Twój przewodnik po zdrowiu

  1. Opisz swój problem. Pomożemy Ci znaleźć odpowiedź w bazie ponad miliona porad!
  2. Nie ma informacji, których szukasz? Wyślij pytanie do specjalisty.
Rozpocznij
7 6 6 , 5 5 4

odpowiedzi udzielonych przez naszych ekspertów

Rzetelnie + Bezpiecznie + Bezpłatnie

Emocje: Pytania do specjalistów

Huśtawki nastrojów, płaczliwość u nastolatki

Moja siostra15lat ma ogromne hustawki nastroju i ciagle placze.stosuje autoagresje.nie daje rady.jest wykonczona.podejrzewam lekkie stany depresyjne,bo unika ludzi i ucieka przed nimi ale jak juz z kims jest to potrafi sie posmiac jednak nie tak jak kiedys.ma objawy somatyczne.moje pytania-czy... Moja siostra15lat ma ogromne hustawki nastroju i ciagle placze.stosuje autoagresje.nie daje rady.jest wykonczona.podejrzewam lekkie stany depresyjne,bo unika ludzi i ucieka przed nimi ale jak juz z kims jest to potrafi sie posmiac jednak nie tak jak kiedys.ma objawy somatyczne.moje pytania-czy to moze byc depresja? W depresji mozna miec"normalne"dni po ktorych wraca przygnebienie?Warto udac sie do specjalisty?Bardzo prosze o pomoc
odpowiada 3 ekspertów:
Mgr Sylwia Wiśniewska
Mgr Sylwia Wiśniewska
Mgr Justyna Plucińska
Mgr Justyna Plucińska
Mgr Dawid Karol Kołodziej
Mgr Dawid Karol Kołodziej

Wybuchy agresji - jak pomóc dziecku?

Witam, moje dziecko ma 14 lat. Ma zaburzenia zachowania i emocji, dostaje napady furii z różną częstotliwością. Jest leczone bez większej poprawy. Zdarza się, że w ciągu dnia ma 8 ataków. Przy ataku krzyczy, wali pięścią w co popadnie,...

Witam, moje dziecko ma 14 lat. Ma zaburzenia zachowania i emocji, dostaje napady furii z różną częstotliwością. Jest leczone bez większej poprawy. Zdarza się, że w ciągu dnia ma 8 ataków. Przy ataku krzyczy, wali pięścią w co popadnie, atakuje domowników kopiąc, gryząc ze zdwojoną siłą. Jak mam postępować? W trakcie ataku uciekam, jedynie, gdy chce rozwalić telewizor, wybić szybę, muszę interweniować, ale zaraz jestem pogryziona. W jaki sposób można uspokoić dziecko? Tłumaczę mu po ataku, że nie wolno, a ono odpowiada, że nie wie co się dzieje.

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Kamila Drozd
Mgr Kamila Drozd
Mgr Irena Mielnik - Madej
Mgr Irena Mielnik - Madej

Brak akceptacji środowiska szkolnego przy próbach nawiązywania kontaktu

Nigdy w szkole nie należałam do osób, którymi inni się interesowali, koledzy mnie lekceważyli, nauczyciele wyśmiewali moją nieśmiałość i krytykowali moje odsuwanie się na bok klasy. Zawsze czułam się jak pasożyt, który zawadza społeczeństwu. Jednakże gdy poszłam do liceum postanowiłam...

Nigdy w szkole nie należałam do osób, którymi inni się interesowali, koledzy mnie lekceważyli, nauczyciele wyśmiewali moją nieśmiałość i krytykowali moje odsuwanie się na bok klasy. Zawsze czułam się jak pasożyt, który zawadza społeczeństwu. Jednakże gdy poszłam do liceum postanowiłam się przełamać, zrozumiałam, że po prostu zbyt nieufnie podchodziłam do innych i bojąc się odrzucenia unikałam kontaktu z ludźmi. Tak więc mówiłam każdej napotkanej osobie z klasy cześć, gdy szliśmy do szkoły, na przerwie zwyczajnie pytałam, co słychać, jak tam po wywiadówce, nie było to jakieś nachalne, zwyczajnie próbowałam nawiązać kontakt z różnymi osobami. Podchodziłam także do kilku klasowych grupek jak gawędzili sobie na przerwach i włączałam się w rozmowę, coś tam żartowałam itp., nie wydawało mi się, żeby moje zachowanie odbiegało jakoś od normy no może poza tym, że byłam trochę spięta co być może inni wyczuwali. W każdym razie albo grupa nie zwracała uwagi na moje słowa i kontynuowała dalej rozmowę, albo kwitowali moje słowa czymś w stylu aha, yy. I dalej zachowywali się jakby mnie nie było, jakbym była osobą, która przeszkadza im w rozmowie.

Dodam jeszcze, że na niemiecki chodzę z dziewczyną i chłopakiem z klasy, normalnie te poszczególne grupki z różnych klas rozmawiają ze sobą, uczą się słówek itp., a ja nie mam odwagi mieszać się do nich, natomiast ta dwójka ode mnie z klasy udaje, że mnie nie ma. Nie wychodzi to raczej ode mnie, bo jak mówię im cześć, na co oni oczywiście nie odpowiadają, pytałam też kilka razy co u ciebie itp., ale reakcja była zawsze w stylu nic i dalej byli pochłonięci rozmową ze sobą. Gdy ćwiczymy dialogi na lekcji oni też robią to tylko ze sobą, na mnie nie zwracają uwagi. Obecnie to już nie problem, bo przeniosłam się do dziewczyny, która siedziała sama, ale zastanawiam się, co jest we mnie takiego, co denerwuje innych, że po prostu traktują mnie jak powietrze albo się podśmiewają.

Wyglądam raczej zwyczajnie, mam średnią budowę ciała, myję się, nie śmierdzę na pewno, moje ciuchy to przeważnie jakieś bluzy, dżinsy itp, czasem założę coś bardziej ekstrawaganckiego, ale mój wygląd jakoś bardzo się nie wyróżnia, twarz też mam raczej ładną, często uśmiecham się do ludzi. Mam w klasie 3 koleżanki, ale one są ze mną tylko dlatego, że one u innych też nie wzbudzają szczególnego entuzjazmu w grupie. Naprawdę nie wiem co ze mną jest nie tak, nie jestem jakimś psychopatą, lubię muzykę, mam w miarę dobre oceny, w towarzystwie chętnie żartuję, fakt, że w obcym gronie mam opory przed otworzeniem się, ale tak jak wcześniej pisałam staram się jak mogę, jednakże jeśli nie spotykam się z żadną zachętą do kontynuowania znajomości, to czuję się, jakbym się narzucała.

Dziewczyny najczęściej odzywają się do mnie na WF, żeby rzucić uwagę w stylu ej ty, rusz się w końcu a wówczas ej, ty nie mieszaj się w grę, daj szansę lepszym. To już 3 miesiąc w tym środowisku, a ja ciągle czuję się jak niepotrzebny intruz, poza tymi 3 koleżankami odzywają się do mnie tylko sympatyczne dziewczyny, ale poza tym zawsze reakcją na moją obecność jest unik. Dlaczego tak się dzieje? Nie obgaduję tych ludzi, nie jestem jakąś fałszywą osobą. Boję się przede wszystkim nie samotności w szkole, lecz tego, że ciężko mi funkcjonować wśród ludzi, skoro mnie tak nienawidzą, Jeśli chodzi o rodzinę, to mówią mi, że jestem w porządku osobą, ale oni nie powiedzą mi o co chodzi. Jak sobie z tym poradzić?

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Irena Mielnik - Madej
Mgr Irena Mielnik - Madej

Brak chęci do życia po kłótniach w domu u nastolatka

Witam. Mam 18 lat i mam problemy ze sobą poprostu niechce mi się zyc. W domu stres jest duży, krzyczą kłócą a nawet raz mnie ojciec uderzył mocno w głowę. I mniej więcej od tamtej pory mam tę myśli samobójcze. Niewiem co robić:'(
odpowiada 3 ekspertów:
Mgr Joanna Kołodziejczyk
Mgr Joanna Kołodziejczyk
Mgr Karolina Piotrowska
Mgr Karolina Piotrowska
Mgr Dawid Karol Kołodziej
Mgr Dawid Karol Kołodziej

Przestałam kochać swojego chłopaka

Witam! Mam 17 lat, od dłuższego czasu mam problemy ze sobą. Mój Tata zdradził mamę pół roku temu, nigdy nie miałam z nim dobrego kontaktu, dlatego płakałam tylko podczas pierwszych dni - po prostu byłam w szoku. Jedyną rzeczą, którą...

Witam! Mam 17 lat, od dłuższego czasu mam problemy ze sobą. Mój Tata zdradził mamę pół roku temu, nigdy nie miałam z nim dobrego kontaktu, dlatego płakałam tylko podczas pierwszych dni - po prostu byłam w szoku. Jedyną rzeczą, którą tak na prawdę przeżyłam to załamanie mojej mamy. Minęło pół roku i wszystko wraca do normy. Do niedawna miałam tylko od czasu do czasu takie dni, kiedy cały czas płakałam, ponieważ zatraciłam kontakt z mamą, wszyscy w domu byli przeciwko mnie (przynajmniej tak mi się wydawało), bałam się cały czas że mojemu chłopakowi się coś stanie, a nie mogłam go stracić. Takie dni miałam rzadko, ale zdarzały się. Opisuję moje wcześniejsze sytuacje i problemy, ponieważ mogą być one źródłem mojego obecnego stanu.

W mojej rodzinie jest dobrze, w szkole świetnie mi idzie, z chłopakiem też było bardzo dobrze - do czasu. Zranił mnie i ja przez to się odsunęłam od niego. Wybaczyłam mu. Ale jednak coś we mnie siedziało, czułam jakby między nami była jakaś bariera, którą ja stwarzam, jakby coś we mnie wygasło. Przez ten cały czas, a trwało to 2 tygodnie, nie wiedziałam czego chcę, nie umiałam się skupić na niczym, płakałam cały czas, szczególnie, gdy robiło się już ciemno. Raniłam go, mówiąc o tym, jak mi źle, bo sądził, że to wszystko z jego winy. Pewnego dnia obudziłam się rano i niewidzialna bariera zniknęła, bez przyczyny. Nie umiałam tego pojąć i racjonalnie wytłumaczyć. Byłam szczęśliwa niespełna tydzień. I znów powróciło wszystko, cały czas myślałam o tym wszystkim, zastanawiałam się co czuję i nie potrafiłam sobie odpowiedzieć na to pytanie. To już 3 tydzień, a ja cały czas myślę o tym co czuję i myślę, i myślę, i myślę. Kocham go bardzo i wiem, że nie chciałabym nigdy nikogo innego, jest takim moim ideałem, ale wiem, że go ranię.

Nikt nie potrafi mnie zrozumieć. Nie wie, co ze mną jest nie tak, skoro między nami wszystko się układa, a ja jakby zatraciłam trochę miłość - to uczucie i nie potrafię go w sobie odnaleźć, mimo że mój chłopak robi wszystko i naprawdę się stara, i mnie wspiera, mimo swojego bólu. Sądzę, że ten moment, w którym mnie zranił, nie wpłynął na to, jak teraz się czuję. Sama nie mogę powiedzieć, jak się czuję, bo do końca nie potrafię tego określić. Nie tęsknię za nim tak jak kiedyś, nie jestem AŻ taka szczęśliwa, ale jednocześnie wiem, jak wiele dla mnie znaczy. Płaczę cały czas przez to wszystko. Płaczę dlatego, że jest mi ciężko i boli mnie to, że nie potrafię czuć do niego tego co kiedyś, wtedy gdy byłam przy nim tak naprawdę szczęśliwa. Jest idealny i cudowny, ciepły i czuły. Dlaczego gdzieś po drodze zgubiło się moje uczucie? Może to dziecinne, ale bardzo cierpię i jeszcze ranię. Nikt nie potrafi mi pomóc. Nie mam do kogo się zwrócić, proszę o pomoc.

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Magdalena Brudzyńska
Mgr Magdalena Brudzyńska
Mgr Irena Mielnik - Madej
Mgr Irena Mielnik - Madej

Czy jeszcze kiedykolwiek będę potrafiła być szczęśliwa?

Jak każdy miewam wzloty i upadki, ale odnoszę wrażenie, że moje życie to pasmo nieustannych upadków. Wiele swoich szans życiowych zmarnowałam, choć z niektórymi trudno mi się pogodzić to nie potrafię wziąć się za siebie i spróbować raz jeszcze, walczyć...

Jak każdy miewam wzloty i upadki, ale odnoszę wrażenie, że moje życie to pasmo nieustannych upadków. Wiele swoich szans życiowych zmarnowałam, choć z niektórymi trudno mi się pogodzić to nie potrafię wziąć się za siebie i spróbować raz jeszcze, walczyć dalej. Wiele osób twierdzi, że mam piękny głos i talent wokalny, ale nie potrafię go wykorzystać, otworzyć się. Miałam nawet prywatne lekcje śpiewu, ale szybko z nich zrezygnowałam, bo nie mogłam sobie poradzić, dać z siebie 100%. Do dziś bardzo tego żałuję. Bardzo wszystko przeżywam, często reaguję łzami, nerwy i złe emocje zawsze odbijają się na mnie ze zdwojoną siłą fizycznie. Tak jakby psychika jakoś ciągnęła, ale ciało nie mogło sobie poradzić, np. bez powodu pojawiają się uporczywe kołatanie serca, ból brzucha itp. Odnoszę wrażenie jakbym już nie umiała przywiązać się do żadnego miejsca, czuję się w pewnym sensie bezdomna. Kilka razy przeprowadzałam się i teraz właściwie nie mam domu, w którym "zapuściłabym korzenie". Jedne przeprowadzki wiązały się z radością, drugie z żalem, że muszę opuścić dane miejsce. Mój ojciec zmarł kilka lat temu. Nie opłakiwałam go, cieszyłam się, że wreszcie zniknie na dobre z mojego życia. Był alkoholikiem, moje dzieciństwo kojarzy mi się właśnie z pijanym ojcem, wiecznymi kłótniami, łzami mamy. Mimo wszystko do dziś mam do siebie żal, że w pewnym sensie co wieczór modliłam się o jego śmierć, chciałam, aby zniknął z mojego życia. I akurat to wymodliłam... Teraz mama wyszła ponownie za mąż. Człowiek, którego poślubiła jest w porządku, ale niestety nie jest i nigdy nie będzie moim ojcem, osobą, której zaufam. Miasto, do którego się przeniosłam po ślubie mamy jest też w porządku, sytuacja materialna stała się lepsza a nigdy nam się nie przelewało, a mimo tego nie czuję się szczęśliwa. Właściwie mogłabym się co kilka miesięcy przeprowadzać, bo gdy oswajam się i zapoznaję z nowym miejscem to mój umysł jakby wycisza moje "schizy", to co wciąż mnie boli i zapominam o tym na jakiś czas. Niestety to ciągle wraca, i nawet najszczęśliwsze miesiące mojego życia stają się bezbarwne i tracą sens. Czy tak już będzie zawsze? Może po prostu nie zasługuję na szczęście i sama je przepędzam, bo chce cierpieć? Często wyobrażam sobie nawet sytuacje, które sprawiłyby mi ogromny ból, gdyby zdarzyły się na prawdę i czuję ból niemal fizycznie, ale zawsze mimo odganiania tych myśli po jakimś czasie do nich powracam...

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Jak zwalczyć niechęć do ludzi?

Mam 28 lat, pracuję, jestem w związku. Ja również mam problem z ludźmi. Nie lubię ich po prostu. Mój chłopak z kolei jest bardzo towarzyski i często ma do mnie żal, że nie znoszę niektórych jego znajomych. On podchodzi bardzo...

Mam 28 lat, pracuję, jestem w związku. Ja również mam problem z ludźmi. Nie lubię ich po prostu. Mój chłopak z kolei jest bardzo towarzyski i często ma do mnie żal, że nie znoszę niektórych jego znajomych. On podchodzi bardzo bezkrytycznie do ludzi, ma różnych znajomych i w zależności od tego z kim się spotyka, zachowuje się inaczej. To mnie denerwuje, bo często udaje kogoś kim nie jest tylko po to, aby utrzymać daną znajomość. Ja z kolei nie lubię udawać, ludziom których nie lubię jawnie okazuję wrogość i nie mam ochoty spotykać się z osobami, które nie akceptują mnie takiej jaką jestem. Nie umiem odnaleźć się w towarzystwie nowych osób. Mam wrażenie, nie zaakceptują mnie i niestety często tak jest. Nie zawsze tak było, w czasach liceum i studiów byłam bardzo otwarta na ludzi, jeżeli dowiadywałam się, że ktoś mnie nie lubi to byłam zrozpaczona. Teraz sytuacja się odwróciła o 180 stopni - nie interesuję się ludźmi i ich problemami (chyba, że chodzi o wąskie grono moich przyjaciół i rodzinę). Taki też wrażenie miał mój chłopak, kiedy pierwszy raz mnie spotkał - że mam wszystko i wszystkich gdzieś.

Ostatnimi czasy mam nawet problem z wychodzeniem na imprezy i inne wydarzenia, gdzie mam spotkać dużo ludzi - mam poczucie zagrożenia (choć zupełnie nie rozumiem dlaczego). Nie chce mi się wychodzić z domu, jak tylko jest zaproszenia na wyjście np. na piwo, to od razu szukam wymówki, mimo że nie mam nic konkretnego do robienia. Jestem też apatyczna, kiedyś byłam też aktywna fizycznie, a teraz nawet wyjście na siłownie stanowi duży problem. Mam wrażenie, że jest coraz gorzej. Wpływa to negatywnie na mój związek, bo mój chłopak nie może pogodzić się z faktem, że nie znoszę kilku jego przyjaciół - osób bardzo mu bliskich, z którymi nie chcę się widywać, nie ma mowy o wspólnych wyjazdach weekendowych czy wakacjach. Z jednej strony on stara się szanować moje zdanie, z drugiej wiem że na dłuższą metę będzie to problemem i nasz związek może tego nie przetrwać. Od czasu do czasu twardo postanawiam sobie poprawę, staram się zmienić nastawienie, ale efekt jest albo mizerny, albo wręcz odwrotny od zamierzonego... i jest jeszcze gorzej. Czy ja potrzebuję jakiejś terapii, pomocy specjalisty? Ta sytuacja jest męcząca też dla mnie, czuję dużo złej energii i emocji w sobie przez co często dochodzi do konfliktów z moimi bliskimi. Nie wiem, co robić. Zawsze byłam trudna, ale mam wrażenie, że ostatnimi czasy wszystko się pogłębia.

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Kamila Drozd
Mgr Kamila Drozd
Mgr Irena Mielnik - Madej
Mgr Irena Mielnik - Madej

Problem z adaptacją w nowej szkole - co mam zrobić?

Witam. Mam 16 lat i właśnie zaczęłam liceum. Jest to najlepsze liceum w Łomży i są tu naprawdę duże wymagania. Uczą się tu bardzo zdolne osoby (oczywiście nie wszyscy, ale większość), panuje tu duża rywalizacja, m.in. o oceny. Wybrałam profil...

Witam. Mam 16 lat i właśnie zaczęłam liceum. Jest to najlepsze liceum w Łomży i są tu naprawdę duże wymagania. Uczą się tu bardzo zdolne osoby (oczywiście nie wszyscy, ale większość), panuje tu duża rywalizacja, m.in. o oceny. Wybrałam profil biologiczno-chemiczny, żeby zostać lekarzem, chociaż nie jestem tego pewna. Chciałam zadowolić rodziców, aby byli ze mnie dumni, ale przeraża mnie ogrom nauki i materiału, jaki trzeba tu opanować. Nie jestem pewna, czy chcę pójść na jakieś poważne studia, na których trzeba będzie się dużo uczyć. Na początku byłam w klasie B u nauczycielki z chemii, o której chodzą różne pogłoski. Moja bliska koleżanka była w klasie A (ten sam profil) i chciała się do mnie przepisać, ale u mnie było aż 36 osób i nie mogła. U niej było 31 osób, więc ja mogłam się przepisać, chociaż mam uraz do przepisywania się. W pierwszej klasie gimnazjum byłam w innej szkole, a w drugiej i trzeciej klasie w drugiej szkole (bo w tej pierwszej szkole miałam okropną klasę). Byłam nowa w klasie, szkole, czułam się zagubiona, ale później się oswoiłam. Dlatego chciałam unikać przepisywania się, ale jednak się do niej przepisałam - pomimo że powinnam już być bardziej odpowiedzialna i nie zmieniać klasy ze względu na koleżankę! Jednak myślałam, że wszystko będzie dobrze. Było w miarę ok, dopóki na pierwszej chemii nauczycielka spytała się mnie, czemu uciekłam z jej klasy. Powiedziałam, że chciałam być w klasie z koleżanką, a ona nie mogła się tam dopisać. Wszyscy na mnie patrzyli. Czułam się okropnie, tak jak w gimnazjum. Znów byłam tą, co się przepisała. Płakałam na przerwie, koleżanki mnie pocieszały, mówiły, że to żaden problem, że ona zaraz o tym zapomni. Po tygodniu przestraszyłam się materiału z różnych przedmiotów i chciałam się przenieść do innej szkoły. Wzięłam papiery (dyrektor bardzo długo mnie przekonywał, żebym tego nie robiła) i następnego dnia miałam iść do drugiej szkoły, ale całą noc o tym wszystkim myślałam. Rodzice byli przygnębieni, pokładali we mnie duże nadzieje i się zawiedli. Nie mogłam im tego zrobić. Następnego dnia poszłam do dyrektora i poprosiłam o drugą szansę. Od razu się zgodził i powiedział, że zrobiłabym życiowy błąd rezygnując z tej szkoły bez walki. Poleciałam wesoła na lekcje. Jednak zaczął mi nie pasować profil biologiczno-chemiczny. Stwierdziłam, że nie chcę iść na medycynę czy coś w tym kierunku. Poszłam do dyrektora, żeby przepisał mnie do ogólnej klasy, żebym jeszcze mogła się zastanowić, co chcę robić. Ale nie było już tam miejsc. Było miejsce w społeczno-prawnej. Powiedziałam, że się zastanowię. Poszłam po weekendzie i powiedziałam, że chcę do klasy społeczno-prawnej (to było bez zgody taty). Latałam za dyrektorem cały dzień na kilku przerwach i wreszcie mnie przepisał. Było ładnie i pięknie, myślałam, że wreszcie będzie dobrze. Po tygodniu spędzonym w tej klasie przestraszyłam się tego, co zrobiłam. Przecież rodzice tak chcieli, żebym była lekarzem, byłam do tego nastawiona odkąd zdecydowałam się na tę szkołę. Poszłam z tatą do dyrektora, żebym mogła wrócić do klasy biologiczno-chemicznej. Czułam się upokorzona, lekkomyślna, niezdecydowana. Żałowałam tamtych pochopnych decyzji. Przepisał mnie, ale czuję, że już mam u niego złą opinię i u innych w klasie, u nauczycielki z chemii. Wczoraj była chemia i mówiła do mnie: "Co ty wyczyniasz? Najpierw przepisujesz się z mojej klasy, później do społeczno-prawnej i wracasz do tej? Uciekasz przede mną?". A przecież nie uciekam, chcę mieć z nią chemię, bo jest dobrą nauczycielką, tylko wcześniej miałam chwilę słabości i wahania. Ciągle czuję strach. Zrobiłam złe wrażenie na samym początku. Koleżanki mnie uspokajają i mówią, że lepiej, że przepisałam się teraz, a nie później, bo miałabym zaległości. Tak bardzo chciałabym cofnąć czas i zostać w tej klasie, co byłam na początku. Nie być wiecznie spięta. Nie być zauważoną w taki zły sposób. Tamta klasa jest taka fajna i zgrana, mają świetną prezentację na ślubowanie. Tak żałuję mojej decyzji. Co ja narobiłam? Rodzice mnie pocieszają, mówią, że to minie. Ale ja ciągle się denerwuję i żałuję. Źle sypiam, non stop myślę o szkole, nie potrafię się wyluzować. Gdy rano wstaję, czuję się okropnie, że muszę iść do szkoły, panicznie się boję. Jak mam się pozbyć tego stresu? Gdy wracam do domu, to wiem, że muszę zaraz się uczyć, bo tyle tego jest. Nie mam prawie w ogóle czasu na przyjemności. Czuję, że robię coś złego, jak nie jestem przed książkami. Tęsknię za podstawówką i gimnazjum. Wtedy miałam czas na wszystko. Życie było takie proste i lekkie. A teraz ciągła, ciężka praca. Boję się tego. Nie wiem, czy to jest właśnie to, co chcę w życiu robić. Przecież powinno się być szczęśliwym. A ja czuję się jak więzień. Czuję, że źle zrobiłam, idąc do tej szkoły. Wszyscy mówią, że dobrze zrobiłam, bo dostanę się na studia, jakie będę chciała. Może powinnam pójść do zwykłego liceum, a nie do takiego elitarnego? Jeszcze bardziej przeraża mnie fakt, że już raczej nie mogę się przenieść, bo już tak namieszałam. Mówię sobie, że dam radę, skończę tę szkołę, ale jednocześnie bardzo się boję. Zwłaszcza dlatego, że wywołałam takie zamieszanie, że mam złą opinię u dyrektora i nauczycielki chemii. Boję się, że będę dostawała u niej złe oceny i będzie mówiła, że dobrze zrobiłam, że odeszłam z jej klasy. A chciałabym się dobrze uczyć, mieć dobre oceny. Tylko czuję, że brakuje mi chęci i zdolności. Tak się boję. Proszę o pomoc. Nie wiem, co mam robić.

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Irena Mielnik - Madej
Mgr Irena Mielnik - Madej

Ból żołądka przed wyjściem z domu i niska samoocena

Witam.Przed każdym wyjściem z domu boli mnie żołądek.Jestem agresywna nie panuje nad swoimi emocjami np przy kłótni przy krytyce.Gdy obca starsza osoba mnie o coś prosi czego ja nie umiem robi mi się słabo i mam ciemno przed oczami.Mam... Witam.Przed każdym wyjściem z domu boli mnie żołądek.Jestem agresywna nie panuje nad swoimi emocjami np przy kłótni przy krytyce.Gdy obca starsza osoba mnie o coś prosi czego ja nie umiem robi mi się słabo i mam ciemno przed oczami.Mam bardzo niską samoocenę nie wierze w siebie ponieważ wiem ze sobie z czymś nie poradzę. Stresuje się praktycznie wszystkim nie umiem sobie z tym poradzić.Czuje się gorsza.Mam lęki przed wyśmianiem i przed duża grupką ludzi. Czy to możne być nerwica ?
odpowiada 3 ekspertów:
Mgr Justyna Plucińska
Mgr Justyna Plucińska
Mgr Justyna Plucińska
Mgr Justyna Plucińska
Mgr Dawid Karol Kołodziej
Mgr Dawid Karol Kołodziej

Jak pomóc przyjacielowi, który ma problemy rodzinne?

Mam przyjaciela. On ma 18 lat. Ma pewien problem, ale nie chce iść do psychologa. To się ciągnie od jego dzieciństwa. Jak był w podstawówce i gimnazjum, to gdy miał problem lub coś przeskrobał nie miał w rodzicach żadnego...

Mam przyjaciela. On ma 18 lat. Ma pewien problem, ale nie chce iść do psychologa. To się ciągnie od jego dzieciństwa. Jak był w podstawówce i gimnazjum, to gdy miał problem lub coś przeskrobał nie miał w rodzicach żadnego oparcia. Najpierw robili mu awanturę, a potem mówili, że jak sobie nawarzył piwa, to teraz sam musi je wypić. Był także (i jest) pewnym typem samotnika. Nie zawiera prawie żadnych bliższych kontaktów, bo jest mu ciężko je nawiązać. Kilka lat temu, gdy razem z jego ojcem coś robili, strasznie się pokłócili. Ojciec mówił mu, ze to kara Boża, że ma z żoną takiego syna- nieudacznika i wypominał mu różne rzeczy (to nie pierwszy raz był tak poniżany). Więc jego syn (czyli mój przyjaciel) mu wygadał, że może, jak się zabije, to kara Boża minie. A jego ojciec podał mu przedłużacz i powiedział, że ma drogę wolną i ma nadzieję, że przed śmiercią go prąd kopnie, bo być może wtedy zmądrzeje. Jego syn w tedy osłupiał, lecz nie miał powodu (według niego) żyć dalej, więc rzucił się do wody (gdyż było to na działce nad dużym jeziorem) i chciał przepłynąć wpław jezioro. Wiedział, że tego nie wytrzyma i utonie. Na szczęście rodzice w porę go uratowali.

Tłumiona przez wszystkie lata agresja sprawiła, że wstąpił do strzelców. Okazało się, że ma ogromną wolę walki, jest niezwykle agresywny. Już w gimnazjum, gdy ktoś na niego źle spojrzał, to miał ochotę go zamordować. Teraz studiuje. Ale po studiach chce iść na najkrwawszą wojnę. Chce zapomnieć o wszystkim, wyładować agresję... ma ogromną wolę zabijania. Nie chce być stale kawalerem, ale boi się mieć dziewczynę. Boi się powiedzieć przyjaciołom (gdyby ich miał oprócz mnie) wszystkiego o sobie, bo uważa, że zwialiby od niego. Bardzo chcę mu pomóc, bo to mój pierwszy prawdziwy przyjaciel i nie chcę, by tak marnował swoje życie. On nie chce iść do psychologa, bo myśli, że mu nie pomoże, dlatego ja piszę. Proszę o pomoc!

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Magdalena Brudzyńska
Mgr Magdalena Brudzyńska
Mgr Irena Mielnik - Madej
Mgr Irena Mielnik - Madej

Natrętne myśli, spadki nastroju i rozczarowanie w przyjaźni

Od około półtora roku mam problem psychiczny, który bardzo mnie już męczy. Wszystko zaczęło się od pojawiających się nagle wspomnień, związanych z jakimiś sytuacjami w moim życiu, z których delikatnie mówiąc nie jestem dumna (typu upicie się na imprezie, ale...

Od około półtora roku mam problem psychiczny, który bardzo mnie już męczy. Wszystko zaczęło się od pojawiających się nagle wspomnień, związanych z jakimiś sytuacjami w moim życiu, z których delikatnie mówiąc nie jestem dumna (typu upicie się na imprezie, ale nie jakieś bardzo poważne błędy). Nagle wracały do mnie i nie mogłam o niczym innym myśleć, nawet jeśli minęło już sporo czasu i generalnie powinnam jakoś się z tym oswoić. Udało mi się sobie jakoś z tym poradzić, teraz zdarza się to już rzadko, chociaż wciąż się zdarza, ale pojawił się inny problem.

Mniej więcej od roku mam bardzo niestabilny nastrój, jednego dnia mogę przenosić góry, a już następnego czuję jakby, ktoś spuścił ze mnie powietrze. Zastanawiam się wtedy nad wszystkim, z czym nie mogę sobie poradzić, nad tym czy mój wysiłek ma jakiś sens, czy kiedykolwiek uda mi się być szczęśliwą, moje relacje z innymi ludźmi, szczególnie z kimś, z kim bardzo szybko wdałam się w intensywną znajomość, która na początku przynosiła dużo przyjemności, ale teraz nie potrafię zakwalifikować jej w żaden sposób, nie umiem jej zdefiniować, daję z siebie więcej niż dostaję w zamian, chciałabym umieć przestać się tak angażować, ale nie mogę. Co gorsza ta... przyjaźń (sama nie wiem co to) pochłonęła mnie do tego stopnia, że byłam blisko zaniedbania innych moich znajomych i nie wiem co by się stało, gdybym w porę nie zorientowała się co ja robię. Nigdy nie miałam nikogo na wyłączność, a ona nagle się pojawiła i z dnia na dzień stała się bardzo ważną osobą w moim życiu. Byłam gotowa do naprawdę sporych poświęceń w imię tej przyjaźni, teraz kiedy to wspominam to zachowywałam się jak ktoś do reszty zafascynowany. Nie zdawałam sobie z tego sprawy do czasu, aż ona zaczęła poświęcać mi coraz mniej uwagi, szczególnie na korzyść swojego chłopaka. Chcę, żeby była szczęśliwa i jak najbardziej im kibicuje, ale rozczarowanie to okropne uczucie. Przez chwilę być dla kogoś najważniejszym a potem nagle zostać zdegradowanym o kilka stopni w dół.

Sprawy w ostatnim roku toczyły się dla mnie stanowczo zbyt szybko. Do tego wszystkiego dochodził stres związany z maturą, rozpoczęciem studiów. Teraz też mam dużo napięć na uczelni. Nie umiem sobie tego wszystkiego w żaden sposób poukładać, kiedyś budziłam się pełna energii i wiary w każdy następny dzień, a dziś wszystkie te sprawy ciągle do mnie wracają i nie pozwalają cieszyć się życiem, szczególnie właśnie kiedy mam słabszy dzień. Gonitwa myśli sprawia że nie wiem co mam ze sobą zrobić. Czytałam na ten temat sporo w internecie i wpadłam na trop choroby afektywnej dwubiegunowej, ale moje wahania nastrojów są dość częste (co 2-3 dni), stany podwyższonego i obniżonego nastroju co prawda powtarzają się cyklicznie ale nie trwają długo. To wszystko bardzo mnie już męczy, chciałabym mieć w życiu jakiś punkt odniesienia, chciałabym, żeby ta relacja była normalna, bo wiem, że problem leży w mojej psychice. Nie wiem już sama, czy mój problem jest powodem do wizyty u specjalisty, jestem osobą, której ciężko przychodzi mówienie o swoich uczuciach i opowiadanie o mojej sytuacji psychicznej komukolwiek jest dla mnie trudne.

Ten rok sprawił że czuję się całkiem psychicznie wykończona i chciałabym tylko poczuć jakąś psychiczną stabilizację, bo emocjonalnie jestem bardzo rozchwiana. Zawsze wiele ode mnie wymagano, sama od siebie bardzo dużo wymagam i choć próbuję jakoś zagłuszać moje ambicje bycia najlepszą pod każdym względem, to dręczę się każdym swoim potknięciem, rozpamiętując je podczas okresów obniżonego nastroju w nieskończoność. Uwielbiam dni, kiedy budzę się z ochotą do życia i wszystko wydaje się proste i piękne, ale potem zawsze przychodzi załamanie. Domyślam się, że to co napisałam może być trudne w odbiorze, ale sama nie umiem do końca zdefiniować swojego problemu i opisanie go przychodzi mi z dużą trudnością. Nawet przyznanie się do niektórych spraw przed samą sobą sprawia że od razu napinają mi się wszystkie mięśnie i przyspiesza oddech. Kiedy ja w końcu będę mogła odpocząć i przez chwilę poczuć: tak, jestem na właściwym miejscu, z właściwymi ludźmi i wiem, że idę dobrą drogą. czy to się w ogóle kiedyś skończy. Z góry dziękuję za jakąkolwiek pomoc

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Irena Mielnik - Madej
Mgr Irena Mielnik - Madej

Regeneracja mózgu po przebytej psychozie

jak najlepiej regenerowac mozg, ktory jest bardzo wrazliwy na emocje po przebytej psychozie. Wyjscie do sklepu lub spotkanie ze znajomym to dla mnie wysilek emocjonalny po czym slabne prawie do omdlenia. Czy sa jakies leki ziolowe na wzmocnienie mozgu oprucz zeldoxu ktorego biore. i co mozna robic w tym kierunku
odpowiada 1 ekspert:
Lek. Izabela Ławnicka
Lek. Izabela Ławnicka

Dlaczego straciłam sens życia - czy to tylko mój chwilowy kaprys?

Witam, opiszę siebie w skrócie. Przez całe życie miałam kompleks z powodu wyglądu, zawsze byłam i nadal jestem pulchna, jednak od roku zaczęłam to traktować jako coś kobiecego. Fizycznie mam inny problem, mam ciemne włosy na pupie, w okolicach bikini....

Witam, opiszę siebie w skrócie. Przez całe życie miałam kompleks z powodu wyglądu, zawsze byłam i nadal jestem pulchna, jednak od roku zaczęłam to traktować jako coś kobiecego. Fizycznie mam inny problem, mam ciemne włosy na pupie, w okolicach bikini. Wiem, że nic się z tym nie da zrobić, miałam 6 zabiegów laserowych, chodziłam po różnych lekarzach, brałam tabletki hormonalne, przez to od 4 lat nie chodzę na plażę, i nigdy nie odbyłam spontanicznego stosunku seksualnego, zwykle muszę o tym wiedzieć dzień wcześniej, żeby się przygotować, inaczej nikomu bym się tak nie pokazała. Mam 22 lata i studiuję malarstwo. Żyłam w domu doskonałym, super rodzina, mama, tata, brat, siostra. Byłam bardzo związana z rodzicami, byli dla mnie tak wielkim autorytetem, że nigdy nie przechodziłam okresu buntu. Jak byłam mała to zawsze myślałam o tym, co by oni powiedzieli na jakieś moje zachowanie, czy byliby dumni, czy by się wstydzili. Dwa lata temu okazało się, że mój ojciec jest erotomanem i że żyłam w jakiejś iluzji, wtedy przeżyłam szok i rozpacz, bo przez całe życie chyba bardziej kochałam jego niż matkę. Pomimo tego że zawsze był oschły, ale jest facetem z klasą, niezwykle eleganckim, z dobrym gustem muzycznym, czarnym poczuciem humoru i spokojem wewnętrznym. Minęło trochę czasu i moje emocje opadły. W między czasie miałam chłopaka, który był alkoholikiem (przechodził 2 razy delirium). Jednak był strasznie inteligentny i miał w sobie coś, czego nie miał żaden z moich poprzednich chłopaków. Dzięki niemu poczułam się jak kobieta, nigdy wcześniej nie czułam się tak atrakcyjna, każda moja fałdka była czymś pięknym dla niego. Jednak w pewnym momencie stałam się ozdobą, nie przeszkadzał mi mój wygląd, ale przeszkadzało mi to co mam w głowie. Czułam się przy nim strasznie głupia. Pierwszy raz w życiu coś takiego poczułam i od tej pory to jest mój kompleks. W pewnym momencie zaczął mnie zmuszać do seksu i do jego fantazji erotycznych. Byłam wtedy dziewicą i byłam w nim zakochana, za każdym razem czułam się brudna i płakałam. Gdy w końcu poszłam z nim do łóżka, nasz związek się zakończył, a ja poczułam się jeszcze bardziej głupia, żałosna i naiwna, a co gorsza łatwa. W tym roku stwierdziłam, że nie chcę mieć w ogóle życia towarzyskiego, że chcę tylko pracować. Nie chce przyjaciół, bo nikomu nie potrafię zaufać, kochałam się z kilkoma facetami bez żadnej chemii, bez romantyzmu, po prostu seks i koniec. Wszystko było dobrze, kiedy był rok akademicki, bo żyłam tylko pracami, ale tego chciałam. Teraz jak są wakacje, jestem w domu to nie radzę sobie z niczym, płaczę bez powodu, nie śpię albo śpię za dużo. Przestało mi zależeć na czymkolwiek, rodzice się na mnie wyżywają (mają jakieś niespełnione ambicje wobec mnie) krytykują mnie za wszystko, zwłaszcza mama - za to jak się uczesałam, za to co maluję, za moje poglądy, filmy które mnie inspirują itp. Najchętniej bym ciągle spała, często chciałabym mieć 99 lat, żeby być już po wszystkim i mieć za sobą całe życie. Jak słyszę od kogoś pocieszenie w stylu będzie dobrze, pogadaj z rodzicami to mam ochotę uderzyć tę osobę (nigdy nie miałam w sobie agresji). Czasami boję się siebie.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Mój brat nie okazuje uczuć i się izoluje - co robić?

Witam, ostatnio bardzo martwię się o swojego młodszego brata. Aktualnie ma 23 lata. Izoluje się od wszystkich, ukrywa co robi, gdzie chodzi itd. Od dłuższego czasu nie okazuje również prawie żadnych uczuć. Tłumi je. Nie pamiętam kiedy naprawdę szczerze się...

Witam, ostatnio bardzo martwię się o swojego młodszego brata. Aktualnie ma 23 lata. Izoluje się od wszystkich, ukrywa co robi, gdzie chodzi itd. Od dłuższego czasu nie okazuje również prawie żadnych uczuć. Tłumi je. Nie pamiętam kiedy naprawdę szczerze się uśmiechnął (jeśli już się uśmiecha to jest to trochę wymuszone), nie pamiętam radości, szczęścia, emocji prawie jakichkolwiek poza negatywnymi. Nie pamiętam również żeby się wypowiadał w następujący sposób: "myślę, że...", "moim zdaniem..", "uważam, że...", "zastanawia mnie..." itd. Tego typu wypowiedzi są poza jego słownikiem. Każda próba podjęcia rozmowy, oprócz wymiany podstawowych informacji, kończy się na niczym. Przerwał studia i absolutnie nie chce wracać, nie chce pracować, gdyż twierdzi, że jakąś pracę ma. Wycofał się praktycznie z życia społecznego. Niemożliwe jest praktycznie go gdzieś wyciągnąć z domu. Zmienił wyznanie z katolickiego na zielonoświątkowe. Nikomu nic nie powiedział, nikogo w domu o to nie pytał. Dowiedzieliśmy się przypadkiem z google. Do tego popada w fanatyzm religijny. Jest tego naprawdę dużo, człowiek jak żyje w patologii to tego od razu nie widzi. Dopiero po pewnym czasie można się spostrzec. Proszę o pomoc, jakąkolwiek poradę co robić. On do żadnego lekarza dobrowolnie nie pójdzie.

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Magdalena Brudzyńska
Mgr Magdalena Brudzyńska
Mgr Irena Mielnik - Madej
Mgr Irena Mielnik - Madej

Jak pomóc synowi, który zamknął się w sobie?

Jestem matką 17-letniego chłopca, o którego boję się i nie wiem, jak mam mu pomóc. Od 5 lat byłam w separacji - obecnie czekam na rozwód. Ojciec często na niego krzyczał, wyganiał od stołu, bił, poróżnił z bratem. Syn...

Jestem matką 17-letniego chłopca, o którego boję się i nie wiem, jak mam mu pomóc. Od 5 lat byłam w separacji - obecnie czekam na rozwód. Ojciec często na niego krzyczał, wyganiał od stołu, bił, poróżnił z bratem. Syn wiele razy stawał w mojej obronie - mamy kilka obdukcji. Od roku mam problemy z kręgosłupem, przeprowadziliśmy się do przyjaciela, gdzie było wszystko dobrze i spokojnie aż do momentu, kiedy do syna zaczął dzwonić ojciec. Syn zmienił się niesamowicie. Po rozmowach telefonicznych krzyczy, robi awantury, podniósł 2 razy rękę na przyjaciela - na szczęście nie uderzył. Po takich sytuacjach zamyka się w sobie, z nikim nie rozmawia, zakłada w domu kaptur, chodzi bokiem, rysuje śmierć i diabły. Jak mam dotrzeć do Niego? Wcześniej był miłym chłopcem. Proszę o naprowadzenie, jak mam postąpić, by znowu się otworzył, by nie zostawał sam ze sobą. Czekam z niecierpliwością na poradę...

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Irena Mielnik - Madej
Mgr Irena Mielnik - Madej

Trudne do opanowania ataki złości: jak się zmienić, by nie krzywdzić innych?

Witam. Odkąd tylko pamiętam ojciec pił, a ja miałam życie pełne płaczu i obaw. Poskutkowało to rozregulowaniem mojego systemu nerwowego, gdyż zawsze płaczę z byle powodu i nawet małe niepowodzenie zasmuca mnie do olbrzymich rozmiarów. Od 10 lat jestem z...

Witam. Odkąd tylko pamiętam ojciec pił, a ja miałam życie pełne płaczu i obaw. Poskutkowało to rozregulowaniem mojego systemu nerwowego, gdyż zawsze płaczę z byle powodu i nawet małe niepowodzenie zasmuca mnie do olbrzymich rozmiarów. Od 10 lat jestem z jednym mężczyzną, który teraz jest moim mężem. W danym momencie chyba cierpi na równi ze mną przez moje dolegliwości. O wszystko go oskarżam, mam pretensje, wypominam rzeczy i wydarzenia sprzed 10 lat. Choć w głowie wiem, że nie mam podstaw czy powodów do bycia tak złośliwą i przykrą, to i tak nie potrafię się zachować inaczej. Gryzie mnie to i w końcu wybucham atakami złości, które są nie do opanowania. Wiem, że robię krzywdę sobie i jemu, ale nie potrafię przestać. Pomocy!

odpowiada 2 ekspertów:
Lek. Anna Syrkiewicz
Lek. Anna Syrkiewicz
Mgr Bożena Waluś
Mgr Bożena Waluś

Tłumienie emocji - jak to zmienić?

Witam! Mam 19 lat i czuję się wyssana z wszelkich emocji. Nie potrafię się cieszyć, nic nie sprawia mi większej radości. Także złość przychodzi mi z wielkim trudem. Wiem także, że nie potrafię ich okazywać, wszystkie skrzętnie zatrzymuję w...

Witam! Mam 19 lat i czuję się wyssana z wszelkich emocji. Nie potrafię się cieszyć, nic nie sprawia mi większej radości. Także złość przychodzi mi z wielkim trudem. Wiem także, że nie potrafię ich okazywać, wszystkie skrzętnie zatrzymuję w sobie. Jestem milcząca. Z góry zakładam, że nikogo nie obchodzi to, co mam do powiedzenia lub po prostu boję się, że się ośmieszę, bo nie będę miała racji. Wiem, że to głupie, ale jednocześnie nie potrafię tego zmienić. Czuję, że psuję atmosferę panującą w domu, zatruwam wszystkich domowników. Chociaż jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie tylko ja mam taki destrukcyjny wpływ. Milczenie w mojej rodzinie jest czymś na porządku dziennym, a „ciche dni” u rodziców pamiętam jeszcze z odległego dzieciństwa. Żaden problem nie został rozwiązany rozmową, wszystkie zostały „przeczekane”, przemilczane. Nie chcę ich obwiniać, może chciałabym się jedynie usprawiedliwić. Moje kontakty z bratem są także w opłakanym stanie. Nie potrafię sobie z tym poradzić. O co w tym wszystkim chodzi? Proszę o pomoc.

odpowiada 3 ekspertów:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Bożena Waluś
Mgr Bożena Waluś
Mgr Elżbieta Grabarczyk Pracownia Pomocy Psychologicznej SALAMANDRA
Mgr Elżbieta Grabarczyk Pracownia Pomocy Psychologicznej SALAMANDRA

Uderzenia gorąca, mdłości w czasie miesiączki

Czy przy uderzeniach gorąca i mdłością przed miesiączką oraz w jej trakcie konieczna jest wizyta u ginekologa? Robiłam wczesniej badania tsh i wyszły dobrze. Podczas miesiączki bolą mnie też wargi sromowe. Ogólnie nie potrafie zapanować nad swoimi emocjami. Mam 19 lat.
odpowiada 1 ekspert:
Dr hab. n. med. Marek Bulsa
Dr hab. n. med. Marek Bulsa

Namiętna, burzliwa miłość, czy poczucie bezpieczeństwa: co wybrać, by być szczęśliwą?

Problem teoretycznie banalny, ale od miesięcy spędza mi sen z powiek, nie jestem w stanie normalnie funkcjonować. Aż wstyd pisać, bo nie jestem rozchichotaną nastolatką, a tak się prawdopodobnie zachowuję. W wieku 15 lat zakochałam się na zabój, od pierwszego...

Problem teoretycznie banalny, ale od miesięcy spędza mi sen z powiek, nie jestem w stanie normalnie funkcjonować. Aż wstyd pisać, bo nie jestem rozchichotaną nastolatką, a tak się prawdopodobnie zachowuję. W wieku 15 lat zakochałam się na zabój, od pierwszego wejrzenia w moim rówieśniku. Ot, typowa wakacyjna miłość, z tym, że leczyłam się z niej dwa lata. Siedem lat później spotkaliśmy się ponownie i zaczęliśmy tworzyć bardzo burzliwy związek - ja w nim znów strasznie zakochana, z klapkami na oczach, on niedojrzały, nie zawsze wierny, a co najgorsze, wciąż zakochany w swojej byłej dziewczynie. Myślę, że na mnie zaczęło mu zależeć dopiero, gdy byliśmy razem około dwóch  lat - wtedy, kiedy już zrezygnowałam z prób wzbudzenia w nim większego uczucia i powoli zaczęłam się godzić, że z nami happy end nie jest możliwy. Nasz związek był bardzo namiętny, aż do końca. Po 3,5 roku bycia razem poznałam Innego i praktycznie z dnia na dzień, dość okrutnie zerwałam z moich chłopakiem, ukróciłam wszystkie kontakty. Uniósł się dumą i nie walczył. Mój nowy Inny był absolutnym przeciwieństwem poprzednika - ciepły, wierny, lojalny, może nie tak przystojny i namiętny, ale porządny, dobry i bardzo we mnie zakochany. Mimo to wciąż myślałam o poprzednim. Wszystko pogorszyło się po roku, kiedy mój eks stwierdził, że mi wybacza, mówiąc, że znamy się naście lat i może skoro bycie parą nam nie wyszło, to czas zacząć się przyjaźnić. To oczywiście był tragiczny pomysł. Po roku wspólnych spacerków, obiadków, wyjść z wspólną paczką przyjaciół (mój obecny chłopak wie, że potrzebuję dużej wolności i nie miał nic przeciwko, ufa mi) mój eks stwierdził, że musimy skończyć z tą znajomością, bo jest we mnie śmiertelnie zakochany i mój widok sprawia mu tylko cierpienie, że od dwóch lat nie jest w stanie stworzyć związku dłuższego niż dwa tygodnie, bo każdą kobietę porównuje do mnie i że jest idiotą, bo nie zauważył, że miłość jego życia uciekła mu sprzed nosa. Do tej pory było idealnie - miałam ich obu na wyciągnięcie ręki, nie musiałam wybierać, bo przyjaźń ze strony eks generalnie mi wystarczała. Po tym wyznaniu chodzę jak struta od miesięcy, cały czas zastanawiam się, czy popełniłam błąd i jaką głupotą byłoby wracanie do chłopaka, którego się rzuciło dla innego. Istnieje prawdopodobieństwo, że jestem potwornie niedojrzała rzecz jasna. Na pewno nie wiem, czego chcę. Czy ta fascynacja to tylko echo z przeszłości, pragnienie iście filmowego happy endu, który okaże się mrzonką? Czy warto przedkładać urodę i udany seks z eks, fascynację, niegrzecznego chłopca, darzenie go uczuciem od 13 lat nad, może nie tak urodziwego, ale porządnego, dobrego chłopaka, który mnie już nie pociąga, z którym chodzę do łóżka raz na miesiąc, ale który daje mi poczucie bezpieczeństwa? On chce założyć ze mną rodzinę. Ja ani nie jestem na to gotowa, ani przekonana, ze z nim będę chciała to kiedykolwiek zrobić. Mieszkamy razem, moi przyjaciele stali się jego przyjaciółmi, nasze mamy chodzą razem na zakupy. Mój chłopak pracuje też dla mojej siostry - przecież i tak nigdy bym nie dała rady się z tego wyplątać.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Problemy z opanowaniem łez

Witam, Nie potrafię opanować łez. Dochodzi do poważnej rozmowy, która jest dla mnie bardzo emocjonalna i nie mogę powstrzymać łez, szlochów, czasem nawet zawrotów głowy. Dzieje się to zwykle wtedy, gdy druga osoba mnie zrani i nie rozumie tego. najgorsze... Witam, Nie potrafię opanować łez. Dochodzi do poważnej rozmowy, która jest dla mnie bardzo emocjonalna i nie mogę powstrzymać łez, szlochów, czasem nawet zawrotów głowy. Dzieje się to zwykle wtedy, gdy druga osoba mnie zrani i nie rozumie tego. najgorsze jest to, że już wiele razy usłyszałam, że jestem manipulantką z powodu tych łez... Nigdy nie miałam tego na celu, to po prostu się działo, a ja nie mogłam powstrzymać ani łez ani uniesienia emocjonalnego. Czy ze mną jest coś nie w porządku?
odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Violetta Ruksza
Mgr Violetta Ruksza
Mgr Joanna Kołodziejczyk
Mgr Joanna Kołodziejczyk
Patronaty