Twój przewodnik po zdrowiu

  1. Opisz swój problem. Pomożemy Ci znaleźć odpowiedź w bazie ponad miliona porad!
  2. Nie ma informacji, których szukasz? Wyślij pytanie do specjalisty.
Rozpocznij
7 6 6 , 5 5 4

odpowiedzi udzielonych przez naszych ekspertów

Rzetelnie + Bezpiecznie + Bezpłatnie

Zdrowie psychiczne: Pytania do specjalistów

Bardzo się boję chodzić do szkoły, chcę popełnić samobójstwo. Co robić?

  Od początku września boję się chodzić do szkoły. Jestem dręczona przez kilka dziewczyn, wyzywają, popychają, śmieją się ze mnie. Strasznie wchodzi mi to już na psychikę. Próbowałam olewać to, ale nie dało rady. Byłam po pomoc u pedagog szkoły...

  Od początku września boję się chodzić do szkoły. Jestem dręczona przez kilka dziewczyn, wyzywają, popychają, śmieją się ze mnie. Strasznie wchodzi mi to już na psychikę. Próbowałam olewać to, ale nie dało rady. Byłam po pomoc u pedagog szkoły i dyrektora, ale niestety nie poskutkowało. Twierdzą, że to nie jest powód do niechodzenia do szkoły i że przesadzam. Przez to od jakiegoś czasu mamy, wraz z moją przyjaciółką, myśli samobójcze. Nigdy nam się to nie udaje ale czuję, że w końcu to zrobimy. Nikt nas nie rozumie, twierdzą, że mówimy głupoty. Nie wiem już co robić...

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Czy to depresja lękowa, hipohondria a może fobia?

  Witam serdecznie, Piszę z prośbą o pomoc, otóż mam spory problem, który bardzo mnie nurtuje. Mam prawie 19 lat i uczę się w LO. Na początku zdążyłam się pokłócić z dwoma dziewczynami, bo osądzały mnie o kablowanie wychowawczyni ich...

  Witam serdecznie, Piszę z prośbą o pomoc, otóż mam spory problem, który bardzo mnie nurtuje. Mam prawie 19 lat i uczę się w LO. Na początku zdążyłam się pokłócić z dwoma dziewczynami, bo osądzały mnie o kablowanie wychowawczyni ich czynów - w sumie nie wiem po co miałabym to robić. Mam faceta od 3 lat. Kiedyś nie układało nam się, podnosił na mnie rękę - ja, przez miłość do niego, odłączyłam się od moich koleżanek, zaczęły mi ubliżać, bo widziały, że on ma pieniądze i kupuje mi drogie prezenty, w sumie to nie wiedziały jaki naprawdę jest. Byłam z nim, bo miałam nadzieję, że się zmieni - fakt, zmienił się, choć czasem zdarza mu się mnie szarpnąć czy pociągnąć za włosy, ale jest już lepiej niż było, lecz przejdźmy do sedna. Kiedyś miewałam ataki, myślałam, że coś dzieje mi się z sercem. 2 razy byłam na badaniach na kardiologii - okazało się, że nic mi nie jest. Ostatnio znów powiozła mnie karetka, znów na badania i też okazało się, że mi nic nie jest. Od tamtej pory mam wielkie problemy z zasypianiem, mam wrażenie, że za chwilę umrę. Wali mi serce, mam drgawki, żeby o tym nie myśleć idę do ubikacji, ale jak wracam jest to samo. Kiedyś te objawy miałam raz na miesiąc, teraz mam je codziennie. Mówiłam o tym mamie, ale ona nie zdaje sobie sprawy chyba z tego jak jest mi ciężko. Kiedyś paliłam papierosy - teraz już tego nie robię, bo boje się o zdrowie. Potrafiłam usiąść, wypić - teraz się boję, że jak wypiję coś mi się stanie. Potrafiłam nawet sięgnąć po narkotyk - teraz mi się nie śni, bo się boję. Wypiję co najwyżej 2 drinki. Gdy coś jem mam wrażenie, że się uduszę, gdy biorę tabletki to mam obawę, że wpadanie mi nie tam, gdzie trzeba, a jak zjem rybę to mam wrażenie, że ość mi stanęła na gardle i lecę szybko po chleb, aby ja przełknąć. Kiedyś piłam na jachcie piwo z puszki i nagle zaczęłam się dławic i ubzdurałam sobie, że połknęłam osę i że mnie użądliła. Od dłuższego czasu boli mnie strasznie jedno miejsce na głowie i już 2 razy miałam tak, że bardzo mnie bolało i czułam smak krwi w ustach, choć jej nie było. Często też brak mi tchu i się dusze. Jest to bardzo meczące, a czasem jak już się perfidnie załamię mam wszystko gdzieś. Mam nawet gdzieś to, że umrę. Kiedyś bałam się ciemności, teraz bardziej boję się śmierci, w koło o niej myślę, myślę też o tym, jak będzie wyglądał mój pogrzeb. Odkąd nie palę, a to już rok, przytyłam ponad 10 kg, jestem załamana, moja samoocena spadła bardzo nisko - kiedyś czułam się atrakcyjną kobietą, teraz tylko myślę o tym, że każdy się śmieje, że jetem gruba i głupia :(. Mam wrażenie, że każdy człowiek jest fałszywy, nikomu nie ufam, ciężko mi komunikować się z ludźmi, których nie znam. Boję się braku akceptacji. W koło szukam na internecie rozwiązań co mi jest, szukam diagnozy choć wiem, że na to pomoże mi tylko lekarz. Nie raz już próbowałam popełnić samobójstwo, lecz się wycofywałam, bo bałam się śmierci. Już miałam nie jedną pętlę na szyi i nie raz wchodziłam na wieżowiec. Raz nawet chłopak zdjął mi pętlę z szyi w nocy, powiedział, że "jestem jebnie*a" i to tyle na ten temat. Mam wrażenie, że nikt mi nie chce pomoc. Chyba nikt mnie nie rozumie. Proszę o pomoc.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Jak mam poprawic swoje samopoczucie?

Witam, mam na imię Monika, mam 19 lat. Od dłuższego czasu (mniej więcej od roku) nie jestem sobą. Nie wiem gdzie leży przyczyna, ponieważ nic takiego w moim życiu się nie wydarzyło co mogłoby mną wstrząsnąć. A jednak zaczęłam odczuwać...

Witam, mam na imię Monika, mam 19 lat. Od dłuższego czasu (mniej więcej od roku) nie jestem sobą. Nie wiem gdzie leży przyczyna, ponieważ nic takiego w moim życiu się nie wydarzyło co mogłoby mną wstrząsnąć. A jednak zaczęłam odczuwać brak zrozumienia, niechęć do siebie i przy okazji do innych. Studiuję zaocznie i szukam pracy, im dłużnej jej nie mam tym bardziej siebie nienawidzę, a wszyscy dookoła mi to wytykają palcami. Najgorszym objawem jaki mnie męczy i niepokoi to to, że cały czas mam wyrzuty sumienia o coś, cały czas myślę, że robię źle, nie mogę się odpędzić od tych myśli, ostatnio to już wariuję przez to, boję się przebywać sama. Staram się nie myśleć o tym i czasem nawet, jak się czymś zajmę, to udaje mi się na godzinkę czy dwie, czasem nawet jest taki dzień, że myślę pozytywnie, że wszystko się ułoży, a godzinę później znów wracają te wyrzuty sumienia, co najmniej jakbym popełniła jakieś morderstwo. A przecież wiem że nic złego nie zrobiłam, więc skąd te myśli? Innym ważnym powodem abym mogła sadzić, że cierpię na depresję jest to, że nic mnie nie cieszy jak dawniej. Owszem, czasem jak wychodzę do kina się rozerwać czy przytrafi mi się coś miłego to na chwilę zapominam o moim złym samopoczuciu. Ale ten lęk przed tym, że to wróci i mnie znów będzie gnębić jest silniejszy i mimowolnie zaczynam o tym myśleć i tak jest w kółko. Jestem tym na prawdę zmęczona, a co gorsze czasem mam takie myśli że, najlepiej by było gdybym zniknęła, coś sobie zrobiła. Mam wspaniałego chłopaka i niby dobrze się nam układa, ale on twierdzi że ja sobie tylko wymyślam i stwarzam problemy. Na początku w to wierzyłam, teraz po roku czasu, kiedy z każdym dniem jest na prawdę coraz gorzej i coraz bardziej odczuwam lęk, jak jem, jak wychodzę z domu, jak jadę w tramwaju... Nie ma chwili żeby mi nie towarzyszył i te wyrzuty sumienia. Boję się, że jeśli czegoś z tym nie zrobię to w końcu zwariuję. W wakacje w tamtym roku chodziłam do psychologa, bo się już całkiem załamałam i on wysłał mnie na rozmowę do psychiatry, któremu opowiedziałam co czuje. Stwierdził, że moje złe samopoczucie wynika z problemów ze znalezieniem pracy, opłaceniem studiów, z rodzicami. I powiedział, że jego pomoc nie będzie konieczna, że wystarczy terapia u psychologa. Ale wtedy jeszcze nie miałam wyrzutów sumienia o wszystko, tylko towarzyszył mi sam lęk przed wszystkim, poczucie beznadziejności, niskiej samooceny, który znikał kiedy ktoś mnie dowartościowywał. Teraz już nawet to nie pomaga. Chodziłam jakiś czas do psychologa, nic mi to nie dawało choć próbowałam sobie wmówić, że to mnie uratuje. Niestety było jeszcze gorzej, bo psycholog ciągle naciskał na to żebym szukała pracy, co słyszałam na co dzień od znajomych, rodziny... Każdy wypomina mi to, a przecież to nie jest moja wina, że nie mogę stałej pracy znaleźć. Przestałam tam chodzić, bo nic mi nie pomogło, a jeszcze bardziej pogorszyło. Od początku tego roku to już w ogóle żyję w innym świecie, wydaje mi się ciągle, że jestem nie fair wobec mojego chłopaka, uważam, że nie zasługuję na niego, mam ochotę czasem iść gdzieś i już nie wrócić i tak jakby go ukarać tym, że już mnie nie zobaczy, że wtedy może się obudzi. Zaczęłam też zażywać lek, ale niestety nic nie pomaga jak na razie, a nawet wydaje mi się że jest jeszcze gorzej. Nie mogę spokojnie jeść, spać, cieszyć się życiem, już po prostu nie potrafię. Wszystko szybko mi się nudzi, mam słomiany zapał do wszystkiego co postanowię, a potem wyrzuty sumienia, że taka jestem, że to mój charakter. Nie mam ochoty z nikim rozmawiać, nigdzie wychodzić, śpię cały czas prawie i ciągle chodzę senna. Najgorzej jest wieczorem, kiedy nie mogę zasnąć, wtedy plączę, przewracam się z boku na bok, myślę - te myśli tak na mnie działają niszcząco, że ja już naprawdę nie wiem czy faktycznie coś sobie wymyśliłam, czy po prostu mam depresję. Rano boję się wstać, więc śpię do oporu (do 14,15) godzinę później przychodzi mój chłopak i wtedy jakoś jest lepiej, bo już nie jestem sama, on mnie rozweseli chociaż na chwilę. I jeszcze jeden powód, który nie wiem czy ma cokolwiek wspólnego z całą sprawą, ale stałam się bardzo wrażliwa, każde słowa negatywne praktycznie mnie ranią, uważam że nikt mnie nie lubi i nie chce, ciągle chcę żeby ktoś przy mnie siedział, pocieszał, przytulał, a najlepiej pomógł mi, tylko że ja nikomu o tym nie powiedziałam, bo boję się że mnie wyśmieją, bo nikt nie traktuje mnie poważnie. Przepraszam że się tak rozpisałam, ale musiałam to komuś napisać. Proszę o radę, co mam dalej robić? Boję się, że jeśli pójdę do psychologa to i tym razem nic to nie da i będzie tak w kółko... Już miałam ogromną nadzieje, że ktoś mi pomoże, a okazało się że pogrążyłam się jeszcze bardziej.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Dlaczego dziecko boi się wejść do klasy?

Witam ponownie! Nawiązując do mojego poprzedniego wątku, sytuacja się pogorszyła. Syn po przerwie świątecznej, w ogóle nie chce wejść na lekcje beze mnie. Poza tym chciał chodzić na karate, więc pojechaliśmy na zajęcia. Jak tylko doszło do tego, że ma...

Witam ponownie! Nawiązując do mojego poprzedniego wątku, sytuacja się pogorszyła. Syn po przerwie świątecznej, w ogóle nie chce wejść na lekcje beze mnie. Poza tym chciał chodzić na karate, więc pojechaliśmy na zajęcia. Jak tylko doszło do tego, że ma wejść na salę - atak paniki i płacz, i nic z tego nie wyszło. Nawet pewnego dnia chciał, abym zawiozła go do babci na 2 godziny. Pojechaliśmy, ale jak tylko miałam wyjść znowu atak paniki i wróciliśmy do domu. Kilka razy w szkole wszedł na lekcje, ale mówi, że nasłuchuje, czy ja nie wyjdę i jak tylko usłyszy odgłos drzwi, wybiega z klasy z płaczem. Ostatnio powiedział, że on bardzo lubi szkołę, panią i dzieci, i chciałby tak jak oni tam być, ale coś mu nie pozwala i nie może tego powstrzymać. Zaczęliśmy uczęszczać na biofeedback i idziemy na badanie integracji sensorycznej. Tylko jak konkretnie w danych sytuacjach postępować. Na razie całe dnie siedzę z nim na lekcjach. Czy dążyć do nauczania indywidualnego? Bardzo proszę o wskazówki. Pozdrawiam

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Aurelia Grzmot-Bilska
Mgr Aurelia Grzmot-Bilska

Mam osobowość bordeline - kiedy nastąpi poprawa mojego stanu?

Dzień dobry. Od prawie półtora roku chodzę na prywatną, indywidualną psychoterapię (dodatkowo - z przerwami - uczęszczam na terapię grupową). Początkowo zgłosiłam się tam rozpoznając u siebie syndrom Dorosłego Dziecka z Rodziny Dysfunkcyjnej (DDD/DDA). Jednak niedawno mój terapeuta - człowiek...

Dzień dobry. Od prawie półtora roku chodzę na prywatną, indywidualną psychoterapię (dodatkowo - z przerwami - uczęszczam na terapię grupową). Początkowo zgłosiłam się tam rozpoznając u siebie syndrom Dorosłego Dziecka z Rodziny Dysfunkcyjnej (DDD/DDA). Jednak niedawno mój terapeuta - człowiek wrażliwy, o dużym doświadczeniu i wiedzy - zasugerował mi delikatnie, że jego zdaniem prawdopodobnie mam osobowość bordeline. Obecnie mam 22 lata. W wieku od 12 do 16 lat cierpiałam na poważną depresję, z której - jak sądziłam - wyleczyłam się farmakologicznie. Wróciłam do życia towarzyskiego, miałam znajomych. Dobry okres trwał u mnie ok. 3 lat. Po skończeniu szkoły średniej, w wieku ok. 19 lat, zaczął się znów powolny zjazd w dół.W wieku lat 20 trafiłam do teraupety, o którym wspominam na początku. Obecnie - pomimo tego, że dzięki terapii dostałam się na studia i wyprowadziłam z toksycznego domu - czuję się upośledzona społecznie. Nie potrafię nawiązać żadnych bliższych znajomości, mimo że kiedyś nie miałam z tym problemu. To dla mnie jak wyrok śmierci. Dlaczego? Dlatego, że z tego co się orientuję, zaburzenia nie można tak do końca wyleczyć - być normalną tak jak inni - można je jedynie zaleczyć. W związku z tym mam kilka pytań, które wypunktuję, by łatwiej było na nie odpowiedzieć. To dla mnie bardzo ważne, bym dostała na każde z tych pytań - wyczerpującą, przynajmniej kilkuzdaniową, konkretną, a nie wymijającą - odpowiedź. Bardzo się ucieszę, jeśli w odpowiedziach znajdą się jakieś dane statystyczne albo konkretne przykłady przypadków. 1. Jeśli założymy, że osobowość bordeline rozwija się na podstawie predyspozycji biologicznych i jednocześnie z nimi występujących traum w okresie dzieciństwa, to czy możliwe jest wyleczenie/zmienienie wszystkich lub prawie wszystkich objawów wynikających z tych traum? Bo wiadomo, że biologii nie da się zmienić. 2. Bordeline przypomina mi pod niektórymi względami schizofrenię, a ta jest nieuleczalna. Czy borderline - w przeciwieństwie do schizofrenii - można w znacznym stopniu zredukować (dla mnie znaczy to 70%-80%) za pomocą samej psychoterapii, bez sięgnięcia po leki? Jaki jest procent skuteczności terapii w tym zaburzeniu? 3. Czy terapia indywidualna, w nurcie poznawczo-behawioralnym, kilkuletnia, daje dużą szansę (czyli powyżej 80%) na znaczną poprawę? 4. Jaki jest orientacyjny przedział czasowy - ile lat zazwyczaj zajmuje psychoterapia bordeline? 5. Wiem, że pewnych rzeczy wynikających z biologii nie da się zmienić, ale czy reakcje emocjnalne - ich intensywność i szybkość - to tylko biologia czy też coś częściowo wyuczonego? Czy psychoterapia może je chociaż w umiarkowanym stopniu (w 50%) zmienić?  Najważniejsze pytanie: 6. Czy osoby mające bordeline są w stanie pozostawać w trwałych, bliskich związkach czy podobnie jak u schizofreników nie jest to możliwe? Mam na myśli związki partnerskie i przyjaźnie. Czy psychoterapia daje szanse na konkretną zmianę w tym zakresie? To dla mnie najważniejsze pytanie, więc bardzo proszę o wyczerpującą odpowiedź, popartą jakimś konkretnym przykładem. 7. Zauważyłam, że ludziom udzielają się moje nagatywne emocje, które gdzieś tam w sobie mam. Mogę tego w ogóle po sobie nie pokazywać, a ludzie i tak to wyczuwają i odsuwają się ode mnie. Przeszłam przez kilkanaście traum, więc jak mam czuć szczęście? To, że ludzie odsuwają się ode mnie tylko pogłębia rozgoryczenie, smutek, izolację, bezsilną wściekłość, ból itp. To błędne koło. Jak mam zmienić swoje uczucia, skoro ludzie nie dają mi szansy?? Bardzo staram się być pozytywna (i na zewnątrz taka jestem) i dostrzegać pozytywy, ale przecież naprawdę nie mogę zawsze i wszędzie kontrolować tego, co czuję gdzieś głębiej. Jakie jest wyjście z tego błędnego koła? 9. Niedługo półtora roku mojej terapii, a ja pomimo osiągnięć na zewnątrz, w głowie cały czas czuję się okropnie (mam choćby myśli samobójcze i bardzo często rozpaczam). Czy długo przyjdzie mi jeszcze czekać na jakąś STAŁĄ poprawę samopoczucia??? Dziękuję za wysłuchanie i proszę o odpowiedź. Z pozdrowieniami, kosia

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Magdalena Brudzyńska
Mgr Magdalena Brudzyńska
Mgr Bożena Waluś
Mgr Bożena Waluś

Lęk, borderline, strach przed wyjściem z domu

Kiedy rok temu trafiłam do szpitala i stwierdzono u mnie zaburzenia osobowości Borderline, dziwiłam się, gdyż oprócz samookaleczenia nie przeszkadzało mi nic. Leki brałam 3 miesiące po czym miałam pół roku przerwy. Od listopada znowu jestem na lekach. Lecz w...

Kiedy rok temu trafiłam do szpitala i stwierdzono u mnie zaburzenia osobowości Borderline, dziwiłam się, gdyż oprócz samookaleczenia nie przeszkadzało mi nic. Leki brałam 3 miesiące po czym miałam pół roku przerwy. Od listopada znowu jestem na lekach. Lecz w listopadzie nagle pojawiły się straszne lęki, szczególnie przed wyjściem z domu? Czy to jest możliwe, że dopiero teraz się uwidaczniają objawy inne? Czy może to przez leki? W tym momencie jestem praktycznie przywiązana do łóżka, boję się każdego wyjścia z domu, mam poczucie że jak wyjdę na dwór to umrę. Czym to może być spowodowane? Jestem pod stałą opieką psychiatry, lecz on ciągle każe czekać na rezultaty leczenia. Pomóżcie, doradźcie, bo to ciągłe leżenie i nic nie robienie dobija mnie psychicznie, mam coraz częściej myśli samobójcze z tego powodu, że nie mogę uczestniczyć w życiu społecznym. Każda sytuacja gdzie znajduje się powyżej 3 obcych mi osób powoduje ze zamieram, zaczynam się pocić, trzęsą mi się ręce, robię dziwne ruchy, kręci mi się w głowie, robi mi się gorąco po czym czuję że nogi mam jak z waty i że zaraz zemdleję. Czekam na odpowiedź.    

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Bożena Waluś
Mgr Bożena Waluś

Omamy nocne - czy to wpływ leków?

Witam! Moja mama ma 61 lat, od wielu lat ma problemy z migotaniem przedsionków oraz tarczycą, przyjmuje mnóstwo leków. Od jakiegoś czasu ma omamy, budzi się w nocy, widzi jak poruszają się przedmioty w pokoju. Omamy te nasilają...

Witam! Moja mama ma 61 lat, od wielu lat ma problemy z migotaniem przedsionków oraz tarczycą, przyjmuje mnóstwo leków. Od jakiegoś czasu ma omamy, budzi się w nocy, widzi jak poruszają się przedmioty w pokoju. Omamy te nasilają się, podejrzewam, że to skutek przyjmowanych przez nią leków; stąd moje pytanie: czy istnieje sposób pozbycia się tej dolegliwości? Pozdrawiam.

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Dlaczego moja żona słyszy głosy?

Witam, mam straszny problem: od trzech - czterech dni moja żona słyszy głosy, jest nieobecna, bardzo często nie docierają do niej moje słowa, jest jakby nieobecna. Cały czas mnie i osoby bliskie za wszystko przeprasza, a za parę minut jak...

Witam, mam straszny problem: od trzech - czterech dni moja żona słyszy głosy, jest nieobecna, bardzo często nie docierają do niej moje słowa, jest jakby nieobecna. Cały czas mnie i osoby bliskie za wszystko przeprasza, a za parę minut jak się pytam za co mówi, że nie wie i nie wie co się z nią dzieje. Najgorsze jest to, że nie chce udać się do specjalisty. Powoli zamyka się w sobie i nie wychodzi nawet na dwór.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Magdalena Boniuk
Mgr Magdalena Boniuk

Panicznie boję się "dresiarzy" - co robić?

Witam, Mój problem jest tego typu, że panicznie boję się popularnych dresiarzy. Wydaje się, że nic w tym dziwnego, ale ja przesadnie. W sumie miałem w życiu kilka nieprzyjemnych spotkań z nimi, ale teraz to mi wygląda na małą obsesję....

Witam, Mój problem jest tego typu, że panicznie boję się popularnych dresiarzy. Wydaje się, że nic w tym dziwnego, ale ja przesadnie. W sumie miałem w życiu kilka nieprzyjemnych spotkań z nimi, ale teraz to mi wygląda na małą obsesję. Pracuję w centrum handlowym, obok mojego stoiska przechodzi wiele osób, są także dresiarze. Gdy tylko widzę taką grupkę to od razu skacze mi ciśnienie i najchętniej opuściłbym stanowisko pracy. Najdziwniejsze jest to, że nic złego mnie od nich nie spotkało w pracy, a mój strach jest nie do opisania. Dodatkowo mam długie włosy, co nie jest zbyt lubiane przez nich i sam sobie wkręcam, że na pewno będę miał przez to z nimi problem. W ogóle zauważyłem, że ostatnio mam jakieś katastroficzne myślenie, np. że ktoś mnie napadnie, albo ktoś mi wybije szybę w oknie. A są to symptomy zupełnie bez powodu. Staram się sam z tym walczyć, bo nie chcę iść w leki. Czy mam się zwolnić z pracy, żeby ograniczyć z nimi kontakt? To chyba będzie ucieczką od problemu. Czekam na jakąś odpowiedź i gorąco pozdrawiam.

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Bożena Waluś
Mgr Bożena Waluś

Moja mama nie kontroluje swojego zachowania - jak powinnam zareagować?

Witam. Piszę, bo nie wiem, co robić, proszę o pomoc. Chodzi tu o moich rodziców, a w szczególności o moją mamę. Ma ona 59 lat i od pewnego czasu nie kontroluje tego, co robi. Objawia się to tym, że posądza...

Witam. Piszę, bo nie wiem, co robić, proszę o pomoc. Chodzi tu o moich rodziców, a w szczególności o moją mamę. Ma ona 59 lat i od pewnego czasu nie kontroluje tego, co robi. Objawia się to tym, że posądza mojego tatę/jej męża, że zdradził ją przed 20 laty, że jak był na wyjeździe zagranicznym, to też ją zdradzał, wyciąga na światło dzienne rzeczy, które wydarzyły się prawie 40 lat temu. Zabiera się z domu i idzie, nie mówiąc gdzie (czasami mówi, że idzie i już nie przyjdzie). Tato zamyka drzwi na klucz, bo się boi, że pójdzie i nie będzie wiedział, gdzie jej szukać, ale to nie wszystko. Ona po prostu nie panuje nad tym, co mówi i co robi. Od pewnego czasu, czyli od 3 miesięcy, rzuca się na tatę i go bije, najgorzej jest w nocy. Ona nie śpi, tylko non stop wypomina tacie, że ją zdradził, a od miesiąca dochodzi do tego, że podczas snu bije mojego tatę. Ja sama nie wiem, co mam robić. Mieszkam w innym kraju, a jedyny kontakt, jaki z nimi mam, to kontakt telefoniczny. Byłam na święta w domu i prosiłam, żeby mama ze mną poszła do lekarza, lecz ona nie chce. Twierdzi, że chcemy z niej zrobić wariatkę. W dodatku ma ona wysokie bardzo ciśnienie, na które też nie bierze żadnych lekarstw, tylko pije ziółka. Boje się, że zrobi krzywdę tacie, a potem może i sobie i dojdzie do nieszczęścia. Muszę dodać, że nie utrzymują z nikim kontaktu - z rodziną czy sąsiadami. Są jakby odizolowani od świata. Proszę, pomóżcie mi. Co mam robić? Pozdrawiam  

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Bożena Waluś
Mgr Bożena Waluś

Co jest nie tak, że czuję się beznadziejnie, samookaleczam się i myslę o samobójstwie?

  Witam, Nie wiem do końca co się, że mną dzieje, ten stan zaczął się mniej więcej 3 lata temu i sądzę, że z miesiąca na miesiąc się pogarsza. Od 3 lat czuję pustkę, tak jakby coś we mnie pękło,...

  Witam, Nie wiem do końca co się, że mną dzieje, ten stan zaczął się mniej więcej 3 lata temu i sądzę, że z miesiąca na miesiąc się pogarsza. Od 3 lat czuję pustkę, tak jakby coś we mnie pękło, coś co dawało mi kiedyś radość, szczęście oraz docenienie tego, co się posiada. Od dłuższego czasu mam myśli samobójcze, czasami są tak ostre, że po prostu zaczynam zapisywać rożne słowa, tworząc z tego całość, która w moim przekonaniu ma mi pomoc opanować emocje. Myśli trwają już od jakichś paru miesięcy, wyobrażenia swojej śmierci, nawet planowanie daty, miejsca i godziny. Straciłem ogólnie sens życia, zatraciłem się w swoim "ja", izolując się kompletnie od ludzi, ignorując stereotypy, zamykając się w sobie i przezywając wszystko samemu, zamknięty w pokoju. Z wesołego chłopaka, który nie przejmował się problemami, nie brał małych błahostek zbytnio do siebie oraz towarzyskiego człowieka, stałem się kompletnym samotnikiem, ignorantem oraz emocjonalnie zagubionym wrakiem. Nie wiem jak mam opisać swój stan, kompletny chaos w mojej głowie. Myślę dużo o innych, dołując się bardziej. Izoluje się od ludzi by nie słuchać słów krytyki, która zawsze trafia do mnie. Nie widzę siebie w przyszłym życiu, czuję się zagubiony. Sypiam czasami 3 godziny, czasami przesypiam całe dnie i noce. Nieustanne poczucie zmęczenia, nawet jeśli się wyspie, częste bóle głowy, złe samopoczucie. Nic mi się już nie chce, czasami potrafię przesiedzieć cały dzień słuchając jednej piosenki, izolując się kompletnie od otoczenia. Ciężko jest mi dogadać się z ludźmi, dosyć często żałuję swoich decyzji. Dzisiaj nawet czynności, które kiedyś sprawiały mi przyjemność, teraz staja się czymś nudnym, czymś na czym nie potrafię się skopić w 100%, bo wciąż o czymś innym myślę. Moja samoocena jest dosyć niska, pesymizm wywiercił mi kompletną dziurę. Przestało mnie obchodzić to, jak wyglądam, to co ubieram, to w jaki sposób się zachowuję. Załamuję się dosyć często, dochodzi do rozpaczy oraz uczucia paniki, strachu przed tym co jest nie pewne. Doszło raz do samookaleczenia i boję się, że dojdzie do tego jeszcze raz. Strach zawładnął mną, ciągłe wątpliwości, nieufność nawet do ukochanej mi osoby. Staram się coś zmienić, ale mi to nie wychodzi, kompletnie nie wychodzi. Szczerze czuję, że nic mi nie wychodzi, mimo że czasami się bardzo staram, zawsze się potknę i nie potrafię wstać. Wybaczcie, ale ciężko jest mi opisać to co we mnie siedzi. Mało kto mnie rozumie, zatraciłem się w paleniu - to mnie uspokaja, daje mi choć na chwilkę uczucie wolności, uczucie niezależności oraz spokoju ducha. Jestem 20-latkiem. Nie brałem nigdy żadnych leków, nie wizytowałem u psychologów/psychiatrów, nie jestem uzależniony od narkotyków. Dosyć często zdarza mi się obrać sobie cel, dążyć do niego, pragnąc tego. Gdy już dotrę, dochodzi czas upadku, rozczarowania oraz niechęci, szukania nowych celów. Myślę dużo o innych - rodzinie, znajomych (których już nie mam, bo sam odszedłem) oraz dziewczynie. Czuję się toksycznie, że nikogo już nie obchodzę, że nikt mnie nie rozumie, że tylko zarażam wszystkich swoja osobą, zanudzam oraz po prostu przeszkadzam. Wstydzę się siebie, wstydzę się własnego "ja". Nie wtapiam się w żadną subkulturę, mam swoje poglądy. Próbuję sobie wmówić, że jest dobrze, że powinienem iść do celu. Moja dziewczyna wspiera mnie, ale ostatnio widzę, że jest już zmęczona mną, mimo że ja doceniam jej pomoc i nie chcę jej bardziej dołować. Boję się ogólnie jej utraty, tego, że moje zachowanie doprowadzi do zerwania, potem do goryczy płynącej prosto z serca. Z odważnego chłopaka, pewnego siebie i z ambicjami, stałem się załamanym kretynem, odizolowanym od rzeczywistości i szukającym szczęścia we własnym świecie zwanym "wyobraźnią". Wracając do samobójstwa: wcześniej bałem się tego, że zranię swoja rodzinę oraz dziewczynę, odbierając sobie życie. Z czasem, to poczucie winy zanika i martwię się, że w pewnym momencie dojdzie do samobójstwa, mimo że brak mi odwagi. Dziękuję z góry za odpowiedź.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Jak mogę pomóc osobie, która ma myśli samobójcze?

Daniela poznałam parę miesięcy temu. Już dwa razy w próbował sobie odebrać życie. Nie dawno się dowiedziałam, że ma zamiar spisać papier, w którym będzie napisane, że po jego wypadku maja mu pobrać narządy i przekazać innym ludziom. Błagam, pomóżcie mi i powiedzcie jak mogę mu pomóc.
odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Czy mogę mieć rozdwojenie jaźni?

  Witam, mam pewien mały problem. Mam 15 lat i np. nie pamiętam różnych zdarzeń z dzieciństwa. Chociaż czasem mam jakieś zaniki wspomnień, których nawet nie wiem czy są prawdziwe. I są one z bardzo dawna. I niektóre są jak...

  Witam, mam pewien mały problem. Mam 15 lat i np. nie pamiętam różnych zdarzeń z dzieciństwa. Chociaż czasem mam jakieś zaniki wspomnień, których nawet nie wiem czy są prawdziwe. I są one z bardzo dawna. I niektóre są jak zdjęcia, nie jak wspomnienia. Chociaż nigdy tych obrazów nie widziałam tak naprawdę, no raczej nie mogłam ich widzieć, bo kiedy byłam mała raczej nikt nie robił zdjęć z takich normalnych dni, z rutyny, że tak powiem.W niektórych widzę samą siebie, ale z zewnątrz. Nie tak jak normalnie, że z mojego punktu widzenia. I tak jak wcześniej pisała koleżanka, zawsze chciałam być inna. Kiedy byłam dzieckiem, czyli w wieku podstawowym, nie miałam łatwo, ponieważ pokłóciłam się o jedną rzecz z kolegą i on był właśnie taki dominujący w szkole i później byłam długo wyśmiewana. Zresztą nadal jestem jak mijam kogoś z mojej byłej szkoły. Ostatnio zaczęłam rozmawiać z Neferet, którą sobie wymyśliłam, zresztą nawet nie wiem jak ją nazywać, bo zaczęła się za mną kłócić, że nie chce mieć tak na imię. Nie wiem już co o tym wszystkim myśleć. Nie powiem rodzicom gdyż powiedzą, że zmyślam, lub zbagatelizują sprawę. Ostatnio powiedzieli mi, że w nocy przyszłam do ich pokoju i stałam sobie z poduszką i patrzyłam w ich stronę potem mama zmusiła mnie żebym wróciła do łóżka. Ja nie pamiętam tego, ale myślę, że to tylko lunatykowanie. Chociaż nie wiem już co mam sądzić. Czy to możliwe, że jestem chora na rozdwojenie jaźni czy może po prostu ześwirowałam?

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Nerwoból serca - przyczny

Witam. Mam 18 lat i od pewnego czasu mam nerwoból w okolicy serca . Pierwszy raz nerwoból miałam trzy miesiące temu przez trzy tygodnie. Odczuwałam w lewej piersi rwące kucie, szczypanie, pieczenie. Ból przenosił się w różne miejsca, raz pod...

Witam. Mam 18 lat i od pewnego czasu mam nerwoból w okolicy serca . Pierwszy raz nerwoból miałam trzy miesiące temu przez trzy tygodnie. Odczuwałam w lewej piersi rwące kucie, szczypanie, pieczenie. Ból przenosił się w różne miejsca, raz pod lewą pierś, raz na mostek, a innym razem na prawą pierś. Nie wiedziałam wtedy, że to jest nerwoból. Byłam tym zaniepokojona, bo nigdy wcześniej czegoś takiego nie miałam, a jestem po 4 operacjach, więc bałam się, że być może przez narkozę uszkodziło się moje serce. Z objawami, które nasilały się z dnia na dzień wybrałam się do lekarza rodzinnego, przedstawiłam mu swój problem, powiedziałam jeszcze o tym, że czasami w ciągu dnia lubiłam siadać na kanapę, kłaść się na zagłówek od kanapy przez co naciskałam na klatkę piersiową. Lekarz powiedział, że sobie nacisnęłam klatkę piersiową i stąd ten ból serca, czy to możliwe, aby właściwie lekarz wystawił diagnozę ? Bo lekarz mnie tylko stetoskopem przebadał, nie zrobił echa serca czy EKG osłuchał mnie tylko i stwierdził, że z sercem jest wszystko w porządku, czy po osłuchaniu stetoskopem da się całkowicie stwierdzić, że z sercem jest wszystko dobrze i dalsze badania nie są potrzebne? Czy powinien był skierować mnie na dokładniejsze badania, żeby upewnić się, że mojemu sercu nic nie dolega ? Lekarz przepisał mi lek przeciw zapalny i witaminy, które zawierały Magnes i potas i odesłał mnie do domu brałam leki przez trzy tygodnie i objawy ustały na trzy miesiące kilka dni temu powróciły, ale w trochę innej formię już mnie nie piecze w piersi ani nie przenosi się ten ból na całą klatkę piersiową . Boli mnie centralnie w sercu ból ma charakter szarpiący, rwący ból puszcza na jakiś czas, a za moment powraca w postaci ataków, które trwają może z dwie sekundy, ale są bardzo bolesne. Czasami tak bardzo że nie raz podskoczę. Możliwe, że nerwoból mógł powrócić np. Przez spanie na twardej podłodze, bo ostatnio spałam na podłodze i od tygodnia po tym jak spałam na podłodze znowu powrócił nerwoból. Boli mnie akurat lewa strona, ta na której na podłodze spałam i do tego boli mnie lewa ręka, bo kiedy spałam lewą rękę trzymałam pod głową. Możliwe jest to, że nerwoból, który nawiedził mnie ponownie jest właśnie spowodowany od spania na twardej podłodze? Wybieram się w poniedziałek do lekarza rodzinnego, mam poprosić o skierowanie na echo serca i EKG. Czy to nie jest konieczne kiedy po badaniu stetoskopem lekarz stwierdził, że mojemu sercu nic nie dolega, a wynikiem bólu był ucisk na klatkę piersiową. Możliwe, że powodem nawrotu nerwobólu w sercu tym razem było spanie na podłodze? Proszę o jak najszybszą odpowiedź, bardzo mi zależy na opinii na ten temat innego specjalisty. Dziękuję.

odpowiada 1 ekspert:
 Magdalena Pikulska
Magdalena Pikulska

Gdzie jest granica miedzy depresją a osobowością?

Witam serdecznie, Doszłam do momentu, w którym jestem strasznie zmęczoną swoją osobą, zaniedbuje swoją uczelnie, przyjaciół, siebie - jestem niepunktualna, nieporządna, i ciągle niewystarczająco dobra. Wszystko jest wynikiem mojej postawy wobec życia, jestem niewystarczająco dobra - bo nie pracowałam, bo... Witam serdecznie, Doszłam do momentu, w którym jestem strasznie zmęczoną swoją osobą, zaniedbuje swoją uczelnie, przyjaciół, siebie - jestem niepunktualna, nieporządna, i ciągle niewystarczająco dobra. Wszystko jest wynikiem mojej postawy wobec życia, jestem niewystarczająco dobra - bo nie pracowałam, bo nie miałam czasu, bo zawsze wymyślam sobie kilka fascynujących rzeczy, które muszę koniecznie zrobić, bo nie potrafię się skoncentrować albo nie wierzę, że to co chcę zrobić jest warte tego, by poświęcać mu czas (zapewnienia z zewnątrz nie satysfakcjonują mnie), czy głębszą przyczyną jest depresja czy moja osobowość i lenistwo? Nie wiem, ale źle się czuję z tym jak się zachowuję, a nie potrafię nad tym zapanować. Trwa to już kilka lat, zaczęło się niewinnie, ciągle coraz bardziej mnie irytuje własne zachowanie, jestem zdolna i wiem, że stać mnie na o wiele więcej, widzę jak stają się lepsze ode mnie osoby, które na starcie były o wiele słabsze, ja stanęłam trochę w rozwoju, rozpraszam swoją energię mimo tego, że mam wewnętrzne poczucie i pewność, że idę w dobrym kierunku (jeśli chodzi o moją np. uczelnię i zainteresowania). Chcę się zmienić, bo cierpię na tym ja i całe moje otoczenie, dla którego staję się ciężarem, ale nie wiem od czego zacząć, nie wiem czy to sygnały depresji - boję się, że jak zacznę to tak nazywać, to już nigdy nie odczepię od siebie tej metki i że sama wpędzę się w tę chorobę przez nazywanie tego stanu chorobą. Moje plany samotnej poprawy nie działają - nie realizuję swoich planów i celów w terminach (po terminie czasem tracą sens) - gdzie jest granica między osobowością a depresją? Jak ją można ocenić, znaleźć, jakie powinnam zadać sobie pytania, żeby wiedzieć czy to choroba, czy np. zwykła niedojrzałość? Z góry dziękuję za pomoc:), pozdrawiam
odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Jak pokonać nerwicę?

Mam nerwicę już od 3 miesięcy, zażywałam leki przepisane prze neurologa, ale nie pomogły za wiele. Moje objawy to zawroty głowy, gula w gardle i szybkie bicie serca, a w oddechu czuję jakiś prąd. Obecnie zażywam jeden lek, który... Mam nerwicę już od 3 miesięcy, zażywałam leki przepisane prze neurologa, ale nie pomogły za wiele. Moje objawy to zawroty głowy, gula w gardle i szybkie bicie serca, a w oddechu czuję jakiś prąd. Obecnie zażywam jeden lek, który pomógł mi jedynie pozbyć się zawrotów głowy, wiem że nie można jeść ich za długo, wiec nie wiem co mam zrobić jeśli odstawię lek - czy zawroty głowy znów do mnie powrócą? Jak mam leczyć się dalej? Czy są jakieś leki, które nie uzależniają i leczą?
odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Bożena Waluś
Mgr Bożena Waluś

Dlaczego mam wrażenie utraty kontaktu z rzeczywistością?

Witam, Mam na imię Mateusz, od kilkunastu dni zacząłem odczuwać niepokojący objaw. A mianowicie czuje się jakbym nie kontaktował z rzeczywistością. Rozumiem co się do mnie mówi, reaguje normalnie, myślę logicznie tylko mam wrażenie, że ja to nie ja. Nie... Witam, Mam na imię Mateusz, od kilkunastu dni zacząłem odczuwać niepokojący objaw. A mianowicie czuje się jakbym nie kontaktował z rzeczywistością. Rozumiem co się do mnie mówi, reaguje normalnie, myślę logicznie tylko mam wrażenie, że ja to nie ja. Nie palę, nie pije i nie zażywam żadnych narkotyków. Jest to dziwne uczucie, tym bardziej, że odczuwam czasami taką pustkę w głowie, nie myślę, robię wszystko jakby z przyzwyczajenia, ale jestem tego świadomy. Proszę o odpowiedź.
odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Brat notorycznie kłamie i jednocześnie jest przekonany, że mówi prawdę - dlaczego?

Witam, Chciałbym uzyskać poradę na temat mojego brata, który jest notorycznym kłamcą, niemal wszystko co mówi jest kłamstwem, myślę, że średnio ok. 70% jego wypowiedzi daleko mija się z prawda,a on nie widzi problemu i bagatelizuje sprawę twierdząc, że rodzina... Witam, Chciałbym uzyskać poradę na temat mojego brata, który jest notorycznym kłamcą, niemal wszystko co mówi jest kłamstwem, myślę, że średnio ok. 70% jego wypowiedzi daleko mija się z prawda,a on nie widzi problemu i bagatelizuje sprawę twierdząc, że rodzina próbuje z niego zrobić wariata. A on naprawdę notorycznie kłamie. Jego sytuacja jest coraz cięższa, pogrążył się tak głęboko w swoich notorycznych kłamstwach, że już nie ma odwrotu, ale może przytoczę kilka przykładów: kilka lat temu, jako nieletni uczeń zawodówki przez cały rok utrzymywał, że chodził do szkoły, a gdy rodzice zgłosili się pod koniec roku wychowawczyni powiedziała, że nawet nie wie który to, że nigdy go na oczy nie widziała. Teraz jest już dorosły, ma żonę i dziecko, mieszka z teściami i wciąż notorycznie kłamie - nie szuka pracy, choć twierdzi, że szuka przytaczając nazwy firm w których próbował, utrzymuje, że uczęszcza do zaocznego liceum, a na domiar złego mimo próśb i gróźb ze strony rodziny nie odkręcił tego przed końcem zeszłego roku szkolnego, przeciwnie - wmówił żonie, że udało mu się zaliczyć 2 lata w rok, choć do inteligentnych nie należy. Nie mają pieniędzy, dziecko potrzebuje mleka w proszku, pieluch i wszystkich z dzieckiem związanych rzeczy, lecz on, bezrobotny, zabiera co miesiąc pieniądze z macierzyńskiego na szkolę, w której nigdy nie był oraz na kurs prawa jazdy, którego de facto nie robi - wyjeżdża od teściów i przyjeżdża do naszej mamy, siada przed komputerem i gra lub siedzi w internecie. Teraz ma szansę rozpocząć własną działalność, przyjaciel rodziny zafundował mu sprzęt do kładzenia tzw. piaskowca za ok 8 tys zł, a on wyjeżdża z domu od teściów notorycznie utrzymując, że jeździ po urzędach załatwiając papierkowe sprawy, a faktycznie przyjeżdża do mamy i znów siada przed komputerem, okrada moja mamę z mniejszych lub większych sum i patrząc w oczy wpiera, że tak nie jest, mimo że pieniądze giną tylko w jego obecności. Najgorsze jest to, że ci którzy nie wiedzą, że on kłamie są nim zachwyceni i dumni z niego, głownie jego żona. Takie przykłady mógłbym mnożyć i wiem, że wygląda na typowego cwaniaczka, choć tak nie jest - pochodzimy z przedmieść, z bardzo spokojnej okolicy, mogłoby się wydawać, że pieniądze przeznacza na narkotyki lub inne tego typu rzeczy i tu kolejna dziwna sprawa - gdyby to było uzależnienie, zrozumiałbym, ale on wydaje wszystkie ich pieniądze na chrupeczki, batoniki pepsi i inne tego typu bzdury. Już nie wiemy co robić, piszę na prośbę mamy, a poza tym myślę, że warto o tym wspomnieć - mój ojciec był identyczny, tylko że do tego i pił i na to przeznaczał pieniądze, mój brat rożni się od niego tylko pod tym względem, nie wiem czy ma to związek Prosimy o pomoc, niekoniecznie o diagnozę, bo wiem, że to generalnie nie możliwe przez internet. Proszę tylko o instrukcje co dalej z nim zrobić, czy to może być schizofrenia? Jestem niemal pewien, że jest to pewne schorzenie psychiczne - nikt przy zdrowych zmysłach tak nie postępuję, odnoszę nawet wrażenie, że on sam wierzy w to co innym wmawia, przynajmniej tak to w jego wykonaniu wygląda. Proszę o poradę, z pozdrowieniami - Krzysztof
odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Czy wyolbrzymiam swoje problemy? Czy mogą one być powodem depresji?

Wszystko zaczęło się, kiedy miałam 10 lat. Wtedy zaczął walić się mój świat. Kontakty między rodzicami zaczęły gwałtownie się psuć. Codziennie przeżywałam koszmar - wyzwiska, ingerencja dziadków, a co za tym idzie kolejne awantury, notoryczne wzywanie policji. Z mamą zawsze...

Wszystko zaczęło się, kiedy miałam 10 lat. Wtedy zaczął walić się mój świat. Kontakty między rodzicami zaczęły gwałtownie się psuć. Codziennie przeżywałam koszmar - wyzwiska, ingerencja dziadków, a co za tym idzie kolejne awantury, notoryczne wzywanie policji. Z mamą zawsze byłam bardzo związana i ślepo wierzyłam w każde jej słowo. Uwierzyłam też, że rozstali się, bo tata zawinił. Jak się później okazało, mama miała romans. Tata pracował, ona zostawiała mnie na długie noce, spędzając namiętne chwile ze swoim kochankiem. Nie raz błądziłam po mieście wieczorami, mając 10,11,12 lat. Próbowałam ją znaleźć. Chodziłam też pod dom jej faceta, który oświadczał mi, że tego akurat dnia jej nie widział, co było bzdurą. W końcu wszystko wyszło na jaw. Dalej ślepo podążałam za nią. Zabierała mnie do nowego faceta, którego z początku, przyznam, bardzo lubiłam. Dopiero po czasie zorientowałam się, że to on rozwala mi rodzinę, a co za tym idzie, znienawidziłam go. Matka zamieszkała z nowym nabytkiem na krótko przed rozwodem rodziców, na którym to zrzekła się praw do mnie. Nawet nie chcę sobie przypominać tego, jak się czuję, bo nawet po takim czasie cisną mi się do oczu łzy. Przez rok mieszkałam u dziadków, którzy utrudniali mi kontakty z matką. Jedynym stworzeniem, które pozwoliło mi jakoś przez to wszystko przejść był mój ukochany pies, który jest ze mną do dzisiaj. Straszono mnie wtedy, że zostanie wywieziony do lasu, bo nikt nie miał ochoty trzymać go u siebie... A ja byłam tylko małym, niewinnym dzieckiem. Byłam strasznie rozdarta, musiałam poradzić sobie z konsekwencjami, które niosła za sobą nieodpowiedzialność ludzi dorosłych. Po roku, matce przypomniało się o mnie. Zawalczyła w sądzie i przeprowadziłam się do niej. Tam czekały na mnie kolejne niespodzianki. Kochanek jej pił, bił ją, niejednokrotnie wyrzucał nas w nocy z domu. Wędrowałyśmy z domu do domu. W końcu matka zaszła w ciążę i chyba wtedy tak naprawdę przestałam sobie ze wszystkim radzić. Od tego momentu, choć minęło już prawie 9 lat, w tej chwili mam 20, nic nie jest lepiej. Nadal mieszkamy, z jak to określam „jej kochankiem”, z bratem, któremu, nie przesadzam, pozwala się na wszystko, z moim ukochanym psem. Matka ma dwie twarze. Nie interesują jej moje porażki, czy sukcesy. Znalazła schronienie w wirtualnym świecie. Czasem dostaje przebłysków, wtedy ma wyrzuty sumienia, potrafi normalnie ze mną pogadać. Jednak mam wrażenie, że potrzebna jestem jej tylko po wtedy, kiedy jej fagas zawiedzie. Kompletnie nie radzę sobie z tą całą sytuacją. Są takie dni, kiedy w ogóle o tym nie myślę. A przychodzą i takie, w których cały czas płaczę. Do rozpaczy potrafią doprowadzić mnie błahostki, takie jak dzisiaj np. za kilka dni czeka mnie ważny egzamin. Chciałam więc dzisiaj się pouczyć, ale nie byłam w stanie. Braciszek ustawił głośność w telewizorze, najgłośniej, jak się da, matka to samo zrobiła z muzyką. Ja, nie mówiąc nic, spakowałam się z zamiarem wyjścia z domu, z zamiarem pójścia do pustego domu ojca, gdzie chociaż będę miała warunki do nauki. Braciszek skwitował moje wyjście „To przecież nie jej dom, niech się nie rządzi”. Nie wiem, czy wyolbrzymiam. Tak uważa moja matka. Wg niej nic nigdy się nie dzieje. Nie wiem, czy te problemy naprawdę są takie błahe, czy jestem tak słaba, że nie radzę sobie z takimi drobnostkami? Przecież ludzie w życiu mają gorzej. A ja zauważyłam, że nie potrafię już cieszyć się życiem. Przestało mi zależeć. Kiedy nie muszę się uczyć, najchętniej zaszywam się w łóżku i przesypiam całe dnie. We śnie jest mi chyba lepiej, sny tworzą mi lepszą rzeczywistość.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Dlaczego panicznie boję się sama zostać w domu?

  Witam, Mam 20 lat i panicznie boję się zostawać sama w domu. Ciągle wydaje mi się, że ktoś jest w nim i chce mnie zabić albo że wokół mnie ciągle krążą jakieś złe duchy. Czasem bywa tak, że jak...

  Witam, Mam 20 lat i panicznie boję się zostawać sama w domu. Ciągle wydaje mi się, że ktoś jest w nim i chce mnie zabić albo że wokół mnie ciągle krążą jakieś złe duchy. Czasem bywa tak, że jak jestem sama w domu to chodzę po nim z nożem w ręce, a gdy wchodzę do jakiegoś pomieszczenia od razu wyobrażam sobie, że jakiś facet wyskakuje skądś i zaczyna mnie dusić lub coś podobnego. Gdy jestem sama w domu wieczorami to nie mogę mieć włączonego radia czy telewizji aby wszystko dokładnie słyszeć. Często z nożem w ręce sprawdzam pod łóżkiem i w szafach czy czasem nie ukrywa się tam ktoś. Wszyscy traktują to jako coś śmiesznego i niedorzecznego, że dziewczyna w moim wieku boi się zostać w domu, ale prawda jest taka, że pojęcie "boi się" w najmniejszym stopniu nie wyraża tego co wtedy odczuwam. Mam skurcze żołądka, ciągle jestem wewnętrzne niespokojna, zdenerwowana a serce wali mi jak młot. Uspokajam się dopiero wtedy, gdy zamknę się na klucz w pokoju, ale i tak ciągle mam jakieś złe przeczucia, że coś złego się wydarzy, że ktoś jest gdzieś schowany i zaraz wyjdzie i zrobi mi krzywdę. Nawet jak wszyscy są w domu, ale np. już śpią to odczuwam strach, np. gdy myję twarz i muszę zamknąć oczy to boję się je otworzyć żeby nie zobaczyć w lustrze kogoś albo odwrotnie jak najszybciej otwieram oczy, bo wydaje mi się, że ktoś mnie atakuje od tyłu. Proszę o powiedzenie mi czy to może być jakaś choroba czy to tylko wina moich cech osobowości i taka już po prostu jestem? Bardzo proszę o poradę, bo czuję, że jeszcze jedna samotna noc i zwariuję.

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Bożena Waluś
Mgr Bożena Waluś
Patronaty