Co mam...

Przez ostatni miesiąc bez przerwy płaczę przez dziadka, nawet zaczęłam ciąć się, żeby mi ulżyło. Jakiś rok temu też tak przez niego było. Reszta rodziny mnie wspiera, czasem zobaczą, że płaczę, ale nie wiedzą, że się tnę. Co mam zrobić? I na pewno nie porozmawiam z dziadkiem. Mam się dalej ciąć??? Proszę o pomoc.

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Jan Karol Cichecki
Lek. Jan Karol Cichecki

Dzieje się ze mną coś dziwnego, nie daję sobie rady. Czy mogę sobie jakoś pomóc?

Witam, nazywam się Ola, mam 20 lat, od pewnego czasu nie radzę sobie z samą sobą. Są dni, kiedy nie mam ochoty wyjść z łóżka, wszystko mnie drażni, jestem otępiała i generalnie obłożnie chora, za jakiś czas znowu nie mogę...

Witam, nazywam się Ola, mam 20 lat, od pewnego czasu nie radzę sobie z samą sobą. Są dni, kiedy nie mam ochoty wyjść z łóżka, wszystko mnie drażni, jestem otępiała i generalnie obłożnie chora, za jakiś czas znowu nie mogę przestać mówić, zmieniam tematy, nie pamiętam potem co powiedziałam, czego nie, ogólnie wooooooooow, ale jestem boska.

Męczy mnie to niesamowicie i widzę, że moich znajomych i rodzinę tak samo. Jestem humorzasta, może to taki mój urok, ale męczy mnie to niesamowicie. Mam strasznie niską samoocenę, jestem okropnie zazdrosna, szczególnie o moją siostrę (młodszą), czasem nie mam ochoty żyć, czasem odwrotnie. Ostatnio pocięłam sobie rękę ot tak, bo miałam kłótnię w domu i nie umiałam sobie poradzić.

Moi rodzice nie widzą, że mi ciężko, może nie chcą wiedzieć, nie wiem. Mój tato był alkoholikiem, przez co nie potrafię z nim rozmawiać, mimo że jest teraz "wspaniałym człowiekiem" i wszyscy go kochają. Czuję, że już dłużej nie dam tak rady, powoli tracę wszystko i wszystkich, nawet samą siebie.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Dlaczego mam problemy w kontaktach z rodziną i w szkole?

Jestem dziewczyną, mam 15 lat. Od dłuższego czasu mam problemy. Ogólnie ze wszystkim. Po pierwsze z rodziną - nikt mnie nie chce, wszyscy się kłócą, ogólnie przeze mnie, zapominają o mnie. Z mamą czasami się kłócę, taty nienawidzę! Od miesiąca...

Jestem dziewczyną, mam 15 lat. Od dłuższego czasu mam problemy. Ogólnie ze wszystkim. Po pierwsze z rodziną - nikt mnie nie chce, wszyscy się kłócą, ogólnie przeze mnie, zapominają o mnie. Z mamą czasami się kłócę, taty nienawidzę! Od miesiąca go proszę, żeby ze mną gdzieś pojechał, ale albo go nie ma albo musi coś ważnego obejrzeć albo ma coś innego do zrobienia albo zapomina. Nie mam rodzeństwa.

Rodzice mają pretensje o to, że jestem, jaka jestem (niegrzeczna,nieuk itp. itd.).  Nie lubię moich znajomych. Zawsze jak czegoś potrzebują, to nagle znają moje imię. Nie rozumiem, czemu teraz nie ma prawdziwych przyjaciół. Chodzę do drugiej klasy gimnazjum - zawsze się uczyłam na 3, 4 nawet, jak miałam ambicje to na 5. Teraz w pierwszym semestrze uczyłam się na 3, 4, ale w drugim mam od góry do dołu 2. Nie mam motywacji. Z zachowania b. dobrego/ wzorowego(nie pamiętam dokładnie) mam ocenę 3! Zaczęłam się nie przejmować, wszystko mam gdzieś.

Mam problemy z koncentracją. Czytam i albo zaraz zapominam, o czym czytałam albo w ogóle nie myślę co czytam. Na nauczycielach się wyżywam. Mówię, że są najgorsi, nie umieją uczyć. Były testy próbne. Cała klasa się ze mnie śmiała, bo byłam najgorsza, mimo że tak bardzo się uczyłam. Nienawidzę siebie! Jestem gruba, brzydka, niemiła, nie uczę się i mogę tak sobie wymieniać do nieskończoności. I nie umiem się zaakceptować.

Miałam chłopaka i myślałam, że to jest prawdziwa miłość. Okazało się, że założył się z kolegami i to nie było na serio. Do tego, jedyne co mi najlepiej wychodzi to granie na komputerze. Gram od dziewięciu do jedenastu godzin dziennie. Chodzę przeważnie spać o 23, ale od jakiegoś czasu wstaję dwie godziny wcześniej zanim zadzwoni budzik. Teraz mam problem z zaśnięciem. Jak wstaję to ledwo co, tak mi się nie chce. Nie piję, nie palę. Chodzę cały czas smutna. Rzadko jem.

Wiem, że dziwnie to jest napisane i ciężko mnie zrozumieć, o co mi chodzi, ale nie umiem pisać czegoś takiego. Nie chcę, by rodzice się dowiedzieli o tym i im nie powiem ani nikomu innemu, może dlatego, że nie mam komu. Nie byłam nigdy u psychologa. Czy mam depresję? Dziękuję za przeczytanie. Liczę na szybką odpowiedź.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Chcę znów cieszyć się życiem!!!

Nawet nie wiem, od czego zacząć... Jestem 22-letnią kobietą. Nie wiem, co mam zrobić ze swoim życiem. Jest ono rozdarte pomiędzy dwoma mężczyznami i brakiem chęci do życia. Przez 4 lata byłam z mężczyzną, którego nadal kocham. To był pierwszy...

Nawet nie wiem, od czego zacząć... Jestem 22-letnią kobietą. Nie wiem, co mam zrobić ze swoim życiem. Jest ono rozdarte pomiędzy dwoma mężczyznami i brakiem chęci do życia. Przez 4 lata byłam z mężczyzną, którego nadal kocham. To był pierwszy poważny związek i myślałam, że będzie trwać już zawsze.

Jednak w ostatnich miesiącach bycia razem dochodziło do częstych kłótni. Głównie chodziło o to, że robiliśmy to, co on chciał, chodziliśmy tam, gdzie on chciał itp. On lubił siedzieć we dwoje w domu, na rybach i ogólnie nigdzie indziej się nie ruszał. Ja jednak jestem bardzo towarzyska i lubię wychodzić do ludzi, na zabawę itd.

Kiedy chciałam gdzieś wyjść, musiałam stoczyć ,,wojnę", aby to się stało. I co z tego, że udało mi się to wywalczyć, skoro i tak zabawa była zepsuta po kłótni i po tym było ciągłe wypominanie, że poszłam, wolałam spędzić czas z kim innym niż z nim (chociaż z nim widywałam się prawie codziennie). Chciałam, żeby ze mną chodził, ale on twierdził, że nie pasuje tam itp.

Chciałam, aby był ze mną wszędzie. Ale on uważał inaczej. Nie zmuszałam go do wychodzenia. Na te zabawy chciałam wychodzić sporadycznie, raz na kiedyś, aby oderwać się od codzienności. Jednak on tego nie rozumiał. Z wielu wyjść ze znajomymi rezygnowałam, bo nie chciałam, aby on siedział sam, nie miałam chęci na kłótnie w sprawie wyjścia dlatego często odpuszczałam.

Jednak po tylu latach miałam dosyć siedzenia w 4 kątach i ciągłego odpuszczania. Moi rówieśnicy korzystali z uroków młodości, a ja spędzałam czas w nudzie (oczywiście on mi się nie znudził), złości i kłótniach. Rodzeństwo i znajomi mówili mi, że to nie ma sensu, że on odbiera mi najlepsze lata. Powtarzali, żebym go zostawiła skoro on nie dostrzega moich potrzeb.

Wiele razy mówiłam mu, że mam dosyć takiego życia, że nie widzi tego czego ja potrzebuję, tylko dostrzega swoje zachcianki i robi tylko to, na co sam ma ochotę. Zależało mi bardzo na nim. Nie jest on wylewny w uczuciach, w ich wyrażaniu. Nie potrafił prawić komplementów, ale kochałam jego przytulanie, bliskość, obecność, wszystko... Mimo, że ranił mnie, nie widząc moich potrzeb.

Był zazdrosny o to, że koledzy pisali, wmawiał mi, że na pewno mam jakieś zamiary do kolegów, że na imprezach to jest tylko kures... i nic więcej. Nie słuchał, że chcę iść tam tylko się pobawić i tyle. Z czasem robiło się coraz gorzej. Wyjazd do rodziny, to dzwonił do mnie co godzinę z pytaniem, gdzie jestem, z kim, co robię itd. Jeżeli był ktoś obok spoza rodziny, już podejrzewał, że go zdradzam. I tak było z każdym jakimkolwiek wyjazdem.

Wtedy powiedziałam mu, że jeżeli się nie zmieni, to odejdę, bo mam dosyć walki o swoje. Owszem, zmienił się, na kilka dni. Potem było tak samo. Dawałam mu kilka szans i każda kończyła się tak samo. Wtedy postanowiłam, że to koniec, nie wytrzymałam już tych nerwów.

On znowu obiecywał, że się zmieni, ale już w to nie uwierzyłam. Odeszłam... Próbowaliśmy jeszcze raz miesiąc po rozstaniu, mówił, że nie potrafi funkcjonować beze mnie, cierpi itd. Bałam się o niego, bo mówił, że się zabije, bo sobie nie radzi. Jednak jakoś dał radę żyć. Jednak znowu nie wyszło.

W trakcie tego związku poznałam pewnego mężczyznę. Nazwę go Pan K. Naprawiał mi auto, dlatego też często go widywałam. Dobrze nam się rozmawiało, rozumieliśmy się we wszystkim, podobne podejście do różnych spraw itp. Kiedy rozstałam się z byłym, Pan K chciał, abym z nim była. Nie byłoby w tym nic takiego, gdyby nie to, że niedawno rozstałam się z byłym i to, że jest Pan K jest starszy o 20 lat. Jednak ta różnica wieku jest tylko widoczna na papierku. W zachowaniu jej nie ma.

Jest zabawny, kiedy trzeba to poważny, potrafimy rozmawiać na każdy temat, nie uważał moich małych problemów za błahe, potrafi wysłuchać, doradzić, nie twierdził, że wyolbrzymiam jakieś sprawy. Były moje małe problemy uważał za wyolbrzymione, nie umiał wysłuchać, nie mogłam przy nim wygłupiać się, bo mówił żebym się uspokoiła, albo patrzył jak na idiotkę. Jednak twierdził, że kocha.

Zgodziłam się na bycie z Panem K. Jesteśmy nadal. Jest czuły, opiekuńczy, docenia mnie, uwielbia tak jak ja się przytulać, śmiać wygłupiać. Kiedy mówię, że coś robi źle, to bierze to do siebie i to zmienia, to działa w obie strony. A były nie słuchał, co mi przeszkadza, tylko ,,odbijał piłeczkę" w drugą stronę. Zawsze mnie obwiniał za wszystko, w ogóle nie słuchał moich słów. Ja również mam wady, ale potrafiłam tyle rzeczy u byłego znosić, aby mu przykro nie było, a on nie.

Jestem z Panem K dwa mies., dobrze mi z nim, ale nie umiem zapomnieć o byłym, nadal go kocham, tęsknię, brakuje mi jego obecności itd. Pan K wie o tym i mówi, że mi przejdzie, że mi w tym pomoże, że to kwestia czasu. Ale to nie mija, mimo że Pan K zabronił mi z nim kontaktów, to piszę z byłym. Nie potrafię inaczej.

I najbardziej boli mnie to, że ze mną nie chciał wychodzić na zabawę, a teraz sam na nie chodzi, wychodzi z domu itd. Dlaczego nie mógł robić tego jak byliśmy razem? On by chciał wrócić, ale ja wiem, że byłoby ciągłe wypominanie, że byłam z kimś innym, ktoś inny mnie przytulał i miałby opór do mnie przez to. I pewnie dalej bym musiała walczyć o swoje.

Pan K wyjechał na miesiąc. Tęsknię za nim, brakuje mi go, ale to nie miłość. Chcę, żebyśmy razem wyjechali, ale nie wiem, czy to ma sens, jak go nie kocham. Dobrze mi z nim, czuję się kochana, ale co jak z mojej strony nic nie ma z miłości. Z Panem K głupio mi pokazać się na mieście, bo wszyscy patrzą się, strasznie mnie to krępuje i wkurza. Gdybyśmy wyjechali za granice byłoby inaczej.

Nie wiem, co robić. Wrócić do byłego, którego nadal kocham, czy zostać z Panem K, który potrafi docenić itd. Boję się zranić Pana K. Odejść po tym wszystkim. A jak wrócę do byłego i zabraknie mi Pana K. Przy Panie K jestem wesoła, przy byłym nie tak jak przy Panie K...

Kolejny problem to taki, że gdy jestem w pracy cały czas się śmieję, rozrabiam itp. Przy znajomych też, jednak w środku jestem smutna, mam pustkę itp. Gdy jestem sama w domu płaczę, jest mi źle, smutek zadaje mi ból. Wtedy nie chce mi się żyć. Wszystko traci sens. Byłam u neurologa i stwierdził, że jestem bliska nerwicy. Od 5 dni biorę tabletki na uspokojenie, ponieważ w środku cała się trzęsę jak stwierdził lekarz.

Jestem żywiołową kobietą, wesołą ale tylko gdy jestem z kimś. Gdy sama to mam smutek, ból itp. Może mam to po mamie. Mama cierpi na schizofrenię depresyjno-maniakalną, dwubiegunową. Ma ją od kilkunastu lat. Ciągle bierze lit. Była już 5 razy w szpitalu psychiatrycznym. Naprawdę jest to ciężka choroba.

Gdy ma ataki (zwłaszcza w letnim przesileniu), jest nieobliczalna. Zupełnie inna osoba, jakby diabeł w niej siedział. Strasznie przeżywałam jej ataki. Teraz nie mieszkam z mamą, ale jeżdżę do niej, dzwonię. Mieszka ona z ojcem. Ostatni atak miała w grudniu. Już nigdy zdrowa nie będzie. Boję się, że mogę być taka sama.

Nic mnie nie cieszy, jestem pesymistką. Mam dużo znajomych rodzinę, ale nie potrafię z nimi o tym rozmawiać, bo zbywają mnie tym, że głupoty gadam i że będzie okej, a ja tylko sama sobie problemy stwarzam. Życie mam do góry nogami. Tak naprawdę jestem w tym wszystkim sama. Proszę o pomoc...

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży
Patronaty