Twój przewodnik po zdrowiu

  1. Opisz swój problem. Pomożemy Ci znaleźć odpowiedź w bazie ponad miliona porad!
  2. Nie ma informacji, których szukasz? Wyślij pytanie do specjalisty.
Rozpocznij
7 6 6 , 5 5 4

odpowiedzi udzielonych przez naszych ekspertów

Rzetelnie + Bezpiecznie + Bezpłatnie

Neurologia: Pytania do specjalistów

Co zrobić przy podejrzeniu depresji?

Od pewnego czasu zauważyłam u siebie pewne objawy świadczące o depresji, a nawet fobii społecznej, mianowicie: - ciągłe siedzenie w domu - nie mam ochoty nigdzie wychodzić, nawet wyjście po zakupy to dla mnie problem, - mam ogromne...

Od pewnego czasu zauważyłam u siebie pewne objawy świadczące o depresji, a nawet fobii społecznej, mianowicie: - ciągłe siedzenie w domu - nie mam ochoty nigdzie wychodzić, nawet wyjście po zakupy to dla mnie problem, - mam ogromne kompleksy - nic mi się w sobie nie podoba, - boję się ludzi, stresuję się, kiedy muszę o coś zapytać, nawet najbliższą rodzinę, nie wspomnę już o zapytaniu np. o drogę obcej osoby, - wstydzę się publicznie jeść, wycierać nos chusteczką i patrzeć ludziom prosto w oczy, wstydzę się nawet wsiąść do autobusu, bo czuję, że każdy na mnie patrzy, i boję się, że mogę mieć np. plamę na spodniach albo autobus gwałtownie zahamuje, a ja się przewrócę, boję się, że będą się ze mnie śmiać, obgadywać mnie, - kiedy mam zapytać np. o inny rozmiar ubrania w sklepie, to strach i wstyd paraliżują mnie, zaczyna boleć mnie brzuch i strasznie się pocę z nerwów, zazwyczaj odchodzę bez żadnej kupionej rzeczy, - bardzo dużo płaczę, czasami nawet nie wiem dlaczego - mogę cały dzień leżeć, nie mam na nic ochoty, nic mnie nie cieszy, widzę same problemy - ciągle myślę, że jestem beznadziejna, że nikt mnie nie lubi, - w towarzystwie nigdy się nie odzywam, chciałabym, ale nie sadzę, żebym miała coś interesującego do powiedzenia, przecież w moim życiu nic się nie dzieje, - nie mam znajomych, chodzę do szkoły, ale czuję się tam jak intruz, z nikim nie rozmawiam, mam za to chłopaka, ale on nie umie mi pomóc. Czasem myślę, że lepiej, gdyby mnie nie było, każdy miałby spokój. Co powinnam zrobić? Chciałabym, żeby ktoś mi pomógł, ale nie wiem, do kogo mogłabym się zwrócić. Rodzice i chłopak uważają, że tylko to sobie wmawiam, nie chcą albo nie potrafią mi pomóc... Proszę o pomoc.

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Bertrand Janota
Lek. Bertrand Janota

Depresja... myśli samobójcze... okres przejściowy...?

Witam, mam na imię Adam. Mam 23 lata i mniej więcej od roku... może nieco dłuższego czasu... mam dziwne podejście do życia i ogólnie wyjątkowo odmienne spojrzenie na wszystko, co mnie otacza, jak i również na wszystkich dookoła. Jak w...

Witam, mam na imię Adam. Mam 23 lata i mniej więcej od roku... może nieco dłuższego czasu... mam dziwne podejście do życia i ogólnie wyjątkowo odmienne spojrzenie na wszystko, co mnie otacza, jak i również na wszystkich dookoła. Jak w tytule (czy jakkolwiek by to inaczej nazwać), nie wiem, jak to dokładnie określić. Uważam, że nie mnie to oceniać. Nie chcę się sam zakwalifikować do konkretnej "kategorii". Ogólnie wszystko zaczęło się po szkole średniej. Uważam, że wtedy zaczęło się wszystko zbierać. Poprawka z matury, rok przerwy, dorywcze prace dla zabicia czasu i niewielkiego zarobku, kilkumiesięczny pobyt w szpitalu z powodu choroby płuc, ciągłe problemy z dziewczynami (ale to pomińmy)... Gdy w końcu po drobnych przejściach poszedłem na studia (co prawda zaoczne i drogie... ale zawsze to jakiś krok naprzód) i poznałem wymarzoną dziewczynę, wszystko zaczęło nabierać cudownych, kolorowych barw... Lecz po 1,5 roku wszystko zaczęło się psuć (bo w końcu ile może trwać szczęście?)... Dziewczyna mnie zostawiła... wyrzucili mnie ze studiów, gdyż cały swój czas i uwagę poświęcałem pielęgnowaniu związku. Została mi tylko praca, którą udało mi się zdobyć mniej więcej w tym samym czasie, kiedy zacząłem się spotykać z tą właśnie dziewczyną i kiedy poszedłem na studia. Myślę, że stałem się przy okazji pracoholikiem, gdyż każdą wolną chwilę spędzam w pracy, aby wyłączyć myślenie na temat życia prywatnego. Nie mam również przyjaciół ani żadnych kolegów czy koleżanek. Znam tylko kilka osób w pracy, z którymi czasem zamienię słowo "na papierosie". Nie ukrywam również, że kilkukrotnie miałem myśli samobójcze, bo wszystko, za co się nie zabiorę, obraca się w pył. Do niczego nie potrafię się zabrać. Mam tylko pracę i nie wiem, co zrobię, jak stracę i tę ostatnią rzecz, na której mi tak naprawdę zależy. Jedyną pociechą dla mnie jest muzyka, od której (wszyscy wszędzie się śmieją i mi to powtarzają) jestem uzależniony. Ciągle chodzę wszędzie z odtwarzaczem mp4. W domu, aby również uciec gdzieś myślami... do lepszego, ciekawszego świata, i aby poczuć się jak ktoś inny, czytam książki i oglądam filmy. Czuję się jak jakiś "dzikus" czy "odmieniec". Jestem BARDZO samotny i najgorsze jest właśnie to, że nie wiem, jak sobie z tym poradzić. Jak pisałem wcześniej, nie chcę sam się osądzać, więc piszę z prośbą o jakąkolwiek odpowiedź. Chcę po prostu przeczytać czyjąś opinię na ten temat, a wstydzę się udać z tym do psychologa czy gdziekolwiek indziej, choć wiem, że takie rozmowy, sesje czy jak to się fachowo nazywa, bardzo pomagają. Z poważaniem, Ada$

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Joanna Kwiatkowska
Mgr Joanna Kwiatkowska

Jak pomóc w depresji bliskiej osobie?

Dzień dobry, zwracam się ze sprawą, z której rozwiązaniem mam wielki problem. Mianowicie, moja dziewczyna (19 lat), którą znam już dosyć długo, cierpi na depresję. Nie wiedziałem tego od początku, ale od niedawna jestem już tego pewny na 100% (sama...

Dzień dobry, zwracam się ze sprawą, z której rozwiązaniem mam wielki problem. Mianowicie, moja dziewczyna (19 lat), którą znam już dosyć długo, cierpi na depresję. Nie wiedziałem tego od początku, ale od niedawna jestem już tego pewny na 100% (sama też się do depresji przyznała). Przez większość czasu ma obniżony nastrój, brak wyraźnych celów w życiu, wszystko wydaje jej się bez sensu, do niczego się nie przykłada, często jest przygnębiona, nierzadko wybucha płaczem, bez powodu, wynikającym z danej chwili, zupełnie nie wierzy w siebie itd. Do tego stopnia na niczym jej nie zależy, że nie chodzi do lekarzy praktycznie nigdy (np. od dłuższego czasu towarzyszy jej silny, praktycznie codzienny ból brzucha, z którym nic nie robi). Jeśli chodzi o inne objawy, to dosyć mało je, zwykle bardzo dużo sypia, nienawidzi się budzić. Moim zdaniem dosyć mocno ukrywa swoją depresję przed otoczeniem (praktycznie nikt o tym nie wie, nawet jej rodzina), na co dzień zachowuje się właściwie normalnie. Trudno mi ocenić, czy jest to choroba dwubiegunowa, czasem ma chwile radości, szczerego, pozytywnego nastroju, ale nie wiem, czy można by je nazwać manią. W każdym razie na pewno przeważają objawy depresyjne. Stan, w jakim się aktualnie znajduje, ma swój początek mniej więcej 3 lata temu. Jakiś czas wcześniej zginął w wypadku brat jej matki. Od tego czasu jej matka jest chora na depresję. Ona oczywiście starała się jej pomóc, lecz bezskutecznie. Niewiele później (częściowo pod wpływem tej sytuacji) sama doświadczyła depresji, która towarzyszy jej prawie nieprzerwanie do dziś. Wydaje mi się, że mamy ze sobą bardzo dobry kontakt i z pewnością mi ufa. Wiele razy poważnie rozmawialiśmy na ten temat, mimo że jest w tej sprawie dosyć zamknięta. Twierdzi, że nic nie jest w stanie jej pomóc, że będzie tak już zawsze i nigdy nie będzie szczęśliwa. Nie jestem w stanie jej niczym przekonać. Co najgorsze, w żaden sposób nie chce się dać namówić na jakiekolwiek leczenie. Wręcz nie chce nawet rozmawiać na ten temat. Tak jak powiedziałem, zdaje sobie sprawę ze swojej depresji, lecz twierdzi, że sama sobie pomóc nie może, ale do lekarza też nie pójdzie. Czy jest to dla niej powód do wstydu? Czy boi się niekorzystnej diagnozy? Ewentualnej reakcji otoczenia? Nie wiem tego. Moje pytanie brzmi: Co właściwie powinienem w tej sytuacji zrobić? Widzę, jaki ma to ogromny wpływ na jej życie, ale wiem, że do tego nie jestem w stanie jej przekonać, a innego rozwiązania chyba nie ma. Czy to może samo przejść? Zaznaczę jeszcze, że raczej nie ma teraz myśli samobójczych, chociaż czuje bezsens życia i, jak sama powiedziała, kiedyś w przeszłości chciałaby pójść spać i się nigdy nie obudzić. Spytam jeszcze, czy są to objawy silnej depresji? Czy szansa na skuteczne wyleczenie jest duża? Co będzie, jeśli nie podda się żadnemu leczeniu/terapii? Bardzo proszę o jakąkolwiek pomoc/radę, bo nie mam pojęcia, co powinienem zrobić, aby było to dla niej najlepsze. Z góry dziękuję za pomoc.

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Marta Mauer-Włodarczak
Lek. Marta Mauer-Włodarczak

Czy zachowanie córki może świadczyć o autyzmie?

Witam, moja córka skończyła 24 miesiące i nie wykazuje postępów w mowie i komunikacji. Właściwie nic nie mówi, nie chce powtarzać słów, rzadko mama, tata, papa, cze (cześć). Za to posiada swój niezrozumiały język (paplanina). Ciągnie za rękę jak...

Witam,

moja córka skończyła 24 miesiące i nie wykazuje postępów w mowie i komunikacji. Właściwie nic nie mówi, nie chce powtarzać słów, rzadko mama, tata, papa, cze (cześć). Za to posiada swój niezrozumiały język (paplanina). Ciągnie za rękę jak coś chce lub stoi i podskakuje. Denerwuje się przy tym, ale krótko. Raczej nie wskazuje ręką, nie potrafi pokazywać części ciała lub zwierzątek na obrazkach. Ignoruje moje pytania, jakby nie słyszała. Reaguje na proste polecenia typu chodź z mamą, daj piłkę, rączkę, idziemy spać itd. Nie potrafi kiwać głową na tak lub nie. Nie sygnalizuje potrzeb fizjologicznych. Bardzo lubi kartkować kolorowe gazety, książki, oglądać zdjęcia, ale gdy coś jej pokazuję w książeczce, czytam bajkę, to szybko się nudzi i odchodzi.

Lubi bawić się sama, muszę być jednak w pobliżu, czasami przynosi mi zabawki lub obrazki. Potrafi bawić się zabawkami, ale nudzi się, zmienia je na inne, nosi ze sobą pluszaki, przytula misie. Lubi przytulać się do mnie, taty lub babci. Obejmuje mocno ręką za szyję. Niechętnie rozstaje się ze mną, tłumaczę jej wtedy gdzie idę i po co, patrzy się na mnie i słucha jakby rozumiała. Czasami jednak sprawia wrażenie zamyślonej i nieobecnej. Cieszy się na widok rodziców, uśmiecha się, podnosi rączki, pomaga rozbierać się, rozpina mi kurtkę, zdejmuje szalik, biega z pokoju do pokoju. Lubi łaskotki i głośno się śmieje. Cieszy się, gdy ktoś przychodzi domu, jest towarzyska, nie boi się obcych, na początku trochę się wstydzi, a potem zaczepia. Lubi bawić się ze starszymi dziećmi, ta zabawa głównie polega na bieganiu i obserwowaniu. Rówieśnikom zabiera zabawki, złości się, reaguje płaczem na krzyk lub płacz innych dzieci.

Widziałam kilka razy, jak zatyka uszy bez wyraźnego powodu. Jest sprawna ruchowo, szybko biega, skacze na kanapach, bardzo ciekawa, wszędzie zagląda, szpera w szufladach, szafkach,w mojej torebce, wyciąga papiery, jakieś drobiazgi, bawi się kosmetykami. Ze mną bawi się w chowanego, a-kuku, śmieje się wtedy głośno, biega ze mną za rękę na różne sposoby np. tyłem lub podskakując. Czasami naśladuje, np. rozmawia na niby przez telefon ( jest to pilot, książeczka lub kalkulator), maluje się pędzelkiem. Przegląda się w lustrze, robi miny, uśmiecha się do siebie. Uwielbia muzykę, ma swoje ulubione piosenki, tańczy i "śpiewa", cieszy się i piszczy. Chętnie spędza czas poza domem, lubi wyjazdy, spacery, zabawy z psem. Lubi oglądać reklamy w tv, niektóre bajki, piosenki, wtedy nic do niej nie dociera. Jest spostrzegawcza, wie gdzie chowam niedozwolone rzeczy, słodycze, trudno coś przed nią ukryć. Lubi układanki i puzzle (ok. 20 elementów), szybko się uczy, na początku przygląda się jak układam, trochę pomaga, a później już sama.

Nie wiem, co o tym wszystkim myśleć, niepokoi mnie brak mowy, niechęć do powtarzania, ignorowanie wołania i pytań. Z drugiej strony nie ma innych problemów. Córka rzadko choruje, ma dobry apetyt, je chętnie przy stole, próbuje sama widelcem lub palcami. Sprawnie pije ze szklanki lub łyżeczką. Lubi kąpiele (i wszystkie zabawy z wodą), czesanie, ubieranie się. Rodzina dostrzega, że córka jest "inna", twierdzą, że to sprawa charakteru i nie widzą problemu. Bardzo proszę o poradę, jak postępować z córką, gdzie szukać pomocy, czy potrzebna jest konsultacja z lekarzem i jakim?

Dziękuję.

odpowiada 2 ekspertów:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży
Mgr Agata Majda
Mgr Agata Majda
Dotyczy: Neurologia Autyzm

Moja przyjaciółka ma depresję i nie chce słyszeć o psychologu. Jak mogę jej pomóc?

Moją przyjaciółkę prześladują myśli samobójcze. W towarzystwie zachowuje się normalnie, ale gdy jesteśmy same, jest cały czas smutna i przygnębiona, mówi o tym, że musi się ode mnie odizolować, żeby mnie nie zranić. Jej ojciec był i nadal jest alkoholikiem....

Moją przyjaciółkę prześladują myśli samobójcze. W towarzystwie zachowuje się normalnie, ale gdy jesteśmy same, jest cały czas smutna i przygnębiona, mówi o tym, że musi się ode mnie odizolować, żeby mnie nie zranić. Jej ojciec był i nadal jest alkoholikiem. Jego słowa mają na nią mocny wpływ. Z tego, co mi wiadomo, to całe życie uważał ją za śmiecia, i z tego, co wiem, to nadal ją jak śmiecia traktuje. Jej samoocena jest bardzo niska, nie ufa ludziom, bo wiele razy była zraniona. Zresztą cała rodzina traktuje ją jak śmiecia, czego ja nie rozumiem, bo jest wspaniałym i wrażliwym człowiekiem. Przez tę wrażliwość bierze sobie wszystko do serca. Bardzo się o nią boję, bo mimo że jest już kobietą dwudziestokilkuletnią, to trudno jej przywyknąć do dorosłego życia. Ma częste napady paniki i stany lękowe. Strasznie się o nią boję, a gdy wspominam o wizycie u psychologa, to nie daje się jej przekonać w żaden sposób. Staram się na każdy możliwy sposób, jaki znam, odciągnąć ją od tych mrocznych myśli, ale nic nie skutkuje. Często się tnie, ale nie na nadgarstkach, tylko w miejscach, gdzie nie przechodzą główne żyły, po prostu to cięcie daje jej kontrolę nad czymś w życiu. Błagam, dajcie mi jakąś wskazówkę, radę, jak mogłabym jej pomóc, ale bez psychologa, bo na niego nie będę w stanie jej namówić.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Joanna Żur-Teper
Mgr Joanna Żur-Teper

Jak odróżnić natrętne myśli od samobójczych?

JAK ODRÓŻNIĆ NATRĘTNE MYŚLI OD SAMOBÓJCZYCH?
odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Czy leczeniem depresji może zająć się lekarz ogólny?

Dzień dobry. Mój lekarz ogólny w przychodni poradził mi leczenie antydepresyjne. Czy powinnam polegać na jego ocenie i diagnozie, czy dodatkowo jeszcze zasięgnąć porady specjalisty w przychodni zdrowia psychicznego? Czy takie leczenie mi nie zaszkodzi, jeśli jednak nie jestem osobą, która jest chora na depresję? Proszę o odpowiedź, dziękuję serdecznie.
odpowiada 1 ekspert:
Mgr Joanna Kwiatkowska
Mgr Joanna Kwiatkowska

Chyba mam depresję...

Nie wiem, co robić. Mam 16 lat i coraz bardziej nasilające się objawy depresji. W mojej rodzinie nikt się nawet nie domyśla, co mi jest: myślą, że przechodzę okres dorastania. Potrzebuję pomocy, sama boję się do kogoś zgłosić, a...

Nie wiem, co robić. Mam 16 lat i coraz bardziej nasilające się objawy depresji. W mojej rodzinie nikt się nawet nie domyśla, co mi jest: myślą, że przechodzę okres dorastania. Potrzebuję pomocy, sama boję się do kogoś zgłosić, a jeśli czegoś nie zrobię, to nie zdam i nie dostanę się do żadnej szkoły. Testy poszły mi koszmarnie, a mnie to nawet nie obeszło... Gdyby nie mój ojciec, to nawet bym nie zwróciła uwagi, że tak marnie mi poszło. Co mam zrobić???

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Marta Mauer-Włodarczak
Lek. Marta Mauer-Włodarczak

Molestowanie seksualne a nerwica

Czy JEDNORAZOWA(!) forma molestowania seksualnego - obcy mężczyzna pokazuje 6-letniej dziewczynce genitalia - może mieć jakiś traumatyczny wpływ na jej psychikę?

Czy jestem chora? Czy mam nerwicę? Muszę się leczyć, czy odseparować od "przyczyny"?

Witam. W sumie nie wiem od czego zacząć... Mam 18 lat, od roku jestem z 29-letnim meżczyzną, który miał w swoim życiu do czynienia z narkotykami. Sporo zmieniłam w jego życiu. Stanął na nogi: pracuje, ma mieszkanie, wyszedł z długów,...

Witam. W sumie nie wiem od czego zacząć... Mam 18 lat, od roku jestem z 29-letnim meżczyzną, który miał w swoim życiu do czynienia z narkotykami. Sporo zmieniłam w jego życiu. Stanął na nogi: pracuje, ma mieszkanie, wyszedł z długów, nie nadużywa alkoholu, nie ćpa. Ale nadal jest problem. Jest zazdrosny, nie tak bardzo jak wcześniej, ale nadal ma "ataki" zadrości. Nieuzasadnione, bo nigdy nie dałam nu powodów. Kiedyś z nim rozmawiałam, dawałam się sprawdzać, bo nie miałam nic do ukrycia, ale teraz drażni mnie to. Wpadam w szał, dochodzi do rękoczynów. Szarpiemy sie, wyzywamy. W taki sposób złamałam dwa palce. W takich sytuacjach krzyczę, płaczę, nie panuję nad sobą, trzęsę się. Kocham go, ale jednocześnie nienawidzę ze to wszystko. Zerwałam z nim wczoraj, ale liczę na to, że on zrozumie i się zmieni... Czy to jest toksyczna miłość? Chorobliwa zazdrość? Czy przez to wszystko mam nerwicę? Bardzo proszę o pomoc, ponieważ po ostatniej "akcji" zupełnienie mogę się odnaleźć...:( Marta.

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Jan Karol Cichecki
Lek. Jan Karol Cichecki
Dotyczy: Neurologia Nerwica

Czy powinnam wybrać się do specjalisty?

Od początku... Mam 18 lat i zaczynam poważnie obawiać się o swoje zdrowie. Od zawsze byłam wiecznie uśmiechniętą, niepoprawną optymistką i pozornie nic się nie zmieniło. Jednak tak jest tylko na zewnątrz. Gdy wracam do domu, kładę się do łóżka...

Od początku... Mam 18 lat i zaczynam poważnie obawiać się o swoje zdrowie. Od zawsze byłam wiecznie uśmiechniętą, niepoprawną optymistką i pozornie nic się nie zmieniło. Jednak tak jest tylko na zewnątrz. Gdy wracam do domu, kładę się do łóżka i przesypiam cały dzień, jestem wiecznie przygnębiona i nie mam humoru, ale nauczyłam się udawać i ukrywać to, bo czułam, że tego się ode mnie wymaga. Połowę dnia zazwyczaj przesypiam, z wyjść ze znajomymi coraz częściej wykręcam się jakimiś wyimaginowanymi wyjściami do rodziny. Czasami mam nieuzasadnione napady lęku. Od zawsze starałam się cieszyć życiem, od pewnego czasu (około 2 lat) nie potrafię. Owszem, jeżeli już komuś uda się mnie wyciągnąć z domu, to jest względnie dobrze, wracam do domu i wszystko znika. Znam objawy depresji doskonale. Cała rodzina od strony matki ją ma, a wraz z mamą podejrzewamy, że tata również ją ma. W sumie chwilowo staram się walczyć z objawami na własną rękę. Zmuszam się do wyjść ze znajomymi, staram się nie zwracać uwagi na huśtawki nastrojów i zmuszać do szukania plusów w każdej sytuacji. Niestety, ostatnio przeraził mnie fakt, że zaczęłam mieć myśli samobójcze. Wiem, że nie odważę się na taki krok, gdyż przerażają mnie konsekwencje, nie chciałabym zadawać cierpienia bliskim, jednak sam fakt mnie przeraził. Czy to już wystarczające powody, żeby iść do specjalisty? Czy może wystarczy, jak na razie będę jeszcze walczyć na własną rękę? Jeżeli wystarczy, to kiedy powinien być ten przełomowy moment?

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Już nie wiem, co ze sobą zrobić...

Witam. Pewnie macie tu takich tematów na pęczki, ale nie chce mi się szukać. Tak jak nie chce mi się niczego w życiu... Generalnie wiem, że choruję na depresję - leczyłam się już psychiatrycznie, ale nie mam już motywacji do...

Witam. Pewnie macie tu takich tematów na pęczki, ale nie chce mi się szukać. Tak jak nie chce mi się niczego w życiu... Generalnie wiem, że choruję na depresję - leczyłam się już psychiatrycznie, ale nie mam już motywacji do dalszej walki.. Po remisji choroby brałam leki przez ponad 7 miesięcy, było lepiej, ale po powrocie do formy stwierdziłam, że to wszystko bez sensu... Bo co to da...? Takie sztuczne szczęście w tabletkach i do tego zero motywacji, zero wsparcia jakiegokolwiek. Przestałam więc brać leki... Znowu z nikim nie utrzymuję kontaktu. Wymiguję się jak się tylko da od wszelkich spotkań ze znajomymi. Nie odbieram telefonów, nie odpisuję na gg. Mieszkam w dużym mieście... Jestem tu sama. Rodziców mam w Anglii, siostrę w Toruniu. Mój dzień to schemat praca, dom i spanie. W zasadzie jestem z tym wszystkim sama... Rodzice nie chcą w ogóle słyszeć nic o depresji... Kiedyś mój ojciec stwierdził, że jak jeszcze raz usłyszy słowo depresja, to trafi go szlag... Siostra natomiast jedynie panikuje, że popełnię samobójstwo... Nie mam z kim o tym porozmawiać... Całymi dniami siedzę tylko przed komputerem... Nikogo to nie obchodzi... Czasem myślę, że gdybym umarła, to nikt by się nie zorientował... Wszyscy myślą, że się nad sobą użalam, a przecież wszyscy mają problemy... Więc milczę... Nie wiem już, czy jest dla mnie jakakolwiek nadzieja, skoro nie mam dla kogo żyć, bo już na pewno nie dla siebie...

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Marta Mauer-Włodarczak
Lek. Marta Mauer-Włodarczak

Czy to depresja, czy może zmęczenie?

Dzień dobry. Bardzo proszę o pomoc. Mam następujący problem. Została u mnie stwierdzona anemia, słabe wchłanianie żelaza we krwi. Jestem nieustannie zmęczona, bolą mnie barki, plecy, czuję się ciężka, cierpię na brak energii, dużo śpię, a rano nie mam humoru...

Dzień dobry. Bardzo proszę o pomoc. Mam następujący problem. Została u mnie stwierdzona anemia, słabe wchłanianie żelaza we krwi. Jestem nieustannie zmęczona, bolą mnie barki, plecy, czuję się ciężka, cierpię na brak energii, dużo śpię, a rano nie mam humoru i nie mogę wstać z łóżka. Ale dolegają mi również smutek i przygnębienie, często płaczę,wzruszam się, nie jestem niczym zainteresowana, ciężko mi się zebrać do działania, straciłam zadowolenie z pracy, radość życia, mam problemy z koncentracją, skupieniem, rano brak apetytu. Czy to możliwe, że powyższe objawy spowodowane są anemią i niedokrwistością? Czy może dolega mi równolegle depresja? I jak mogę to stwierdzić i do kogo się udać? Bardzo proszę o pomoc. Pozdrawiam.

odpowiada 2 ekspertów:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży
Mgr Magdalena Hanna Nagrodzka
Mgr Magdalena Hanna Nagrodzka

Czy leczenie szpitalne jest koniecznym/najlepszym wyjściem?

Piszę pod wpływem impulsu. Gdybym próbowała się namyślać, nie zdecydowałabym się tego zrobić. Ciężko mi się do kogokolwiek zwracać, nawet przez Internet. Mam 20 lat. Dziś mija dokładnie 18 miesięcy, odkąd nie wychodzę z domu. Mam tu na myśli całkowitą...

Piszę pod wpływem impulsu. Gdybym próbowała się namyślać, nie zdecydowałabym się tego zrobić. Ciężko mi się do kogokolwiek zwracać, nawet przez Internet. Mam 20 lat. Dziś mija dokładnie 18 miesięcy, odkąd nie wychodzę z domu. Mam tu na myśli całkowitą izolację – przez półtora roku nie odważyłam się stanąć choćby na korytarzu za drzwiami. Po raz ostatni przymierzałam się do wyjścia, kiedy były to tylko 3-4 miesiące, co skończyło się na tym, że załamałam się, jeszcze zanim skończyłam się ubierać. Potem już nie próbowałam. Bezpośrednim powodem tej sytuacji jest to, że na kilka miesięcy przed moim zamknięciem się w bezpiecznych czterech ścianach już po raz drugi rzuciłam szkołę, zaledwie na kilka tygodni przed maturą. Wpadłam w tak głęboką rozpacz, bo szkoła była dla mnie praktycznie wszystkim. Nie przesadzam. Od wielu lat nie miałam przyjaciół ani nawet znajomych, z którymi mogłabym spotkać się poza lekcjami. Nigdy nie byłam zżyta z rodziną. Do wymarzonego zawodu wykształcenie było mi niezbędne, a z tym wiązała się większość moich zainteresowań. Zawsze byłam też jedną z najlepszych uczennic, nawet po przeprowadzce za granicę, gdzie naukę języka musiałam zaczynać od zera – z tego byłam najdumniejsza, i dlatego niepowodzenie na tym polu jest tak gorzkie. Z własnej winy, nie mogłam ponieść straszliwszej porażki. Dlaczego tak się stało? Wydaje mi się, że znam odpowiedź (choć ja sama nie wiem, co z nią zrobić), ale chyba nie jest ona tak istotna dla pytania, które do Was kieruję, więc nie będę się rozpisywać. Dwukrotnie rzuciłam szkołę i kilka kolejnych dni przeleżałam zrozpaczona w łóżku; w obu przypadkach autodiagnoza była prosta: depresja. Zgodziła się co do tego moja mama, tym bardziej, że nie byłby to mój pierwszy epizod z tą chorobą (choć nigdy tak naprawdę się nie leczyłam; brałam tylko lek bez recepty, przepisanych tabletek nie tknęłam, bo wolałam się ukarać, niż sobie pomóc). Jednak po drugim razie już się nie podniosłam i wkrótce odeszłam też z pracy. Wtedy nie miałam już powodu, żeby w ogóle wychodzić z domu. Na początku nie mogłam siebie znieść, z nienawiści do samej siebie czułam aż fizyczny ból. Potem nauczyłam się o tym nie myśleć, choć nie przestałam odnosić się do siebie z odrazą. Jeden nudny dzień przestał się różnić od drugiego, chyba że ktoś albo coś mi o wszystkim przypomniało. Nieraz myślałam o tym, żeby spróbować jeszcze raz. A potem docierało do mnie, że gdybym wróciła do szkoły albo znalazła pracę, znowu rzuciłabym je, ot tak w chwili słabości. Kiedyś byłam odpowiedzialna – teraz jestem nieprzewidywalna i nie mogę sobie zaufać. Boję się podjąć ryzyko, bo kolejna porażka wszystko by jeszcze pogorszyła. Wspomniałam wyżej, że z nikim się nie przyjaźnię ani nie koleguję. Na palcach mogę policzyć, ile razy w ciągu ostatnich ośmiu lat spotkałam się z rówieśnikami poza szkołą; w ciągu ostatnich pięciu lat – równo 2. Winić mogę tylko siebie. Jeśli już przyjęłam od kogoś zaproszenie, szybko tego żałowałam i wykręcałam się w ostatniej chwili, aż w końcu zaczęłam od razu odmawiać. Stroniłam od ludzi do tego stopnia, że przed zamknięciem się w domu musiałam zerwać jedną jedyną szkolną znajomość, która faktycznie znaczyła nieco więcej niż codzienne „cześć” i „do jutra”. Teraz strach przed ludźmi zupełnie mnie przerósł i to właśnie on trzyma mnie w domu. NIE CHCĘ, żeby ktokolwiek mnie widział. Wstydzę się pokazać na oczy nawet obcym ludziom, którzy przecież nie mogą nic o mnie wiedzieć. Przez te 18 miesięcy nie widziałam nikogo, poza rodziną, z którą mieszkam. Ale nawet kontakt z nimi ograniczam do minimum, prawie nie wychodząc z pokoju. Najbardziej boję się osób, które wcześniej spotykałam na co dzień. Często, kiedy myślę o konkretnej osobie, przypominają mi się sytuacje, gdy się przed nią ośmieszyłam, choćby najdrobniejszą rzeczą, której pewnie nie pamiętają. Nie chcę nawet myśleć, że mogłabym kiedyś ujrzeć w tłumie znajomą twarz. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze poczucie winy z dwóch ważnych powodów: utrzymują mnie rodzice i przysparzam zmartwień schorowanym dziadkom, których ostatnio widziałam prawie 3 lata temu, i do których nie zatelefonuję (boję się nie tylko ludzi, ale i telefonów) ani nie napiszę – ze wstydu. Mam za sobą dwie próby samobójcze, i sznurek pod ręką. Nie sądzę, by wizyty u psychiatry, na które sama muszę się stawić, były skutecznym wyjściem. Zastanawiałam się nad swoją reakcją i prawdopodobnie bardzo szybko przestałabym na nie uczęszczać i trzeba by mnie było ciągnąć siłą – a nie ma kto, bo mama nie dałaby sobie rady, i po drodze robiłabym z siebie przedstawienie (za co bym się później wstydziła i nienawidziła jeszcze bardziej). Mogłabym przestać brać leki, gdybym się zniechęciła albo znowu doszła do punktu, kiedy LUBIĘ nienawidzić samej siebie. Wiele lat temu (w czasie pierwszego w moim życiu stanu depresyjnego) po pierwszej wizycie u psychologa, odmówiłam kolejnych. Po tym, jak po raz drugi rzuciłam szkołę, mama przyprowadziła do domu psychiatrę, ale nie dałam z siebie nic wyciągnąć, więc tylko zaproponował terapię (nie skorzystałam). Jeśli już dostałam wybór, zawsze uciekałam. Stąd moje pytanie: czy powinnam rozważyć leczenie szpitalne? Od tego nie da się już uciec. Obawiam się też, że mogę się nie odważyć wyjść z domu więcej niż raz, więc jeśli okaże się to najlepszym wyjściem, niech będzie to wycieczka prosto do szpitala.

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Czy to depresja i jak pomóc?

Witam. Mam takie pytania, dotyczące mojego męża, ma 26 lat. Prowadzimy swoją własną działalność gospodarczą od 3 lat. Od 3 miesięcy mój mąż zaczął się zmieniać diamentralnie. Ma uczucie beznadziejności, poczucia winy, jest smutny i za parę godzin jest wesoły,...

Witam. Mam takie pytania, dotyczące mojego męża, ma 26 lat. Prowadzimy swoją własną działalność gospodarczą od 3 lat. Od 3 miesięcy mój mąż zaczął się zmieniać diamentralnie. Ma uczucie beznadziejności, poczucia winy, jest smutny i za parę godzin jest wesoły, ma ciągle pesymistyczne nastawienie do wszystkiego, odseparowal się od wszystkich znajomych, wszystkich krytykuje i neguje. Ostatnio mnie zdradził i jak spytałam, co ma zamiar dalej robić, to powiedział, że nie wie, ma problemy z podejmowaniem decyzji. Zachowuje się, jakby na niczym mu nie zależało, jest zimny i nieobecny. Ma ciężką pracę, ponieważ pracuje jako instruktor nauki jazdy. Pracuje czasem po 10 godzin dziennie. Chcę ratować nasz związek, chcę mu pomóc. Naczytałam się w internecie o depresji, wszystkie objawy pasują do niego, ale może ja sobie wmawiam. Jest strasznym pesymistą i nie da się nigdy namówić dobrowolnie na leczenie. Potrzebuje pomocy. Proszę, co mam robić? Rozmawiać też nie chce, zamyka się w sobie i nie chce rozmawiać. Co mam zrobić? Jak mu pomóc? Ciągle mówi, że nie wie czego chce, że jest nieszczęśliwy, że najlepiej by się powiesił, powtarza, że jest złym człowiekiem i nie zasługuje na mnie ani na nic. Czy to depresja? Jeśli tak, to co robić? Gdzie się zgłosić? Dziękuję i czekam na odpowiedź.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Joanna Kwiatkowska
Mgr Joanna Kwiatkowska

Moja dziewczyna cierpi na depresję dwubiegunową. Czy można to wyleczyć? Można prosić namiary na bardzo dobrego lekarza specjalistę w tej dziedzinie?

Dziewczyna choruje od 15 roku życia, a ma 27. Leczy się od początku u jednego lekarza. Kilka razy była w psychiatryku, ma częste nawroty lęku, strachu, smutku. Diagnozę wystawil 1 lekarz w szpitalu i tak ją cały...

Dziewczyna choruje od 15 roku życia, a ma 27. Leczy się od początku u jednego lekarza. Kilka razy była w psychiatryku, ma częste nawroty lęku, strachu, smutku. Diagnozę wystawil 1 lekarz w szpitalu i tak ją cały czas leczy niby. A może to hormony lub kandida? Często boli ją też brzuch. POMOCY, GRZEGORZ

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Marta Mauer-Włodarczak
Lek. Marta Mauer-Włodarczak

Umarłam za życia

Witam, mam na imię Sylwia i mam 17 lat. Nie wiem, czy to depresja, czy może tylko gorszy okres w życiu. Sama nie wiem, jak to opisać... Od paru miesięcy nie mam chęci do życia, stale jestem smutna...

Witam, mam na imię Sylwia i mam 17 lat. Nie wiem, czy to depresja, czy może tylko gorszy okres w życiu. Sama nie wiem, jak to opisać... Od paru miesięcy nie mam chęci do życia, stale jestem smutna albo zła o nic i na wszystkich, odczuwam senność oraz nieustające przygnębienie. Za wszelką cenę unikam spotkań z przyjaciółmi, nie chcę wychodzić z domu; wyjście do szkoły jest dla mnie nie lada wyczynem, często opuszczam z tego powodu zajęcia, gdyż po prostu nie chcę, aby ktoś mnie oglądał, wydaje mi się, że ktoś ciągle coś o mnie mówi, szepcze za plecami... a także na ulicy. Chciałabym być niewidzialna. Martwi mnie to, gdyż kiedy widzę rówieśników cieszących się z życia i uśmiechniętych, myślę, że jestem jakaś dziwna (inna). Zamiast korzystać z życia i młodości, ja zamartwiam się każdą najmniejszą porażką, mam pretensje do siebie za to, że żyję, nie mam na nic ochoty, czuję się po prostu bezwartościowym nikim albo wiecznym nieudacznikiem, ciężarem dla innych, którego w ogóle nie powinno być. Czuję się samotna w tłumie ludzi. Myślę, że w przyszłości nie poradzę sobie z niczym i nic mnie dobrego nie czeka. Proszę o pomoc, już nie wiem co mam robić i jak sobie z tym wszystkim radzić...

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Joanna Kwiatkowska
Mgr Joanna Kwiatkowska

Problemy z zasypianiem, nerwowość i nagłe ataki płaczu

Witam, mam 22 lata, jestem kobietą, studiuję. Od paru miesięcy widzę u siebie dziwne objawy, m.in.: cały czas chce mi się spać, problemy z zasypianiem i porannym wstawaniem; gorsza koncentracja - czasami w ogóle nie mogę się skupić na jakiejś...

Witam, mam 22 lata, jestem kobietą, studiuję. Od paru miesięcy widzę u siebie dziwne objawy, m.in.: cały czas chce mi się spać, problemy z zasypianiem i porannym wstawaniem; gorsza koncentracja - czasami w ogóle nie mogę się skupić na jakiejś czynności; nic mnie nie cieszy, jestem drażliwa, wpadam w gniew, z wszystkimi dookoła się kłócę, nagłe ataki płaczu; nie mam ochoty na spotykanie się ze znajomymi, w ogóle nie chce mi się z domu wychodzić; jest mi wszystko obojętne. Nie wiem co robić... Jak sobie z tym poradzić...?

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Joanna Kwiatkowska
Mgr Joanna Kwiatkowska

Czy antydepresanty rzeczywiście leczą, czy tylko odurzają?

Czy zna Pan jedną osobę, która trwale wyleczyła się z depresji? Ja nie znam. Tych, których znam, leczą się już od dłuższego czasu, nawet kilka lat i łatwo wpadają znowu w chorobę. Ja leczę się 7 lat. Przyjmowałem wiele...

Czy zna Pan jedną osobę, która trwale wyleczyła się z depresji? Ja nie znam. Tych, których znam, leczą się już od dłuższego czasu, nawet kilka lat i łatwo wpadają znowu w chorobę. Ja leczę się 7 lat. Przyjmowałem wiele leków. Wszystkie z nich miały słabe działanie, często gorzej się po nich czułem. Ostatnio dostałem kolejny lek. Ten lek rzeczywiście na mnie poskutkował. Poczułem się o wiele lepiej. Brałem go przez 10 miesięcy. Było dobrze. Ze względów finansowych chciałem go już odstawić. Oczywiście bardzo powoli zmniejszałem dawkę. Ze 150 zszedłem na 112,5 i tak brałem przez 2 tygodnie. Później zszedłem na 75. Kończąc na 37,5 też kilka tygodni, zanim przestałem brać w ogóle i mam wrażenie (od miesiąca nie biorę już leku), że te leki tylko odurzają jak alkohol. Jest dobrze, kiedy się je bierze. Kiedy już przestałem brać, po miesiącu czasu, względnie dobrego samopoczucia, znów czuję się gorzej. Oczywiście wszystko pod nadzorem psychiatry. Leczyłem się razem u 3 specjalistów. Nie mam już tych typowych objawów depresji jakie miałem na początku, więc coś pomogły, ale niektóre objawy znowu są: brak energii, spowolnienie, jakieś dzwonienie w lewym uchu (szum) i lekki powracający ból lewej skroni. Czy depresję można zdiagnozować na podstawie tylko wywiadu z pacjentem, czy są może już inne lepsze metody diagnozy. Pacjenci często nie umieją nazwać tych różnych objawów. Czy można depresję zdiagnozować rezonansem magnetycznym? Pozdrawiam. Paweł

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Jan Karol Cichecki
Lek. Jan Karol Cichecki

Problem z jąkaniem. Czy to depresja?

Witam. Mam 18 lat. Mój największy problem polega na tym, że około czterech miesięcy temu zaczęłam się jąkać (nie mam pojęcia, z jakiego powodu, może dlatego, że gdy miałam 6 lat też się jąkałam, ale szybko zostało to zwalczone. Czy...

Witam. Mam 18 lat. Mój największy problem polega na tym, że około czterech miesięcy temu zaczęłam się jąkać (nie mam pojęcia, z jakiego powodu, może dlatego, że gdy miałam 6 lat też się jąkałam, ale szybko zostało to zwalczone. Czy to jest możliwe, że jąkanie po takim czasie mi się wróciło?). Nie wiem, jak mam z tym walczyć, ponieważ przy tym mam też silne nerwy (np. podczas odpowiedzi ustnej lub głośnego czytania w klasie strasznie się denerwuję, wręcz robi mi się słabo i myślę, że zaraz zemdleję, oraz strasznie drżą mi ręce). Od tego czasu praktycznie zmieniło się całe moje życie, ponieważ unikam rozmów z rówieśnikami, mam słabsze oceny w szkole (a zawsze byłam dobrą uczennicą), mam trudności z koncentracją, zapamiętywaniem materiału szkolnego, również mam poczucie beznadziejności, niską samoocenę, wysoki samokrytycyzm oraz czasami zdarzają mi się myśli samobójcze, nawet raz zaczęłam się ciąć (ale teraz wiem, że to jest głupota i więcej tego nie zrobię). Tą całą sytuacją jestem strasznie przygnębiona, praktycznie nic mnie nie cieszy i często chodzę smutna, nerwowa, a czasami nawet wybucham agresją. Drugą sprawą jest to, iż w domu nie potrafię zbytnio rozmawiać o swoich problemach, nie umiem otworzyć się przed drugą osobą. Trudno jest mi nawiązać nowe znajomości, a nawet okazywać uczucia (może dlatego, że moi rodzice praktycznie wcale mi ich nie okazywali, wiecznie pomiędzy nimi panowała zła atmosfera, aż wreszcie się rozeszli). Bardzo proszę o pomoc i poradę.

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży
Patronaty